logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Franciszkanin w biegu przez Saharę i Góry Atlas
 


86 osób, które od 12 do 15 marca przez cztery dni zmagały się z gorącą Saharą oraz Górami Atlas, wróciło bezpiecznie do domów. Zakończyli wymagający, ekstremalny bieg, który wielu z nich może nazwać „przygodą życia”. Wśród nich znalazł się franciszkanin, o. Jacek Wójtowicz z Krosna.
 
Uczestnicy Runmageddonu Sahara, który odbył się w dniach 11-17 marca w Maroku walczyli z pustynnym żywiołem, palącym słońcem, a także z własnym zmęczeniem i słabościami. Jednak po czterech dniach biegu, mimo upału, wymagającego terenu, dotarli do mety. Najbardziej bałem się stopy czy wytrzymają bez żadnej rany i otarć. Na trasie pierwszego etapu kamienistej pustyni luzem leżące kamienie były niebezpieczne ze względu na swoją ostrość i ciężar. Przy źle położonej stopie kamienie odbijając się uderzały w kostki – mówi o. Jacek.
 
W trakcie czterech dni, uczestnicy Runmageddonu Sahara pokonywali trasy, które z jednej strony były ekstremalnym wyzwaniem, a z drugiej urzekały pięknem krajobrazu. Podczas pierwszego etapu walczyli z pustynią kamienistą w okolicach miejscowości Merzougi na pustyni Erg Chebbi. Pokonywali wzniesienia, koryta rzek oraz liczne, niekiedy ruchome kamienie, wręcz „wyrastające” z ziemi. Udało się,  nogi i stopy całe bez otarć na szczęście – stwierdza franciszkanin – można biec dalej. Jest czas na rehabilitację i odpoczynek.
 
Drugiego dnia, jeszcze przed świtem, rozpoczęli swój bieg po pięknej, ale wymagającej piaszczystej Saharze. Ich drogę oświetlały jedynie gwiazdy oraz latarki umiejscowione na czole. W trzecim etapie pokonali arcytrudny odcinek w okolicach górskiej miejscowości Hdida. Wkroczyli do Gór Atlas, gdzie czekały ich ostre podbiegi i wejścia do rwącego strumienia. Dzisiaj, jak liczyłem, 59 razy przekraczałem rzekę i za każdym razem miałem ekstazę, bo po trzech dniach w końcu mogłem wychłodzić mięśnie. Biegnąc widziałem ośnieżone szczyty gór i do tego wschód słońca, to były niezapomniane widoki – mówi o. Jacek. Na zakończenie biegu jedno mi się cisnęło na usta Bogu niech będą dzięki.
 
Część sportowa Runmageddonu Sahara zakończyła się tzw.: „Biegiem Przyjaźni”, gdzie wszyscy razem pokonywali ostatni sześciokilometrowy dystans w okolicach malowniczego jeziora Lalla Takerkoust. Ostatni dzień pełni emocji uczestnicy Runmageddonu Sahara spędzili w Marakeszu zwiedzając egzotyczną stolicę Maroka.
 
Wysiłek, pot i hartowanie ducha
 
Jak Izrael szedł 40 lat przez pustynię, Jezus 40 dni na niej przebywał, Jan Chrzciciel też na niej spędzał czas zmagając się z jej klimatem, brakiem wody i wszelkimi niedogodnościami dla współczesnego człowieka, tak i ja biegnąc sam oddalony od ludzi niejednokrotnie nie spotykając ich przez dłuższy czas poczułem moment walki z myślami aby podjąć decyzję o zejściu. Jednak nie – słowo Boże postawa Jana Chrzciciela i Jezusa na pustyni mówiły – dasz radę. Ale Jezus i Jan wychodzili z pustyni silni, odważni, pełni zapału do działania, pełni pomysłów na fajne życie. Życie głębszej wiary w Boga, bardziej otwarte na ludzi, życie wypełnione jeszcze większym zaangażowaniem w pracę i trud głoszenia słowa Bożego drugiemu człowiekowi, aby byli fajnymi ludźmi, jak pierwsi chrześcijanie – stwierdza w swym świadectwie o. Jacek Wójtowicz.

www.franciszkanie.pl