Ostatnim etapem realizacji Synowskiego posłannictwa jest Jego krzyżowa ofiara. Ona jest szczytowym momentem historii zbawienia i najpełniejszą odsłoną tajemnicy Boskiej miłości, objawiającej swą wszechmoc w chwili największej niemocy Boga. Wydarzenie krzyża zachodzi faktycznie, nie jest ono grą Boga wobec świata, lecz dziełem prowadzącym do pojednania ze światem. Syn pozostawia swą egzystencje do dyspozycji Ojca. To odsłania powagę miłości i jej absolutną totalność, całkowite oddanie Ojcu, aż do utraty z Nim wszelkiego kontaktu. Powodowany miłością Syn bierze na siebie grzech świata; sam staje się grzechem (2 Kor 5,21; por. Ga 3,13). Na krzyżu Syn Boży zajmuje miejsce grzesznika, biorąc na siebie jego najstraszniejsze doświadczenie: opuszczenia przez Boga. Owo doświadczenie przewyższa swą głębią i mrocznością piekielne doświadczenie grzesznika, gdyż wydarza się w przestrzeni wewnątrzboskich relacji. W wydarzeniu krzyża odsłania się pełnia miłości Boga wobec każdego grzesznika, który wybierając swoją samotność, wybierając opuszczenie przez Boga, spotyka jeszcze bardziej samotnego i dotkliwiej opuszczonego Syna. Na końcu piekła, będącego synonimem wszelkiego zła, stoi krzyż. Śmierć Jezusa, będąca daniem siebie, pozwala wejrzeć w głębię trynitarnych relacji miłości. Krzyż wpisany jest w sposób oczywisty w zbawczy plan Boga, ale nie można w żaden sposób twierdzic, iż Ojciec chciał, aby ludzie ukrzyżowali Jego Syna. To misterium, które w wierze odsłania tajemnicę Bożej miłości.
Trójca Święta – tak, Bóg jest miłością!
Od historycznego wydarzenia przeżywanego w wierze wiodła droga do sformułowania prawdy o Trójjedynym Bogu. O Bogu wiemy tyle, ile objawił nam Jezus, swoim słowem i życiem, gestami i czynami, a nade wszystko finałem swego życia, Paschą. W Nim definitywnie i ostatecznie odsłoniła się prawda, że Bóg kocha człowieka, że pierwszy nas umiłował, oddając człowiekowi wszystko, co mógł. To Jezus wskazuje nieustannie na Ojca, który Go posłał, na Ducha, któremu pozwala się prowadzić, odsłaniając w ten sposób misterium Trójjedynego Boga. Osoby Trójcy nie występują nigdy pojedynczo, nigdy nie mogą opuścić swoich relacji, co oznacza, że w każdym z historiozbawczych wydarzeń trzeba dostrzegać ich współobecność.
Ewangelie, zwłaszcza Ewangelia św. Jana, prezentują czytelnikom pogłebioną refleksję nad rzeczywistością Boga, w której na pierwszy plan wysuwają się relacje istniejące w Bogu. Bóg (Ojciec) jest absolutnym początkiem wszystkiego, jest początkiem Syna – Słowa, i wraz z Nim jest początkiem Ducha Świętego. Historia zbawienia, która jest doświadczaniem Bożej obecności w dziejach ludzi i narodów, pozwala wejrzeć w tajemnice Bożej miłości, w „miłość Chrystusa, przewyższającą wszelką wiedzę, by zostać napełnionym całą pełnią Boga” (Ef 3,18n). Trzeba pamiętać również o tym, że ciągle wystawieni jesteśmy na pokusę widzenia boskich Osób przez pryzmat współczesnej antropologii i psychologii, gdzie osoba jest samoświadomym „ja” stającym wobec innego „ty”. W takiej sytuacji mielibyśmy do czynienia z tryteistycznym ujęciem jednego Boga, który byłby związkiem trzech osób. Trójca nie tylko tym nie jest, lecz jest czymś nieskończenie większym.
Syn jest dzięki Ojcu. I choć dogmatyczna prawda głosi, iż nigdy Ojciec nie był bez Syna (bez Syna nie byłby Ojcem), to nie można zaprzeczyć, że kierunek istnienia wiedzie od Ojca przez Syna ku Duchowi Świętemu. Syn jest samowypowiedzią Ojca, który w zrodzeniu Go wypowiada samego siebie. Tu ma początek wielkie misterium Bożej miłości. Ponieważ „wypowiedź” Ojca jest doskonała, dlatego zawiera w sobie w sposób całkowity Wypowiadającego się. Ojciec, w najgłebszym uniżeniu (kenozie), oddaje swoje Bóstwo Synowi. Nie dzieli się z Nim po połowie, lecz oddaje wszystko. Dar dany przez Ojca jest zupełny, to znaczy Bóg Ojciec nie pozostawia sobie niczego, wszystko oddaje Synowi, podejmując ryzyko miłości. Bez takiego ryzykującego nastawienia nie można mówić o miłości. I w tym miejscu docieramy do istoty miłości jako takiej.