Pewien człowiek spowiadał się następująco:
- Dużo przeklinałem, ale dużo się modliłem - to się wyrównuje. Dużo piłem, ale dużo pościłem - też się wyrównuje. Dużo kradłem, ale wiele rozdałem ludziom - znowu się wyrównuje.
W tym momencie spowiednik stracił cierpliwość i krzyknął:
- Pan Bóg cię stworzył, a diabeł zabierze do piekła - to też się wyrównuje!
***
O ślubach zakonnych
Bracia Kapucyni w Olomouc (Czechy) swój klasztor ze względów duszpasterskich szerzej otwarli dla dzieci i młodzieży. Pewnego dnia dziewczynka w wieku około 12 lat pyta jednego z braci:
- Co oznaczają guzy na sznurku, którym jest przepasany?
- Pierwszy oznacza ubóstwo; że nie mogę mieć niczego na własność. Drugi, że nie będę się żenił.
Wtedy dziewczynka dorzuca:
- A, która by ciebie chciała, jeśli nie będziesz miał pieniędzy?!
***
Wszystkie kościoły winny być klimatyzowane. Niezdrowo spać w dusznych pomieszczeniach.
***
- Słyszałeś, jak Kowalski chrapał dzisiaj w kościele? Coś strasznego.
- Słyszałem - obudził mnie.
***
powiedzonka:
1. Ateista nie może znaleźć Boga z tych samych powodów, dla których złodziej nie może znaleźć policjanta.
2. Najgorszy moment dla ateisty to ten, w którym czuje wdzięczność i nie ma komu podziękować.
3. Opodatkowując grzech rząd zyskałby nieprzebrane źródło dochodów.
***
Ksiądz pyta człowieka:
- Dlaczego nie chodzi pan do kościoła?
Ten odpowiada błyskawicznie:
- Umierający łotr nie chodził i poszedł do nieba.
- Jest pan ochrzczony? - pyta ksiądz
- Umierający łotr też nie był.
- Daje pan coś na misje?
- Nie. Umierający łotr też nie dawał.
- Cóż... - mówi ksiądz - zdaje się, że jedyna różnica między panem a nim polega na tym, że on był łotrem umierającym, a pan jest żywym.
***
Wchodzi żółwik na drzewo, zeskakuje, macha łapkami i .... z łoskotem spada na ziemie. Wstaje, otrzepuje sie, wchodzi na drzewo... i tak w kolko. Przygladajacy sie temu od godziny, siedzacy na galezi dzieciol mowi do siedzacej obok pani dzieciolowej:
- Moze mu wreszcie powiemy, ze jest adoptowany...
***
Kapitan statku transportowego dzieli się swoimi wspomnieniami:
- Najgorszą rzeczą jaka mnie spotkała w życiu to był sztorm na jaki trafiłem swoim statkiem na Pacyfiku. Ale sam sztorm nie był jeszcze taki najgorszy. Wiozłem wtedy ładunek chińskich lalek. I kiedy statek przechylał się na burtę, wszystkie te lalki jednocześnie szeroko otwierały oczy i głośno, chórem wołały: "Mama-a-a-a!!!"
***
Idziemy sobie z synkiem (lat 3) na spacerek. Mijamy wystawy, oglądamy sobie to i owo, młody ma pytań jak zwykle kwadrylion. Na dłuższy przystanek obrał sobie witrynę sklepu z ubraniami ślubnymi. Ładna była i tajka elegancka, błyszcząca... Gajerki, suknie, chomąta itp., to i nie dziwne, że się dziecku w oczy rzuciło.
W centralnym punkcie wystawy stoją manekiny (takie specyficzne, bez części, na które się nic do ślubu nie zakłada) imitujące młoda parę - odstrzelone, że łomatko. Młody:
- Tato, a kto to stoi?
- Widzisz synku, to jest młoda para...oni zaraz będą ślub brać, to się ładnie ubrali...
- Tato, a gdzie oni mają głowy?
- Widzisz synku... hmmmmm... taaaaaaa... właśnie...
***
Ponoć autentyczne: w pociągu ludzie opowiadają sobie dowcipy o policjantach, w tym powyższy... Jakieś dziecko ze zdziwieniem woła do jadącego z nim rodzica: - Tatusiu, ale ty jadłeś wczoraj ogórki...
Ogólna konsternacja, w ciszy słychać głos ojca:
- Tak, synku, ale ja jadłem z beczki...
***
Przychodzi policjant do księgarni i pyta:
- Czy ma pani coś Hemingwaya?
- Mam - odpowiada sprzedawczyni - "Stary człowiek i morze".
- To ja poproszę "Morze".
***
Przychodzi policjant do księgarni i pyta:
- Czy jest Pan Tadeusz?
Sprzedawczyni woła na zaplecze:
- Panie Tadziu, przyszli po pana!...
***
Już mi się znudziły kawały o blondynkach i policjantach, więc może od drugiej strony? Michał
Aresztant leży w szpitalu więziennym i rozmawia z lekarzem.
- Panie doktorze, usunął mi pan już wątrobę, migdały, wyrostek i jedną nerkę, a ja tylko prosiłem, żeby mnie stąd wyciągnąć w jakiś sposób.
- Wyciągnę pana stąd, tylko po kawałku.
***
W pogrzebowych księgach parafii Łabonarskiej znajduje się wpis następującej treści:
Roku 1736. W nocy pochowany został przeze mnie proboszcza zmarły w Bogu imć pan Protazy Siemaszko, Skarbnik Wileński, stosownie do ostatecznej woli swojej, wyrażonej w testamencie temi słowy:
Wymagam też od sukcesorów moich, aby skoro umrę, ciało moje wynieśli z domu na cmentarz w nocy, kiedy moja żona i wszyscy spać będą, I mogiłę, w której je złożą, zrównali z ziemią, a przed żoną moją, panią skarbnikową wileńską, nic o tym nie powiadali, ani miejsca jej nie pokazywali, a to z powodu, ażeby ją pozbawić największej w życiu przyjemności: gdyż rzeczona małżonka moja, w sporach małżeńskich między nami, często się odgrażała, że po mojej śmierci, za wszystkie swoje jakoby cierpienia, skakać będzie z radości na moim grobie.
anegdoty można przysyłać na adres: aw@wapm.pl
Patron Dnia
Św. Robert Bellarmin
biskup i doktor Kościoła
Św. Robert urodził się w Monte-pulciano w Toskanii w roku 1542. Wstąpił do zakonu jezuitów. Po święceniach kapłańskich działał jako kaznodzieja i profesor te-ologii. Mianowany kardynałem, a następnie arcybiskupem Kapui, okazał się gorliwym i roztropnym duszpasterzem oraz reformato-rem. Surowy dla siebie, był pełen miłości dla drugich i całą duszą oddany Chrystusowi i Kościołowi. Umarł 17 września 1621 roku.
jutro: św. Stanisława Kostki