To jest taki paradoks modlitwy, adoracji, bycia i trwania przy Jezusie i dla Niego. Po pierwsze dając wtedy siebie, jeszcze więcej otrzymujemy. Bóg oczyszcza nasze serca, umacnia je, by bardziej być dla innych. A więc adorując, i słuchając Jezusa zmienia się nasze patrzenie na świat, na rzeczywistość. Zaczynamy patrzeć tak jak On. Tak klarownie i przejrzyście, a jednocześnie z miłością i miłosierdziem wobec drugiego człowieka.
Zarówno osobom wierzącym, jak i niewierzącym nie jest obcy widok kapelana przemierzającego szpitalne korytarze, by dotrzeć do chorych z Chlebem Życia i posługą sakramentalną Kościoła. Jednym z siedmiu sakramentów świętych jest sakrament namaszczenia chorych. W samym Piśmie Świętym czytamy zachętę do korzystania z tego daru Kościoła: „Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone” (Jk 5,14-15).