logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
 Granice pomocy rodzicom.
Autor: Taga (---.49.50.102.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2024-07-30 17:23

Szczęść Boże,
Stoję obecnie przed wyzwaniem określenia granic pomocy moim rodzicom. Wyprowadzam się z domu, będę miała pracę, w której zarobię więcej aniżeli łączna wysokość ich emerytur. Rodzice zawsze byli dość niegospodarni, narobili ogrom długów, większość jest co prawda spłacone (ja sama w to włożyłam ok. 80 tys.), ale i jeszcze trochę zostało. Nie dorobili się, mimo pracy czasami i na dwa etaty, kompletnie nic (nie ma domu, mieszkania, auta, żadnego sprzętu). Co mieli, to wydawali na bieżąco. Ciągle podkreślają, jacy to są biedni. Konkret jest taki, że mają dla siebie łącznie ok. 7 tys., w tym jednak trzeba by uwzględnić czynsz najmu i utrzymanie domu (duże rachunki za gaz itp.).
Ja jestem jedynaczką. Póki mieszkałam z rodzicami, wiadomo, że dokładałam się do domu, wydając na to ok. 3 tys. miesięcznie (sporo w porównaniu ze znajomymi, którzy mieszkając w domu dokładali się zwykle kilka stówek). Resztę miałam dla siebie. Mimo mojej pomocy rodzice nadal nic nie odłożyli, niewiele też dospłacali długów.
Teraz idę mieszkać gdzieś indziej i w planach mam pomoc im w dotychczasowej, może trochę mniejszej wysokości.
Stać mnie na to, bo przy mojej pensji jeszcze i tak zostanie mi coś na odłożenie na kupno mieszkania, itp. Zastanawiam się tylko, czy aby na pewno słusznie robię. Opisałam niedawno swój problem na świeckim forum dot. domowych finansów (chciałam wysondować, ile powinnam się dokładać przy takich dochodach i wydatkach rodziców, by im się normalnie żyło), zostałam totalnie wyśmiana za samą chęć pomocy w takiej sytuacji, wysłana do psychiatrów/terapeutów, podejrzewana nawet o trolling, bo ludziom się w głowie nie mieścił sam pomysł dawania rodzicom chociaż złotówki.
Dla mnie do niedawna sama idea dzielenia się pieniędzmi z rodzicami była całkowicie naturalna, przewidywałam nawet dawanie im jeszcze więcej, nawet jak wybierałam zawód, to kierowałam się tym, żebym mogła im pomóc bez większej straty dla siebie, ale pod wpływem również tego forum trochę przystopowałam. Od pewnego czasu mam jednak sporą frustrację, bo widzę, że jak moi znajomi zamiast dawać cokolwiek rodzicom to jeszcze dostają od nich wsparcie (mimo że nie są to raczej bardzo bogate rodziny, takich nie liczę, bo inna liga), w ogóle nikt by od nich nawet grosza nie wziął, a jedyne wsparcie jakie jest rozważane, to doraźna pomoc w faktycznej potrzebie. Myślę też, ile za to mogłabym zaoszczędzić, może nawet kupić kiedyś mieszkanie bez kredytu albo pospełniać różne swoje marzenia. Mam też żal do rodziców, że doprowadzili do takiej sytuacji, mimo że w rodzinie nie było nic co by uzasadniało taką ich postawę względem pieniędzy (żadnych wielkich chorób, jedno dziecko, na które nie trzeba było specjalnie łożyć, itp.). Nie mam pretensji o to, że nic nie dostałam, ale o to, że będę musiała przez wiele lat oddawać im jeszcze 1/4 mojej pensji, trochę już tak.
Dodam, że rodzice nie mają już właściwie możliwości poprawy swojej sytuacji finansowej, a nawet jeśli by mieli, to nie idzie z nimi nawet o tym podyskutować. Jeśli chodzi o ich postawę względem mojej pomocy, dla jednego z rodziców jest w zupełności normalne i oczywiste, że daje pieniądze, drugi rodzic zaś niby tych pieniędzy nie chce, ale dobrze wiem, że jakbym ich nie dawała, to po prostu dalej długi by nie były płacone, rachunki może też nie.
Pewnie, mogłabym nie dawać nic albo niewiele, ale wtedy pieniądze po prostu leżałyby na moim koncie albo były wydane na zbytki, ja bym miała poczucie winy, a rodzice by nie umieli sobie poradzić z życiem (bo tak mają i już się nie nauczą innych nawyków, nie ten wiek, nie ta osobowość, niestety nie te chęci). Ich żaden brak środków nie zmobilizuje do zmiany sytuacji, bo jak nie mają to nie płacą zobowiązań i po prostu się tym nie przejmują (przerabiane wiele razy w przeszłości gdy jeszcze nie pracowalam).
Ja różnie sobie radzę z moją frustracja, ostatnio uznałam, że skoro jestem singielka i nie mam rodziny, to to jest właśnie moje powołanie, żeby nie żyć tylko dla siebie, ale wspierać nieporadnych rodziców, zaspokajać ich biednych wierzycieli, itp. Myślę, że dużo by w mojej postawie zmieniło też zamienienie "muszę" na "chcę" i pozbycie się wrażenia, że moja pomoc jest nienormalna, że to, że pomagam, kwalifikuje mnie do leczenia psychicznego (jak stwierdzili gremialnie ludzie z internetu). Wiem, że mogę być obciążona tzw. parentyzacją, ale czy serio powinnam po prostu odciąć kurek z pomocą, po to, by jeszcze pogorszyć swoje relacje z rodzicami, pogorszyć im byt, sprawić, że sami się będą kłócić o pieniądze jeszcze więcej miedzy sobą, a samej się tylko cieszyć z większego stanu konta? Na szali wartości jednak rodzina wyższa od kasy...
Proszę Was o jakieś odniesienie się do powyższego.
Pozdrawiam

 Re: Granice pomocy rodzicom.
Autor: A2 (---.rogozno.vectranet.pl)
Data:   2024-08-17 19:06

Odważę się napisać swoje zdanie (moje prywatne zdanie):
Uważam, że osobom, co nie znają wartości pieniądza nie warto pomagać. Co się da - jest zmarnowane. Ale nie wiem jak to odnieść do własnych rodziców.
I drugie, też z życia:
Niestety, jak w sklepie sprzedawczyni zorientuje się (a są takie osoby) że któryś klient niedowidzi, to zaczynają go oszukiwać. W takim przypadku ktoś inny musi im robić zakupy, i przy okazji ma kupić tylko to, co rzeczywiście potrzebują, a nie to, co się im wydaje, że potrzebują.

 Re: Granice pomocy rodzicom.
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2024-08-17 20:18

Moim zdaniem Ty im nie pomagasz. To, co robisz, to jakby dawać alkohol osobie uzależnionej. Oni Cię zwyczajnie wykorzystują. Kwota, jaką mają, powinna starczać z nawiązką na utrzymanie 2 osób. Oni swoje nie ogarnięcie wybrali, wciągając w to i wykorzystując Ciebie
O swoich pieniądzach piszesz 2 sprzeczne sprawy: z jednej strony, że leżałyby na koncie albo wydane byłyby na głupoty, z drugiej - że chcesz oszczędzić na mieszkanie. Nie oszczędzisz raczej dając takie kwoty rodzicom.

Proponuję Ci dwie rzeczy:
1. Kurs finansowy Crown albo podobny - uczy chrześcijańskiego zarządzania budżetem
2. To, co Ci już radzili inni - terapia, pod kątem parentyfikacji, syndromu ratownika i stawiania potrzeb innych ponad swoje. Nie chcę niczego insynuować i snuć domyślań, ale objawy wyglądają podobnie jak te u osób współuzależnionych. Warto się temu przyjrzeć.

 Re: Granice pomocy rodzicom.
Autor: Taga (---.centertel.pl)
Data:   2024-08-18 20:18

@Estera
Na wkład własny do kredytu mam odłożone i tego nie ruszam. Będę jeszcze odkładać na dodatkową poduszkę finansową. To, czego nie dałabym rodzicom, oszczędzałabym i albo by to zwiększyło wkład własny albo poszło właśnie na głupoty albo leżałoby na koncie. Więc sytuacja jest taka, że minimum mam zabezpieczone, reszta to rzecz ekstra.
Na Crownie byłam kilka lat temu i był to i tak game changer w myśleniu, bo wcześniej chciałam wszystko oddawać rodzicom, nie myślałam ani o swoim mieszkaniu (chciałam na wieki najmować albo żyć z nimi) ani o żadnych wakacjach, itp. Teraz trochę te środki przydzieliłam i sobie. Dalej jest jednak dylemat, jak je konkretnie podzielić. Temat wypłynął, bo zmieniam pracę, miejsce zamieszkania, będę zarabiać więcej, więc muszę na nowo ustalić te relacje finansowe z rodzicami.
Dziękuję bardzo za odpowiedzi i jeśli ktoś jeszcze ma jakąś refleksje to będę wdzięczna :⁠,⁠-⁠)

 Re: Granice pomocy rodzicom.
Autor: Beza (---.dynamic.inetia.pl)
Data:   2024-08-18 21:06

To może refleksja z innej perspektywy: u mnie różnica tylko taka, że mama nigdy nie pracowała, pracował jedynie tato, więc emerytura jest tylko jedna, a sytuacja finansowa, wiadomo, tragiczna. Sama mam niskie pensje, jednak nie uważam się za nieporadną finansowo, miewam po kilka etatów, ale po prostu w świecie masowych zwolnień pomimo dobrego wykształcenia, kilku fakultetów, studiów zagranicznych, 20+ lat doświadczenia (bo pracuję praktycznie od 16 r.ż., gdyż w domu ciągle brakowało pieniędzy) stała praca (nie mówię nawet o dobrej) graniczy z niemożliwym, mimo, że mieszkamy w dużym mieście. Nie daję wiele rodzicom, bo po prostu niewiele zostaje z codziennych wydatków, ale jeżeli dobrze zarabiasz i aż tyle możesz im przekazywać, to nie widzę nic złego w pomocy finansowej nieporadnym emerytom. Nie wiem, skąd tu pomysły o współuzależnieniu i terapiach. Obawiam się, że niewielu było/jest w podobnej sytuacji i nie za bardzo rozumie, jak to w praktyce wygląda.

 Re: Granice pomocy rodzicom.
Autor: Tomasz (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2024-08-19 01:24

Chciałem poprzeć słowa Bezy. Również nie widzę nic złego w finansowym wspieraniu rodziców będących "inwalidami finansowymi". Zarabiasz konkretne pieniądze (o ile dobrze zrozumiałem, było 12 000 zł miesięcznie, a w nowej pracy jeszcze więcej), jesteś singielką i nie masz własnej rodziny (męża, dzieci). Rodzice są najbliższymi Ci osobami. Przypuszczam, że niewiele osób przeglądających to forum ma zbliżone do Twoich zarobki i przez to patrzą oni z innej perspektywy. Jestem singlem, zarabiam zaledwie około połowy z tego co ty, mieszkam razem z blisko 90-letnią matką-emerytką (ojciec nie żyje), nasze wspólne dochody są rzędu 10 000 zł miesięcznie i jeśli ktoś z rodziny lub znajomych jest w finansowej potrzebie to mu często dajemy lub pożyczamy pieniądze licząc się z tym, że może nigdy nam ich nie zwróci. Myślę, że to, co robimy z pieniędzmi stanowiącymi nadwyżkę ponad nasze potrzeby jest czymś, co mówi wiele o tym, jakimi ludźmi jesteśmy. Jeśli mamy własną rodzinę to oczywiście przede wszystkim mamy obowiązek zapewnić jej odpowiednie warunki, również finansowe, ale jeśli nie mamy tej rodziny (lub też mamy na tyle duże dochody, że zostaje nam spora nadwyżka) to dobrze zrobimy, wspierając nią innych, w tym również osoby nieporadne finansowo. Zauważ, że wielu znanych i naprawdę bogatych ludzi jest filantropami. Jest w człowieku taka tendencja, żeby pomagać innym, i chyba ona pochodzi od Boga. Nowy Testament wielokrotnie zachęca do dzielenia się z innymi i mówi o niebezpieczeństwach związanych z pieniędzmi (np. Mt 19,16-24: Historia bogatego młodzieńca i słowa o uchu igielnym), u pierwszych chrześcijan bogaci dzielili się majątkiem ze wspólnotą (Dz 4, 32-37), Chrystus ostrzegał przed gromadzeniem majątku na Ziemi (Mt 6,19nn). Tak że nie daj sobie wmówić, że źle robisz wspierając rodziców.

 Re: Granice pomocy rodzicom.
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2024-08-19 01:39

@Taga, na Crownie zapewne mówili, żeby nie brać kredytów jeśli jest taka możliwość. Wkład własny na mieszkanie to nie jest cała suma na mieszkanie, resztę będziesz musiała spłacić z odsetkami. Nie wiadomo do końca jakimi. Mówili też zapewne, że poduszkę finansową trzeba mieć, nie tylko planować. Pieniądze nie muszą leżeć na koncie, można je inwestować, choćby po to, żeby bezpośredni dostęp nie kusił do wydawania na głupoty. Oczywiście to Twoje pieniądze i możesz z nimi robić co zechcesz. Znaczy... Po Crownie też zapewne wiesz, że nie tyle Twoje, co Boga - On je dał Tobie w zarządzanie.
Z innej strony:
Zobacz, sama piszesz "TROCHĘ przydzieliłam sobie". Czy to oznacza, że jesteś dla siebie tylko TROCHĘ ważna? Dlaczego masz opory przed korzystaniem z tego, co Twoje? Zastanów się nad hierarchią ważności osób w Twoim życiu. Myślę, że jednak warto z psychologiem. Już nawet pomijając finanse, warto przepracować stawianie granic, dbanie o siebie, dostrzeganie i realizację swoich potrzeb.

@Beza
"Nie wiem, skąd tu pomysły o współuzależnieniu i terapiach"
Z wiedzy i doświadczenia. Za długo w tym siedzę, żeby charakterystycznych objawów wymagających terapii nie widzieć, ale ze względu na dobro autorki nie będę wchodzić w szczegóły. Mogę podpowiedzieć, w którym kierunku zacząć, reszta w rękach autorki i ewentualnie osoby, do której zwróci się po pomoc.

 Re: Granice pomocy rodzicom.
Autor: Marek (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2024-08-19 10:25

A może po prostu pomóż im nie dając pieniądze do ręki, lecz spłacając po trochu ich długi?

 Re: Granice pomocy rodzicom.
Autor: Bea (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2024-08-19 11:23

Możesz im pomóc, darując dobry kurs gospodarowania finansami osobistymi/budżetem domowym.
Np.
https://crown.org.pl/jak-pomagamy/kurs-finansowy/?srsltid=AfmBOooNgbTg0VAqq_g18geEKugmB0KOe0kz_HxOjGG1JgokxXZbFoRV#kurs

https://rozwijajtalenty.pl/formacja/biblijny-kurs-finansowy

https://strefakursow.pl/kursy/rozwoj_osobisty/kurs_jak_prowadzic_budzet_domowy_i_oszczedzac_pieniadze.html?utm_source=google&utm_medium=cpc&utm_campaign=P-Max_ogolna+promo&gad_source=1&gclid=Cj0KCQjw2ou2BhCCARIsANAwM2ENs1xZUWxTgAFf11FTpXk4_1ncq2E0f1droFtfM5QeVUmn2TSI-0caAt-6EALw_wcB

https://www.udemy.com/course/skuteczny-budzet-domowy/

 Re: Granice pomocy rodzicom.
Autor: Magdalena (---.centertel.pl)
Data:   2024-08-19 11:45

Taga,

Rzeczywiście, rodzicom - "nieporadnym emerytom" - trzeba pomóc, jeśli oczywiście stać nas na to i mamy z czego. I nie potrzeba zaraz szukać pomysłów terapeutycznych. Co by nie mówić, to jednak (nasi) Twoi rodzice. Dobrze, ze bierzesz to pod uwagę. Przecież podobnie bywa i z "dorosłymi" dziećmi (zob. przypowieść o synu marnotrawnym i jak się wówczas zachował ojciec?)
Moim zdaniem masz rację, gdy piszesz, że: "Na szali wartości jednak rodzina wyższa od kasy". Oczywiście patologie w rodzinach pomijam, bo to inny wątek i nie przystaje do Twojego.

Pozdrawiam

 Re: Granice pomocy rodzicom.
Autor: Taga (---.centertel.pl)
Data:   2024-08-19 12:35

@Tomasz
Nie, 12 tys. nie miałam i nie mam, coś może poknociłam w opisie - choć to realna perspektywa za kilka lat.

@Estera
Owszem, mieszkanie za gotówkę kusi. Ale czekając, aż uzbieram na ten cel, jeszcze przy szalonym wzroście cen, którego końca nie widać, na zakup mieszkania nawet bez pomocy rodzicom będę czekać wiele lat (szacunkowo z 8-10), w tym czasie i tak płacąc równowartość raty, a może nawet więcej, w ramach najmu. Poza tym mieszkanie bez kredytu to luksus, na który niewielu może sobie pozwolić - czy kosztem standardu życia bliskich mi osób i swojego w sumie też...? Sama jestem już po 30-stce i za kilka lat chciałabym wreszcie mieć jakąś stabilność mieszkaniową, a nie ciągle ciułać każdy grosz kolejne wiele lat na mieszkanie za gotówkę... Już do tej pory sobie w życiu ogromnie dużo odmawiałam, zbierając właśnie na wklad. Np. nie jeździłam na wakacje, nie inwestowałam w swój wygląd, bo uznawałam mieszkanie za priorytet. Jakbym zbierała na mieszkanie za gotówkę to blokady byłyby te same plus potężny stres, że i tak to na nic, skoro w przeciągu kilku lat ceny mogą skoczyć i kilkukrotnie (bo tak się stało w ciągu ostatnich 4-5 lat, przynajmniej w mojej okolicy). Ale wypowiedzcie się i na ten temat, bo może źle myślę albo ktoś ma inne spostrzeżenia. Na razie i tak mieszkania jeszcze przez 2-3 lata nie kupię z pewnych powodów.
Poduszką na wszelki wypadek są teraz pieniądze na wkład (jest ich i tak więcej niż 20% wymagane przez banki, więc w razie nagłej część można naruszyć), poza tym odkładając miesięcznie koło 2-3 tys. zł, a na tyle mnie stać nawet przy pomocy rodzicom, poduszka szybko się zrobi.
A co do wszelkich innego rodzaju kredytów, to nie wyobrażam sobie np. brać pożyczki na wakacje, jakiś sprzęt, czy cokolwiek innego niż mieszkanie lub jakaś losowa sytuacja związana np. z poważną chorobą.
Co do inwestycji, mam obecnie lokaty, PPK, zamierzam inwestować drobne kwoty w krypto, kupować obligacje - choć prawda jest taka, że i tak obecna inflacja wszystko zżera, a inwestować w mechanizmy ryzykowne, to nie moja bajka.
A, i jeżeli masz jakieś uwagi, a wstrzymujesz się z ich dawaniem z uwagi na moje dobro, to nie musisz, chętnie przeczytam.

@Bea - uważają że to głupoty, nawet byli trochę źli, jak poszłam na Crowna...

@Marek, z pewnych formalnych powodów, o których na forum nie chce pisać, lepiej dla mnie, żeby tak nie było.

 Re: Granice pomocy rodzicom.
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2024-08-19 20:29

Chyba się trochę nie zrozumiałyśmy. Nie namawiam do kupowania mieszkania za gotówkę, tylko do wzięcia jak najmniejszego kredytu i jak najszybszego spłacenia go. Wynajem rynkowy to moim zdaniem droga donikąd, zresztą sama to widzisz.
Ja bym Ci sugerowała jeszcze skontaktować się z kimś prowadzącym Crowna i z nim pogadać ma ten temat. Możesz to zrobić np. przez którąś z podanych przez Beę stron.
Więcej "uwag na Twój temat" pisać nie będę. O parentyfikacji i współuzależnieniu i ich skutkach dużo dobrego jest w necie. Napiszę tylko metodą zdartej płyty: idź na terapię, zadbaj o siebie, swoje dobro (nie mam tu na myśli materialnego) i swoje granice. Nikt, nawet rodzice, nie ma prawa być zły na Ciebie za to, co robisz.

Tomasz, nie nazwałbym rodziców autorki inwalidami, raczej uzależnionymi i niedojrzałymi. Inwalidztwa nie da się naprawić na ogół, z uzależnienia da się wyjść, o ile ktoś zauważy u siebie problem i zacznie nad nim pracować. Niewłaściwa pomóc taki proces opóźnia, a nawet uniemożliwia, bo po co się starać, skoro ma się pomoc, a nawet załatwienie własnych problemów za pomocą innych. Dojrzałość wypracowuje się samemu, ewentualnie z mądrą pomocą innych.
Co do kwoty zarobków Tagi - wg Crowna dziesięcina należy się Bogu, więc nawet z zarabianych 10 tys. zostaje 8.

Beza, przeczytałam jeszcze raz Twój post. Lekko mnie przeraża fakt, że nieletni musi pracować, a dorosły pracować na kilka etatów, żeby ktoś inny mógł nie pracować. Dbaj o siebie, bo organizm i zdrowie ma się jedno, a załamanie może nastąpić gwałtownie i trwac długo (wiem z autopsji).

 Re: Granice pomocy rodzicom.
Autor: hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2024-08-20 00:56

Myślę, Taga, że warto przystopować. Nie odciąć zupełnie, ale zmniejszyć środki, jasno to określając. Pomaganie powinno być mądre...

Zauważ, że oddawane rodzicom środki są to pieniądze wrzucane w studnię bez dna. Rodzice ich nie szanują, długi jak były tak są, Ty się gryziesz... To, co się dzieje teraz, jest niszczące dla Ciebie i bez żadnej perspektywy dobra. Łatanie dziur, które i tak za minutę powstają od nowa plus stres. Tak być jednak nie powinno.

Nie, nie musisz oddawać rodzicom przez wiele lat 1/4 swojej pensji. I trwać w napięciu. Nie ma powodu, dla którego masz ich utwierdzać w przekonaniu, że cokolwiek zrobią, to Ty tę sytuację i tak zawsze finansowo uratujesz. To niebezpieczne.

Wyprowadzasz się, możesz pomagać w wymiarze bardziej symbolicznym (ponosisz koszta lokum), a najlepiej: nigdy nie dawaj żadnych pieniędzy do rąk. Może np. płać za prąd i coś jeszcze, np. za wodę. Oznajmij to rodzicom. Żeby było jasno i konsekwentnie. Konsekwentna w sensie pozytywnym masz być Ty... Oni nie potrafią. No chyba, że uznamy, że są konsekwentni w lekkomyślności.

Znam kilka osób, które żyją z emerytury 3200-3300 w pojedynkę, czyli ich życie jest droższe niż pary. Radzą sobie bez wsparcia innych (nie ma dzieci). I da się.

 Re: Granice pomocy rodzicom.
Autor: Martha78 (---.107.143.41.protonet.pl)
Data:   2024-08-20 01:16

Tago droga,
pierwszą myślą, jaka przyszła mi do głowy, jest ta, byś modliła się do Ducha Świętego o dar roztropności w wydawaniu pieniedzy/pomocy rodzicom.

Pozwól, że podzielę się też pewnymi spostrzeżeniami.

1. Sporo wiemy o rodzicach i w zasadzie nic o Tobie. Nie wiemy ani ile masz lat, ani co zamierzasz w przyszłości (nie musisz nam tu odpowiadać). Jeśli planujesz wyjść za mąż i mieć dzieci, przyzwyczajając rodziców do tak wielkiej pomocy krzywdzisz siebie i swoją przyszłą rodzinę, a w pewnym sensie także samych rodziców. Pomyśl dalekosiężnie - Tobie te pieniądze, które lekką ręką wydajesz na latanie dziur wynikających z ich nieporadności będą w przyszłości potrzebne. Czy rodzice wtedy (starsi, jeszcze bardziej skostniali w swych przyzwyczajeniach) będą umieli żyć bez Twojej pomocy? Co zrobisz?
Znam historię podobną do Twojej. Niedojrzałość i dziecka i jego rodziców w kwestii finansowej doprowadziła do rozpadu małżeństwa (współmałżonek zasadnie nie zgadzał się na aż tak dużą ponoć, rodzice przyzwyczajeni do fundowania luksusu życia wzbudzali poczucie winy -pomagałaś a teraz nie chcesz pomagać wyrodna córko).

2. Traktujesz pracę i wynikające z niej zarobki jako pewnik w życiu. Potraktuj je jako łaskę, bo nie masz gwarancji, jak potoczy się Twoje życie. Fokusujesz się na mieszkaniu i ok, ale czy pomyślałaś o zabezpieczniu na swojej przyszlości/starości? Rodzice dostają emeryturę, czy jesteś pewna, że Ty doczekasz się swojej?
Ja jestem na rencie, bo tak się moje życie potoczyło, że zachorowałam poważnie, a po agresywnym leczeniu ponoszę jego skutki. Żyję, ale jestem niepełnosprawna i nie mogę podjąć pracy. Gdybym nie poczyniła kiedyś ruchów "zabezpieczających" w tej chwili za rentę (którą mam czasowo, a ZUS, jak wiadomo, nie takich jak ja jest gotów uzdrowić) nie byłoby mnie stać nawet na lekarstwa.


3. Obiektywnie: 7000 zł dla dwójki emerytów to nie jest mało (dla osób niewymagających pomocy 24/7, kosztownej rehabilitacji itp.)
Będę brutalna - nie stać ich na wynajem domu i inne zbytki. Stać na mieszkanie (sama wynajmuje parze emerytów mieszkanie - w kwocie 1800 latem i 2100 zimą zamykają się ich rachunki łącznie z odstępnym w mieście z 70 tysięcy mieszkańców.

4. Z punktu widzenia katolika wydaje mi się, że to co robisz nie jest pomocą. Utwierdzasz rodziców w egoizmie, który jest złem (grzechem?). Złem również jest żerowanie na pracy innych, gdy samemu nierozważnie trwoni się własne środki.
Dzielenie się swoimi pieniędzmi jest chwalebne, ale nie w sytuacji, gdy z ewidentnej winy darczyńcobiorców mamy "worek bez dna".
Te pieniądze (lub ich część) mogłabyś przeznaczyć na kogoś, kto naprawdę ich potrzebuje, a jest niezdolny do poprawy
swojego życia (przyklady mnożone przez misjonarzy: np. utrzymanie dziecka w krajach trzeciego świata, sponsorowanie jego edukacji itp).

Przepraszam za ostre słowa, ale tak widzę sytuację. Przyznaję rację tym, z którymi dzieliłaś się problemem na świeckich forach. I tak, uważam, że problem jest głęboki, a Twoja postawa zawiera elementy swoistego współuzależnienia.

I na koniec powtórzę - jestem za finansową pomocą dla rodziców pozbawionych możliwości zakupów jedzenia, leków, a nawet za robieniem im prezentów. Jestem przeciw wykorzystywaniu w momencie, gdy dysponuje się lekkomyślnie własnymi środkami.

Pozdrawiam Cię serdecznie,
Martha

 Re: Granice pomocy rodzicom.
Autor: Beza (---.dynamic.inetia.pl)
Data:   2024-08-20 23:32

"a załamanie może nastąpić gwałtownie i trwać długo (wiem z autopsji)"
Estero, nie zrozum mnie źle, ale jeżeli przeżywałaś załamania, to wg mnie porady dotyczące terapii dla innych wokół niekoniecznie będą trafione. Nie każdy musi mieć tak samo.
W moim wypadku ojciec jest nie tylko finansowym nieogarem (też robił długi, miał różne wybryki), ale teraz cierpi na rzadką chorobę (która dodatkowo zżarła dużo moich oszczędności).
Dalej utrzymuję, że nieporadnym finansowo rodzicom można pomagać, jeżeli pozwala nam na to nasza pensja.
U siebie najbardziej żałuję tylko jednego: braku możliwości optymalizacji obecnej sytuacji, choć wiem, jak to zrobić :) Wiele razy namawiałam rodziców do przenosin za miasto, gdzie żyje się taniej i zdrowiej. Sama miałam już ogromną przyjemność mieszkać poza metropolią - najlepszy okres w moim życiu. Niestety, jak pisałam, tato jest chory i wymaga specjalistycznej opieki w jednym z niewielu szpitali w kraju, który zajmuje się jego przypadłością.

Taga, jako ktoś, kto pracuje "od zawsze", powiem tak: popieram Marthę - praca to nie pewnik, a, jak pisałam, o stabilność na rynku będzie coraz gorzej. Przygotuj się na niespodziewane zmiany planów. Przykładowo ja mam giga kwalifikacje, a to nie przeszkadza w otrzymywaniu co jakiś czas zawiadomień o bankructwach firm albo cięciach etatów z uwagi na sytuację w kraju.
Crowny i kursy są ok, ale symulacje nie zastąpią doświadczeń. Estera pisała, jakie to straszne, że nieletni muszą pracować. Akurat 2 lata pracy przed osiemnastką nauczyły mnie najwięcej o gospodarowaniu budżetem, na osiemnaste urodziny założyłam firmę, która przynosiła zyski, a którą dobiła dopiero pandemia dekadę z hakiem później :) Firmę prowadziłabym dalej, gdybym mogła wyjechać z kraju, ale przez chorobę ojca nie jest to możliwe.

Podsumowując, Taga: zbyt optymistycznie podchodzisz do przyszłych perspektyw pracy w Polsce :) Weź to pod uwagę przy kalkulacjach.

 Re: Granice pomocy rodzicom.
Autor: Taga (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2024-08-21 08:30

@ Beza, wiem, dlatego wybrałam jeden z najstabilniejszych zawodów w Polsce, z dużymi ograniczeniami co do możliwości zwolnienia mnie, zawsze potrzebny, itp. Wiadomo, to nie jest 100% gwarancji, ale zawsze jakaś minimalizacja ryzyka.
Tak czy inaczej, od takich problemów jest chyba właśnie poduszka finansowa, którą zawsze chce mieć w wysokości min. 6-mies. kosztów utrzymania. Wiadomo, trzeba najpierw ją zbudować, ale no nikt się z taką poduszką nie urodził, chyba że pieniądze dostał. Szacuję, że w rok ją będę mieć, potem sukcesywnie zwiększać. Do tej pory mam w razie wielkiego wu pieniądze na wkład, których ruszać jak wiadomo nie chcę, ale jakbym miała przymierać głodem to nie będzie wyjścia. Ekonomiści wskazują, że oszczędzać pasuje min. 20% dochodów (Biblia też :⁠,⁠-⁠)), u mnie tak będzie.

@Martha
Ta kwestia założenia własnej rodziny właśnie mnie trochę martwi, choć to byłoby temat na osobny wątek. Jednak patrząc obiektywnie - szanse na to mam niewielkie, z różnych względów.
Masz rację, że u mnie problemem mogłoby być jakieś poważne zachowanie. Twój wpis mnie zainspirował do poszukiwania jakiejś porządnej polisy. I znowu, wiadomo jak to jest z ubezpieczycielami, ale zawsze minimalizacja ryzyka...

 Re: Granice pomocy rodzicom.
Autor: Dorota (---.satfilm.com.pl)
Data:   2024-08-21 14:28

Przeczytałam wątek i wszystkie komentarze i chciałabym dodać od siebie, że chyba nie do końca dobrze interpretujesz znaczenie pomocy (finansowej). Pomaga się temu, kto jest potrzebującym z powodu niezawinionych bardzo niskich dochodów, kto jest na tyle nieudolny, ze nie potrafi zarobić minimalnej kwoty na życie - utrzymanie, kto niespodziewanie znalazł się w sytuacji wymagającej wyłożenia kwoty przekraczającej jego możliwości.
Twoi rodzice posiadają do dyspozycji kwotę, która pozwala na spokoje życie, na opłacenie rachunków, wyżywienie itp. ale bez zbytków. Nie jedni emeryci byliby szczęśliwi dysponując co miesiąc kwotą 7 tys. złotych. To co ty dokładasz do ich budżetu dało im złudne przekonanie, ze nie muszą być gospodarni i rozsądnie zarządzać domowym budżetem. Czyli poniekąd robisz im tą comiesięczną darowizną krzywdę.
Pieniądze, które teraz zarabiasz powinny służyć do budowania twojej przyszłości, do zakupu mieszkania, do rozwoju zawodowego, do rozwoju pasji, do stworzenia zaplecza finansowego na przyszłość, np. gdy założysz własną rodzinę. A duża kwota, którą wspomagasz rodziców, blokuje, czy bardzo utrudnia ci możliwości rozwoju, o których wyżej piszę.
Jeśli tak silnie odczuwasz potrzebę pomocy rodzicom, to może rób to nie w formie przekazywania gotówki, a np. robiąc od czasu do czasu zakupy spożywcze. Możesz wspomóc w chorobie, kupując leki, czy robiąc od czasu do czasu jakiś DROBNY (z naciskiem na DROBNY) prezent. Przekazywanie sumy 3 tys. zł, którą rodzice niefrasobliwie "przepuszczają" jest w moim odczuciu niemoralne.

 Re: Granice pomocy rodzicom.
Autor: Taga (---.dynamic.gprs.plus.pl)
Data:   2024-08-21 15:06

@ Dorota (i nie tylko Dorota)
Poruszacie ciekawy wątek - że dawanie rodzicom takiej kasy jest wręcz niemoralne.
Pomijając inne aspekty - myślicie, że po prostu chęć podwyższenia standardu życia najbliższym osobom (nawet przy założeniu, że ich stać na takie normalne życie) to wchodzi już w niemoralność? Sami piszecie, że owszem, stać ich na życie, ale bez zbytków. Mnie stać na życie ze zbytkami. Czy nie mogę im też troche "zbytku" oddać, po prostu wyrównać nasze standardy życia, czy to już wchodzi w niemoralność? Bo mi się wydaje że niemoralne by było, gdybym sama opływała w luksusy, a rodzice by żyli na dużo niższym (choć pewnie akceptowalnym dla wielu) poziomie. Albo gdyby w takiej sytuacji długi pozostały niespłacane.
Tu może trochę przechodzimy na to, co też zasygnalizowałam w poście - że może trzeba przejść z "muszę" na "chcę". Faktem jest, że nie chcę dawać aż tyle pieniędzy, ale 1-2 tys. już w sumie tak, to jest dla mnie ten poziom chcenia. Czy niemoralne byłoby dawanie rodzicom środków w takiej sytuacji?
Dodam że zamierzam też jakoś kontrolować, na co to faktycznie idzie.

 Re: Granice pomocy rodzicom.
Autor: Martha78 (---.107.143.41.protonet.pl)
Data:   2024-08-21 18:28

Tago,

nie chciałabym zniechęcać nikogo (w Tym Ciebie) do polis, ale ja jestem bardzo rozczarowana. Do momentu zachorowania sądziłam (a utwierdzaly mnie spore w tym kwoty, ktore co miesiac wplacałam), że mam na czym polegać. Otrzymałam w sumie ok. 6000 czyli w przeliczeniu 1,5 mojej miesięcznej pensji (po zliczeniu wszystkich składników, za które mi się nalezała wypłata odszkodowania). Nawet "uszczerbek na zdrowiu", w postaci uszkodzonej i niesprawnej ręki wiodącej nie jest uszczerbkiem na zdrowiu w rozumieniu ubezpieczyciela, ponieważ powstał w wyniku leczenia i/lub koniecznej operacji. W związku z tym, że dodatkowo mam problemy neurologiczne i nie mogę podjąć pracy... polisa okazała się kompletną fikcją.

