Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data: 2020-10-05 22:15
"Często zastanawiam się jak sobie poradzę z własną niemocą i reakcją wierzących, gdy w kościele upuszczę książeczkę do nabożeństwa albo różaniec lub się przewrócę albo w kolejce do Komunii wbije mnie w ziemię..."
Myślę, że nie warto się zamartwiać, co będzie, gdy się coś upuści i co ludzie pomyślą. Spadnie? To albo podniesiesz, albo i nie podniesiesz, bo nie możesz, więc jeśli ktoś sam nie zareaguje, poprosisz zwyczajnie o pomoc. Jasno mówiąc, że sama nie możesz, bo problem zdrowotny. Plus uśmiech. Bez rozbudowanych wyjaśnień. Wystarcza. Jak nie ta, to inna osoba pomoże.
"pewnie myślą, że jestem po spożyciu". Problem w dużej mierze leży w Twojej psychice. W zgadywaniu, co kto myśli, w przejmowaniu się. Tu podążę za przedmówczynią.
Co mnie - daruj - obchodzi, co kto sobie w myśli buduje na mój temat. Trzeba jasno komunikować ograniczenia, jasno tłumaczyć i jasno prosić o pomoc. To działa. Działa na obcych i na znanych. Sprawdziłam.
Nikt nie ma powinności się domyślać, że np. tracisz na moment władzę w ręce. Nie oczekuj, by się ktoś domyślał. Nikomu nie przyszło do głowy? Bo oczywiście nie musi przyjść. To nonsens - i czekać na odgadnięcie, i na dodatek mieć pretensje o niedomyślanie się. Trzeba jasno komunikować, rzeczowo, co się dzieje.
Przerobiłam paskudne złamanie ręki i nauczyłam się prosić w sklepie o spakowanie zakupów, o odkręcenie i ponowne zakręcenie kupowanych butelek, słoików itp., bo sama bym ich w domu nie otwarła. Zresztą wiele osób, zupełnie obcych, pakowało mi zakupy z własnej inicjatywy, nim poprosiłam.
Przerobiłam w zeszłym roku 3 miesiące rekonwalescencji po sporej operacji, po której wolno było podnosić przez miesiąc tylko kilogram, potem powoli dwa itp. No i co, raz się na początku zagapiłam, chleb, jakiś drobiazg i mandarynki pewnego dnia ważyły prawie 1,5 kg, więc po zapłaceniu spokojnie powiedziałam kasjerce - przepraszam, dla mnie to za ciężkie, chciałabym zanieść do domu chleb i wrócić za 20 minut po mandarynki. Zdziwione spojrzenie, wyjaśnienie: jestem po operacji - i sprawa załatwiona, siatka przy kasie poczekała. Takich doświadczeń jest sporo.
Wiesz, co jest ważne? Zupełnie nie jest moim problemem, co kto myśli, widząc, że czegoś nie mogę. Dziwił się, że muszę usiąść? Jego problem, ja siadałam na ulicznym murku, bo potrzebowałam. Bez paniki, domysłów i użalania się.
I fakt, wielu ludzi ma obecnie problemy, np. z kręgosłupem, więc wypowiedzi stwierdzające powszechność podobnych kłopotów, choć może nie pomagają, wynikają chyba z próby urealnienia proporcji: nie jesteś sama z takim bólem.
To, że ktoś mówi "spokojnie", też jest często pozytywne. To jest sygnał: nic się nie stało, damy radę, ogarniemy sytuację, nie masz czym się przejmować.
A Ty się właśnie przejmujesz.
|
|