logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Josh McDowell
Fundamenty wiary
Księgarnia Św. Jacka
 


redakcja: Katarzyna Solecka, Piotr Werwiński
opracowanie graficzne: Bożena Pietyra
tłumaczył: Daniel Kondzielewski
nr ISBN: 83-7030-493-1
Księgarnia Świętego Jacka, 2006
oprawa: miękka
format: 152 x 228
liczba stron 288
Kup tą książkę

 
ROZDZIAŁ 13
 
Pusty grób
 
Wyobraź sobie wydarzenie, które mogło mieć miejsce kilka tygodni po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa.
Elżbieta z Beer-Szeby przybiegła do swojej dalekiej krewnej Zuzanny, która stała na podwórzu, przygotowując bochenki chleba do wielkiego pieca stojącego za domem. Obie kobiety były naśladowcami Jezusa z Nazaretu.
– Słyszałaś już? – zapytała Elżbieta, próbując złapać oddech.
– Co takiego? – Zuzanna rzuciła kawał ciasta na kamienny stół przed sobą.
– Nowinę! Wspaniałą nowinę, która rozprzestrzenia się po całym kraju, od Dan do Beer-Szeby. O Jezusie, cudotwórcy.
 
Twarz Zuzanny pociemniała.
– Proszę cię, Elżbieto – powiedziała. – Przez ostatnich kilka tygodni o niczym innym nie myślę... Próbuję zapomnieć. Czasami nie wiem, jak żyć dalej. Taka byłam pewna, że On był Mesjaszem, naszym Odkupicielem. Taka pewna, że to On jest odpowiedzią, że może uleczyć moje serce, złamane od dwunastu lat, kiedy mój mąż Eliasz zmarł. Byłam taka pewna, że… że jest w tym życiu coś więcej niż… niż gotowanie, sprzątanie i robienie czegoś, by przetrwać. Ale ja tam byłam, Elżbieto, z innymi kobietami. Widziałam, jak umierał. Widziałam, jak go pogrzebano – jej oczy napełniły się łzami. – A z Nim, wszystkie moje nadzieje – dokończyła cicho.
– Ale kuzynko… – Elżbieta próbowała coś wtrącić.
– Nie – powiedziała Zuzanna, stanowczymi ruchami zagniatając ciasto. – Pozwól mi dokończyć. Wiem, moja droga, że próbowałaś myśleć o Nim jako o „duchowym” Mesjaszu, który przetrwa w swoim nauczaniu, tak jak przetrwali inni nauczyciele. Jednak widzisz, Elżbieto, martwy Mesjasz to żaden Mesjasz. Obiecał nam życie w obfitości, ale nawet On sam nie był w stanie pozostać żywy. A teraz już Go… nie ma, a my musimy… musimy jakoś żyć dalej. Tylko, że ja już nie wiem jak...
– Ale właśnie to próbuję ci to powiedzieć, kuzynko – zaprotestowała Elżbieta. – Mówi się, że grób jest pusty!
– Pusty? Co to znaczy pusty?
– Pusty! Kiedy Maria, Salome i Magdalena poszły wypełnić przepisy pogrzebowe w niedzielny poranek, grób Jeszuy był pusty!
– Kto mógł zrobić coś takiego?! – krzyknęła oburzona Zuzanna.
– Co?
– Kto by zabrał ciało Nauczyciela? I po co? I gdzie by Go położyli? Przecież to nie ma sensu…
– Przestań się wtrącać i daj mi skończyć – głos Elżbiety zabrzmiał dziwną mocą. – W dniu, w którym wyszłaś z Jerozolimy, w szabat po ukrzyżowaniu Jeszuy, kapłani i faryzeusze poszli do Piłata i poprosili go, by postawił straż przy grobie, by nikt nie mógł wykraść ciała. Grobowiec został tego dnia zapieczętowany i postawiono przed nim strażników.
– W takim razie jak grób może być pusty?
– Właśnie o to chodzi! – odpowiedziała z entuzjazmem Elżbieta. – To musi być cud. Kobiety powiedziały, że było trzęsienie ziemi i że pojawił się anioł. Żołnierze upadli na ziemię, a anioł pokazał kobietom pusty grób i powiedział, że Jezus powstał z martwych!
– Ależ, Elżbieto! Skończ z tym głupim gadaniem! Wiem, że kochałaś Nauczyciela tak samo jak ja, ale musi być jakieś inne wyjaśnienie.
– Na przykład jakie? – zripostowała Elżbieta. – Niektórzy mówią, że uczniowie Jeszuy przyszli i wykradli ciało, kiedy żołnierze spali, ale…
– Ha! – machnęła ręką Zuzanna. – To niemożliwe! Nie widziałaś, jak się rozproszyli, kiedy żołnierze aresztowali Nauczyciela? Nie oczekujesz chyba, że uwierzę, że któryś z nich nagle odważył się dokonać coś takiego?
– Mówię ci tylko to, co…
– A jak odsunęliby kamień, nie budząc żadnego z wartowników? Do tego potrzeba dwóch albo trzech silnych mężczyzn. Nawet gdyby im się udało, skąd wiadomo, kto wziął ciało? Poza tym każdy wie, że sen podczas warty oznacza śmierć. Czy w Jerozolimie skazano jakichś strażników?
– Raczej nie…
– I ja tak sądzę… – powiedziała Zuzanna, zaciekawiona już na dobre.
– Ale… – Elżbieta rozwijała swoją myśl – jeśli grób jest pusty, jak mówią kobiety, a ciało nie zostało wykradzione… to co wtedy?
 
Zuzanna zamrugała, spoglądając ze zmieszaniem na wyczekującą twarz kuzynki. Zaczęła sobie uświadamiać, że gdyby grób Jezusa nie był pusty, religijna i polityczna elita mogłaby zakończyć plotki, wystawiając ciało Nauczyciela na ulicach Jerozolimy. A jeśli był pusty, to twierdzenie Elżbiety o cudzie wydawało się o wiele bardziej wiarygodne niż jakiekolwiek inne wyjaśnienia.
– To wtedy co? – powtórzyła Elżbieta.
Zuzanna odpowiedziała szeptem, tak jakby wypowiedzenie słów zbyt głośno mogło zmienić ich prawdziwość:
– To – jej oczy zaświeciły nadzieją – to zmieniłoby wszystko.
 

PRAWDZIWA WIARA
 
Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa – i Jego ukazanie się ponad pięciuset uczniom – zmieniło na zawsze życie tych mężczyzn i kobiet, a także milionów ludzi aż do dziś.
Kiedy pierwsi apostołowie patrzyli, jak ich Mistrz i Pan umiera na krzyżu, wszystkie ich nadzieje wydawały się być zdruzgotane. Ich nadzieje odżyły, kiedy ich Pan powstał z martwych. Jednak nawet wtedy nie do końca rozumieli pełnego znaczenia zmartwychwstania Jezusa.
 
„Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela?” – pytali Go (Dz 1,6). Nawet kiedy Jezus powstał z grobu pełen chwały, oni ciągle szukali tymczasowego królestwa i politycznego wyzwolenia od najeźdźcy. Dopiero w dniu Pięćdziesiątnicy, kiedy Duch Święty zamieszkał w nich, apostołowie zrozumieli, co Bóg dla nich zaplanował.
 
Jak większość z nas nie potrafili oni odpowiedzieć na najbardziej fundamentalne pytania życia: „Kim jestem? Dlaczego jestem tutaj? Dokąd zmierzam?”. Odpowiedź zyskujemy dzięki cudownemu objawieniu Boga. Św. Paweł wyraził to zwięźle w pierwszym rozdziale Listu do Efezjan:
W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa (…) Oznajmił nam tajemnicę swej woli (…) aby wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie jako w Głowie: to co, w niebiosach, i to, co na ziemi. W Nim dostąpiliśmy udziału my również, z góry przeznaczeni zamiarem Tego, który dokonuje wszystkiego zgodnie z zamysłem swej woli (Ef 1,4–11).
 
Co mówi Bóg do każdego z nas przez swoje Wcielenie, wiarygodne Słowo i zmartwychwstanie swojego Syna? Co to wszystko oznacza dla ciebie i dla mnie oraz dla naszych młodych, którzy wierzą w Chrystusa i Jego Słowo z przekonaniem?
 
Bóg chce bliskości z nami
 
Jako obcy, oddzieleni od Boga, byliśmy zagubieni, bez poczucia przynależności, nie wiedząc, kim naprawdę jesteśmy. Jednak Chrystus przyszedł na świat jako Wcielony i objawił nam swoją prawdziwą tożsamość, która została zatracona z powodu grzechu i śmierci. Włączył nas z powrotem w swoją rodzinę i dzięki temu każdy z nas może mieć z Nim osobistą więź i prawdziwie powiedzieć: „Wiem, kim jestem: wybranym dzieckiem Boga, które kocha Go i innych jak tylko potrafi”.
 
Bóg chce, byśmy Go znali i byli jak On
 
Święty Duch Boży zamieszkał w nas i jako osobisty „przewodnik ku prawdzie” prowadzi nas przez tworzące więzi objawienie wiarygodnego Słowa Bożego. W jakim celu? Byśmy lepiej znali Boga i pozwalali Jego Boskiej mocy przemieniać nas coraz bardziej na obraz Jego Syna. Już nie żyjemy dla samych siebie, działając na szkodę własną i naszych rodzin. Nasze życie jest chwałą Boga. Już nie żyjemy bez jasnego celu. Zyskujemy poczucie pełni tak, że każdy z nas może powiedzieć: „Wiem, po co tu jestem: by poznać Boga i stać się bardziej takim jak On”.
 
Bóg chce byśmy Mu ufali bez względu na wszystko
 
Ponieważ On żyje, nie boimy się jutra. Stajemy wobec przyszłości nie pełni niepewności, złości i pesymizmu, ale z poczuciem misji, pewni, że nasz zmartwychwstały Zbawiciel i najwyższy Bóg sprawia, że wszystko działa dla naszego dobra i Jego chwały. Bez wątpliwości każdy z nas może powiedzieć: „Wiem, dokąd zmierzam: moje wysiłki, cierpienie i śmierć będą przemienione na błogosławieństwo, radość i życie wieczne”.
 
Ten rodzaj opartej na mocnych fundamentach wiary w Chrystusa i Jego Słowo prowadzi do odkrycia własnej tożsamości, poczucia celu i perspektywy wieczności, która pomaga stawić czoła wszystkiemu, co nadchodzi, wiedząc, że jesteśmy dziećmi Króla, gotowymi odziedziczyć królestwo nie z tego świata. Autor Listu do Hebrajczyków opisał ludzi takiej wiary i powiedział, że „dzięki wierze zdobyli królestwa, dokonali czynów sprawiedliwych, otrzymali obietnice, zamknęli paszcze lwom, przygasili żar ognia; uniknęli ostrzy miecza i wyleczyli się z niemocy, stali się bohaterami w walce i do ucieczki zmusili nieprzyjacielskie szyki. Dzięki dokonanym przez nich wskrzeszeniom niewiasty otrzymały swoich zmarłych” (Hbr 11,33–35).
 
Prawdopodobnie wolelibyśmy ten rodzaj zwycięstwa, ale nie jest on mniej lub bardziej chwalebny od tego, kiedy napotykamy ucisk, znęcanie się, czy nawet śmierć. Ponieważ autor Listu do Hebrajczyków mówi dalej:
Jedni ponieśli katusze, nie przyjąwszy uwolnienia, aby otrzymać lepsze zmartwychwstanie. Inni zaś doznali zelżywości i biczowania, a nadto kajdan i więzienia. Kamienowano ich, przerzynano piłą, [kuszono], przebijano mieczem; tułali się w skórach owczych, kozich, w nędzy, utrapieniu, w ucisku – świat nie był ich wart – i błąkali się po pustyniach i górach, po jaskiniach i rozpadlinach ziemi. A ci wszyscy, choć ze względu na swą wiarę stali się godni pochwały, nie otrzymali przyrzeczonej obietnicy, gdyż Bóg, który nam lepszy los zgotował, nie chciał, aby oni doszli do doskonałości bez nas (Hbr 11,35–40).
 
Bóg ma koronę dla ciebie i dla mnie, i dla naszych młodych ludzi, kiedy skończymy ten wyścig. Ale wyścig jeszcze trwa. „Dlatego radujcie się – pisał św. Piotr – choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń” (1 P 1, 6). Jesteśmy tutaj jeszcze przez jakiś czas, a Bóg ma dodatkowy powód, by zachować nas w tym wyścigu, powód, który wielu ludzi źle rozumie. Kiedy zrozumiemy ten powód, odkryjemy naszą misję, jak również naszą prawdziwą tożsamość, cel i przeznaczenie.

Zobacz także
Fr. Justin
Kościół twierdzi, ze nasze życie po śmierci będzie trwać wiecznie. Czy ono w końcu się nie znudzi? Gdybym ciągle grał w brydża, ciągle słuchał koncertu albo ciągle ucztował, to w końcu wszystko by mi się znudziło, nawet w doborowym towarzystwie. Osobiście nie chciałbym żyć wiecznie - wystarczyłoby mi tysiąc lat.
 
ks. Paweł Kłys

Ważne jest, by nadstawić uszy swego serca i duszy na słuchanie tego, co Bóg chce nam powiedzieć. Musimy mieć świadomość, że mogą pojawić się wątpliwości co do takiego wyjazdu. Może przyjść pokusa, by nie jechać, bo to nie dla mnie, bo ja się nie nadaję itd. Jeśli jednak jest się odważnym (bo do odważnych świat należy), to podejmie się wyzwanie takiego wyjazdu. A czas ofiarowany Panu Bogu nie będzie czasem zmarnowanym.

 
s. Wioletta Ostrowska CSL
Z różańcem nie rozstaję się w ogóle. Towarzyszy mi on codziennie. Staram się zawsze wygospodarować czas przynajmniej na dwie dziesiątki, jeśli nie mogę więcej. Często odmawiam go podczas jazdy samochodem. Dzięki temu codziennie na nowo poznaję piękno tej modlitwy i jej siłę przemiany ludzkich serc. Z różańcem czuję się pewniej, nie przeraża mnie przyszłość, a w moim sercu gości pokój.

Z Krzysztofem Brzeszczyńskim mężem, ojcem trójki dzieci, prawnikiem, zelatorem z parafii św. Faustyny na warszawskim Bródnie, rozmawia s. Wioletta Ostrowska CSL
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS