logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Piotr Jordan Śliwiński OFMCap
Grzechy w kratkę
Znak
 


Grzechy w kratkę 
ISBN 978-83-240-0917-6
Rok wydania 2008
format 124 x 195 mm, s. 184, miękka oprawa
Cena detaliczna 27.00 zł
Kup tą książkę

 
Konfesjonał i kozetka (cz.3)
 
Czy wewnętrzny pokój oznacza, że ktoś pokonał problem, z którym się zmagał?
 
To jest wizja maksymalna. Pokój może polegać na przykład na złagodzeniu pewnych doświadczeń, które miał. Bo nie zawsze wszystkie problemy da się w pełni rozwiązać. Czasem to jest tylko łagodzenie skutków.
 
Wyobrażam sobie taką sytuację: ktoś żyje w związku małżeńskim i nagle kogoś poznaje, zaczyna przeżywać jakąś fascynację, czuje, że zaczyna mieć problem z wiernością. I to jest moment, w którym nie ma grzechu, nie ma więc potrzeby skorzystania z sakramentu spowiedzi, można by pójść do psychologa i pogadać. Ale czy tu jest miejsce dla kapłana?
 
Myślę, że jest. To już nie jest stricte sakrament pokuty, to jest raczej coś, co wchodzi w obszar kierownictwa duchowego. I dlatego pewne rzeczy mówi się spowiednikowi, ale są takie rzeczy, o których mówi się kierownikowi duchowemu. Jeśli te funkcje się łączą, to jak najbardziej jest tu miejsce dla kapłana. Pomoże zrozumieć, że takie zauroczenie to nie grzech, wskaże na potrzebę odpowiedzialności, że to też sytuacja, którą trzeba przeżywać w perspektywie wiary, przypomni zasady rozeznawania. To będzie – patrząc teologicznie – wsparcie wspólnoty Kościoła, którego przedstawicielem jest kapłan.
 
Czasami spowiednik działa na pograniczu spowiedzi i psychoterapii – na przykład proponując pewne formy przemyślenia albo sugerując podjęcie jakiegoś ćwiczenia duchowego. Jeżeli rozmawiam z kimś, kto potrzebuje pomocy i widzę, że jest całkowicie zamknięty w sobie, to biorę go do ogrodu i mówię: „Dotknij tego modrzewia i się pomódlmy jak święty Franciszek”. Ktoś powie: „Fajnie, ksiądz robi psychoterapię”. A ja mogę powiedzieć: „Robię to, co święty Franciszek, bo on też próbował otwierać się na ludzi poprzez świat przyrody”.
 
Można się zastanawiać, na ile była to psychoterapia, a na ile kierownictwo duchowe. Czasami takie rady mądrościowe będą się pojawiały w sakramencie pokuty, na przykład: „Spróbuj coś przemilczeć, gdy rozmawiasz z osobą sprawiającą ci kłopoty”. Również poza konfesjonałem zdarza nam się otrzymywać takie rady od ważnych dla nas osób. Wówczas takie osoby spełniają funkcję podobną do terapeuty, choć nie są terapeutami i nie taki był ich zamiar.
 
Wielu z nas ma taką ciocię, babcię, przyjaciela, z którym można spokojnie o pewnych bardzo intymnych rzeczach pogadać, do którego można przyjść, wypłakać się. O kimś takim powiemy, że ma dar rady, że służy radą konkretnej wspólnocie. Na poziomie codziennych problemów życiowych ktoś taki może spełniać funkcję kierownika, kogoś, kto towarzyszy duchowo.
 
Natomiast, jeśli mamy do czynienia z problem choroby psychicznej, to jest to zupełnie inna sytuacja. Bywa, że kapłan jest pierwszą osobą, do której chory trafia. Nieraz trzeba dużego wysiłku, aby go przyjąć i spokojnie prowadzić, by dopiero w pewnym momencie zaproponować mu wizytę u psychoterapeuty czy u psychiatry. Kiedy rzuci się tego typu propozycję na samym początku, to osoba się zamyka, traci zaufanie, czuje się odepchnięta.
 

Czy trudno jest rozpoznać podczas spowiedzi, że ktoś cierpi na jakieś zaburzenie psychiczne?
 
Ktoś się spowiada: „Grzeszę obżarstwem”. I nagle się okazuje, że to jest bulimia (w takiej czy innej postaci). I kapłan musi mieć tutaj przynajmniej podstawową orientację na ten temat, by doradzić, zachęcić do leczenia się.
 
Są różne sytuacje. Ale nieraz bywa to dość trudne. Weźmy pod uwagę, że „typowa” spowiedź, podczas Mszy świętej, w niedzielę, w zwykłym kościele, w otwartym konfesjonale, trwa trzy, cztery minuty, może pięć. Dlatego zdarza się, że nie tylko po jednokrotnym, ale nieraz i po wielokrotnym krótkim kontakcie z taką osobą spowiednik nie rozpozna choroby psychicznej. Na pewno jest łatwiej, gdy spowiedź ma miejsce w takim pokoju, jak u nas, gdzie widzę twarz, gdzie jest możliwość nawiązania dialogu. Nie jestem wyspecjalizowanym terapeutą, nie nastawiam się na badanie, ale jeżeli dostrzegam taki problem, to staram się rozmawiać, pytać. Zwykle nie od razu, aby kogoś nie zrazić. Ale na przykład penitentów, którzy mają doświadczenie przeżytej choroby psychicznej lub są w trakcie leczenia, uczę, żeby o tym zawsze powiedzieli, gdy będą szli do spowiedzi. Zupełnie inaczej ocenia się moralnie czyny osoby, która walczy z problemami psychicznymi. Jeśli się tego nie powie, to nieraz ocena czy nauka może być nieadekwatna do sytuacji. Jeżeli ktoś opowiada, że nie może wstać rano, nic mu się nie chce itd., a nie powie, iż cierpi na depresję, to może być źle zrozumiany. Natomiast gdy to powie, spowiednik będzie miał świadomość, że dla niego te wszystkie problemy wiążą się z chorobą i muszą być traktowane jako jej przejawy.
 

Czy osoby chore psychicznie lub cierpiące na poważne zaburzenia powinny się spowiadać?
 
Tak. Bardzo często kapłani się ich boją. Na pewno trzeba specjalnego przygotowania, ale dlaczego takie osoby mają nie korzystać z pomocy kapłana? Oczywiście, to bywa trudne i wiadomo, że nie ze wszystkimi osobami, które cierpią na poważne zaburzenia, jesteśmy się w stanie spotkać w sakramencie pokuty. Ale wiele z nich w czasie, gdy mają okresy remisji i czują się zupełnie dobrze, chce korzystać z tego sakramentu. Bardzo często w tych ludziach jest lęk, boją się niezrozumienia, czasami mają za sobą złe doświadczenia z poprzednich spowiedzi. Dlatego trzeba im stworzyć warunki spokojnej rozmowy – i wtedy często to otwarcie na Boga następuje, doświadczają jakiejś przemiany religijnej w sobie, pewnego pójścia za Bogiem, pewnego otwarcia się na Jego dobroć.
 

Powinny zaprzestać spowiedzi w stanach nawrotu choroby?
 
Oczywiście, trudno będzie spowiadać się w ostrej psychozie, ale myślę, że w wielu sytuacjach jest to możliwe. Przecież na oddziałach psychiatrycznych też pracują kapelani, którzy spowiadają i są do takiej posługi odpowiednio przygotowani.
 

Czy takie problemy mogą być powodem do usprawiedliwienia pewnych czynów? Na przykład, zostało zawarte małżeństwo, a jedna ze stron miała – jak się później okazało – ewidentne problemy psychiczne. Małżeństwo się rozpada z tego powodu. Czy tę osobę, która nie była chora i zdecydowała się na rozwód, można usprawiedliwić?
 
Tu trzeba bardzo dokładnie rozpoznać sytuację. Jeśli ta osoba czuła się oszukana, myślała, że druga strona jest inna niż w rzeczywistości, to w prawie kanonicznym jest mowa o czymś takim jak błąd co do podmiotu. Nie mówię o oszustwie w sensie czyjejś winy moralnej. Tu można kanonicznie stwierdzić, że małżeństwo jest nieważne. Jeśli się udowodni, że wcześniej występowały te objawy – tu wystarczy zdanie biegłych – to myślę, że to jest właśnie „błąd co do podmiotu” – ktoś ukrył, nawet nie z własnej winy, pewną chorobę, która ma zasadniczy wpływ na życie dwojga ludzi. Z drugiej strony, ktoś może deklarować: „chcę mu (jej) pomóc”. I trzeba taką wolę uszanować, trudno wtedy mówić: „Słuchaj, zostaw go (ją). Postaraj się o unieważnienie tego małżeństwa”.
 

Z jakimi innymi problemami psychologicznymi spotyka się Ojciec najczęściej w czasie spowiedzi?
 
Problemem, który pojawia się bardzo często, są skrupuły. Ludzie niesłychanie cierpią, bo uważają, że pewne myśli są grzeszne. A te myśli często są objawem nerwicy natręctw. Ktoś spowiada się z tego, że ma myśli bluźniercze albo – podczas modlitwy lub Mszy świętej – myśli mieszające tematy święte z seksualnymi. W takiej sytuacji kapłan powie: „Ty nie ponosisz odpowiedzialności moralnej za te myśli. Ty ich nie chcesz. Nie ma w tym twojej winy. To jest prawdopodobnie stan nerwicy. Tu potrzeba pomocy terapeuty”.
 
Pojawiają się też odruchy – zwłaszcza dzisiaj – różnego typu kompulsji, a więc odreagowywania, przenoszenia problemów w inne sfery, czy to autoerotyzmu, czy zaburzeń łaknienia. Ktoś się spowiada: „Grzeszę obżarstwem”. I nagle się okazuje, że to jest bulimia (w takiej czy innej postaci). I kapłan musi mieć tutaj przynajmniej podstawową orientację na ten temat, by doradzić, zachęcić do leczenia się.
 
Na pewno trzeba tutaj pociechy płynącej z wiary, umocnienia nadziei, wskazania na Chrystusa, na wspólnotę ludzi, która wspiera, wspomaga tę osobę. Ale z drugiej strony trzeba też wskazać na pomoc terapeuty, bo sytuacja może być bardzo groźna.
Czasami traumatyczne doświadczenia trzeba wykrzyczeć, wypowiedzieć je głośno, nie trzymać w ukryciu. Takiego człowieka należy prowadzić, pokazywać mu pewną drogę, pokazywać, że tego, co się stało, nie da się wymazać, że sakrament pokuty nie jest jak ścierka do tablicy, która wymaże i tablica jest pusta, że tylko z pomocą łaski Bożej, ze wsparciem ludzi – dlaczego nie psychoterapeuty? – ktoś jest w stanie żyć, wbrew temu, co się stało.
 

Mówiliśmy o takich dużych problemach, różnego rodzaju zaburzeniach, doświadczeniach traumatycznych, chorobach. A jak jest z problemami lżejszej natury? Stresu, problemów życiowych?
 
Bardzo często jest to problem lęku. Występuje on w przeróżnych postaciach – myślę, że to jest znak naszej cywilizacji. Lęk przed sobą, lęk przed decyzją, lęk przed drugim człowiekiem, lęk przed bliskością, lęk przed Bogiem – często ten Bóg wydaje się taki daleki, oceniający. Wtedy największe znaczenie ma nie tylko ocena, ale pokazywanie Boga, wskazywanie tekstów ewangelicznych, w których Chrystus pomaga przełamywać tę barierę lęku.
Czasami penitenci podejmują próbę przerzucenia na spowiednika odpowiedzialności za swoje decyzje. I tego spowiednik nie może podjąć. „Proszę Ojca – pytają – mam iść do zakonu czy nie?”, albo: „Czy mam wyjść za tego mężczyznę, czy nie?”. „Fajnie, że ten temat rozważasz, ale to nie jest moja decyzja. Ja ci mogę pomóc określić, jakie są kryteria rozeznawania, ale decyzja należy do ciebie”.
 

Są kryzysy związane z życiem małżeńskim. Ale są też kryzysy osób żyjących samotnie czy osób konsekrowanych.
 
Znów wyjdźmy od sytuacji rozeznania i kontaktu z osobą, która przychodzi. Dziś spotyka się często kryzysy na tle zespołu wypalenia. Ludzie dużo pracują, dają z siebie wszystko i nagle pojawia się u nich wybuch agresji wobec wszystkich i wszystkiego. Wtedy mówię: „Słuchaj, może to jest kryzys wypalenia, poczytaj sobie to czy tamto, pogadaj, może trzeba z czegoś zrezygnować?”. Albo inna sytuacja – ktoś nie może się modlić, ma problemy ze skupieniem. Ja zwykle wtedy pytam: „A ile śpisz?”. Jak ktoś śpi parę godzin na dobę, to się nie będzie skupiał na modlitwie, tylko będzie na niej spał – to jest proste i logiczne. I tu nie ma sensu dawać mądrych rad duchowych, tylko trzeba polecić więcej snu. Muszę przyznać, że ogromnie pomaga mi szkoła pielęgniarska, takie silne osadzenie w biologiczności człowieka, która też jest stworzona przez Boga, więc trzeba ją szanować. Klasycznym przykładem jest wzwód poranny u mężczyzn. To jest normalna fizjologiczna rzecz, a ktoś przychodzi i ma wyrzuty sumienia z tego powodu. Wtedy konieczne jest wyjaśnienie. To są nieraz tego typu zupełnie proste rady.
 

Czy spowiedź może prowadzić do nerwicy?
 
Myślę, że spowiedź – nie, ale spowiednik – tak. Jeżeli spowiednik będzie miał tendencję do pracowania jak „mikroskop Pana Boga”, a więc tak, żeby wziąć człowieka i go dokładnie zbadać, albo będzie krzyczał – to wtedy może w kimś umocnić lęk. Z drugiej strony, mam wrażenie, że sakrament pokuty jest totalnie nieznany. Kojarzy nam się z karaniem, samobiczowaniem, poniżaniem się.
 

Obarczony stereotypami: księdza, który krzyczy i piętnuje…
 
… tak, że człowiek czuje się taki mały i paskudny. Natomiast sakrament pokuty jest niesamowitą promocją człowieka, doświadczeniem miłości Boga do człowieka. Czasami jest doświadczeniem mocy – mnie się zdarzyło płakać w sakramencie pokuty, kiedy widziałem, że czyjś wybór moralny jest de facto heroiczny. Można się zadziwić, naprawdę zadziwić, jak Bóg w człowieku działa! Ktoś doświadczył potwornego cierpienia i nagle wybacza komuś, kto je zadał. Ten ktoś był w stanie pomóc swojemu krzywdzicielowi w chorobie i opiekować się nim jak bliską osobą! To doświadczenie bliskości Boga, Ewangelia wylewająca się, soczysta, to jest coś niesamowitego!
 

A czy księża, którzy sami będąc u spowiedzi, słyszą, że mają problem i powinni coś z tym zrobić, są na to otwarci?
 
Jest coraz więcej kapłanów czy zakonników i zakonnic, które w różnych sytuacjach podejmują pracę z psychoterapeutą. Są już takie miejsca w Polsce – łaska Pańska, że są – gdzie się na przykład prowadzi terapię dla uzależnionych kapłanów. Obecność poradnictwa psychologicznego czy różne formy pomocy psychoterapeutycznej w trakcie formacji zakonnej czy do kapłaństwa nikogo chyba już nie dziwią. Łaska Pańska, że tak jest…

Zobacz także
Anna Lasoń-Zygadlewicz

Więzienie to uprzywilejowane miejsce na nawrócenie. Tutaj łatwiej można prześledzić łańcuch przyczynowo-skutkowy grzechu. Problem w tym, że widać go dopiero wtedy, gdy już zwiąże ci ręce i odbierze wolność na kilkadziesiąt lat. Bóg jednak nie byłby sobą, gdyby w sytuacjach ekstremalnych nie wymyślił... wyjścia awaryjnego.

 
s. Agata
Jest taki Projektant, który nie robi nic innego, jak tylko łata te łaty i kleci z nich taki materiał, który wydaje się być tkany z jednego kawałka. I to jest Jego swoista moda, która trwa od wieków i nigdy nie będzie przestarzała. To Pan nicią swojego miłosierdzia łata nasze osobiste dziury i zszywa nas między sobą, gdy raz po raz rwą się więzy, które nas łączą...
 
Jacek Salij OP
Co się dzieje, kiedy człowiek, nieraz po długim błądzeniu, przystępuje w końcu do sakramentu pokuty? Taki człowiek jakby „pozwala” Dobremu Pasterzowi, żeby wziął swoją zagubioną owieczkę na ramiona i przyniósł do owczarni. Spowiedź jest jakby jękiem, który przywołuje Dobrego Samarytanina, żeby się nade mną pochylił i opatrzył moje rany. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS