logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Książka o reformie liturgii
Autor: Ona (---.146.99.45.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2021-10-04 13:38

Dzień dobry,
Może znacie, kojarzycie jakąś książkę o powodach, źródłach, motywacjach, reformy liturgii podczas SWII? Poza konstytucją Sacrosanctum concilium?

 Re: Książka o reformie liturgii
Autor: Magdalena (---.centertel.pl)
Data:   2021-10-13 10:55


A może spróbuj zasięgnąć wiedzy z pracy Stefana Świeżawskiego pt. "Lampa wiary"
Autor porusza w niej reformę liturgii rytu łacińskiego. Jak wiemy, sam uczestniczył w pracach Soboru Watykańskiego II.

Np. powtarzał: "Było to zamkniecie długiej sięgającej czasów starożytnych epoki bizantyjskiej,
a otwarcie epoki nowej, w której dokonywać się ma realizacja Kościoła wspólnotowego, służebnego i otwartego" etc.

 Re: Książka o reformie liturgii
Autor: komputer zapomiał (---.17-3.cable.virginm.net)
Data:   2021-10-15 11:00

Napiszę coś z czym się wewnętrznie nie zgadzam (bo jestem książkowym molem): Poszukiwanie odpowiedzi na to pytanie w ksiażkach prowadzi na manowce. Dosyć powiedzieć, że po prawie 40 latach wszystkie egzaminy, które zdawałem z SW II mogę wyrzucić do kosza na śmieci. Po owocach ich poznacie. Trzeba po prostu mieć oczy szeroko otwarte.
Takie obrazki z życia wzięte (Bynajmniej nie zachęcam do powrotu do łaciny). Kiedy lata temu szłaś na Mszę, wszystko jedno gdzie na świecie, była to ciągle TA SAMA Msza. I właściwie trudno się było zorientować, czy to Włochy, czy to Austria, czy Polska. W tej chwili w obrębie jednego miasta, ja co niedzielę jestem na kilku różnych Mszach. Mam 100 m do Kościoła, wiec czasem jest mi wygodniej "załatwić sprawę od ręki". Ale po doświadczeniu obowiązkowego sakramentu dezynfekcji (w zasadzie jedynego udzielanego i to z wielkim namaszczeniem na tej Mszy) i wysłuchaniu obowiązkowego kazania o globalnym ocie..., przepraszam, o zmianach klimatycznych oraz o jakiejś pacamammie, odczuwam fizyczną wprost potrzebę uczestniczenia choćby przez internet w czymśkolwiek innym - i jest kilka Kosciołów, w mieście, które taką możliwość dają. Doznaję wtedy ciągle rozdwojenia jaźni - bo jakbym znalazł sie na innej planecie i obcował z inną cywilizacją. To uczucie lata temu towarzyszyło mi dotkliwie w rożnych regionach Francji, połączone na przemian z przekonaniem, że Kościół katolicki w tym kraju już nie istnieje, z doświadczeniem, że nie różni się zasadniczo od Kościoła w Polsce (wtedy).
Obrazki ze starożytnego biskupstwa w Szwajcarii - ostania niedzielna Msza w katedrze, służącej normalnie jako sala wystawowo-koncertowa, odprawiana o 8 rano dla kilku wiernych w wieku +80 przez murzyńskiego księdza w nieznanym języku, a właściwie przez świecką kobietę koło 70-tki, która uruchamia dzwonki i magnetofon wychodząc z zakrystii, czyta czytania, głosi kazanie i rozdaje Komunię kilkanaście kilometrów od twierdzy lefebrystów.
Kiedyś nasza ulubiona miejscowość, tak w lecie jak w zimie, gdzieś w austriackich Alpach. Wiejski kościołek, jakich było kiedyś wiele w Polsce, z Mszą nie różniąca się niczym od krajowych. Ale nastał nowy ksiadz i powiew nowego ducha "My jesteśmy Kościołem". I ogłoszenie w gablotce, że serwis w niedziele o 9-tej. Ok, następny Kościół 30 km dalej, więc wyboru nie było. Włosi wycofali się jeszcze z kruchty, my zostaliśmy, nie bardzo rozumiejąc w czym uczestniczymy. W pewnym momencie wszyscy ruszyli, jak gdyby na ofiarowanie - wysłałem żonę na przeszpiegi - wróciła z pokropioną rękę (było to jakieś 20 lat przed wprowadzeniem sakramentu dezynfekcji). Poczekamy na Komunię. Tej nie było. Po zakończeniu imprezy ruszyliśmy do księdza, który to odprawiał. Okazało się, że to świecki protestant (pastor). A GDZIE JEST KSIĄDZ??? A siedzi tam w ławce. Ten po cywilnemu? Tak. Co to było? Ekumeniczny koncert religijny. A kiedy bedzie Msza? To bylo jak Msza, a nawet lepiej. Ale co z Komunią? Nagabywany, bardzo niechętnie przyniosł nam coś z zakrystii. Przyjdźcie za tydzień. Bedzie jeszcze lepiej - idziemy na ekumeniczną wycieczkę w góry - to dopiero będzie religijny serwis!
Obrazki sprzed lat klikudziesieciu: jestem wprawdzie katolikiem i należę do kilku wspólnot katolickich, ale na zasadzie ekumenicznej należę też do kilku wspólnot protestanckich rozmaitych denominacji, często wzajmnie się zwalczajacych, też wspólnot wzajemnie się zwalczajacych w obrębie tej samej denominacji. Prawem kaduka ładuję się na różne wewnetrzne zebrania zborowe i synody (jest ogłoszenie, a nie pisze, ze katolikom "wstęp bron", nikomu nie wpadało do głowy, że katolik może tak przyjść po prostu. Dosyć powiedzieć, że obserwacja jak denominacje żrą się między sobą, a pastorzy wewnątrz tej samej denominacji wzajemnie "ekskomunikują" i wyzywaja od ostatnich, latami ciągajac po sądach - to piękny widok. Taki "ekumenizm od kuchni", a nie od "tygodni ekumenicznych Kościoła katolickiego", w ramach których jakiś immam przekształca Kościół w meczet, a koheni i "biskupi" różnych denominacji wymieniają uprzejmości.
Moje nieodparte wrażenie od 30 ponad lat: Kościół katolicki w Polsce (mówię o hierarchicznym, świeckim dajmy spokój, to osobny temat) utknął mentalnie w czasach przed II wojną i zachowuje się jakby nic sie nie zmieniło, tyle, że w wyniku komunistycznych przemian społecznych biskupów w rodzaju księcia Adama Sapiechy, który byl w stanie nuncjusza, jednego z dwóch przedstawicieli dyplomatycznych, którzy przed bolszewikami z Warszawy nie uciekli, do tego człowieka z potrójnym doktoratem i uznanego alpinisty, który dokonał kilku zupełnie nowych przejść przez Alpy, przyszłego papieża, po prostu wyrzucił za drzwi, choć kosztowało go to kapelusz kardynalski, wymienili ludzie, którzy jak to określał niezapomniany o. Badeni, mają "słomę w butach" (a elity polityczne i nie tylko, dawni fornale dworscy, nauczeni szukania za wszelką cenę "pańskiego stołu" - to dotyczy także tzw. środowiska naukowego i marna pociecha, że tak jest na prawie całym świecie).
Więc z jednej strony jest to naturalne (w pewnych sferach) oczekiwanie, że na widok biskupa będziemy przyklekać, a z drugiej strony trudno zmienić mentalność kogoś, kto oczekuje należnych hołdów, ale wyzwolić się z ze swojej tradycji nie potrafi. Do tego przywileje korumpują, szczególnie nieprzywykłych, gorzej gdy robi się tzw. karierę dla tychże przywilejów, czego przykłady mamy na samych szczytach Kościoła katolickiego.
Wtedy realizuje się albo pewna agendę (fornalską), albo - zachowuje stosowne milczenie.
Tyle, że Kościół katolicki, to trochę inna wspólnota, bynajmniej nie bezpostaciowa i żadne mądre i niemądre książki forsujące pewną liturgiczną agendę tego nie zmienią. Co najwyżej przyczynią się do niszczenia (lub budowania, o ile są w stanie na kogokolwiek wywrzeć wpływ, w co wątpię) Kościoła Chrystusowego. Tu należałoby dodać ostatnie zdanie, ale tego nie zrobię. Nie dlatego, że się boję, czy nie chcę przykrości sprawiać, ale - po prostu - nie wypada. Rzeczywistość jaka jest - każdy widzi. A jak nie - to nie, na to nie ma rady.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: