Autor: H. (---.play-internet.pl)
Data: 2022-12-21 12:02
Rozumiem Cię Moniko.
Generalnie z radami od każdego bym uważała, żeby nie przyjmować ich jako świętość i pewnik. Podzielę się jeszcze ciut głębiej moją historią. Jak ja rozważałam rozstanie z chłopakiem, to właśnie się zbiegło z jego kryzysem depresyjnym. Wszyscy mi mówili "zostaw go, natychmiast", z powołaniem się na to, że to nieuczciwe, żebym z nim trwała, że mu robię krzywdę. Tak bardzo się tym przejęłam, że zerwałam z nim faktycznie, gdy był w największym kryzysie. Nie zadbałam jednak o to, by rozstanie było rzeczywiście przemyślane. Potem wpadłam w panikę, że przecież może jeszcze uda się nas uratować (skoro zaczął się leczyć, była szansa na ograniczenie niektórych jego zachowań, a i ja wtedy miałam nad czym pracować), że nie dam rady sama sobie z tym, że go rzuciłam w takim momencie, gdy jednocześnie sama byłam w delirium związanym ze swoimi wątpliwościami, że może dałam się nieco zmanipulować radom, nie słuchając siebie.
Wróciłam się do niego, postanowiliśmy jeszcze trochę popracować nad relacją (były konkretne pomysły, rozmowy). Nic z tego nie wyszło ostatecznie, ale przynajmniej oboje wychodzimy z tego ze świadomością, że zrobiliśmy, co można, a nie uciekli przedwcześnie, bo ktoś trzeci stwierdził, że i tak nie mamy szans. Jasne, nie można tkwić w czymś beznadziejnym lata, ale miesiąc, dwa czy nawet trzy nikogo nie zbawi, a można się międzyczasie do decyzji lepiej przygotować i przekonać - i siebie, i kogoś...
Ale myślę że rozmowa to podstawa :) Rozmawiajcie o Waszym podejściu, różnicach, może oboje dojdziecie do jakichś konstruktywnych wniosków co dalej.
Pozdrawiam.
|
|