Polemiści z dużą precyzją wykazali brytyjskiemu biologowi brak podstawowych wiadomości na temat religii, a przede wszystkim na temat atakowanego przezeń chrześcijaństwa, co nie przeszkadza mu z ogromną energią i kaznodziejskim zapałem mówić o konieczności uwolnienia ludzkości z niewoli religijnych urojeń. McGrath pisze: "Ta nieprzyjemna cecha, charakterystyczna dla stylu ostatniej jego książki, włącza go do grona fundamentalistów". Jakaż różnica w stylu (a styl to człowiek!) w stosunku do poważnych myślicieli ateistycznych, którzy ze znajomością rzeczy podejmują spór z Bogiem i religią. Tak jak fundamentaliści chrześcijańscy nie są wiarygodnymi świadkami wiary, tak trudno nie wyrazić żalu z powodu upadku poziomu ateistycznych polemistów, nazwanych przez Halíka rzecznikami "fanatycznego sekularyzmu".
Gdy Cezar jest Bogiem
Obszarem kontrowersji, na którym spotykają się dwa fundamentalizmy, jest oczywiście polityka. Przyznać trzeba, że to trudny temat, bardziej złożony niż krucjata profesora Dawkinsa. Pisze o tym francuski socjolog i politolog Gilles Kepel w głośnej książce Zemsta Boga. Religijna rekonkwista świata.
Rekonkwista to termin, za pomocą którego Hiszpanie określali walkę o odbicie ziem Półwyspu Iberyjskiego z rąk muzułmanów. Profesor Kepel posługuje się nim w odniesieniu do zjawiska zapoczątkowanego w drugiej połowie XX wieku, określanego czasami jako "powrót sacrum". Ku zaskoczeniu wielu teoretyków wieszczących rychły koniec religii pojawiły się oznaki jej żywotności, choć w odmiennej od tradycyjnej postaci. Do tego "powrotu sacrum" zalicza się rozliczne postaci tzw. new age'u, ekspansję sekt różnych denominacji czy nawet spektakularne podróże apostolskie Jana Pawła II.
Kepela jako politologa interesuje głównie jeden aspekt tego procesu, czyli wtargnięcie religii w sferę publiczną. Stanowi to bowiem złamanie zasady, która była przedmiotem dumy oświeconej Europy (i Ameryki), polegającej na oddzieleniu sfery publicznej od religijnej i zarezerwowaniu dla tej ostatniej obszaru prywatnej intymności. Kepel szeroko omawia problem islamskiego terroryzmu, ale także oznaki wskazujące, jego zdaniem, na polityczny aspekt chrześcijańskiego programu rechrystianizacji Europy Zachodniej, czy dwuznacznej roli Kościoła (przede wszystkim katolickiego) na gruzach komunizmu w Europie Środkowej. Daleko mu do prostackich argumentów Dawkinsa. Ale i on nie ustrzegł się uproszczeń, gdy pisał jednym tchem o dżihadzie i włoskim ruchu Comunione e Liberatione, o politycznych fundamentalistach amerykańskich i polskiej Solidarności. W jego książce głęboko ukryta jest teza o pokusie fundamentalistycznej, tkwiącej w każdej tradycji religijnej, która jeżeli ustępuje, to tylko przymuszona okolicznościami zewnętrznymi. Ale czy ta pokusa wpisana jest w samą istotę religii?
Jako chrześcijanin mogę odwołać się do Ewangelii, która mówi, że Cezarowi należy oddać, co cesarskie, a Bogu, co Boskie (por. Łk 20,25). Dlatego chętnie zadałbym profesorowi Kepelowi pytanie, co robić, jeśli Cezar uważa siebie za Boga i władcę absolutnego? Czy zaangażowanie ewangelickiego pastora Dietricha Bonhoeffera w opozycję antyhitlerowską było nieuprawnionym wkroczeniem chrześcijanina w sferę publiczną? Czy powinien siedzieć cicho i pilnować porządku nabożeństw w swoim kościele? Jednocześnie zwolennikom ogłoszenia Chrystusa Królem Polski i wynikającymi z tego nie tylko skutkami duchowymi, ale i prawnymi, zadałbym pytanie, czy rzeczywiście z uwagą i pokorą wsłuchują się w ewangeliczne przesłanie.
Teza ks. Halíka o przepaści (a jednocześnie paradoksalnej bliskości) między religijnym fundamentalizmem a fanatycznym sekularyzmem odsłania coś bardzo istotnego w pejzażu duchowym naszej współczesności. Nie widać chwilowo, by konflikt ten miał być rychło zażegnany. Co więc nam pozostaje?
Może zabrzmi to zbyt kaznodziejsko, ale ostatecznie jestem księdzem i piszę do katolickiego miesięcznika - pozostaje nam tylko ewangeliczny radykalizm i aż taki radykalizm. Żyć na sposób drzewa zasadzonego nad płynącą wodą, by dawać świadectwo dojrzałej i mądrej miłości. Od sporów o krzyż ważniejszy jest sam Krzyż, bo on dla wierzących chrześcijan jest Drzewem Życia.
Jan Andrzej Kłoczowski OP
W drodze 11 (459)/2011