logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Piotr Kieniewicz MIC
Gdy sumieniu wzrok szwankuje
Pastores
 


Gdy sumieniu wzrok szwankuje

Raz po raz zdarza się słyszeć głosy powołujące się na czystość sumienia jako gwarancję niewinności. Wbrew powszechnemu poczuciu przyzwoitości niektórzy ludzie zdają się niekiedy zasłaniać swoim rzekomo czystym sumieniem przed przyjęciem odpowiedzialności za dokonane zło. Z reguły jednak za stwierdzeniem: "Ja mam czyste sumienie" kryje się jedynie fakt, że dana osoba nie czuje żadnego niepokoju wewnętrznego na skutek popełnionych czynów. Brak odczuwania zaś - o czym już się nie wspomina - sam w sobie może być chorobą...

Jak to się dzieje, że jedni mają wrażliwe sumienie, a inni nie? Dlaczego niektóre sumienia zdają się być pomocne w kształtowaniu życia wedle wysokich standardów moralnych, a inne wydają się zupełnie nie przeszkadzać w popełnianiu wielkich niegodziwości. Ile prawdy jest w określeniu "człowiek bez sumienia"? Skoro - jak podkreśla Sobór Watykański II w swojej konstytucji Gaudium et spes - sumienie przynależy do samej natury człowieka, problem leży nie tyle w posiadaniu czy nieposiadaniu sumienia, ile raczej w procesie jego wychowania (zob. KDK, 16; VS, 64).


Etapy formacji sumienia

Proces kształtowania sumienia odbywa się stopniowo, w miarę osobowościowego dojrzewania człowieka, na dwóch równoległych płaszczyznach - psychicznej i duchowej. Na początku życia dziecko nie potrafi odróżniać dobra od zła, gdyż jego postrzeganie odbywa się na poziomie "przyjemne - nieprzyjemne". Od konsekwencji rodziców, odpowiednio wspierających proces wychowawczy, zależy, czy w dziecku utrwali się skojarzenie rzeczy dobrych z przyjemnością, a złych z przykrymi doznaniami. Na tym bowiem fundamencie można w nieco późniejszym wieku, gdy dominującym czynnikiem jest autorytet rodziców, dalej formować sumienie, tłumacząc w przystępny sposób rozwijającemu się dziecku, co jest dobre, a co złe.

W okresie dorastania zarówno myślenie przyjemnościowe, jak i poleganie na autorytecie tracą na znaczeniu, i choć nie zanikają całkowicie, stopniowo przestają odgrywać decydującą rolę. Młody człowiek zaczyna zadawać sobie i otoczeniu coraz więcej skomplikowanych pytań i próbuje sam znaleźć na nie odpowiedzi. Na tym etapie rodzic czy wychowawca może być pomocny na tyle, na ile potrafi wejść w rolę towarzysza owych poszukiwań. Próba utrzymania się na pozycji autorytetu jest niemal zawsze skazana na porażkę. Kształtujące się sumienie domaga się prawdy i jej uzasadnienia, a nie tylko rozstrzygających opinii autorytetów. Dlatego od tego, jak przebiegały poprzednie etapy formacji i jak w te nowe okoliczności weszli wychowawcy, zależy, gdzie i z kim młody człowiek będzie szukał odpowiedzi na rodzące się wątpliwości (zob. EV, 97).

Celem tych poszukiwań jest stworzenie własnego, wewnętrznego systemu wartości, pozwalającego na rozpoznanie oraz wybór dobra i prawdy. Tylko wybory podjęte w oparciu o to wewnętrzne kryterium są rzeczywiście aktami ludzkiej wolności. Autorytet - tak rodziców i wychowawców, jak Kościoła - spełnia w przypadku takiego dojrzałego sumienia jedynie rolę służebną, wspierającą proces rozeznania. Ostatecznie to człowiek sam musi rozpoznać prawdę, by w sposób wolny za nią podążyć.

Jest zrozumiałe, że nikt odpowiedzialny nie będzie lekceważył głosu rzeczywistego autorytetu i sobie przypisywał monopolu na nieomylność, w imię wyższości własnej wolności nad głoszoną przez kogokolwiek prawdą. Jednak właściwie pojęta autonomia sumienia każe przyznać mu ostateczny głos w procesie szukania prawdy. Zawarte w Konstytucji duszpasterskiej o Kościele stwierdzenie, że sumienie jest "sanktuarium człowieka" (KDK, 16), wskazuje nie tylko na odbywający się tam jego dialog z Bogiem, ale także na to, iż nikt nie może mu wprost niczego narzucić. Nikt nie ma władzy nad ludzkim sumieniem, poza samą prawdą. Dlatego Sobór stwierdza: "W głębi sumienia człowiek odkrywa prawo, którego sam sobie nie daje, lecz któremu winien być posłuszny i którego głos, nawołując go zawsze do miłowania i czynienia dobra oraz unikania zła tam, gdzie należy, rozbrzmiewa we wnętrzu człowieka: czyń to, tamtego unikaj. Człowiek bowiem ma w sercu wpisane przez Boga prawo; posłuszeństwo temu prawu stanowi właśnie o jego godności, i według niego on sam będzie sądzony (por. Rz 2,14-16)" (KDK, 16).

Cytowany tekst - przywołany prawie 30 lat później przez Jana Pawła II w encyklice Veritatis splendor (a wcześniej w encyklice Dominum et Vivificantem) - wskazuje na niezwykle istotną prawdę. Ostatni etap formacji sumienia (tzn. szukanie prawdy) nigdy się nie kończy! Człowiek jest wezwany do nieustannego poszukiwania prawdy, rozwijania zdolności rozpoznawania dobra, roztropności w działaniu... Sumienie nigdy nie jest ostatecznie uformowane i stale domaga się troski, tego cichego dialogu, jaki Bóg pragnie z człowiekiem prowadzić w ciszy jego serca. Będąc niezwykle delikatnym instrumentem, sumienie łatwo bowiem może ulec wypaczeniu, siejąc zniszczenie w życiu człowieka i jego otoczenia.

Rozwój sumienia w ogromnej mierze uzależniony jest - jak wskazują badania współczesnej psychologii - od wpływu rodziców i wychowawców. Dorastający młody człowiek uczy się rozróżniać dobro od zła przede wszystkim na podstawie obserwacji, przy czym im ów proces dojrzewania jest bardziej zaawansowany, tym owa zależność jest bardziej uświadamiana. Małe dziecko podporządkowuje swoje wybory i opinie autorytetowi rodziców, ponieważ nie ma innego solidnego punktu odniesienia; nie oznacza to jednak, że nie dostrzega u rodziców braku zgodności między słowami i czynami. Chociaż nie rozumie (zwłaszcza na początku) natury kłamstwa i fałszu, to i tak uczy się ich zupełnie bezwiednie, podobnie jak uczyłoby się prawości i uczciwości.

Dlatego pierwszym koniecznym warunkiem prawidłowego rozwoju sumienia jest troska o właściwe "środowisko wzrostu". Nie wolno procesu wychowania odkładać na późniejszy okres, gdy dziecko będzie "mądrzejsze i więcej zrozumie". Sumienie kształtuje się od samego początku życia dziecka, które zresztą widzi i rozumie znacznie więcej, niż się dorosłym wydaje. W pełni uprawnione wydaje się stwierdzenie, że sumienie prawidłowo ukształtowane na początkowych etapach znacznie łatwiej poddaje się procesowi formacji w okresie dorastania i w okresie późniejszej formacji, kiedy to większą rolę zaczynają odgrywać argumenty racjonalne i samowychowanie. Nadal jednak nie traci na znaczeniu świadectwo codziennego życia, jakie dają rodzice i wychowawcy.

Trudno nie zauważyć podobieństwa między wychowaniem sumienia a procesem kształtowania się dojrzałej postawy wiary. W istocie są to procesy ze sobą zbieżne i - przynajmniej w pewnym zakresie - wzajemnie się warunkujące. W obu też niebagatelną rolę odgrywają duchowni, zwłaszcza poprzez posługę konfesjonału. Od delikatności i kompetencji spowiednika zależy w ogromnym stopniu, czy proces kształtowania się sumienia będzie przebiegać prawidłowo i bez zakłóceń. Choć to może brzmi jak truizm, nie trzeba daleko szukać, by spotkać się z ludźmi poranionymi przez zwykły brak kultury bądź wiedzy księży. Zarówno sumienie skrupulanckie, jak i laksystyczne nierzadko jest efektem nieodpowiedzialnego działania spowiednika. Wyprostowanie wypaczeń przychodzi potem z ogromnym trudem, nierzadko granicząc wprost z niemożliwością.


Łaska i sumienie

Czas największej podatności na zranienia i wypaczenia jest jednocześnie okresem, w którym najpełniej i najgłębiej dokonuje się formacja sumienia. Od samego początku, w ramach otrzymywanej w domu formacji religijnej, dziecko otwiera się na świat łaski, w coraz głębszym stopniu wchodząc w relację z Bogiem. Chociaż na początku nie rozumie modlitwy, wzrastając w wierze rodziców, to jednak z czasem odkrywa możliwość osobistego wejścia w dialog z Bogiem. Sumienie bowiem to "głos Boga" nawet wówczas - jak czytamy w Dominum et Vivificantem - "gdy człowiek uznaje w nim tylko zasadę ładu moralnego, po ludzku niepowątpiewalną, bez bezpośredniego odniesienia do Stwórcy: właśnie w tym odniesieniu sumienie zawsze znajduje swą podstawę i swoje usprawiedliwienie" (DeV, 43). Tego głosu trzeba od najwcześniejszych lat uczyć się słuchać, by w chwilach rzeczywiście poważnego zmagania móc się na nim oprzeć.

Dlatego rodzice w procesie wychowania powinni koncentrować się nie tyle na "nauczeniu modlitw", ile raczej na wprowadzeniu dziecka w świat wiary, którą sami żyją. To dzieci powinny być zapraszane zarówno do uczestniczenia w modlitwie rodziców, jak i do rozmów z nimi na tematy związane z wiarą. Nie jest dobrze, gdy jedynym powodem "wspólnoty modlitwy" jest obowiązek przypilnowania pacierza dzieci.

Niezastąpioną rolę w formacji sumienia spełniają sakramenty, zwłaszcza pojednania i Eucharystii, jednak domagają się one podatnego gruntu: świadectwa osobistej wiary rodziców i wychowawców. W przeciwnym razie dziecko zacznie postrzegać "świat wiary" jako różny od "prawdziwego świata", a co za tym idzie - może zagubić zdolność do ustawicznego wsłuchiwania się w głos Boga rozlegający się w jego wnętrzu. W wychowaniu chrześcijańskim nie można rozdzielać formacji religijnej i ludzkiej. Zdolność szukania i odnajdywania tego, co prawdziwe i dobre, ukierunkowana jest w ostatecznym rozrachunku na szukanie i odnalezienie Boga, gdyż wrażliwość sumienia jest owocem działania łaski Ducha Świętego (zob. DeV, 47).

Nie oznacza to, że człowiek niewierzący nie może mieć dobrze ukształtowanego sumienia. Może. Jeśli jednak jego sumienie jest prawe, będzie on szukał Prawdy i Dobra, nie zadowalając się dotychczasowymi odpowiedziami. Podobnie jak bogaty młodzieniec, będzie pytać o dobro, które powinien czynić w życiu, by ostatecznie dobro to odnaleźć w Bogu. Szukanie prawdy nie jest ani łatwe, ani bezbolesne. Człowiek, "«wplątany» w tę walkę, w zmaganie się z grzechem w oparciu o głos własnego sumienia, «wciąż musi się trudzić, aby trwać w dobrym i nie będzie mu dane bez wielkiej pracy oraz pomocy łaski Bożej osiągnąć jedności w samym sobie»" (DeV, 44; zob. KDK, 37).


