logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Stanisław Morgalla SJ
M jak Mission impossible
Posłaniec
 


Ludzie nie potrafią kochać, bo...

Dlaczego pewni ludzie nie potrafią kochać? "Emocjonalny analfabetyzm" obejmuje coraz szersze kręgi. Boleśnie potwierdzają go rosnące liczby rozwodów, samobójstw, aktów przemocy w rodzinie, samotnych matek, opuszczonych starców itp. Odpowiedzi na to pytanie bywają różne, ale najbardziej wiarygodna jest ta najprostsza: Ludzie nie potrafią kochać, bo sami nie byli kochani! Stąd najważniejsza dzisiaj jest misja miłości! To ogromne wyzwanie, dlatego doskonale pasuje do niego tytuł kinowego przeboju: Mission impossible. Niemożliwe uczynić możliwym – oto zadanie na miarę chrześcijanina.

Miłość jest wszystkim

Misje zawsze kojarzyły mi się z egzotyką, z biedą, zacofaniem i z obcymi językami. Misjonarze i misjonarki zwykle biegle władają paroma językami (nie mówiąc o innych umiejętnościach), ale tych najlepszych wyróżnia zupełnie coś innego – wielkie serce! Nawet najlepsza znajomość tubylczych dialektów i narzeczy nie zastąpi tego jedynego języka, którym był i jest język miłości, zrozumiały na każdej szerokości geograficznej. Można zaspokoić głód ciała lub umysłu, ale będzie to jałowa filantropia, jeśli nie pójdzie w parze z miłością. Tłumaczył to już św. Paweł, który głośno i wyraźnie przestrzegał: Gdybym mówił językami ludzi i aniołów... miał dar prorokowania... znał wszystkie tajemnice... posiadł wszelką wiedzę i wiarę... a miłości bym nie miał - byłbym niczym (1Kor 13,1-2). Ta lekcja ciągle pozostaje do odrobienia.

W spotkaniu z drugim człowiekiem, a z potrzebującym w sposób szczególny, nie wolno zapominać o tym, że i on jest człowiekiem i może dać – i najczęściej daje – znacznie więcej, niż sam otrzymał. To doświadczenie bezinteresownej dobroci i miłości jest często podkreślane w opowieściach docierających z misji. Ludzie najprostsi i najbardziej zapomniani uczą najlepiej prawd pierwszych i podstawowych, co zresztą powtarzał wiele razy Nauczyciel z Nazaretu. I w tym paradoksie jest klucz do znalezienia lekarstwa na chorobę naszych czasów: na deficyt miłości. Dobitnie potwierdza tę intuicję patronka misji – św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Mimo że sama na misjach nigdy nie była, to z niezwykłą przenikliwością zdołała uchwycić ich istotę i ponadczasowy sens. Tę młodą dziewczynę pociągały jednocześnie różne formy powołania. Między innymi myślała o misjach, choć i tu miała typowe dla siebie trudności: Nie wystarczyłaby mi jedna misja, chciałabym głosić Ewangelię w pięciu częściach świata naraz, aż po najdalsze wyspy. Niezdecydowana w końcu odkryła właściwe dla siebie miejsce i to dzięki wspomnianej lekcji, udzielonej przez św. Pawła w Liście do Koryntian. 

– Zrozumiałam - napisała w Dzienniku - że Miłość zawiera wszystkie powołania, że Miłość jest wszystkim, że ogarnia wszystkie czasy i wszystkie miejsca... Słowem, że jest Wieczna. (...) W Sercu Kościoła, mej Matki, będę Miłością... Ten model misji wydaje mi się najbardziej potrzebny dzisiaj i nie tyle w egzotycznych krajach, co w naszych rodzinach i środowiskach.

 
1 2  następna
Zobacz także
Jerzy Wolak
W wakacje cały jestem Twój. Czyż można sobie wyobrazić lepszy czas na zbliżenie się do Boga niż właśnie wakacje? Gdzie łatwiej Go dostrzec niż w majestacie gór, pieśni strumienia, bezmiarze morza? Trzeba być chyba kołkiem w płocie, by nie stanąć z zapartym tchem wobec potęgi natury, której On jest Stwórcą. Modlitwa uwielbienia sama wyrywa się z piersi...
 
Wojciech Werhun SJ

Burza pomysłów, deszcz możliwości, ogień pragnień i gwałtowny wybuch talentów – tak mniej więcej wygląda serce młodego człowieka. Co z tego rozwijać, z czego zrezygnować, a z czym nieco poczekać? Nie wierzysz, że to prawdziwe dylematy? To dodaj do nich jeszcze jeden: młody chrześcijanin staje przed faktem, że nie sam trzyma stery swojego życia, ale płynie przez nie razem z Panem Bogiem, który też ma coś do powiedzenia. Co więcej, to On jest tym, który „wie lepiej”...

 
Roman Zając
Słowo z samej swej natury jest antonimem milczenia. Boże milczenie zostało przerwane, gdy wypowiedział On swoje Słowo (por. J 1,1). Od tego momentu rozpoczął się dialog Stwórcy i stworzenia. Jak czytamy w Liście do Hebrajczyków: „Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców [naszych] przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna” (Hbr 1,1-2). Bóg w najpełniejszy sposób dał nam się poznać przez Syna, który jest Jego wcielonym Słowem. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS