Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data: 2022-07-13 19:48
Nie, osobne wejście nie jest dziwne. Mąż zaznacza odrębność nowej rodziny. Tworzycie przecież nową, osobną rodzinę i jak najbardziej macie prawo do tej odrębności, osobnego życia, osobnej kuchni, osobnego gospodarowania, pewnej dobrze rozumianej prywatności itp. Nie chodzi o pełną izolację, ale o zachowanie swoich terytoriów, pewnych granic, nieprzechodzenie przez swoje pomieszczenia, nieujawnianie wszystkiego teściom // rodzicom, nieopowiadanie o wszystkim, wymaganie uszanowania odmienności pór, zwyczajów, rytmu dnia itd., potencjalnie o niekontrolowanie siebie przez te dwie rodziny, niekomentowanie, że u nas coś się inaczej robi i zawsze robiło.
Odrębność nie jest wrogością.
Tak, jak najbardziej macie żyć osobno (nie "jakby osobno", jak napisałaś, tylko naprawdę osobno) i macie na to szansę.
Czym innym jest mieszkanie w tym samym domu, czym innym mieszkanie RAZEM albo na dodatek U rodziców (a tak piszesz). Macie możliwość mieszkania nie razem z rodzicami, lecz w tym samym budynku.
Mąż ma wg mnie w tym rację, chroni Was (i siebie też, i dobrze) przed wchodzeniem sobie pod nogi i napięciami, które mogą się pojawić.
Mąż zakłada rodzinę z Tobą, a przy w pełni wspólnym mieszkaniu, którego symbolem jest przechodzenie przez te same korytarze, to on wchodziłby być może do zastanego układu: rodzice, Ty - i teraz on, nowy, na dodatek. Być może wie lub przypuszcza, jakie ryzyko wiąże się z mieszkaniem U rodziców żony.
Ja bym jeszcze zadbała o osobne liczniki mediów wszelkich i o ustalenie, czy i jakie koszty ponosicie wspólnie z rodzicami i w jakich proporcjach (nie wiem, może np. jakiś podatek od nieruchomości itd).
Kiedy pojawią się dzieci, to będą to Wasze dzieci - nie dziadków i dzieci też, jak myślę, powinny mieć jasne poczucie pewnych granic, kiedy są u siebie, a kiedy u dziadków.
Nie widzę żadnych argumentów za wspólnym wejściem i takimi innymi wspólnościami, których da się uniknąć (nie znam realiów).
|
|