Sumienia wypaczone

Nie każde sumienie działa prawidłowo. Z różnych powodów, najczęściej wynikających z braku należytej troski o prawidłową formację ze strony wychowawców bądź też samego zainteresowanego, sumienie przestaje we właściwy sposób odróżniać dobro od zła.

Istnieje kilka podstawowych typów wypaczeń. Bardzo rzadko występują one w formie czystej, gdyż nieuporządkowanie na jednej płaszczyźnie z reguły daje o sobie znać w innych miejscach. Pismo Święte wiele miejsca poświęca sumieniu szerokiemu, zwanemu także nieczułym lub zatwardziałym. Wszystkie te nazwy dobrze oddają istotę problemu: głos sumienia jest albo zupełnie niesłyszalny, albo jego osąd jest tak dalece zdeformowany, iż przyzwala ono na wszystko. Sumienie szerokie nie dostrzega zła, ponieważ jest ślepe, zagłuszone przez człowieka, wewnętrznie przyzwalającego na coraz to większe zło. Początkowo niewielkie ustępstwa wobec wysokich wymagań moralnych stawianych przez sumienie przeradzają się stopniowo - o ile proces nie zostanie powstrzymany - w częściową lub całkowitą niezdolność rozpoznania prawdy i dobra, a co za tym idzie - powinności moralnej. Właśnie takie sumienie najczęściej pozostaje "czyste", to jest nie wyrzuca popełnienia żadnego złego czynu, nie ostrzega przed żadną nieprawością.

Przeciwieństwem sumienia szerokiego jest - jak łatwo się domyślić - sumienie wąskie, zwane też skrupulanckim. O ile sumienie szerokie na wszystko pozwala, o tyle wąskie nie jest zdolne nic zaakceptować. Występują tu dwa podstawowe problemy. Po pierwsze, człowiek o sumieniu wąskim nie jest zdolny do rozeznania, co jest dobrem, a co nim nie jest, gdyż jego system wartości jest wadliwy. Po drugie, chce zachować postawę wewnętrznej prawości i szanuje zdanie autorytetów, choć nie potrafi się na ich orzeczenia zgodzić. Skutkiem tego konfliktu może być całkowity paraliż decyzyjny, wynikający z obawy przed grzechem, lub też stan duchowego załamania na skutek fałszywego poczucia ogromnej grzeszności (zob. ReP, 18).

Skrupuły - mimo znacznie większej uciążliwości tak dla cierpiącego na nie człowieka, jak dla jego otoczenia - są stanem mniej duchowo niebezpiecznym niż choroba sumienia szerokiego, które utraciło wewnętrzną prawość, ukierunkowanie na prawdę. Skrupulant tę prawość zachowuje, i choć nie umie jej właściwie wykorzystać, to łatwiej przyprowadzić go do dobra, którego zawsze szuka, niż pobłażli-wego wobec siebie laksystę. Zło grzechu - jak przypomniał Jan Paweł II podczas jednej z katechez środowych w 1986 roku - "nie jest zupełne i można mu zaradzić, dopóki człowiek jest tego świadomy, dopóki ma poczucie grzechu. Gdy zaś i tego zabraknie, nieuchronny staje się kompletny upadek wartości moralnych i groźba ostatecznego zatracenia".

Nieco podobne do sumienia skrupulanckiego jest sumienie powikłane. Nie potrafi ono uporządkować będących ze sobą w konflikcie obowiązków, uszeregować ich zarówno pod względem ważności, jak i wartości. Starając się uniknąć grzechu, wynikającego z błędnego wyboru, nie potrafi zdecydować, które działanie lepiej podjąć, a którego zaniechać.

Jednak najczęstszą formą zniekształcenia sumienia wydaje się być "sumienie faryzejskie". Może ono przyjąć dwie postacie. Niekiedy sumienie takie ma jakby dwie miary: szeroką dla siebie i wąską dla innych. To o nich wspomina Chrystus, gdy wyrzuca faryzeuszom (stąd zresztą nazwa tego powikłania), że przecedzają komara, a połykają wielbłąda (zob. Mt 23,24), albo gdy ludziom nakładają ciężary nie do uniesienia, a sami ich palcem tknąć nie chcą (zob. Łk 11,46). Bywa też tak, że sumienie odwraca porządek wartości i sprawy nieistotne zaczyna traktować niezwykle surowo i poważnie, lekceważąc jednocześnie to, co naprawdę jest ważne. Tu przykładem mogłaby być nadmierna troska faryzeuszów o czystość naczyń i rąk, przy jednoczesnym braku należytego zainteresowania czystością własnej duszy (zob. Mt 23,25-26).


Nie wszystko stracone

Trzeba sobie zdawać sprawę, że nie za wszystkie wypaczenia sumienia człowiek odpowiada w tym samym stopniu. Wiele z nich jest wynikiem wadliwego procesu wychowawczego i wpływu środowiska. Nie można jednak zgodzić się z poglądem, że ów wpływ ma charakter determinujący, całkowicie zwalniając człowieka z odpowiedzialności za formację sumienia. Doświadczenie pokazuje, że nawet w najtrudniejszych okolicznościach można zachować wysokie standardy moralne, jakby na przekór środowisku odczytując prawo Boże we własnym sercu. Ogromną i niezastąpioną rolę odgrywa tu łaska Boża, otrzymywana nade wszystko poprzez sakramentalną posługę Kościoła: w Eucharystii i sakramencie pojednania.

Nawet w najbardziej znieczulonym sumieniu pozostaje okruch otwarcia na prawdę i dobro, jako szansa na nawrócenie i moralny wzrost. Osobną kwestią jest obudzenie w takim człowieku pragnienia przemiany; niemniej możliwość taka zawsze pozostaje i nie można nikogo uznać za straconego. "Nawrócenie - zauważa Jan Paweł II - domaga się przekonania o grzechu, zawiera w sobie wewnętrzny sąd sumienia - a sąd ten, będąc sprawdzianem działania Ducha Prawdy wewnątrz człowieka, równocześnie staje się nowym początkiem obdarowania człowieka łaską i miłością: «Weźmijcie Ducha Świętego!» (J 20,22). Tak więc odnajdujemy w owym «przekonywaniu o grzechu» swoiste obdarowanie: obdarowanie prawdą sumienia i obdarowanie pewnością Odkupienia. Duch Prawdy jest Pocieszycielem" (DeV, 31).

Dlatego praca nad wypaczonym sumieniem przebiega - w zależności od rodzaju wypaczenia - na dwóch płaszczyznach: budowania postawy wewnętrznej prawości i formowania zdolności prawdziwego osądu, czyli kształtowania zdolności odnoszenia zdarzeń do porządku wartości (dotyczy to szczególnie sumienia skrupulanckiego). Jest to zadanie o tyle trudne, że penitent wielu rzeczy po prostu nie dostrzega i nie rozumie (por. VS, 57).
Często nadmiernie skoncentrowany na (rzeczywistym lub fikcyjnym) złu, zapomina, że "owocem prawego sumienia jest przede wszystkim nazywanie po imieniu dobra i zła" (DeV, 43). Nie tylko zło trzeba nazwać po imieniu! Moralność chrześcijańska zawiera się przecież nie tylko w tym, by zła nie popełniać, ale również w tym, by czynić dobro w miłości. I to dobro trzeba też umieć rozpoznać i nazwać po imieniu. Wydaje się, że właśnie poprzez otwieranie penitenta na pozytywne aspekty jego własnego życia, łatwiej można przezwyciężyć jego uwikłanie w grzech i niezdolność do świadomego i w pełni wolnego opowiedzenia się za Bogiem. Niekiedy trzeba jakby powtórzyć cały proces budzenia sumienia, jaki normalnie zachodzi w trakcie dojrzewania, każąc najpierw zaufać orzeczeniu autorytetu, by stopniowo odsłaniać racje za tym orzeczeniem stojące. Niemniej Kościół jasno pokazuje, że dopóki jest w człowieku wola zmagania się ze słabością i grzechem, dopóty istnieje dlań szansa powrotu do pełni przyjaźni z Bogiem (por. Hbr 9,14).

Ogromną rolę odgrywają w tym procesie rodzice i wychowawcy, których przykład życia, podejmowane decyzje i dawane wyjaśnienia stanowią fundament dla osobistej pracy formowanego przez nich człowieka. Owocem takiej postawy jest dążenie do osiągnięcia "prawdziwości" sumienia, czyli stanu, w którym jego subiektywny osąd jest zgodny z obiektywnym porządkiem wartości. Niejako równolegle do szukania prawdy - który to proces nigdy się nie kończy - człowiek powinien starać się osiągnąć stan wewnętrznej pewności osądu co do godziwości konkretnego czynu.

To, co w teorii wydaje się stosunkowo proste, nie zawsze jest takie w rzeczywistości. Sumienie to niezwykle delikatny instrument, który - pomimo fundamentalnego ukierunkowania na to, co prawdziwie dobre - stosunkowo łatwo można uszkodzić. W takim przypadku praca nad sumieniem niekiedy przypomina pracę Syzyfa. Szczególnie boleśnie doświadczają tego skrupulaci oraz ci, którzy starają się im pomóc. Trzeba jednak mieć świadomość, że tę mozolną pracę wspiera łaska Tego, którego głos rozbrzmiewa w sercu człowieka chorego i poranionego, i który właśnie tam pragnie prowadzić z nim dialog. Dlatego zawsze istnieje nadzieja na przezwyciężenie grzechu i przełamanie grzesznych nawyków. Nawet "człowiek bez sumienia" ma szansę na odnalezienie drogi powrotu.

o. Piotr Kieniewicz MIC

Piotr Kieniewicz MIC (ur. 1967), teolog moralista, adiunkt przy Katedrze Teologii Życia w Instytucie Teologii Moralnej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Ostatnio ukazało się nagranie audio jego wykładu Kobieta i mężczyzna na czacie. Moja tożsamość w poszukiwaniu miłości.

 
Zobacz także
o. Celestyn Giba OFMCap.
Pan Bóg obdarzył człowieka wielkim darem wolności, który jest darem kruchym i nietrwałym oraz wymagającym stopniowego rozwoju, aż do pełnej dojrzałości i samostanowienia o sobie. Mimo wielu ograniczeń i nacisków, człowiek jest przekonany o tym, że może czynić co chce i wybierać to, na co ma ochotę. Wolność prawdziwa zaś to szczególny znak obrazu Bożego w człowieku...
 
o. Celestyn Giba OFMCap.
Wydawać by się mogło, że pisanie o uczynkach miłosierdzia z góry skazane jest na niepowodzenie. Przecież te czternaście sformułowań poznawaliśmy w dzieciństwie, żadne z nich od dawien dawna nie wzbudziło najmniejszej kontrowersji, nikt przy zdrowych zmysłach nie postanowił sprzeciwić się treści tego katechizmowego passusu. 
 
Ks. Grzegorz Ryś
Dziś grzech stał się dla nas czymś niesłychanie prywatnym. Kiedy staje się jawnym, człowiek natychmiast zostaje wytknięty palcami. Być może właśnie dlatego człowiek grzeszny nie zawsze znajduje dziś we wspólnotach kościelnych zrozumienia dla swoich słabości ani oparcia. Jesteśmy bardzo daleko od tego pierwotnego myślenia, które było ważną miarą dojrzałości wspólnoty...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS