W tym miejscu warto postawić zasadnicze pytanie: jakie konsekwencje ma zstąpienie Chrystusa do piekieł dla nas, którzy robimy wszystko, żeby tam nie trafić?
W rozważaniu tej tajemnicy wiary bardzo pomocne są dla mnie dwa źródła, mam wrażenie, że obydwa szczególnie fascynujące dziś chrześcijan. Jednym jest wschodnia ikona Anastasis, a drugim tekst starożytnej „Homilii na Świętą i Wielką Sobotę”, którą czytamy w czasie wielkosobotniej jutrzni. Nie zawsze to zauważamy, ale zawierają one dwa kontrastujące wyobrażenia zstąpienia do Otchłani. Wizja z ikony jest bardzo dynamiczna, wręcz gwałtowna: Chrystus, niczym wojownik, niemalże wpada do piekła, z impetem niszczy jego drzwi, widać kłódki i łańcuchy które się rozpadają, a on chwyta Adama i Ewę za ręce i „wydziera ich” piekłu. Druga wizja jest o wiele spokojniejsza. Zbawiciel powoli, krok po kroku, schodzi do Otchłani by tam spotkać Adama i Ewę i opowiedzieć im o swojej męce. Myślę sobie, że to świetnie obrazuje dwie linie, które obecne są w tej tajemnicy: ta łagodna, to linia łaski, która odpowiada na pytanie o zbawienie ludzi żyjących przed przyjściem Pana i wskazuje Jego determinacje – jeśli tylko ludzie sami się nie zamkną na Niego, On chce przynieść swoją łaskę nawet „w głębokości”. Druga linia: mocna i dynamiczna, mówi o tym, że Chrystus niszczy śmierć i grzech, i to ona bardziej nas dotyczy. W niej odnajdujemy nadzieję, że nie podzielimy losu Adama i Ewy, losu Abrahama i Patriarchów. Dzięki misterium chrztu świętego, możemy być zbawieni bez tego czasu beznadziei spędzonego w Otchłani. Jest to moment faktycznej zmiany sytuacji człowieka. Wizja starotestamentalna była prawdziwa tylko do momentu zstąpienia Jezusa do Otchłani. I to właśnie jest największa zmiana, która powinna być dla nas tajemnicą do kontemplacji, a także zmieniać nasze spojrzenie na życie. Od rezygnacji Kochelta przechodzimy do entuzjazmu św. Pawła.
Rzeczywiście… To wielka tajemnica, szczególnie wyraźna, kiedy uświadomimy sobie problemy teologiczne, jakie ze sobą niesie. Co z niepodzielnością dwóch natur: boskiej i ludzkiej, w Chrystusie? Czy w momencie złożenia Pana do grobu nastąpiło ich rozdzielenie?
To bardzo ciekawe pytanie. To, że Bóg stał się człowiekiem, zdarzyło się tylko raz w historii ludzkości, i samo w sobie jest tajemnicą, której nasz rozum nigdy nie ogarnie. A tymczasem ten Bóg–Człowiek umarł i wszystko jeszcze bardziej się komplikuje. Św. Tomasz, za Janem Damasceńskim, twierdzi, że w śmierci Chrystusa dokonuje się rozłączenie duszy i ciała, ale nie następuje żaden rozpad unii hipostatycznej. (złączenie natury Boskiej i ludzkiej w Chrystusie, przyp. red.) Bóg, który stał się człowiekiem, nie przestaje nim być. Stał się po prostu człowiekiem martwym. Choć dusza i ciało są rozłączone, to każde z nich pozostaje w jedności z Logosem, z Drugą Osobą Boską. To właśnie różni śmierć Chrystusa od śmierci innych ludzi, u których tożsamość osobowa zawiera się w duszy – ciało nie jest już nimi, to tylko „zwłoki”, którym należy się szacunek, bardziej ze względu na przeszłość i nadzieję przyszłości, niż z powodu ich aktualnego stanu. Dlatego możemy z całą pewnością powiedzieć, że wydarzeniem zbawczym jest zarówno zstąpienie do Otchłani, jak i złożenie do grobu. Wg św. Tomasza szczególnie ważne dla nas, żyjących na tym świecie, jest to drugie wydarzenie – podkreśla on, za św. Pawłem, związek pomiędzy chrztem i złożeniem do grobu. („Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie” (Rz 6, 3)). Zatem współpogrzebanie z Chrystusem jest sposobem naszego uczestnictwa w tym wydarzeniu. Dlatego najodpowiedniejszym dniem na przyjęcie chrztu (oprócz dnia Pięćdziesiątnicy) jest, według Tomasza, Wielka Sobota – właśnie ze względu na spoczywanie Chrystusa w grobie. Potrójne zanurzenie, jakie dokonuje się w chrzcie jest dla Tomasza nie tylko przywołaniem Osób Trójcy Świętej, ale również oznacza trzy dni spędzone przez Chrystusa w grobie. Myślę, że to może być dla nas inspiracja w modlitwie przy Grobie Pańskim – uświadomienie sobie i dziękczynienie za to, że w chrzcie włączono nas w ten Jego święty spoczynek, żebyśmy umarli dla grzechu i razem z nim zaczęli po Zmartwychwstaniu nowe życie. W każdym razie można śmiało powiedzieć, że w ciągu tego dziwnego czasu od Wielkiego Piątku do Niedzieli Zmartwychwstania, dzieło zbawcze odbywa się na dwóch planach: w Otchłani i w grobie. Te dwa plany są w jakiś sposób symetryczne, choć funkcjonują w różnych porządkach: cielesnym i duchowym. Zapomnienie o którymkolwiek z nich w Liturgii Triduum byłoby czymś błędnym.
Zatem, wbrew pozorom, odpoczynek Chrystusa w grobie jest dla Niego czasem sporej aktywności…
Tak, to chyba „typowe” dla Pana Boga, że wtedy, kiedy wydaje się, że nie działa, działa najwięcej.
Łukasz Serwiński