Wiem, że to forum poruszające inną tematykę, ale piszę ku przestrodze budowania fałszywego spokoju.

 Re: Granice pomocy rodzicom.
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2024-08-22 00:03

Beza, po pierwsze, nie "załamania" bo jedyne co mi RAZ padło, to zdrowie, po drugie jest wręcz przeciwnie niż myślisz - moja zdobyta wiedza pozwala mi lepiej zobaczyć potrzebę terapii u innych, w tym u Ciebie, choćby z tego powodu, że kochasz innych i dbasz o nich bardziej niż o siebie. Mam nadzieję na to, że kiedyś do niej dojrzejesz.

A tak ogólnie: w ostatnim poście zastosowałam alternatywną matematykę. Po odjęciu 10% od 10 tys. zostaje oczywiście 9, nie 8.

 Re: Granice pomocy rodzicom.
Autor: Martha78 (---.107.143.41.protonet.pl)
Data:   2024-08-22 09:07

Tago,
Pozwolę sobie odpowiedzieć na poniższe pytani, zasygnalizuję z góry, że dla mnie kluczowe jest ostatnie zdanie z cytowanego przeze fragmentu.

>> Czy nie mogę im też troche "zbytku" oddać, >>po prostu wyrównać nasze standardy życia, >>czy to już wchodzi w niemoralność? Bo mi się >>wydaje że niemoralne by było, gdybym sama >>opływała w luksusy, a rodzice by żyli na >>dużo niższym (choć pewnie akceptowalnym dla >>wielu) poziomie. Albo gdyby w takiej >>sytuacji długi pozostały niespłacane.

Jasne, że jest moralne. Problemem (moim zdaniem) jednak jest to, że oni sami fundują sobie luksusy(= życie ponad stan),
a Ty łatasz dziury wynikające z życia podstawowego.

 Re: Granice pomocy rodzicom.
Autor: Beza (---.dynamic.inetia.pl)
Data:   2024-08-22 12:06

Taga, ja zostałam skierowana na terapię, choć nikt mnie nie zna i zaraz dostanę ponowne skierowanie :) ale najbardziej stabilny i dochodowy zawód (też tak kiedyś myślałam, ale potrzeby na rynku się zmieniają coraz szybciej i to w niespodziewany sposób) nie gwarantuje aż tak dużej stabilizacji. Fakt, dzięki poduszce finansowej przede wszystkim można pozwolić sobie na szukanie w spokoju pracy w kolejnym miejscu lub np. nagłe wykupienie eksperymentalnej terapii powyżej 100 tys. euro dla ojca, jak było to u mnie.
Jeżeli zamierzasz kontrolować przepływy, to tym bardziej nic niemoralnego nie ma w przekazywaniu kwoty, którą sama wyznaczasz.

 Re: Granice pomocy rodzicom.
Autor: Dorota (---.satfilm.com.pl)
Data:   2024-08-22 12:07

Taga,
napisałam, że niemoralne jest przekazywanie takiej kwoty, ze względu na fakt, że rodzice (czy ktokolwiek inny, kto byłby obdarowywany) nie zarządzają rozsądnie swoim budżetem, a przynajmniej tak zrozumiałam treść twoich wypowiedzi. Masz prawo robić ze swoimi pieniędzmi, co zechcesz i obdarowywać kogo zechcesz, ale sama piszesz, że ze względu na tak znaczną comiesięczną zapomogę przekazywaną rodzicom, nie możesz szybciej zgromadzić pieniędzy na zakup mieszkania. Mieszkanie nie jest luksusem, mieszkanie jest podstawową potrzebą każdego człowieka, to nie jest zbytek. Tak samo jak wakacje i odpoczynek od pracy i codziennych obowiązków. Użyłam określenia niemoralne, (a może bardziej pasowałoby nieetyczne), ponieważ przyzwyczaiłaś rodziców do ponadnormatywnych dochodów, których nagły brak (z przyczyn od ciebie nawet niezależnych) może spowodować u rodziców frustrację, pretensje do ciebie, a nawet jakieś konflikty. W normalnych warunkach obdarowany winien rozsądnie gospodarować otrzymywanymi pieniędzmi i okazywać wdzięczność wobec darczyńcy.
Jestem osobą w wieku przedemerytalnym, mam dorosłego syna i gdyby on miał obdarowywać mnie co miesiąc tak znaczną kwotą, zaprotestowałabym stanowczo. Poradziłabym, by inwestował w swoją przyszłość (mieszkanie, zaplecze finansowe, rozwój zawodowy itp.) Dodam, że moje dochody w chwili obecnej są znacznie mniejsze niż jego, ale ja sobie świetnie radzę z tym co mam. Zarządzamy finansami wraz z mężem rozsądnie i nie przyszłoby nam do głowy by oczekiwać od dziecka aby podnosił naszą stopę życiową.

Czy twoi rodzice doceniają twoją pomoc? Czy kiedykolwiek zasugerowali byś odkładała te pieniądze na swoją przyszłość?

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: