Autor: Magdalena (90.252.23.---)
Data: 2020-06-09 12:45
Spróbuj, gdy się obudzisz rano pierwsza rzeczą uczynić znak krzyża, możesz powiedzieć też przyjdź Duchu Święty. I staraj się to robić codziennie. Sądzę, że nie jest to zbyt wiele, wystarczy pamiętać, bo raczej checi na wykonanie tego gestu nie powinno braknąć :) Myślę, że może brakować Ci bodźca, jakiegoś konkretnego znaku od Boga, że powinieneś coś zmienić w swoim życiu, może brakuje samodyscypliny, może przyzwyczaiłeś się do tego stanu ducha i do życia w ciężkim grzechu, człowiekowi, który jest czysty, przeszkadza każda plamka, ale gdy już jest upaplany w błocie, to już wszystko jedno, skoro jest się brudnym. Poproś Boga w swoich modlitwach o to, by Ci się chciało. Spróbuj włączyć sobie np. różaniec albo koronkę w drodze do pracy, np. z youtuba, koronka w języku angielskim jest pięknie odprawiana, mnie chwyciła za serce, polecam również rozważania różańcowe z teobankologii, ogólnie polecam ten kanał zarowno na fb jak i youtube, pozwól Panu Bogu zaprosić się, On nie wchodzi nieproszony, ale jak Go zaprosisz i będziesz chciał Jego obecności, Pan Bóg potrafi się rozgościć. Ja kiedyś też dość lekceważąco podchodziłam do sakramentu spowiedzi byle "odbębnić" ta świąteczna i potrafiłam znaleźć tysiące wymówek, aby do niej nie przystąpić. W zeszłym roku miałam wypadek samochodem dość poważny, auto skasowane, ja straciłam przytomność, wstrząs mozgu i inne obrazenia (wróciłam już do pełni zdrowia,) to samo w sobie był cud, że uniknęłam kalectwa czy śmierci, zrozumiałam że Bóg chciał mi dać druga szanse, bym wróciła na właściwy tor, w chwili wypadku nie byłam w stanie łaski, a ostatnia spowiedź miałam miesiące przed kolizja. Ja tego doświadczyłam i nawet nie chce myśleć co by było gdyby. Zrozumiałam, że ten wypadek był mi potrzebny, bym mogła żyć na nowo. Tobie nie jest.
|
|