Autor: Ja2 (---.96.187.153.ipv4.supernova.orange.pl)
Data: 2023-05-27 03:44
Nie chodzi o "przesadę z religią", bo wydaje mi się że u ciebie tego nie ma, ale o przesadę z narzekaniem. Takie marudzenie, że wszystko jest złe, potrafi zepsuć całą radość życia. Naucz się cieszyć tym, co masz. Gdybyś mieszkała w Australii, może mogłabyś być na mszy tylko raz w tygodniu albo rzadziej. W krajach misyjnych nie byłoby pewnie żadnej wspólnoty, a księdza widziałabyś raz w roku.
Pierwsze najważniejsze pytanie co TY zrobiłaś dla parafii w tym roku? Konkretnie: co? Może gdybyś zaczęła służyć parafii, to wszystko by się okazało inne?
Ale tak konkretniej.
Msza trydencka, na którą trudno "trafić".
- Przecież jak to nie jest uroczystość parafialna, to w ogłoszeniach księża nie podają i to normalne. Jak ci na tym zależy, to spytaj swojego księdza, czy oni o tej mszy wiedzą odpowiednio wcześniej (wcale nie muszą wiedzieć, bo to nie ich sprawa) i jeśli wiedzą to czy mogłoby to być ujęte w ogłoszeniach. Zwykłą rozmowa (a nie awantura) może nam coś wyjaśnić. Albo:
- Idź parę razy na "zwykłą" mszę do sióstr. Pogadaj z siostrami. Spytaj skąd te msze u nich, czy to uroczystość zakonna, tamtej parafii, rocznica kapłaństwa konkretnego księdza albo matki przełożonej. Zainteresuj się kto i kiedy tę mszę odprawia. Może to stały termin, albo przybliżony i wtedy sobie przypilnujesz. Jak poznasz osobiście parę sióstr, to albo zostaw im swój telefon, albo ty co jakiś czas dzwoń i pytaj o tę mszę.
- Skoro ci tak na tej mszy zależy, choćby raz w roku, to znajdź w guglach "msze trydenckie w Polsce" albo w twojej diecezji. Może gdzieś w pobliżu będą? W dużych miastach czasem są codziennie, w mniejszych raz w tygodniu albo raz w miesiącu. Przecież wyjątkowo możesz wsiąść w autobus i dojechać. W dużym mieście też trzeba dojeżdżać, czasem 10-15 km na taką mszę (jeśli jest w centrum)
Wspólnoty, które ponoć księża traktowali marginalnie.
O tych ofiarach na tacę na spotkaniach wspólnotowych - to bardzo brzydko zabrzmiało. To jest twoje oskarżenie, które trzeba dobrze przemyśleć, bo możesz bardzo krzywdzić księży.
A nie rozumiem na czym polega problem. Księża nie muszą być na spotkaniach wspólnoty, jeśli ma kto ją prowadzić. Bo przecież nie chodzi ci chyba o spotkanie z księdzem, tylko z wspólnotą, prawda? Ważne, czy tam odnajdujesz coś dla siebie, albo czy ty możesz tam coś wnieść, jeśli uważasz, że spotkania są nudne. Albo jesteś lepsza/mądrzejsza i ty dajesz, albo gorsza/głupsza i wtedy masz co brać od nich. Nie można przychodzić z nastawieniem: na pewno będzie źle.
Nowe wezwania na majówkach.
I to według ciebie WINA młodych księży? Z tego co ja wiem, nowe wezwania wprowadził papież Franciszek, śpiewa się je na całym świecie. To prawda, że starsi ludzie znają na pamięć litanię "po staremu", więc minie jeszcze parę lat, zanim będą pamiętać nowe. Ale takie jest życie starych. Obudzona o północy odruchowo powiem, że mamy w Polsce trzech sąsiadów, no i co mi zrobisz? Powiem też: Maria Curie-Skłodowska, bo tak mnie uczyli w szkole (zresztą ona tak się podpisywała). Wszystko się zmienia i starsi muszą się na nowo uczyć nazw ulic, państw, i że banany to jagody. Starszemu człowiekowi już nic nie wchodzi tak łatwo do głowy i trzeba to zrozumieć.
Co można zrobić? Jeśli macie rzutnik, to poprosić, żeby wyświetlali litanię z nowymi wezwaniami. Albo teksty litanii z nowymi wezwaniami przed majówką położyć na ławkach. To możesz zrobić także ty, w porozumieniu z księdzem. I wtedy kolejny problem rozwiązany. Albo się uspokoić i nie narzekać.
Msze odprawiane po łebkach?
Nie wiem co to znaczy, i o co chcesz robić księżom awanturę, bo na pewno wszystkie części są takie jak trzeba. Rozumiem, że lubisz msze długie, uroczyste, ale nie każdy tak lubi. Szczególnie jak chce chodzić często tuż przed pracą, czy po pracy - głodny i zmęczony. Jak ksiądz niepotrzebnie przedłuża, a obowiązki czekają, to ludzie przestają chodzić często. Nie sądzę żebyś miała powód nawymyślać księżom i to raczej w tobie nagromadziła się jakaś złość OGÓLNA na wszystko, którą chciałabyś rozładować. Polecam raczej rozmowę z psychologiem, a nie księdzem. Albo długi spacer, rower, porządne zmęczenie.
Narzekasz, że kilka lat temu księża narzekali na wygląd chóru, a ty narzekasz teraz na księży, no i co? Lepiej robisz niż oni? Jesteś pewna, że wtedy nie chodziło o to, że chór powinien się ubierać jednakowo/podobnie, bo rzeczywiście wygląd chóru dodaje wartości? To dlatego często chór albo ma konkretny strój, albo chociaż narzucają na siebie identyczne elementy, np. szale, pelerynki. O to mogło księdzu chodzić, że chór jest zbyt pstrokaty, a wtedy nie skupia tylko rozprasza.
Może i niektórzy odchodzą od Kościoła. Mogą odchodzić ze względu na kiepskiego księdza, ale zapewniam cię, że mogą mieć także dość parafianek, którym nic się nie podoba i bez przerwy narzekają. Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak trudno jest słuchać ciągłego narzekania? Przestajesz mieć ochotę na cokolwiek.
|
|