Ten, kto zostanie napełniony Duchem Świętym, rozpozna Jego intencje i będzie wiedział, co powinien czynić, a czego unikać. Otrzyma też od Ducha Świętego różne dary i owoce, na przykład mądrość, dar interpretacji Pisma Świętego, siłę do poszczenia i czynienia dzieł miłosierdzia, moc do wypędzania złych duchów, dar mowy w przepowiadaniu Dobrej Nowiny Pana, gotowość na męczeńską śmierć, dar modlitwy i miłości.
idźcie i nie zapominajcie o waszym wzniosłym celu
„Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone w podobne do swego chwalebnego ciała” (Flp 3,20-21). Spojrzenie w kierunku chwały nieba może nam pomóc w tym, abyśmy jeszcze poważniej przyjęli i potraktowali nasze posłanie i nasze zadania. Spojrzenie w kierunku nieba pomoże nam także spełnić je z radością i miłością!
Podobno artysta kamieniarz Andrzej z Ried miał się uwiecznić w postaci śmiejącego się anioła w starej, dostojnej katedrze w Reims we Francji. Andrzej był sierotą. Jego ciocia, u której mieszkał, wychowywała go, uciekając się do gróźb i do straszenia piekłem. Stosując takie metody, nie osiągnęła jednak dobrych rezultatów. Chłopiec coraz bardziej się bał, szczególnie ciemności, dlatego chętnie przebywał u dalekiej rodziny, z którą czuł się bardzo dobrze i doświadczał od niej miłości Bożej. Jednak któregoś dnia, a było to jakieś święto, matka rodziny, Barbara, postanowiła zrealizować pewien plan. Zaproszono Andrzeja na świąteczny obiad, a kiedy wszystko było już przygotowane i panowała atmosfera pełna wyczekiwania i radości, pani Barbara wręczyła mu srebrzysty dzban, prosząc: „Idź, Andrzejku, i przynieś tacie wina, bo zapomniałam o nim”. Na te słowa chłopca natychmiast opuściła radość – tak straszna wydawała mu się ciemność głębokiej piwnicy. Mama Barbara uśmiechnęła się i dodała zaraz: „Zaczekaj, pójdę z tobą”. Wzięła kaganek, zapaliła go, ujęła chłopca za rękę i poszli po schodach w dół do piwnicy. Wątłe, migocące światło słabo oświetlało ciemne sklepienie. Andrzej mocno trzymał panią Barbarę za rękę. Nagle kobieta zatrzymała się i puściła dłoń chłopca, aby otworzyć ciężką klapę spuszczanych drzwi, które prowadziły do innego pomieszczenia. Andrzej, nie chcąc pozostać w ciemnościach, musiał iść zaraz za panią Barbarą i za światłem kaganka. Kiedy znów mógł ją złapać za rękę, wyszeptał z bojaźnią: „Czy to już ostatnie drzwi?”. „Zaczekaj, Andrzejku – powiedziała kobieta – wyczujesz to. Musisz tylko iść aż do końca”. Potem schyliła się i pociągnęła chłopca za sobą korytarzem o niskim sklepieniu. Wtem jednak zgasło światło kaganka i oboje pogrążyli się w nieprzeniknionej, kompletnej ciemności. „Czy to już ostatnie drzwi?” – zapytał chłopiec. „Tak, już ostatnie, to już tutaj” – odpowiedziała pani Barbara. Puściła jego rękę, a on usłyszał, jak przesuwa rygiel w drzwiach i otwiera je. Korytarz prowadził do drugiego wyjścia z piwnicy. Znajdowało się ono pod zboczem góry, na którym były położone dom i gospodarstwo. Gdy pani Barbara otworzyła drzwi, rozpostarł się przed nimi wspaniały widok: piękny, wiosenny krajobraz, rozświetlony jasnymi promieniami słońca, z kwitnącymi drzewami, śpiewającymi ptakami, z doliną, w której błyszczała tafla rzeki.
Andrzej był tak olśniony i pełen niepojętej radości, że nawet nie mógł wydobyć z siebie okrzyku zachwytu, który uwiązł mu w gardle. Po chwili spojrzał na panią Barbarę. Uśmiech, który przyozdobił jej twarz, gdy opierając się o witrynę drzwi, patrzyła na niego, zapamiętał do końca życia. „Widzisz, to już te ostatnie drzwi” – powiedziała. Od tego czasu Andrzej wiedział już na zawsze, że śmierć i ciemność nie oznaczają końca, ale że za nimi świeci prawdziwe, życiodajne światło. W ten sposób został uleczony z wszelkiego lęku.
„Idźcie w pokoju Chrystusa!”
Pomyślmy przy tym wezwaniu o naszym najwyższym, ostatecznym celu, który Pan przygotował dla nas – o wspaniałości nieba! Pan towarzyszy nam każdego dnia, aż do momentu, gdy osiągniemy wieczny cel!
A za wszystkie Jego łaski, za Jego miłość, za Jego potęgę podziękujmy – tak jak na końcu każdej Mszy Świętej – wołając: „Bogu niech będą dzięki!”.
ks. dr Johannes Gamperl
tłum. z jęz. niem.: ks. Jacek Kubica SCJ