logo
Sobota, 20 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: stawiam tak: (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2020-01-16 21:50

co to znaczy: zaproś Jezusa do (tej czy jakiejkolwiek) sfery życia? Czy trzeba odmówić jakąś formułkę, czy udać się na mszę o uzdrowienie, czy kazać charyzmatykowi pomodlić się nad sobą, czy co? Ale konkretnie proszę.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2020-01-17 16:27

Konkretnie to nie trzeba korzystać z pośrednictwa żadnych charyzmatyków ani odmawiać gotowych formułek, tylko znaleźć spokojny kąt i ciszę i wtedy uczciwie porozmawiać z Panem Jezusem.
Powiedzieć Mu własnymi słowami, z czym masz konkretnie kłopot.
Powiedzieć, że sobie sam // sama nie radzisz i nie chcesz polegać tu tylko na sobie.
I poprosić, aby sam Pan zechciał być w tej sferze obecny, żeby Cię wspierał, żeby pomagał Ci się z tym uporać.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2020-01-17 17:01

"16 Zawsze się radujcie, 17 nieustannie się módlcie! 18 W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was. 19 Ducha nie gaście, 20 proroctwa nie lekceważcie! 21 Wszystko badajcie, a co szlachetne - zachowujcie! 22 Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła." (1 Tes 5, 16-22)

"8 Bo myśli moje nie są myślami waszymi
ani wasze drogi moimi drogami -
wyrocznia Pana.
9 Bo jak niebiosa górują nad ziemią,
tak drogi moje - nad waszymi drogami
i myśli moje - nad myślami waszymi." (Iz 55, 8-9)

Te fragmenty (nie jedyne) dają odpowiedź na Twoje pytanie.
A jak się modlić, mając w sercu powyższe, to już wskaże Ci Duch Święty w swoim Bożym prowadzeniu, które jest tylko Twoje. Najważniejsze słowa tej modlitwy to: Jezu ufam Tobie.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2020-01-17 20:49

Odpowiem Ci tak: Zapraszasz do swojego domu osoby, by z nimi być, rozmawiać, posłuchać, co mają do powiedzenia? Czy stosujesz wobec nich jakąś formułkę?

Bóg jest osobowy więc wchodzimy z Nim w relację osobową.
W praktyce, zaproszenie Boga do swojego życia, jest dla każdego człowieka ogromnym zyskiem.
Mówisz Bogu z wiarą, że masz jakąś trudność, że ktoś cię zranił, czy niedomagasz lub jesteś szczęśliwy i pragniesz się podzielić tym szczęściem, opowiedzieć o nim.
Przychodzi taki czas gdzie przez tę bliskość z Bogiem, życie staje się pewniejsze mimo porażek, niezrozumienia a może i odrzucenia przez innych. Wszystko w życiu nabiera innego blasku, tak po prostu.
Prosząc o uwolnienie, przebaczenie czy uzdrowienie w Jezusie Chrystusie wszystko to otrzymujemy, zaczynamy żyć innym życiem. Bóg nikogo nie odrzuci. Taki właśnie Jest.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Ina (---.dynamic.mm.pl)
Data:   2020-01-17 20:50

Nikt Ci nie poda konkretów. To Twoje życie i ma być Twoja rozmowa z Jezusem. Jak najbardziej zwyczajna i najbardziej szczera. Nie trzeba, a nawet nie wolno nic wymyślać.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Margaret (---.wieszowanet.pl)
Data:   2020-01-17 21:28

Pomodlić się. Można coś w stylu: "Jezu, zapraszam Cię do mojego życia, do (tej) jego sfery szczególnie, bądź w niej Królem, panuj we mnie..." Potem pamiętać, że już się tę sferę życia oddało, więc się w niej nie rządzi po swojemu, tylko po Bożemu.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: stawiam tak: (---.net.pulawy.pl)
Data:   2020-01-18 08:14

Dziękuję za odpowiedzi. Chcialabym, żeby działały.

Jeszcze dwa pytania:
1. No właśnie, jak to poznać, że działa? Skąd mam wiedzieć, że/czy Bóg jest obecny w moim życiu?

2. "Potem pamiętać, że już się tę sferę życia oddało, więc się w niej nie rządzi po swojemu, tylko po Bożemu."
To znaczy? Chodzi o przestrzeganie przykazań, słuchanie proboszcza :P czy o jeszcze coś?

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Asia (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2020-01-18 13:10

Zaprosić do swojego życia, czyli otworzyć przed Nim drzwi. Drzwi, za którymi On stoi i czeka. Chce wejść, ale nie na siłę. Czeka właśnie na twoje zaproszenie. Nie trzeba żadnych formułek. Po prostu porozmawiaj z Nim. Tak po prostu, tak jak czujesz. Powiedz Mu o tym, co się dzieje w twoim życiu. O tym, z czym sobie może nie radzisz, co jest dla ciebie trudne, co cię boli albo co cię cieszy. Po prostu o wszystkim. Nie ukrywaj przed Nim niczego. Mówiąc Mu o tym wszystkim, tym samym właśnie zapraszasz Go, żeby tam wszedł. Pozwalasz, żeby to zrobił. Nie zamykasz przed Nim drzwi. Otwierasz je i On wchodząc, będąc tam może zacząć działać. Stopniowo przemieniać twoje życie. Albo po prostu prowadzić cię. Być obok. A jeśli wiesz, że On jest obok i o wszystkim wie, to wtedy od razu jest inaczej.

Skąd masz wiedzieć czy Bóg jest obecny w twoim życiu? Zapraszasz Go właśnie po to, żeby był obecny. Chcesz, żeby był obecny. I On też tego chce. Czeka na twoje zaproszenie. Nigdy go nie odrzuci. Możesz być pewna Jego obecności. I Jego działania. Pytasz - "jak to poznać, że działa?" Zacznij z Nim rozmawiać - tak po prostu, traktując Go jak przyjaciela, któremu możesz powiedzieć o wszystkim - a zobaczysz to działanie.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Marek (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2020-01-18 17:10

>1. No właśnie, jak to poznać, że działa?
>Skąd mam wiedzieć, że/czy Bóg jest obecny w moim życiu?

To proste - jeśli to zrobiłaś szczerze, to działa. Nic nie musisz więcej czuć.


>2. "Potem pamiętać, że już się tę sferę życia oddało, więc się w niej nie rządzi po swojemu, tylko po Bożemu."

Mniej więcej wiadomo jak się żyje po Bożemu, prawda? Nie szukaj fajerwerków. Jak nie wiesz, pytaj w ciszy Boga i słuchaj.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2020-01-18 18:39

Pytasz:
"1. No właśnie, jak to poznać, że działa? Skąd mam wiedzieć, że/czy Bóg jest obecny w moim życiu?"

33 O głębokości bogactw, mądrości i wiedzy Boga! Jakże niezbadane są Jego wyroki i nie do wyśledzenia Jego drogi!
34 Kto bowiem poznał myśl Pana, albo kto był Jego doradcą?
35 Lub kto Go pierwszy obdarował, aby nawzajem otrzymać odpłatę?11
36 Albowiem z Niego i przez Niego, i dla Niego [jest] wszystko. Jemu chwała na wieki! Amen. Rz 11, 33-36

Poznasz po owocach, to najpewniejsza instrukcja. Zło w życiu jest wynikiem złych wyborów, czasem nieświadomych.
Dobro podnosi nas do góry i rozwija nasze człowieczeństwo. Zło zawsze niszczy.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: stawiam tak: (---.net.pulawy.pl)
Data:   2020-01-18 18:50

Nic nie słyszę :P. Tak, słucham. Tak, modlę się. Tak, chodzę do spowiedzi. Tak, codziennie jestem na mszy. Tak, codziennie czytam Biblię. Nie, nie mam kierownika duchowego, a księża, z którymi rozmawiam, albo nie chcą ze mną gadać, wręcz usłyszałam (od księdza, a jakże), że skoro kręcę się za blisko Kościoła, to na pewno mam romans z jakimś duchownym. Więc dzięki, za kierownika duchowego muszę podziękować, jeszcze chłopu opinię zepsuję i po co.

To się zamknęłam, wycofałam i zaczęłam się już tylko modlić. Ale za kogokolwiek się modlę, ten brnie w grzech (rozwody, odejścia z kapłaństwa, śmierć bez spowiedzi, w ogóle w modlitwie za chorych jestem specjalistką w tym rezultacie: nie zdrowieją, tylko umierają bez spowiedzi, już kilka osób tak "załatwiłam"), po ludzku biorąc "złaź babo z dachu i nie psuj gontów", chyba.

Chciałabym zaprosić jakoś Boga do tego mojego życia. Proszę, modlę się, i dalej nic mi nie wychodzi, wszystko, co robię, jest potępiane, a modlitwy wydają się na oko przynosić skutek wręcz przeciwny, za kogokolwiek się nie modlę. Nie szukam fajerwerków. Jak Go zaprosić, żeby był obecny, nie w odczuwaniu fajerwerków, tylko w zwyczajnym, spokojnym życiu, bez poczucia, że jestem tą najgorszą i potępioną?

Generalnie z Dekalogiem jestem w porządku, oprócz poczucia krzywdy, rozgoryczenia, i tego, że trudno mi przebaczyć tym, którzy mnie oskarżyli. Próbuję się za nich modlić, ostatnio podjęłam pompejankę za jednego z dwóch, który mi to załatwił. Wiem, że pełno we mnie emocjonalnej nienawiści, poczucie bycia potępioną, odrzucenia od Kościoła (więc i od Boga). Czy mam podstawy zakładać, że w takim życiu jest obecny Bóg? Co mam zrobić, żeby był obecny?

Wiem, Moderator mi tego nie puści albo mocno ocenzuruje (proszę ocenzurować, jeśli trzeba). Dla wiadomości Moderatora: naprawdę nigdy nie romansowałam z żadnym przedstawicielem duchowieństwa. Z tym, który mnie oskarżał, w realu zerwałam wszelki kontakt, ale wiem, że śledzi mnie w internecie, po kilka razy dziennie wchodzi na moje strony, mimo moich wielokrotnych internetowych protestów. Tak wiem, to on ma problem, nie ja, ale on się ma świetnie, jest chwalony, doceniany, promowany. Nie mogę iść się poskarżyć do jego przełożonych, bo już zostałam oskarżona, przecież to ja jestem winna i to ja jestem złem wszelakim. I nikt mi nie uwierzy. W ogóle doszło do tego, że robi mi się niedobrze na widok sutanny...

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2020-01-18 19:31

Posłuchaj sobie Włodzimierza Zatorskiego OSB konferencji duchowej Modlitwa - "Spotkać się z Bogiem w sercu" tak od minuty 7:00-15:33 Wierzę, że znajdziesz odpowiedzi.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2020-01-18 21:13

Wiesz, też długo nie rozumiałam o co chodzi w tej miłości Boga i Jego bliskości. I w ogóle to nie wiedziałam, czym ci wszyscy ludzie się tak ekscytują. W którymś momencie powiedziałam Mu: OK, Boże, skoro mówisz, że kochasz, to znaczy, że kochasz i ja to przyjmuję. Widocznie te odczucia i fajerwerki nie są dla mnie. Ja mam trwać, być wierna i ufać obietnicom. I byłam. Na ile mogłam w danym czasie.
I wiesz co? Na ostatnie Boże Narodzenie, jakieś 23 lata po tym, jak powiedziałam, że przyjmuję Jezusa do swego życia, Bóg mi pokazał co znaczy Jego imię: JESTEM. Pokazał, że Jego miłość JEST, po prostu JEST. Otacza mnie. I nie muszę o nią walczyć i na nią zasługiwać, bo otaza mnie jak powietrze. I że On jest blisko. I zobaczyłam, że naprawdę BYŁ, w każdym momencie, cieszył się ze mną, przytulał i płakał. To było wręcz fizyczne doświadczenie.
Widocznie Bóg potrzebował mojego zwykłego trwnia przy Nim. Na ten moment potrzebuje Twojego trwania, Twojego TAK, zgody na to, co siędzieje w Twoim życiu (nie mylić z biernością). Może w tym momencie nie byłabyśw stanie przyjąć więcej.
On ma swój czas i swój sposób na każdego. I na tych z depresją, i na tych z aspergerem, i na wszystkich innych też.
Mocno mnie dotyka ostatnio historia Abrahama, który wiedział, że będzie miał syna, bo Bóg mu to obiecał, ale był niecierpliwy i załatwił sprawę po swojemu. Owszem, urodził się Ismael, ale nic dobrego z tej historii nie wynikło. Może też potrzebujesz w tym momencie uczyćsię cierpliwości.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Margaret (---.wieszowanet.pl)
Data:   2020-01-18 22:45

Przykre to Twoje doświadczenie. Może Twoim kierownikiem mogłaby być siostra zakonna?

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: stawiam tak: (---.net.pulawy.pl)
Data:   2020-01-19 08:17

Też pytałam kilka sióstr zakonnych, na ogół mocno dystansują się ode mnie, kiedy tylko usłyszą, że mam na bakier z przedstawicielami duchowieństwa. Lepiej się nie mieszać :P.

Naprawdę nie chcę żadnych doświadczeń, ani fizycznych, ani psychicznych, ani duchowych. Problem polega na tym, że mam ich od groma, ale same negatywne.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Magdalena (---.centertel.pl)
Data:   2020-01-19 12:56

"W ogóle doszło do tego, że robi mi się niedobrze na widok sutanny."

Chyba zbyt emocjonalnie podeszłaś do sutanny.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Margaret (---.wieszowanet.pl)
Data:   2020-01-19 13:21

Skąd wiedzieć, że po Bożemu? Przykazania to rzecz oczywista. Chodzi o coś więcej - o wybór większego dobra. Niektórym pomaga zastanowienie się nad tym, co Jezus uczyniłby w danej sytuacji.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: stawiam tak: (---.net.pulawy.pl)
Data:   2020-01-19 13:41

Ja myślę, że Jezus skręciłby porządniej ten bicz ze sznurków. :P Ale ja nie mogę.

Proszę o konkrety, nie o nabożne gadanie.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2020-01-19 20:47

"Naprawdę nie chcę żadnych doświadczeń, ani fizycznych, ani psychicznych, ani duchowych. Problem polega na tym, że mam ich od groma, ale same negatywne."

No właśnie o to chodzi: TY chcesz, a to znaczy, że rządzisz Ty, nie Bóg.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2020-01-20 02:33

"Wiem, że pełno we mnie emocjonalnej nienawiści, poczucie bycia potępioną, odrzucenia od Kościoła (więc i od Boga). Czy mam podstawy zakładać, że w takim życiu jest obecny Bóg? Co mam zrobić, żeby był obecny?"

Tak, jak najbardziej. W takim życiu może być obecny Bóg. Bóg jest zawsze po stronie cierpiących.

A może odrzucenie przez (paru?) przedstawicieli duchowieństwa jest w tej chwili Twoją drogą krzyżową? Może zamiast emocjonalnego kręcenia powrozów lepszym wyjściem byłoby wzięcie na ramiona swojego krzyża? Tak jak swój - we właściwym czasie - wziął Jezus, cierpiący niewinnie. (Tak tylko podsuwam, do rozważenia).

Skąd się bierze u Ciebie poczucie bycia potępioną? Czy potępiasz się sama za własne emocje? Czy wynika to z postawy duchownych, z którymi jesteś w konflikcie? Czy odrzucenie przez nich utożsamiasz (uczuciowo? rozumowo?) z odrzuceniem przez samego Boga?

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: stawiam tak: (---.net.pulawy.pl)
Data:   2020-01-20 08:36

> No właśnie o to chodzi: TY chcesz, a to znaczy, że rządzisz Ty, nie Bóg.
A co to znaczy, że ma rządzić Bóg? Konkretnie?

