Co mogło się dalej stać z bohaterami "Handlarza cudów"? Bo film kończy się w zawieszeniu…
Borys Szyc: Mam nadzieję, że Stefan dojechał a znając braci, którzy go odwozili na pewno go dowieźli na miejsce, na które trzeba. Teraz jest pytanie, co on dalej zrobił ze swoim życiem? Czy ta miłość, ta zmiana, która w nim nastąpiła okazała się wystarczająco silna? A może po prostu to był ten ich czas i tyle: mieli sobie dać to czego nigdy wcześniej nie poczuli - miłość i rozejść się. A my możemy się nad tym zastanowić.
Sofia Mietielica opowiada o roli Uriki
Gdzie się wychowałaś?
Sofia Mietielica: Przez pierwsze 6 -7 lat mieszkałam w Barnaule w Rosji a później już tutaj, w Polsce. Przez rok byłam też na Ukrainie, więc..
To skąd wiedziałaś jak zagrać dziewczynkę z Dagestanu?
S.M. : Przeczytałam scenariusz i postarałam się wczuć w to, co może myśleć taka osoba. Czułam że nie może być wesołą dziewczyną, bo jednak dużo przeszła i to jej życie jest ciężkie.
Myślisz, że ta różnica jaka jest między bohaterami filmu wynika przede wszystkim z wiary, pochodzenia, czy może też z czegoś innego - na przykład ze stanu rodziny. Oni są półsierotami. Matka zginęła, jadą odszukać ojca, który wyemigrował i mieszka teraz we Francji, w Lyonie. Muszą przemierzyć całą Europę i to nielegalnie, żeby uciec od sieroctwa. Potrafisz sobie wyobrazić taką sytuację, że nie masz rodziców albo że musisz gdzieś szukać ojca?
S.M. : Ciężko jest mi to sobie wyobrazić. Ja naprawdę Urikę i Hasima podziwiam za ich odwagę, za ich siłę, za to że za wszelką cenę chcą znaleźć ojca. Nie wiem, czy ja dałabym radę. Nie jestem pewna, czy byłabym na tyle silna.
W Lyonie mieszka ojciec, którego bohaterowie dawno nie widzieli, teraz wydaje im się surowy, bardzo poważny, wręcz…
S.M. : ...obcy. Właśnie! Stefan stał się nam bliższy niż tata i za bardzo nie wiedzieliśmy co powiedzieć, jak z nim rozmawiać, o czym. Nie wiedzieliśmy jak to będzie. Urika i Hasim trochę bali się zamieszkać z nim. Chociaż do niego jechali i chcieli tego.
A co jest w Stefanie takiego, że on się okazał bliższy?
S.M. : Pomógł nam, był przy nas w trudnych sytuacjach. Ta wspólna podróż do Francji bardzo nas zbliżyła. To że się jednak podjął zadania i mimo jego problemów pomógł nam. Przyszedł po nas i odwiózł nas do Lyonu.
Czy Borys Szyc, grający Stefana, ma w sobie coś, co chętnie widziałabyś u swojego ojca?
S.M. : Jest bardzo zabawny. To ważna cecha. Jest bardzo miłą osobą. To znaczy mój tata też jest miły oczywiście… Ale Borys Szyc bardzo fajnie żartuje, świetnie rozluźnia ciężkie i napięte sytuacje. Mój tata czasami jest zbyt poważny - tak uważam.
Po ludzku tracimy umiejętność świętowania, coraz częściej zawężając czy redukując je do intelektualnego przekazu, a w konsekwencji ograbiając z piękna oraz teologicznej głębi. O ile wciąż nie wyobrażamy sobie 90. urodzin babci bez „Sto lat”, o tyle już niedzielna czy świąteczna liturgia bez śpiewu – nie wyłączając samego celebransa – nie stanowi większego problemu.