Autor: Karanie (---.10.72.232.ipv4.supernova.orange.pl)
Data: 2024-11-08 01:42
Myślę, że źle rozumiemy słowo "kara", czyli to co nas spotyka od Boga za nasze grzechy. To nie to samo co 5 lat więzienia, o chlebie i wodzie, bez odwiedzin, bez TV i książek. Nikt nas też nie będzie torturował.
Żeby wejść do nieba - człowiek musi być święty, czysty. Po to jest czyściec, gdzie rzeczywiście się cierpi, ale to cierpienie oczyszczające. Bóg nie znęca się nad nami w czyśćcu, ale pomaga nam się uświęcić. Owszem, o. Pio mówił, że to wielkie cierpienie (w zależności od naszych win), ale sprawiedliwe, więc nie będzie w nas buntu tylko wdzięczność.
Nie wiem do czego porównać. Może grzech to jak niemycie zębów, pożeranie słodyczy i lekceważenie małego ubytku. Potem musi być dentysta. Wiedząc, że cokolwiek nie mówią ludzie - u dentysty zawsze boli, więcej lub mniej, ale boli - możesz "wybawić" koleżankę od dentysty, doradzając, by nie szła, utrudniając jej tę męczarnie. Ale dobrze wiesz, że wyrządzasz jej krzywdę, bo za rok czy dwa będzie bolało jeszcze bardziej, a nawet może stracić zęba. Rozumiesz? Nie zawsze strach przed ukaraniem kogoś jest dobry. Jeśli był grzech, to musi być oczyszczenie. Musisz w pewnym sensie "pozwolić" Bogu na ukaranie. Bez tego nie może być nieba. Musimy uwierzyć, że Bóg jest dobry.
Ale ty możesz za tę koleżankę podjąć modlitwę. Jeśli ona będzie chciała być lepsza, będzie teraz robiła wiele dobrego, to pamiętajmy, że część czyśćca możemy mieć już na ziemi. Miłość maże grzech. Ale to rzeczywiście jest już sprawą między Bogiem a tą osobą. My nie możemy się wtrącać, bo możemy kogoś skrzywdzić. Nie musimy nikogo bronić przed Bogiem. Odczuwanie cierpienia niejednokrotnie pomaga zrozumieć czym jest zło i może ustrzec przed większym złem.
|
|