> lepszym wyjściem byłoby wzięcie na ramiona swojego krzyża?
To znaczy co? Co mam robić? Konkretnie?

> wynika to z postawy duchownych, z którymi jesteś w konflikcie? Czy odrzucenie przez nich utożsamiasz (uczuciowo? rozumowo?) z odrzuceniem przez samego Boga?
Tak. I uczuciowo, i rozumowo. Wyrastałam w przekonaniu, że ksiądz (zwłaszcza proboszcz) to autorytet i że wie więcej niż baba, i że jak mówi co innego niż baba, to ma rację. Oskarżenia poszły poza plebanię, wielu ludzi, na których mi zależało, też mnie potępia. Poza tym boję się, że to nie koniec. Właśnie dlatego, że jestem śledzona w sieci, że jeden taki nie chce się ode mnie odczepić. Zastanawiam się, o co jeszcze mnie oskarży.

Najpierw myślałam, że Bóg się za mną ujmie. Chodziłam na rozmowy z przełożonymi, byłam na policji, rozmawiałam z informatykami. Nikt się nie chce za mną ująć, czyli wychodzi mi, że jednak jestem winna.

Czasem myślę, że ksiądz jest w Kościele aż tak ważny, że może i Bóg mnie potępił. Że jedna odprawiona msza czy jedno ważne rozgrzeszenie mają taką wartość, że najgorszej jakości ważnie wyświęcony ksiądz jest w oczach Bożych tak dużo wyżej, jeśli to wybór między obroną baby a zachowaniem jednego księdza i jego dobrej opinii.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Margaret (---.wieszowanet.pl)
Data:   2020-01-20 12:47

Jak to nie jest konkret, to wymiękam. To dla mnie nie jest metafora. Czemu od razu bicz? Na kogo? Ciebie czy duchownych?
Chodziło mi o podejmowanie decyzji, większych o mniejszych, a nie jakieś metaforyczne bicze.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2020-01-20 20:36

"> lepszym wyjściem byłoby wzięcie na ramiona swojego krzyża?
To znaczy co? Co mam robić? Konkretnie?"

Na wstępie jeszcze raz podkreślę, że z mojej strony to jedynie wskazanie jednej z możliwych dróg. Nie wiem, czy jest to w Twoim przypadku w tej chwili droga najlepsza. Nie wykluczam, że teraz możesz np. bardziej potrzebować pomocy psychologa, żeby przepracować swoje emocje, lub chociażby sięgnąć po psalmy złorzeczące...

A jak konkretnie wziąć na ramiona swój krzyż, pokazał Jezus. Od Ogrójca. Nie chodzi oczywiście o naśladownictwo fizyczne (dźwiganie ciężarów), ale o pójście za Jego wewnętrzną postawą.
Ty w tej chwili próbujesz bronić się przed niesprawiedliwością, dowodzić niewinności, szukać ludzi, którzy by Ci w tym pomogli, ratować zszarganą opinię. Jednym słowem uciekasz przed cierpieniem (masz do tego prawo, nie próbuję negować). Ale On tego nie robił. On cierpienie przyjął. Ty też możesz na swoje cierpienie się zgodzić. I łączyć je z cierpieniem Chrystusa, żeby nadać mu sens.


"Wyrastałam w przekonaniu, że ksiądz (zwłaszcza proboszcz) to autorytet i że wie więcej niż baba".
Pewnie wie więcej niż baba. I może dlatego jego decyzje bywają takie a nie inne. Ale świętszy od każdej baby wcale być nie musi. Może zacznij szukać autorytetów na innych zasadach. Nie wg zajmowanej pozycji, tylko wg świętości :)

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2020-01-20 22:01

"Proszę o konkrety, nie o nabożne gadanie...Konkretnie?...To znaczy co? Co mam robić? Konkretnie?"

Stawiam tak, Już wcześniej Ina zwróciła Ci uwagę na to, że konkret wynika z TWOJEJ relacji z Bogiem.

"Ale za kogokolwiek się modlę, ten brnie w grzech (rozwody, odejścia z kapłaństwa, śmierć bez spowiedzi, w ogóle w modlitwie za chorych jestem specjalistką w tym rezultacie: nie zdrowieją, tylko umierają bez spowiedzi, już kilka osób tak "załatwiłam")"
Przypisujesz sobie zbyt wielkie "zasługi". Nie wiesz co było w sercach tych osób w godzinie śmierci. Są choroby śmiertelne, poza sferą duchową jesteśmy biologią. Każdy kto się narodził, musi umrzeć.
Jeżeli ludzie umierają bez pojednania z Bogiem, to nie Ty ich "załatwiłaś". Zapewne słyszałaś o wolności człowieka, więc przestań się tym przybijać.

"Proszę, modlę się... wszystko, co robię, jest potępiane"
Czy ktoś utrzymuje Cię w takim przekonaniu, czy to Twoja własna teoria?
"Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się, i nie kradną" (Mt 6,20)

"W ogóle doszło do tego, że robi mi się niedobrze na widok sutanny..."
Czy można rozumieć to tak, że prosiłaś kapłana o kierownictwo duchowe a kapłan w odpowiedzi przypisał Ci romans?
Czy takie same emocje dotykają Cię wobec każdego kapłana? Czy masz możliwość uczestniczenia we Mszy Świętej w innej parafii, żeby zdystansować się nieco od kapłanów, od których doznałaś przykrości?
Czy patrzysz w pełni obiektywnie na całą sytuację z przypisywaniem romansu?
Napisałaś "...że skoro kręcę się za blisko Kościoła, to na pewno mam romans z jakimś duchownym." Na czym polega to "kręcenie się blisko Kościoła" Kręcenie się blisko Kościoła Jezusa Chrystusa rozumiem, jako bycie bisko Boga. Czy jest to kręcenie się blisko kościoła parafialnego np. w ramach jakiejś wspólnoty, posługi? Jeżeli to drugie, to czy nie było tam kapłana "kumpla" z którym można się spoufalać, może za bardzo się skumplowałaś, a ludzkim językom nieraz niewiele potrzeba. Ponieważ aspekt Twojego skonfliktowania z kapłanem/nami dosyć mocno wybrzmiewa próbuję Ci wskazać jakie mogą być tego przyczyny. Może lepsza niż protest w sieci, będzie całkowita ignorancja śledzącego Cię kapłana.

" Czy odrzucenie przez nich utożsamiasz (uczuciowo? rozumowo?) z odrzuceniem przez samego Boga?
Tak. I uczuciowo, i rozumowo."

Przy ołtarzu, w konfesjonale kapłan działa w osobie Jezusa Chrystusa- In persona Christi. A jednocześnie jako człowiek, jest grzesznikiem jak każdy z nas, może popełniać błędy teologicznie kiedy nie kieruje się nauką Chrystusa tylko swoją, bo jest kiepsko wykształcony teologicznie nie przykładając się do nauki. Kapłani przeżywają kryzysy wiary, upadki, miewają słabości, nałogi. Mogą być kiepskimi kaznodziejami, którzy nie pociągają wiernych swoją nauką. I tacy kapłani też pozostają w relacji z Bogiem, pracują na swoje zbawienie.
A o Bogu, kim jest, jaką miłością nas darzy, poczytaj choćby w 1 Liście św. Jana.
Czy nadal utrzymujesz swoje uczucia i rozum w tym samym miejscu- odrzucenie przez kapłana jest tożsame z odrzuceniem przez Boga?
Jeżeli tak, to nie używając innych argumentów niż powyżej, napiszę że jesteś w błędzie i potrzebujesz prostowania swojej ścieżki.

Stawiam tak, spróbuję konkretnie biorąc pod uwagę, że jest to moje "konkretne" z którym nie musi być Ci duchowo po drodze.

1. Odnośnie drogi krzyżowej. Tęsknota za Bogiem, niezależnie od przyczyn (grzech, odrzucenie, zwątpienie) jest zawsze krzyżem. Doznajesz przykrości z powodów ludzkich, doznajesz zwątpienia w modlitwie. Twoja rzecz to pozostać wierną w Boga i Bogu. Pięknie to wyjaśniła Estera. Bardzo na miejscu wydaje mi się ten tekst:
" Nic nie musisz mówić nic
Odpocznij we mnie
Czuj się bezpiecznie.
Pozwól kochać się
Miłość pragnie Ciebie."

Oczywiście trwając w tym:
"Tak, modlę się. Tak, chodzę do spowiedzi. Tak, codziennie jestem na mszy. Tak, codziennie czytam Biblię."
Przyjmij, że Twoje poczucie odrzucenia, czucie Boga, który nie wysłuchuje, ukrywa się, jest wyjątkową, daną na ten czas troską Boga o Ciebie. Sięgnij do Mądrości Syracha 2.

2. Zamknij temat oskarżeń, prześladowań, inwigilacji. Oddaj Bogu w konfesjonale, to co uznajesz za grzeszne w tym temacie, oddaj poczucie krzywdy i odetnij się. Zobacz jaką uciechę ma zły z tego, że poprzez konflikt z duchownymi w diabelskim stylu oddala Cię od Boga. Jeżeli pod Twoim adresem nie ma "urzędowych" zarzutów a wszystko opiera się na plotkach, pomówieniach, niesprawiedliwości ( w obie strony) odetnij się od tego co było, zaczynając nowy rozdział.

3. Jeżeli jesteś osobą dorosłą, mobilną a masz pragnienie towarzyszenia duchowego to poszukaj wspólnoty zakonnej, kościoła ze stałym dyżurem spowiedników: (klik), domu księży emerytów. Jeżeli jest to szczere pragnienie oparte na chęci rozwoju duchowego to znajdziesz drogę choćby były trudności do pokonania.

4. Medytując Pismo Święte korzystaj z dostępnych w obfitości w sieci komentarzy albo publikacji książkowych np.: (klik).

5. Na koniec zostawiam głęboką drogę przemiany, uzdrowienia, uporządkowania uczuć wobec Boga, siebie, bliźnich. Często polecam to miejsce, jest mi bardzo bliskie. To miejsce, gdzie miłość wzajemna i dobroć, tam znajdziesz Boga żywego. Nie musisz prosić o kierownictwo duchowe, tam kierownicy duchowi czekają i ta posługa jest wpisana w przebieg różnych form rekolekcyjnych.
Na taki zakręt duchowy w jakim tkwisz, polecam: (klik).

Światła Ducha Świętego

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2020-01-21 11:14

Stawiam tak
Konkret, bardzo proszę. Od pierwszej do ostatniej minuty dotyczy tego z czym się zmagasz:
https://www.youtube.com/watch?v=Oyv8s1YJWWM

Jednak wbrew Twoim oczekiwaniom, będzie to "nabożne gadanie", przy czym z szacunku do treści zmienię gadanie na mowę. Od 27 minuty pięknie się komponuje z moją propozycją z wcześniejszej wypowiedzi o rekolekcjach w ciszy.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Estera (---.147.106.148.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2020-01-21 15:52

Konkret: poszukaj i znajdź w postach, które w tym wątku napisano to, co dostałaś, zamiast tego, czego nie dostałaś. Przynajmniej 3 dobre rzeczy, rady, pomysły. Łącznie. Pomyśl, że każda z piszących osób, robi to w imię Boga i tak naprawdę dla Boga. Podziękuj Bogu za te osoby i wszystkie posty, które otrzymałaś. Na ten moment w sumie 23. To dużo. Odrzuciłaś każdy, bo nie mieścił się w Twoich ramkach.... Przykre.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: stawiam tak: (---.net.pulawy.pl)
Data:   2020-01-21 20:36

Że wszystkie odrzuciłam? Czemu tak myślisz? Dzięki za docenienie, po prostu kolejna osoba, która (znowu w imię Boga?) ma o mnie taką dobrą opinię, naprawdę wielkie dzięki. Zawsze tak myślisz o ludziach, jeśli akurat milczą?

Przy okazji: Bardzo dziękuję wszystkim, którzy zużyli swój czas, klawiaturę i szare komórki, żeby mi odpisać.

Proszę docenić, że trzeci raz edytuję ten wpis, żeby nie brzmiał aż tak złośliwie, jak moja wrodzona wredność chciałaby, żeby brzmiał.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2020-01-21 21:53

OK, w jakim celu jesteś złośliwa? Dlaczego zakładasz moją złą wolę? Zawsze tak robisz? Po co ta agresja? Jesteś w stanie przyjąć, że sytuacja, w jakiej się znalazłaś wynika, przynajmniej częściowo, z Twojej winy? I ponawiam pytanie: co DOBREGO znalazłaś w tych wpisach? Zawsze reagujesz złością na próbę pomocy?
BTW: Ty nie milczysz. Ty krytykujesz i wymagasz. To znacząca różnica.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2020-01-21 22:42

Stawiam tak:
Po Twoim ostatnim wpisie (2020-01-21 20:36) zastanawiam się, co jest nie tak?
Mimo "starań" wpis jest złośliwy. Jaki masz w tym cel?
Estera wrzuciła swoje spostrzeżenie, swój odbiór. Może nieco ostrzejszy, ale przecież też dla Twojego dobra.
Odpowiedzi do Ciebie kierowane są w różnym stopniu rozbudowane, ale każda sama w sobie zawiera konkretną wskazówkę. W Twoich postach po wielokroć czytamy KONKRETY, stąd można wnioskować, że te wskazówki odrzucasz.

"prostu kolejna osoba, która (znowu w imię Boga?) ma o mnie taką dobrą opinię, naprawdę wielkie dzięki."
Zagalopowałaś się, nie ma tu żadnej opinii o Tobie, ani dobrej, ani złej. Estera napisała tylko "Odrzuciłaś każdy, bo nie mieścił się w Twoich ramkach" przy czym nie mieścił się w Twoich ramkach, w moim odczuciu odnosi się do tych wyczekiwanych KONKRETÓW. Jest tylko odniesienie do Twoich wypowiedzi i oczekiwań. Dodam, że ja przez chwilę odbierałam Cię podobnie. Mało tego, podejrzewałam, że prowokujesz.

"Jeśli jedna osoba mówi ci, że jesteś koniem, uśmiechnij się; jeśli dwie – przemyśl to (spójrz w lustro swojego wnętrza); jeśli mówi ci to trzecia osoba – … zacznij działać, by to zmienić"

Od posta startowego, wątek podryfował nieco, ale może to też potrzebne, żebyś na całokształt spojrzała nie tylko swoimi oczami.

Stawiam tak:, życzę Ci byś znalazła radość kontaktu z Bogiem, odnalezienia własnej drogi, a w ludziach odnajdywała bardziej przyjaciół niż wrogów.
Pozdrawiam i otoczę Cię modlitwą. Kalina

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2020-01-21 23:59

"Proszę docenić, że trzeci raz edytuję ten wpis, żeby nie brzmiał aż tak złośliwie, jak moja wrodzona wredność chciałaby, żeby brzmiał".

Może to sprostujmy. Wrodzony jest u Ciebie ZA. A złośliwość u osób dotkniętych ZA jest (często? zawsze?) tylko pozorna. Neurotypowi nie muszą o tym wiedzieć. Ale jak się już dowiedzą, powinni mieć tę odmienność na uwadze, obcując z "aspergerami".

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: stawiam tak: (---.net.pulawy.pl)
Data:   2020-01-22 09:37

Taki cytat chyba z Estery: Odrzuciłaś każdy, bo nie mieścił się w Twoich ramkach.... Przykre.

Po raz drugi: dlaczego sądzisz (sic), że odrzuciłam? Jak mam interpretować twoje słowa?

Drugi cytat: W Twoich postach po wielokroć czytamy KONKRETY, stąd można wnioskować, że te wskazówki odrzucasz.
Dlaczego zaraz odrzucam? Proszę o konkrety, bo nie rozumiem długich rozbudowanych wypowiedzi. Proszę kilkakrotnie, bo nie rozumiem albo wydaje mi się, że rozumiem źle. Czytam, płaczę, nic już nie wiem, zapętlam się i denerwuję.

1. Jestem obolała, od dłuższego czasu systematycznie ranią mnie potępiające opinie ludzi dookoła, i to ludzi, których opinie uważa(ła)m za wiążące, a zdanie za ważne.
2. Uważam, że mnie krzywdzą, bo nic złego nie zrobiłam. Czuję się w tej sytuacji chodzącym zagrożeniem, i wolałabym, żeby mnie (w kościele) nie było.
3. W kontekście kolejnych wydarzeń, nieodpowiedzianych modlitw, zaczynam podejrzewać, że Bóg stanął po stronie tych, co mnie oskarżyli, a mnie odrzucił, i pytam, jak to mogę zmienić, jeśli mogę - mniej więcej o tym było pytanie.
4. Czytam tu odpowiedzi i wyciągam mniej więcej taki wniosek, że:
a. większość uważa, że nie powinnam się bronić, tylko należy pokornie przyjąć los i trwać ze spuszczoną głową, znosząc wszelkie zło, w dodatku wierząc, że Bóg mnie kocha i cała ta sytuacja jest dla mojego dobra.
b. wydaje mi się, że jednak (spora?) część z was uważa, że cierpię, bo zasłużyłam, i może nawet ponoszę karę, którą powinnam ponieść, i mam się zastanowić, za co ta kara, bo na pewno księży uwodzę, może co najwyżej nieświadomie. Czy dobrze mi się wydaje?
c. najważniejszy z wniosków, może ten, który najbardziej do mnie trafia: mam ze wszystkich sił walczyć, żeby nie zostawić Kościoła ani sakramentów. Walczę. Mimo punktu 2. Łatwiej by było już nie pokazać się w kościele i uwolnić księży od zagrożenia uwodzeniem, tak? Naprawdę, nie odpowiadam za to, że chodzą po ulicach i... po trzy razy dziennie po moich stronach w internecie. Zastanawiam się nad skasowaniem stronek, ale szkoda mi. Poza tym boję się oskarżeń, że skasowałam, bo były tam treści niemoralne.
d. jeśli są jakieś inne wnioski, to proszę raz jeszcze o wypisanie, najlepiej w punktach, bo nie zajarzyłam.
e. Jeśli coś zrozumiałam źle, to proszę sprostować. Wolałabym w punktach z odwodnianiem do moich punktów i podpunktów, najlepiej odpowiedzi tak/nie.

O, zauważyłam teraz ważną rzecz, dziękuję. Widzę, że jeśli dostaję komentarz opisowy, bez "tak" albo "nie" na początku, to gubię się całkowicie i nie wiem, o co piszącemu chodzi. Nie mam pojęcia, czy przyznaje mi rację, a chce coś deklarować, czy pisze, bo chce polemizować z tym wszystkim, co ja napisałam.

PRZEPRASZAM jeśli w tym wpisie jest coś, za co powinnam przeprosić.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: B. (---.191.134.96.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2020-01-23 01:47

"nie odpowiadam za to, że chodzą po ulicach i... po trzy razy dziennie po moich stronach w internecie. Zastanawiam się nad skasowaniem stronek"

Zdecydowanie skasuj te strony.
Por. Mt 18,8-9

Z kontekstu wynika, że chodzi o księdza. Jeżeli ksiądz trzy razy dziennie wchodzi na Twoje strony, to ma problem. Należy zrobić wszystko, aby zerwać kontakty. Nawet zacząć chodzić na Mszę Św. do innego kościoła.
Pozdrawiam.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Margaret (---.wieszowanet.pl)
Data:   2020-01-23 11:08

1. Pierwszy Twój wpis zrozumiałam tak, że pytasz ogólnie, o różne sfery życia i do tego się odnosiły moje odpowiedzi.

2. Teraz wychodzi na to, że chodzi Ci o rozwiązanie tego konkretnego problemu, ale nie od razu o tym napisałaś. Dla mnie zrobiło się zamieszanie. Nie mam pomysłu na tę sytuację.

3. Czy to śledzenie w internecie ogranicza się do zaglądania na Twoją stronę? Skąd wiesz, że wchodzą? Zostawiają komentarze czy sama to sprawdzasz, a jeśli to drugie, to w jakim celu?

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Za moich czasów (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2020-01-23 14:14

Strona internetowa.
"chodzą po ulicach i... po trzy razy dziennie po moich stronach w internecie. Zastanawiam się nad skasowaniem stronek, ale szkoda mi."

Założenie i prowadzenie stron internetowych to żmudna praca i absolutnie nie rozumiem dlaczego miałabyś je usuwać tylko dlatego, że ktoś tam zagląda trzy razy dziennie. Przekreślanie całej swojej pracy przez zachowanie jednej osoby uważam za krzywdzenie siebie. Ludzie zawsze mogą się do czegoś doczepić, nie możemy własnego życia uzależniać od pojedynczego zdania. Dlaczego masz niszczyć to co zbudowałaś?

Nie wiem jednak po co pisałaś o rozmowie z informatykami. Co oni mieli/mogli zrobić w twojej sprawie. Zablokować dostęp temu księdzu? Czy wydać oświadczenie o czymś? Może ta wstawka jest ważna, a my nie wiemy o co chodzi.

Jedna jeszcze uwaga: widać, że ty "nie czujesz" czasem tego, co piszą inni i wprowadza to pewne nieporozumienia. Zastanawiam się, czy może być tak, że z kolei to, co sama napisałaś/zamieściłaś na swojej stronie, także może być źle zrozumiane przez innych. Na przykład przez tego księdza. On wyraźnie czegoś szuka. Czego? Tego, że napisałaś coś o nim źle? Że go prowokujesz? Chce znaleźć dowód, że jesteś zła? Czy podejrzewasz, czego on szuka?

Czy masz kogoś bliskiego, komu mogłabyś zaufać? Bo ja bym proponowała, żeby ktoś znający twój problem, przeglądnął twoje strony pod tym kątem: czy nie ma tam czegoś, co może innych prowokować. Ty możesz tego nie wyczuć, bo dla ciebie istnieją tylko konkrety. Tymczasem większość ludzi, czytając, szuka w tekście podtekstów. Na podstawie własnych przeżyć, doświadczeń - ludzie domyślają się jakiegoś drugiego dna. O ile jestem przeciwna usuwaniu własnych stron, bo jest to działanie przeciw sobie, marnowanie swojej pracy, o tyle warto właśnie przejrzeć stronę i ewentualnie wyrzucić jakieś pojedyncze wpisy, jeśli byłyby w nich niepokojące treści. Niepokojące albo dla ciebie, albo dla kogoś, kto umie się domyślać, umie sobie wyobrażać, mocniej czuje metafory itd.
Wprawdzie twoje uczucia też są bardzo mocne, gwałtowne, ale wtedy, kiedy dotyczą ciebie. Możesz jednak nie współ--odczuwać, możesz zapominać, że inni ludzie też czują, mają prawo odczuwać, mają prawo także negatywnie reagować na to co czytają, co widzą. Jeśli tobie brakuje empatii, to możesz nie zauważać jakiegoś problemu. Dlatego dobrze byłoby, żeby ktoś przejrzał twoje strony i powiedział ci co w nich wyczytał.

Niszczenie swojej pracy to ostateczność i muszą być niezwykle ważne powody. Obiektywne powody, a nie pojedyncze zdanie i wybuch własnej bezradności.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: stawiam tak: (---.net.pulawy.pl)
Data:   2020-01-23 16:05

W statystykach stron internetowych po prostu na pierwszy rzut oka widać, kto wchodził i o której godzinie. Pytałam informatyków, czy nie można jakoś mu zablokować możliwości wchodzenia.

Na stronach mam dużo fajnych zdjęć (fotografuję przyrodę) i trochę babskich przepisów kulinarnych, czasem jakieś babskie blogowe wzmianki typu "muszę się wygadać co u mnie" i myślę, że o to mu może chodzić. OK, ograniczę te treści, to dobry pomysł.
Myślę, że generalnie włazi po to, żeby widzieć, czy żyję :P i może czy już mu wybaczyłam (szybciej bym mu wybaczyła, gdyby znikł). Może oczekuje wyznań, jaka jestem nieszczęśliwa i samotna? Albo jak żałuję za swoje niecne czyny i proszę o przebaczenie? Miałam przez chwilę nadzieję, że włazi po to, żeby kiedyś zebrać się na odwagę i za coś może mnie przeprosić, ale to chyba zbytni idealizm z mojej strony. Jest też opcja, że ma nadzieję przeczytać coś, co mogłoby mnie ostatecznie pogrążyć w opinii hm środowiska kościelnego. Nie wiem, jakiś komentarz o papieżu albo coś, co komuś mogłoby się nie spodobać.

Od dawna chodzę do innego kościoła, w realu widzialam go raz, jak przylazł do mojego kościoła. Jak mnie zobaczył, to aż się skurczył w tym prezbiterium, jakby mógł, to by znikł, więcej nie wraca :P . Niestety, środowiska okołoplebanijne są mocno międzyparafialnie powiązane i bywają bardzo plotkarskie.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2020-01-24 00:34

"Drugi cytat: W Twoich postach po wielokroć czytamy KONKRETY, stąd można wnioskować, że te wskazówki odrzucasz."

Jako autorka, odniosę się do tego cytatu.
Stawiam tak, od pierwszych wypowiedzi padają konkrety, a Ty odniosłaś się może do jednego, dwóch. Stąd wrażenie, że nie przyjmujesz, drążysz konkretami, oczekując jasnego wytłumaczenia czegoś, co każdy przyjmuje na swój sposób dojrzewając w wierze. Przykładowo to: "lepszym wyjściem byłoby wzięcie na ramiona swojego krzyża?" Krzyż Estery, Margaret, Kaliny... nie będzie krzyżem stawiam tak:
W świetle tego co napisałaś w ostatniej wypowiedzi, odnośnie odbioru tego o czym piszemy, łatwiej zrozumieć Twoje oczekiwania, ale to wypłynęło dopiero terazuy.
Spróbuj wrócić do wcześniejszych wypowiedzi z kartką, długopisem i usystematyzować w sposób dla Ciebie przystępny. Spróbuję pomóc, te konkrety to:
I.
1. Bóg jest żywy, rozmawiasz z Nim twarzą w twarz.
2. Nie są potrzebni charyzmatycy jako pośrednicy.
3. Forma modlitwy zależy od Twojej duchowości.
- Mogą to być własne słowa, takie które wychodzą prosto z serca.
- Mogą być formułki, jeżeli ich treść jest zgodna z tym o czym chcesz rozmawiać
z Bogiem.
- Możesz modlić się np. Psalmami, są bogate w treści i intencje.
4. Znajdź dla siebie odpowiednie miejsce modlitwy, w którym nic nie będzie zakłócało Twojego sam na sam z Bogiem, gdzie będziesz mogła wyrzucić z siebie emocje- żal, płacz, lęk, pretensje, radość, miłość.
5. Znajdź na modlitwę czas.
6. Modlitwą może być całe życie w myślach, uczynkach, słowach.
7.Jeżeli będziesz gotowa i będziesz miała możliwość możesz skorzystać z rekolekcji w ciszy z towarzyszeniem kierownika duchowego.
8. Słowo Boże rozważaj z pomocą dostępnych źródeł.

II.
1. Nie mamy wpływu, lub mamy znikomy wpływ na innych. "od dłuższego czasu systematycznie ranią mnie potępiające opinie ludzi dookoła, i to ludzi, których opinie uważa(ła)m za wiążące, a zdanie za ważne"
2. Zweryfikuj opinię o tych osobach na bardziej realną, ze świadomością że każdy jest grzeszny, każdy może popełniać błędy.
3. Jeżeli oskarżenia o zbyt bliskie relacje z kapłanem nie niosą konsekwencji formalnych to po wyrzuceniu z siebie, zamknij temat.
- "większość uważa, że nie powinnam się bronić, tylko należy pokornie przyjąć los i trwać ze spuszczoną głową, znosząc wszelkie zło..." Zużyłaś wiele środków na tę walkę, popadasz w coraz większe rozgoryczenie. Rozdmuchiwanie tego bez końca nie służy wyciszeniu Twoich emocji i stwarza dalszą pożywkę do życia tematem. Można się zamknąć w przygnębieniu ale to destrukcja. Można zakończyć trudny etap życia a myśli, serce i czas przekierować na Boga.
- " wydaje mi się, że jednak (spora?) część z was uważa, że cierpię, bo zasłużyłam, i może nawet ponoszę karę, którą powinnam ponieść, i mam się zastanowić, za co ta kara, bo na pewno księży uwodzę, może co najwyżej nieświadomie. Czy dobrze mi się wydaje?"
Źle Ci się wydaje. Nie znalazłam wypowiedzi, która by o tym świadczyła. Odpowiedzi są życzliwe i współczujące a nie potępiające.
4. Twoje strony internetowe są w Twojej dyspozycji. Jeżeli jest wolny dostęp do tych stron, to nie powinnaś się przejmować tym kto na nie zagląda. Jeżeli jesteś obrażana w komentarzach przez konkretną osobę to zablokuj. Ignorowanie najskuteczniej zniechęci.
- "Poza tym boję się oskarżeń, że skasowałam, bo były tam treści niemoralne."
Kto i przed kim miałby Cię oskarżyć?
5. Trwanie w przekonaniu, że całą winę za nasze nastroje, niepowodzenia, porażki, zwątpienie w Boga ponoszą inni, nie jest dobrą postawą. Czy wysłuchałaś konferencji o. Pelanowskiego w tym temacie?

III.
1. ". W kontekście kolejnych wydarzeń, nieodpowiedzianych modlitw, zaczynam podejrzewać, że Bóg stanął po stronie tych, co mnie oskarżyli, a mnie odrzucił, i pytam, jak to mogę zmienić, jeśli mogę"
- Ponawiam, Słowo Boże rozważaj z pomocą dostępnych źródeł. Masz fałszywy obraz Boga. Skoro nie masz możliwości rozmowy na temat Słowa Bożego z kapłanami w swoim kościele, to może jakaś wspólnota, krąg biblijny?
- Bóg nigdy nikogo nie odrzuca. Najwięksi grzesznicy do godziny śmierci mają szanse nawrócenia. Bóg jest miłujący i miłosierny.
«Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!» (Mk 1, 15) Przemódl to Słowo.
2. Wiara w Boga i trwanie w tej wierności nie zawsze jest łatwe. Idąc Bożą drogą, widzimy jaśniej nieprawidłowości w sobie, bliźnich, podejmujemy walkę z grzechem, uwrażliwiamy się na panujące zło. Podnosimy się i upadamy.
- Wiara to szczera deklaracja serca za Słowem " Odpowiedział mu Jezus: «Ja jestem drogą i prawdą, i życiem"(J 14, 6)
- Bóg dopuszcza trudy ciała i duszy. Trwać przy Bogu w radości, nie problem. Trwać w trudach, ufać Bogu mimo wszystko, wbrew własnym planom, to jest wyzwanie.
" Rzekł do niej Jezus: «Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. 26 Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?»" (J 11, 25-26)
3. "najważniejszy z wniosków, może ten, który najbardziej do mnie trafia: mam ze wszystkich sił walczyć, żeby nie zostawić Kościoła ani sakramentów. Walczę."
Tak, to właściwy wniosek.

Na koniec chciałabym Ci polecić lekturę "O naśladowaniu Chrystusa" Tomasz a Kempis.
Odszukaj w sobie dobro i poczucie własnej wartości.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Za moich czasów (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2020-01-24 01:47

No to kolejny temat:
"zaczynam podejrzewać, że Bóg stanął po stronie tych, co mnie oskarżyli, a mnie odrzucił, i pytam, jak to mogę zmienić, jeśli mogę"

Bóg cię na pewno nie odrzucił. Czy to właśnie chcesz zmienić? Bóg cię na pewno nie opuścił, bo nawet największych grzeszników nie opuszcza, a ty przecież mocno czujesz, że w tym względzie nie zgrzeszyłaś.
Popatrz: żądasz od innych samych konkretów. A ty sama w tej chwili nie jesteś konkretna. Zdajesz sobie sprawę z tego, że to co napisałaś (że Bóg cię odrzucił) to nie konkret tylko "widzimisię"? Jestem pewna, że gdyby to ktoś inny napisał, to byś mu zaraz niezłośliwie "złośliwie" odpowiedziała, żeby się wziął za jaką robotę a nie gadał głupot.
"a mnie odrzucił" - to nie jest żaden konkret. To są UCZUCIA. Normalne ludzkie uczucia. My często czujemy to, co obiektywnie nie jest prawdą. Mamy prawo do takich uczuć. Nam się bardzo często wydaje (choć nie zawsze się do tego przyznajemy), że Bóg ma obowiązek nam w ziemskim życiu pomagać i jak nie pomaga, to znaczy, że nas skrzywdził. Czyli odrzucił. Ma obowiązek nas wysłuchać (spełnić życzenie). A nie wysłuchał. Czyli skrzywdził (odrzucił). Kiedy jesteśmy blisko Boga (wypełniamy obowiązki religijne, żyjemy według przykazań), to chcemy żeby Bóg nas chronił przed ziemskim bólem (fizycznym, psychicznym i duchowym). To nie jest nic złego, bo to też wynika z wiary. I czasem Bóg nas wysłuchuje (w sensie: spełnia życzenia), czasem chroni przed ziemską krzywdą. A czasem nie. I nie wiemy dlaczego. Szukamy jakichś odpowiedzi, ale to jest nasze gdybanie. Nie wiemy dlaczego Bóg pozwala nam cierpieć, dlaczego pozwala, by ktoś nas krzywdził. Na pewno wiemy tylko jedno: że sprawiedliwy Bóg wynagrodzi nam krzywdy, jak nie w tym ziemskim życiu, to w przyszłym. Tylko tyle wiemy na pewno. Wynika to z Bożej sprawiedliwości, cechy która jest w Bogu i jest wieczna.

Bóg cię nie odrzucił, to tylko uczucia. Przypomnij sobie Jezusa na krzyżu. Pamiętasz co mówił? Skarżył się: "Boże mój, czemuś mnie opuścił?" Czuł tak samo jak ty. Wołał tak samo jak ty. Nawet Jezus, Syn Boży, poczuł się, jakby Bóg Go odrzucił. Bo spotkała Go ogromna krzywda. Ludzie do których przyszedł, którym przyniósł miłość - właśnie powiesili Go na krzyżu i czekali aż umrze w męczarniach. Myślisz, że Bóg naprawdę odrzucił swojego Syna i to w najgorszej chwili, w największym cierpieniu? Nie. Jezus dobrze wiedział, że Ojciec Go kocha, ale ODCZUWAŁ inaczej. Bo człowiek tak czasem czuje, a On był także człowiekiem.

To, że czujesz się w tej chwili skrzywdzona, i przez jakieś konkretne osoby (np. ksiądz), i przez świadków twojego cierpienia (policja, siostry zakonne, plotkarskie kręgi), nie jest konkretem, nie jest dowodem na to, że Bóg cię już nie kocha, że Bóg cię odrzucił.

Popatrz też na św. Jana od Krzyża. Został przez własnych braci karmelitów uprowadzony i uwięziony. W karcerze (wtedy tak zamykano, bez okna, 9 m-cy), 3 razy w tygodniu biczowany przez współbraci. A w tym więzieniu stworzył poezję: tam, gdzie warunki mogłyby go złamać. W nieludzkich okolicznościach, przy znęcaniu psychicznym pisał o Bożej miłości.
To była jego ciemna noc. Tak czasem wygląda nasze życie duchowe. Przechodzimy przez pustynię, przez cierpienie, przez duchową pustkę. Wydaje nam się, że Bóg nas zostawił.
Ja oczywiście nie wiem, czy ty właśnie teraz przeżywasz prawdziwą Noc Ciemną, ale masz prawo myśleć, że to coś w tym rodzaju. Jeśli nie rzucasz się w grzech, jeśli pomimo poczucia odrzucenia przez Boga dalej trwasz przy Bogu, to możesz to rozumieć jako ciemną noc. A przy Bogu trwasz, bo: "Tak, słucham. Tak, modlę się. Tak, chodzę do spowiedzi. Tak, codziennie jestem na mszy. Tak, codziennie czytam Biblię." - to są konkrety. Świadczą, że trwasz przy Bogu. I to mocno.

"większość uważa, że nie powinnam się bronić, tylko należy pokornie przyjąć los i trwać ze spuszczoną głową, znosząc wszelkie zło".
Zły wniosek. Jeśli masz możliwość obrony, to masz się bronić. Masz prawo wykorzystać każdą drogę obrony. Jezus nie spuścił głowy tylko pytał: «Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?» (J 18,23). Ale wydawało mi się, że ty już zrobiłaś wszystko co mogłaś. Więc teraz niestety, pozostało czekanie. Tak jak Jan od Krzyża, zamknięty, przez jakiś czas musiał czekać. Niby się poddał, skoro nie walczył tylko pisał o Bogu. Ale pewnego dnia udało mu się uciec i schować i sióstr karmelitanek. Może i dla ciebie pewnego dnia się coś wyjaśni. Może znajdziesz nową drogę. Ale nikt ci tego nie może obiecać, droga krzyżowa czasem trwa długo. Jeśli nie znajdujemy wyjścia, to po prostu musimy czekać. "Czekać" - w sensie dalej trwać w Bogu, dalej Bogu wierzyć. Dalej wierzyć że Bóg cię kocha, choć w sercu czujesz, że Bóg cię opuścił. Myślę, że wszyscy to właśnie chcieli ci powiedzieć. Żebyś trwała, to znaczy nie odchodziła od Boga, nic nie zmieniała w życiu duchowym. Żebyś dalej wierzyła, że Bóg jest z tobą, choć cierpisz. Żebyś to cierpienie potraktowała tak samo, jak byś traktowała ciężką chorobę fizyczną. Gdybyś się dowiedziała, że masz raka, to jak możesz to go leczysz. Ale jak leczenie nic nie daje, to co zrobisz? Po prostu w tym stanie trwasz. Płaczesz: Boże, czemuś mnie opuścił, ale dalej się modlisz, dalej czytasz Biblię, chodzisz na mszę, póki możesz.

Rozumiesz? To co cię spotkało, to jest taki rak. Twoja droga krzyżowa. Trzeba wierzyć, że da się tego raka wyleczyć. Albo ty nauczysz się z nim żyć aż do śmierci. Ludzie będą nas krzywdzić do końca życia. Nawet ci bliscy.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2020-01-24 02:23

1. "W statystykach stron internetowych po prostu na pierwszy rzut oka widać, kto wchodził i o której godzinie."

Trzeba znać IP danego komputera i musiałoby być ono stałe. Komputer włączony, ale nie wiesz, kto przed ekranem. Nie wiesz, czy byłam kiedyś na Twojej stronie. Lubię zdjęcia przyrodnicze. Nie wiesz, kto korzysta z mojego laptopa. Po co to drążyć?
- Po co śledzisz osoby, które korzystają z wolnego wstępu na Twoje strony? Po co zgadujesz intencje danego mężczyzny? Po co tkwi on wciąż w Twojej głowie? Zostaw to.
- Skoro strony są publicznie dostępne, to każdy może zajrzeć. Ty udostępniasz, więc każdy może czytać. Jeśli ktoś publikuje w ogólnodostępnym necie, nie może mieć pretensji, że inni czytają. Mają prawo. Mają dostęp.
Nieważne, kto czyta. Nieważne, po co. Machnij ręką, nie zawracaj sobie głowy. Za dużo Twojej energii i emocji pochłaniają te analizy i interpretacje. Zostaw to, powtarzam.

2. "czasem jakieś babskie blogowe wzmianki typu "muszę się wygadać co u mnie""

Ograniczenie co do "wygadania się" w internecie jest ważne nie ze względu na daną osobę, której poczynania śledzisz, ale dlatego, że generalnie publiczne pisanie o sobie nie zawsze jest bezpieczne. Wiem, że panuje moda na internetowe wywnętrzanie się. To jest nie do końca dobra i mądra moda. Wygadać się, "co u mnie", warto w innych miejscach, nie w necie.

3. "- " wydaje mi się, że jednak (spora?) część z was uważa, że cierpię, bo zasłużyłam, i może nawet ponoszę karę, którą powinnam ponieść, i mam się zastanowić, za co ta kara, bo na pewno księży uwodzę, może co najwyżej nieświadomie. Czy dobrze mi się wydaje?"

Nie. Wydaje Ci się źle. Dorabiasz błędne, bezpodstawne interpretacje do wypowiedzi innych osób.

4. Myślę, że nie tylko w punkcie dotyczącym kary za wiele Ci się wydaje. Myślę, że Twój problem polega w dużym stopniu na nieadekwatnym odbiorze wydarzeń i słów.
Myślę, że sama się poprawnego, bardziej obiektywnego odbioru wypowiedzi i zdarzeń raczej nie nauczysz.
Potrzebujesz wsparcia, kogoś zaufanego w realnym świecie. Kogoś doświadczonego i trzeźwego, z kim możliwie systematycznie mogłabyś omawiać swoje trudności. Omawiać, żeby urealnić sprawy. Żeby nie być więźniem emocji, przypuszczeń i błędnych wniosków.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: stawiam tak: (---.net.pulawy.pl)
Data:   2020-01-24 08:43

Bardzo dziękuję za trzy ostatnie wpisy, szczególnie Kalinie. Na takich konkretach umiem operować. Dzięki.

Aspergery, przynajmniej niektóre, rozpoznają IP lepiej niż twarze. Tak dla informacji.

Oskarżenia były (i mogą jeszcze być) przed proboszczem, który ma teraz o mnie bardzo złą opinię, resztą księży, ludźmi ze wspólnoty, którzy kiedyś byli moimi przyjaciółmi. A propos zaufanych ludzi do wygadania się. No trudno. Księża odchodzą i przychodzą, nawet proboszcz może kiedyś się zmieni. Tematy do plotek też pewnie kiedyś znajdą się lepsze. Przetrzymam. Spróbuję po prostu dalej nie podpadać, tak? A w tym celu lepiej przy parafiach, przy wspólnotach i przy domach parafialnych/zakonnych/rekolekcyjnych się nie kręcić.

Z całą pewnością mam zły obraz Boga. Na to praca z psychologiem nic nie poradzi raczej. A praca ze środowiskami kościelnymi skończyła się jak widać - i naprawdę nie chcę kontynuować takiej pracy. Dzięki Bogu za to forum, może dzięki tym ostatnim wypowiedziom (i faktowi, że Moderator w ogóle wpuścił tu takie posty - bardzo dziękuję) uwierzę, że Kościół mnie nie skreślił. To i pewnie Bóg nie. Kiedyś może to zobaczę, nawet jeśli dopiero na sądzie ostatecznym może. OK.

Na tym etapie chcę to zostawić.
Dziękuję wszystkim za wypowiedzi, przepraszam za niedopowiedzenia i niezrozumienia, nie chcę się już odzywać.

 Re: Co to znaczy: zaproś Jezusa do życia?
Autor: Za moich czasów (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2020-01-24 11:16

"W statystykach stron internetowych po prostu na pierwszy rzut oka widać, kto wchodził i o której godzinie."
"Ty udostępniasz, więc każdy może czytać. Jeśli ktoś publikuje w ogólnodostępnym necie, nie może mieć pretensji, że inni czytają."
"Trzeba znać IP danego komputera i musiałoby być ono stałe. Komputer włączony, ale nie wiesz, kto przed ekranem."
"Po co śledzisz osoby, które korzystają z wolnego wstępu na Twoje strony? "

Każdy kto ma stronę internetową zagląda często do statystyki. Przecież po to robi się stronę, żeby ktoś czytał, chcę więc wiedzieć ile jest osób, jakie wpisy są najczęściej czytane, czy to jedna osoba dużo czyta czy dużo osób czyta po troszkę, czy wracają ci sami ludzie, z jakich krajów wchodzą na moją stronę. Nieinteresowanie się tym można by porównać do otwarcia własnego sklepu i nieinteresowanie się, czy są klienci i co kupują najlepiej. Dopiero to byłyby dla mnie dziwne.

Niektóre strony oczekują wpisania nicka czy maila, bo wtedy zezwalają na więcej. Czasem jest to pewnym ograniczaniem hejtu, bo zazwyczaj można wtedy maila zablokować (jak ktoś chce hejtować, albo wrzucać linki do porno, to i tak założy ze sto nowych adresów, ale przeciętnego człowieka to ogranicza). Jak ktoś się chce ukryć, to trochę potrafi. Ale jak ktoś chce być widoczny, to go w statystykach dobrze widać. A ja mogę tam szukać kogoś innego, a nie jego. Strony mają różne możliwości. Pamiętam jak kiedyś weszłam na stronę znajomego i pewnie wpisałam maila, choć nie pamiętam. W tej samej chwili dostałam info na GG: "jest pani na mojej stronie". Byłam zdumiona, że ktoś mnie podgląda, a ja myślałam, że to ja podglądam :)))

Do statystyk można także wchodzić po to, żeby sprawdzić czy jest już szansa na płatną reklamę :) Każdy ma swój powód. Na przykład żeby siebie docenić. Albo się załamać :) Obcy człowiek musiałby studiować statystykę, żeby coś wiedzieć. Ale dostęp do statystyk ma zwykle tylko autor, który nawet tego nie CZYTA tylko PATRZY ogólnie, naraz na wszystko i od razu wszystko widzi. Bo to jego strona.

Od kiedy mam własną stronę (zresztą jak byłam jedynie moderatorem innej strony, to też) doskonale to rozumiem i to nie zaglądanie, ale właśnie brak zainteresowania statystykami uważam za nienaturalne :) Natomiast absolutnie zgadzam się z Hanną, która tak napisała: "Nieważne, kto czyta. Nieważne, po co. Machnij ręką, nie zawracaj sobie głowy. Za dużo Twojej energii i emocji pochłaniają te analizy i interpretacje. Zostaw to, powtarzam."

Dokładnie tak. W statystykach interesuj się statystyką, a nie jedną osobą, chyba że hejtuje. Dziwię się, że nie da się zablokować jeśli masz jego dane, ale przemyśl ten krok. Skoro boisz się stronę wyrzucić, że ktoś pomyśli co tam złego było, a jak jego zablokujesz to dopiero zacznie wymyślać czego się boisz i podejrzewać. Zresztą wystarczy zmienić adres i nicka i co mu zrobisz. Najwyżej zacznie się ukrywać. A niech sobie patrzy, podwyższa ci aktywność na stronie :)

Chyba że, także z innych powodów, oskarżyłaś go na policji o stalking, to już trzeba by wiedzieć więcej co można tu zakwalifikować. Wygląda jednak na to, że policja tego nie uznała za karalne?

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: