logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ruth Burrows OCD
Istota modlitwy
Wydawnictwo W Drodze
 


Jeśli pragniesz zagłębić się w istotę modlitwy sięgnij po przewodnik po modlitwie Ruth Burrows, karmelitanki, mieszkającej w klasztorze w sercu hrabstwa Norfolk.  
 
Książka ukazała się w serii Pustelnia, która jest skierowana do ludzi żyjących we współczesnym świecie, którzy prowadzą aktywny tryb życia, a jednocześnie pragną prowadzić intensywne życie duchowe.
 

 

Wydawca: W drodze
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7033-792-6
Format: 123x195
Stron: 220
Rodzaj okładki: Miękka

 
Kup tą książkę  
 
  

 
Tajemnica Dzieciątka
 


W uroczystym dniu swoich obłóczyn Teresa rozszerzyła swoje imię zakonne. Stała się Siostrą Teresą od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, to znaczy, cierpiącego, upokorzonego oblicza Jezusa, pozbawionego ludzkiego piękna, pogardzanego i unikanego, podobnie jak pogardzani i unikani byli trędowaci. Oto Bóg, nieskończone Piękno, Dobro i Miłość, ukryty, nierozpoznany, pogardzany! Nie da się zrozumieć w pełni nabożeństwa, jakie Teresa miała do dziecięctwa Jezusa, bez przedstawienia w szerszej perspektywie jej rozmyślań dotyczących Najświętszego Oblicza, dlatego należy o tym wspomnieć. Nie ma bowiem wątpliwości, że upokarzająca choroba psychiczna jej ukochanego ojca, która rozpoczęła się wkrótce po jej wstąpieniu do Karmelu, nadała przejmujące znaczenie temu, co było już wcześniej otaczane szczególnym nabożeństwem w jej wspólnocie. Pan Martin, który prawdopodobnie był czasami świadomy swego stanu, zasłaniał sobie twarz, jakby chciał ją ze wstydem ukryć. Tajemnica wzgardzonego boskiego oblicza coraz bardziej zajmowała Teresę w trakcie jej życia w klasztorze, dorastania w samoświadomości i cierpieniu. Temat Męki Jezusa dominuje w listach pisanych do jej rodzonej siostry Céline, która zajmowała się schorowanym ojcem. Opiekując się jego zbolałą twarzą i ocierając mu łzy, Céline czule pielęgnowała twarz Jezusa. Choroba psychiczna ojca była związana z rodzajem napiętnowania, gdyż córki zdawały sobie sprawę z plotek o "manii religijnej", którą dotknięta miała być rodzina Martin, a także z krążących bolesnych insynuacji, jakoby to strata najmłodszej córki doprowadziła starzejącego się ojca do obłędu. Teresa – młoda karmelitanka –była świadkiem, jak pełna godności twarz jej "Króla" teraz została "zakryta" i "wzgardzona". Ikona Jezusa.
 
Dla Teresy zarówno tajemnica Dzieciątka, jak i tajemnica Męża Boleści ukazywały te same Boże prawdy: niewyrażalną naturę czułej, troskliwej i miłosiernej miłości Boga do nas. Miłości, która się nie zatrzyma, dopóki nie wyleje całej siebie dla nas i za nas, miłości, która nieustannie żywi pokorne pragnienie, by być odwzajemnioną. Bóg decyduje się być potrzebującym, a któż jest bardziej potrzebujący niż dziecko? Dlatego właśnie stał się dzieckiem. Teresa coraz bardziej sobie uświadamiała, że nasza odpowiedź jest konieczna, jeśli ma zostać spełnione pragnienie Bożej miłości, żeby być kochaną. My, i tylko my sami, możemy uwolnić ogrom Bożej miłości, żeby mogła czynić swoją wolę, uczynić sprawiedliwość samej sobie, czyli przemienić naszą małość i doprowadzić każdego z nas do stanu błogiego spełnienia w Jego miłości. Jedynie to może zaspokoić Jego serce – oraz nasze. Boża miłość staje się bezsilna, kiedy przekracza granicę, przyjmując "ludzką postać", pozostawiając po drugiej stronie "boskość" oraz to wszystko, co może być oznaką siły i własnego bezpieczeństwa. Od teraz Boża miłość znajduje się w naszych rękach, więc możemy z nią zrobić, co nam się podoba. Tak, rzeczywiście, Bóg jest bezsilny w świecie. Zbawia tylko poprzez "człowieka", przez Jezusa. A Jezus Zmartwychwstały kontynuuje swoją zbawczą misję poprzez Kościół, to znaczy przez wiarę i miłość wiernych – nas samych. Bóg naprawdę nas potrzebuje, gdyż bez nas jest bezsilny. Nie potrzebuje naszych uczynków samych w sobie, ale naszej miłości. Jej właśnie pragnie. Teresa powiedziałaby, że my, którzy Go znamy i kochamy, musimy zapomnieć o sobie i poświęcić całe nasze życie na zaspokajanie tego Boskiego pragnienia – musimy przynosić mu "dusze".
 
Teresa powitała Bożą bezradność i tęsknotę z gorącą czułością, objęła to "małe dziecię", swojego Boga, w zupełnym uniżeniu i otoczyła Go opiekuńczą miłością. Możemy w jej postawie znaleźć godną podziwu bezinteresowność miłości. To sam Jezus jest tu ważny, nigdy Teresa! Ten proces rozpoczął się od jej tak zwanego "nawrócenia", które, co znaczące, odbyło się w noc Bożego Narodzenia, gdy miała piętnaście lat. Był to nowo narodzony Pan, który stał się mały i słaby dla niej, który podniósł ją z jej neurotycznej koncentracji na samej sobie i obdarzył ją siłą. Wcześniej na próżno próbowała przezwyciężyć swoje własne słabości, a potem nagle, podczas tej błogosławionej nocy, to się wydarzyło. Odkryła, że została cudem przemieniona. Mimo że był bogaty, stał się ubogim, abyśmy my mogli stać się bogaci, oraz słaby, żebyśmy my mogli przyodziać się w Jego siłę. Teresa doświadczyła tej prawdy, a prawda ta wpłynęła na całe jej życie. Jej ludzkie "nie mogę" zostało przemienione przez Jezusa w "mogę". Co jest niemożliwe dla człowieka, jest możliwe dla Boga. Od tej chwili zaczęło się jej prawdziwe życie duchowe. Otrzymała światło głębokiego zrozumienia i odczucia, w jak małym stopniu Jezus był znany i kochany, postanowiła więc spędzić resztę swojego życia na zbieraniu Jego cennej, odkupieńczej krwi i udzielaniu jej "duszom". Ona sama zaczęła łaknąć razem z Jezusem. Teresa nie była już więcej zainteresowana własnym życiem duchowym – teraz mogła to bezpiecznie pozostawić Bogu – wyłącznym jej celem stało się umiłowanie Jezusa. Zdawała sobie sprawę, że to miłość Jego oblubienic, w tajemniczy i ukryty sposób "doprowadza do Niego dusze".
 
 
Być może, kiedy poważnie się nad tym zastanowimy, dostrzeżemy nasze głębokie wewnętrzne przekonanie, że to Bóg powinien ocierać nasze łzy, rozwiązać nasze problemy czy nas pocieszyć. Czy nie kryje się za tym obraz "wszechmogącego Boga", który, jeżeli tylko naprawdę by chciał, to mógłby sprawić, że sprawy byłyby dla nas o wiele łatwiejsze? Dlaczego tak nie zrobi, skoro jest miłością? Narasta w nas rozdrażnienie oraz, przynajmniej skrycie, czujemy się zawiedzeni i źle traktowani. Czyż z naszej strony nie poświęcamy Mu tak wiele? Dlaczego nie zmieni naszego stanu wewnętrznego, nie pocieszy nas i nie pokaże nam, że nas kocha? Teresa całkowicie odwróciła ten aż nazbyt ludzki egoizm, a to, co ona zrobiła, my też możemy zrobić. Nasza wiara śpiewa radośnie na Boże Narodzenie: "Przybieżeli do Betlejem", a gdy widzimy w nowo narodzonym niemowlęciu "Boga z Boga, Światłość ze Światłości", uwielbiamy Go. Ta wiara i sama tylko wiara ujawnia i ukazuje nam Boga w tym, co wydaje się nie być Bogiem. W Jezusie otrzymujemy pełne, definitywne objawienie się Boskiej światłości, a jednak w całkowitym ukryciu. Objawienie w tajemniczy sposób tam, gdzie wydaje się najbardziej ukryte, jest najpełniej widoczne. To objawienie trwa nadal. Bóg przychodzi do nas w człowieku, w naszym własnym człowieczeństwie oraz w zwykłości naszego życia codziennego. To właśnie tu On jest dla nas obecny i nigdzie indziej. Nie ma żadnego "tajemniczego" królestwa, do którego, jeżeli postaramy się wystarczająco mocno, mamy prawo zostać przeniesieni i gdzie poczujemy się wspaniale, więc nie będziemy już musieli czuć się bezbarwnymi, małymi ludźmi, którymi jesteśmy. Teresa wiedziała, czego nam brakuje – my być może wolimy tego nie dostrzegać – wiedziała, jak bardzo cenna jest nasza codzienność. Była daleka od pragnienia czegoś dużo bardziej "boskiego", ona zdecydowanie kochała zwykłość; świętość ukrytą przed samą sobą, świętość tych najmniejszych. Taka świętość, jak mówi Teresa, "jest najprawdziwsza i najświętsza –to jest ten rodzaj świętości, którego rzeczywiście pragnę". Teresa rozważała ukryte życie Jezusa w Nazarecie i świętość Jego matki, prostą, ukrytą i naturalną. Możliwe, że modlimy się do boga, który nie istnieje, który jest gdzieś "tam", daleko, oddalony, który może się nami opiekować, chronić nas, obdarzyć nas takimi błogosławieństwami, które rozumiemy. Jednak jedynym Bogiem jest Bóg Jezusa, który obdarza nas samym sobą i który jako jedyny może w pełni zaspokoić ludzkie serce. Tu właśnie leży przyczyna tego, że Bóg wydaje się ukryty, a Jego "zakryte oblicze" staje się przyczyną ciemności i jałowości, które są dla nas tak zaskakujące i niepokojące. Prawdziwy Bóg może objawić swoje prawdziwe "Ja" tylko w człowieku, a to oznacza w samej istocie naszego wyjątkowego człowieczeństwa i codziennego życia. Skarb Bożej miłości jest wszędzie wokół nas tu i teraz, kimkolwiek i gdziekolwiek jesteśmy. Wszystko jest okazją do przyjęcia Bożej miłości i naszej na nią odpowiedzi. 

Zobacz także
Krzysztof Wons SDS
Zażyła więź z Jezusem zakłada pragnienie spotkania Go, poznanie, rozmiłowanie w Jezusie. Ostatecznie jednak ma prowadzić do radykalnego wyboru życia z Nim i dla Niego. Nie wystarczy bowiem pragnąć więzi z Jezusem, nawet jeśli to pragnienie jest w nas bardzo silnie. Jeśli w naszej relacji z Jezusem zatrzymalibyśmy się jedynie na pragnieniach, nasza więź z Nim byłaby tylko pozorna – byłaby iluzją. 
 
Aneta Pisarczyk
Nasze ciało, nasza psychika i dusza to my. Każda z tych sfer domaga się żywego zainteresowania i ofiarności. Każda posiada swoje specyficzne potrzeby, którym staramy się w ciągu życia sprostać. Jesteśmy jednością, ale możemy w sobie dojrzeć dużą różnorodność, czasami nawet sprzeczność. 
 
Ryszard Paluch

Najczęściej ci święci prawdziwi, tak nas trochę mylą. Często okazują się być normalni, nawet tak przerażająco normalni, że nigdy nam nie przychodzi do głowy, jakie bogactwo jest w ich sercu, jakie są ich prawdziwe motywy, dla których robią pewne rzeczy. Często te motywy są bardzo głęboko ukryte i zna je tylko Pan Bóg.

 

Z ks. Jerzym Mikułą SDB rozmawia Ryszard Paluch.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS