logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Cezary Sękalski
Gdy dochodzisz do granic
Głos Ojca Pio
 


Przykładem mogą być tzw. psychozy poporodowe kobiet, które nagle znalazły się w nowej sferze obowiązków i trudności, albo psychozy wywołane wezwaniem do służby wojskowej. Także studia przekraczające uzdolnienia człowieka mogą wyzwalać stany ostrych psychoz, które szczęśliwie w dwudziestu procentach da się całkowicie opanować. W kolejnych dwudziestu procentach jednak człowieka całkowicie blokują. A pozostałe sześćdziesiąt procent udaje się jakoś ograniczyć i wtedy mówimy o defektach albo okresowych zaostrzeniach przewlekłych zaburzeń.
 
Brzmi to bardzo poważnie. Na ogół wydaje się, że studia to okres beztroski, tymczasem okazuje się, że podczas konfrontacji ze światem podskórnie wrze konflikt: człowiek wychodzi z domu, spod klosza, gdzie wszystkie jego potrzeby były zaspokajane, i teraz musi stoczyć walkę ze światem o swoje w nim miejsce. Niekiedy jest to walka na śmierć i życie.
 
Zwłaszcza jeżeli rodzina i otoczenie nie kryje ogromnych oczekiwań względem młodej osoby. Kiedy ma się jednego syna, to on powinien zrobić karierę, a przynajmniej dokończyć to, czego nie osiągnął ojciec. Rodzina jest szczęśliwa, kiedy syn stolarza zostaje adwokatem. Ale gdyby syn adwokata chciał zostać stolarzem - to jest już nieszczęście. A przecież mógłby zostać szczęśliwym stolarzem. Często mylimy awans z rozwojem. Dlatego tak ogromna odpowiedzialność ciąży na rodzicach, żeby mądrze poprowadzili przez życie swoje dzieci...
 
Trzeba dostrzegać i zaakceptować ich granice. Trzeba szanować dziecko, zamiast postrzegać je przez pryzmat jego możliwości. Wówczas jest ono w stanie mieć osiągnięcia, a czasem nawet odkryć rzeczy, o których się rodzicom nie śniło. Przekroczenie tych granic powoduje, że człowiek ma poczucie niemożności osiągnięcia sukcesu, bo leży on poza jego zasięgiem. Zaczyna więc korzystać z różnych namiastek (np. pieniądza zamiast realnych dokonań w pracy) lub wchodzić w układy, pozory.
 
Jak w takim razie odkrywać swoje granice?
 
Myślę, że Pan Bóg odsłania je w toku naszego życia. Nie trzeba ich przecież specjalnie szukać, wystarczy iść za tym, co mnie pociąga, a w pewnym momencie zawsze stuknę czołem o jakąś ścianę. Im wcześniej ją zauważę i zwrócę się w innym kierunku, tym korzystniej dla mnie.
 
Trzeba przyjmować porażki jako sygnały granic i badać ich przyczynę. Poszukać jej także w sobie. Bo jeśli źródła wszelkich niepowodzeń zawsze usytuujemy poza sobą (np. wszystko tłumacząc cudzą złą wolą), to wtedy będziemy ciągle bić głową o ścianę. Natomiast z chwilą, kiedy znajdziemy przyczynę w sobie, dostrzeżemy własne granice, będziemy mogli zobaczyć, czy ona jest do sforsowania, czy też lepiej wycofać się na inne pozycje.
 
A my mamy czasem skłonność do siłowego forsowania napotykanych granic. Ale może to typowo męski sposób reagowania?
 
Gdy przed człowiekiem wyrośnie bariera, to mężczyzna spróbuje ją obalić, dziewczyna zaś ją obejdzie, podkopie się od dołu albo się na nią wdrapie. Kobiety też chcą przekroczyć granicę, ale na swój sposób – próbują to zrobić fortelem.
 
Tylko że pewne granice trudno sforsować i jeśli będziemy się przy tym upierać, to możemy stracić pół życia, nie tworząc niczego wartościowego w innej, bardziej nam bliskiej dziedzinie...
 
Dla mnie już wcześnie, bo w szkole, taką granicą stała się matematyka. Tu odpadłam w przedbiegach. Okazało się to zresztą rodzinne, bo moje rodzeństwo miało dokładnie te same trudności, wobec czego wszelkie dalsze poszukiwania musiały eliminować ten element nie do przebrnięcia.
 
Inną – obok walki – reakcją na zderzenie się ze swoimi granicami jest depresja. Absolutyzowanie jednego kierunku rozwoju jest tak silne, że rodzi się myśl: skoro ja na to wysokie drzewo nie mogę wejść, to wszystko traci sens i już nie ma dla mnie przyszłości. Niższe drzewa mnie nie interesują.
 
A mogą być inne drzewa. Ostatecznie przestrzeń wyboru jest ogromna. Myślę, że zgoda na własne granice i ich przyjęcie to podstawowy element dojrzałości człowieka. Dopóki ich nie przyjmę, to, niestety, będę ciągle narażona na frustracje, klęski, niepowodzenia. Jest to też element zdrowia psychicznego, który chroni między innymi przed depresją.
 
W jakim wieku – Pani zdaniem – następuje zdobycie równowagi, uznanie swoich granic?
 
Gdzieś po trzydziestce.
 
Zobacz także
ks. Damian Bryl
Ojcostwo duchowe to przede wszystkim obecność, towarzyszenie, troska, opieka, wspieranie w realizacji powołania otrzymanego od Boga do pełni życia. Ojcostwo biologiczne to przekazywanie życia fizycznego. Ojcostwo duchowe to pomaganie człowiekowi, by stał się w pełni człowiekiem, by odkrył i podjął swoje powołanie do przyjaźni z Bogiem, świętości i zbawienia.

Rozmowa z ks. Damianem Brylem
 
Jacek Salij OP
Czuję się bezradny, kiedy ktoś, kto zwątpił w sens swojego życia albo w sens życia w ogóle, oczekuje ode mnie, że go będę o tym sensie zapewniał. Jest to tyle warte, co rzucanie grochem o ścianę albo obsiewanie skały – przecież z góry wiadomo, że ani grochem ściany nie przebijesz, ani ziarno na skale nie urośnie.
 
Sławomir Skiba
Czym innym, jak nie powierzchownym podejściem do zasad wiary tłumaczyć łatwość z jaką hipermarkety miały wkrótce zająć miejsca kościołów dla wielu polskich katolików? I to wszystko w czasie gdy na Stolicy Piotrowej mieliśmy polskiego papieża, który przed tym przestrzegał wielokrotnie. Zadziwiające...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS