logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Tadeusz Hajduk SJ
Jak Jezus formował Apostołów?
Pastores
 
fot. Sandie Clarke | Unsplash (cc)


Sposób, w jaki Jezus kształtował swoich uczniów, pozostanie na zawsze inspiracją dla tych wszystkich, którzy podejmują trud towarzyszenia innym w ich rozwoju duchowym.

 

Każdy, kto chce owocnie pełnić to zadanie, musi nieustannie czerpać ze stylu życia Jezusa, z Jego postaw i z drogi proponowanej w Jego nauczaniu.

 

Jezus z Ewangelii nadal pozostaje nauczycielem dla swoich uczniów, których powołuje i będzie powoływał, aby byli z Nim – aż do skończenia świata.

 

Tłumy i uczniowie


W czasie działalności publicznej w Galilei Jezus tak w swoich słowach, jak w czynach urzeczywistnia Dobrą Nowinę.

 

Od początku swej działalności publicznej głosi tę Nowinę na dwu poziomach: zarówno do tłumów, które się do Niego garną, jak i do małej wspólnoty uczniów, których dogłębnie formuje. Jezus zatem formuje jednocześnie wielkie rzesze ludzi i małą wspólnotę swoich najbliższych uczniów.

 

Między Nim a tłumami nigdy nie było pustki; byli tam Jego uczniowie, których już za swego życia posyłał, aby nauczali tłumy, i którzy po Jego wniebowstąpieniu mieli nieść Ewangelię aż na krańce świata.

 

Etapy tworzenia wspólnoty Apostołów


Od początków Ewangelii można znaleźć opisy dotyczące powstawania wspólnoty wokół Jezusa i charakteru tej wspólnoty. Po powołaniu przez Jezusa konkretnych uczniów wspólnota staje się grupą dwunastu Apostołów, którym towarzyszy też od pewnego czasu grupa galilejskich kobiet.

 

Jezus rozpoczyna tworzenie swojej wspólnoty od powołania dwóch par braci, Szymona i Andrzeja oraz Jakuba i Jana, którzy staną się swoistym rdzeniem grupy apostolskiej. Będą oni zawsze wymieniani na czele Apostołów i często będą towarzyszyli Jezusowi wydzieleni z grupy Dwunastu. Kolejnym powołanym jest celnik Mateusz i to stanie się źródłem konfliktu Jezusa z elitą religijną swego narodu. Celnikami bowiem pogardzano, uważając ich za kolaborantów i za „łupieżców” ludu. Jezus, tworząc wspólnotę uczniów, przekracza granicę dzielącą społeczność ludzką na tak zwanych czystych i nieczystych.

 

Po pewnym czasie Jezus wybiera spośród chodzącego za Nim tłumu dwunastu uczniów przewidzianych do specjalnej roli, nazywanych Apostołami. Zna ich już po imieniu i po imieniu ich wzywa. Poznał ich już tak dobrze, że niektórych określa charakteryzującymi ich przydomkami: Opoka, Gorliwy, Synowie Gromu. Są to ci, których On sam wybrał, od nikogo i niczego nieuzależniony, i których powołuje przede wszystkim po to, aby Mu towarzyszyli. Dopiero będąc z Nim, słuchając Go, stają się zdolni do głoszenia Jego nauki. Głosić ją będą wyposażeni we władzę wypędzania złych duchów, czyli w to, co najważniejsze w przemienianiu człowieka, w uzdrawianiu jego wnętrza (zob. Mk 3,13 nn.).

 

Kontemplacja Mistrza


Pan Jezus powołuje Dwunastu po to, aby „biorąc z Niego przykład, nauczyli się żyć dla Ojca i dla misji, jaką od Niego otrzymali” (VC, 41). Mistrz chce mieć swoich najbliższych uczniów wystarczająco długo blisko siebie, by ich ukształtować i przygotować do samodzielnego podjęcia Jego misji po Jego odejściu z tego świata. Staje się dla nich Nauczycielem dostępnym przez 24 godziny na dobę, aby – przebywając z Nim – nie tylko przyswajali sobie Jego nauczanie, ale podpatrując Go w różnych okolicznościach życia, wchodzili w Jego świat wewnętrzny, poznawali Jego ducha, odkrywali, do czego skłania się Jego serce. To dogłębne poznanie ma ich pociągać do przyjęcia za swój Jego stylu życia, do przyswojenia sobie Jego motywacji i mentalności. Jezus formuje ich do przyszłej misji swoim własnym przykładem. Im bliżej Jego męki, tym więcej czasu im poświęca, mniej zajmując się tłumami.

 

Kiedy Jezus, już jako wędrowny nauczyciel, swoim pierwszym wystąpieniem w Nazarecie wywołuje zgorszenie ludzi, wtedy opuszcza swoje rodzinne miasto i wyrusza w kolejną wędrówkę po miastach i wsiach. Właśnie podczas tej wędrówki Dwunastu staje się w pełni Apostołami i wypełnia się to, co wcześniej im zapowiedziano: zostają „ustanowieni” i „wysłani” przez Jezusa (zob. Mk 6,1-13). Apostołowie stają się niejako Jego ramieniem, nauczając, wypędzając złe duchy i uzdrawiając chorych. Po zakończeniu misji zdają Mu z niej sprawę (zob. Mk 6,30 nn.). Apostolstwo nie jest dla nich urzędem, lecz upoważnieniem do kontynuowania misji Jezusa w świecie.

 

Zrozumienie drogi krzyża


Podróż Jezusa do Jerozolimy jest okazją do przesunięcia ośrodka Jego zainteresowania z tłumów na Dwunastu. Choć tłumy nadal Mu towarzyszą i nadal je naucza, uzdrawiając też chorych, to jednak największym zainteresowaniem otacza teraz Apostołów. Ponadto centrum nauczania Jezusa przesuwa się z głoszenia królestwa Bożego na zagadnienie istoty Jego misji. I chociaż dalej dokonuje On potężnych czynów, to teraz kładzie nacisk na swoją śmierć i zmartwychwstanie. Uczniowie nie rozumieją tej nowej „definicji” mesjanizmu. Kanwą tej części Ewangelii jest trzykrotna zapowiedź bliskiej śmierci i zmartwychwstania Jezusa.

 

Z chwilą gdy Piotr w imieniu Dwunastu wyznaje, że Jezus jest Mesjaszem (zob. Mk 8,27-30), Ten zaczyna im mówić jasno, że musi wiele wycierpieć i że będzie zabity, zawsze jednak dodaje, że po trzech dniach zmartwychwstanie (zob. Mk 8,31). Daje Apostołom do zrozumienia, że ma być Mesjaszem poniżonym przez mękę. Dochodzi do gwałtownej reakcji Piotra, który w źle pojętej trosce o Jezusa zaczyna Go odciągać od takiego wypełnienia misji. Piotr bardzo kocha Jezusa i w swojej miłości jest spontaniczny, by nie powiedzieć bezmyślny. Odpowiedź Jezusa na jego słowa jest dobitna: nazywa Piotra szatanem, bo myśli po ludzku, a nie po Bożemu (zob. Mk 8,32 n.). Ten jednak wcale nie zmienia swego myślenia. Nadal nie rozumie konieczności męki Jezusa – ujawnia to reakcja na kolejne jej zapowiedzi, a także jego późniejsze zaparcie się Jezusa na dziedzińcu arcykapłana. Postawa Piotra skłania Jezusa do jasnego mówienia uczniom o ich obowiązkach. Tłumaczy im, że Jego droga będzie ich drogą, Jego krzyż będzie ich krzyżem (zob. Mk 8,34 nn.). Po zapowiedzi męki Jezusa następuje zapowiedź, że uczeń musi wejść na drogę Mistrza. Jezus zachęca uczniów, by byli zdolni „zaprzeć się siebie”. Piotr dokonuje tego w czasie Jego męki, ale zapiera się nie siebie, lecz Jezusa. Ten, kto nie jest w stanie zaprzeć się siebie, prędzej czy później zaprze się Jezusa.

 

Druga zapowiedź męki następuje już po przemienieniu Jezusa, czego świadkami są trzej Apostołowie, i bezpośrednio po cudownym uzdrowieniu epileptyka (zob. Mk 9,30-32), a więc wtedy, gdy uczniowie znowu doświadczają Jezusa jako Boga mocnego, czyli takiego, jakiego wolą. Jezus jednak unika teraz tłumów, pragnie bowiem pouczać wyłącznie swoich uczniów, będąc z nimi w bliskiej więzi. Tłumacząc im kolejny raz sens swojej męki, wydaje się liczyć na to, że przynajmniej oni go zrozumieją. Chociaż dzieje się to już po raz drugi, uczniowie nadal nie pojmują Jego słów i przestraszeni zamykają się w sobie. Boją się poprosić o dalsze wyjaśnienie. Zamiast tego – starając się uciec od trudnego dla nich tematu – toczą spór o pierwszeństwo w grupie. Wtedy Jezus znowu im tłumaczy, co oznacza być Jego uczniem i czym jest wspólnota Jego uczniów. Mistrz widzi, że uczniowie są dalecy od zrozumienia drogi, którą On musi przejść. Na przykładzie dziecka uczy ich, że w Jego wspólnocie nie ma miejsca na rywalizację. Dotyczy to również stosunku członków wspólnoty do tych, którzy do niej formalnie nie należą. Członkowie Kościoła muszą szczególnie uważać, by z ich powodu „najmniejsi” nie osłabli w wierze. Śmierć lub okaleczenie są lepsze niż spowodowanie zgorszenia wśród „wierzących” (zob. Mk 9,33-37.42-47). Nakaz: „Zachowujcie pokój między sobą” (Mk 9,50) jest ostatnim słowem Jezusa w odpowiedzi na spór o pierwszeństwo.

 

Trzecia zapowiedź męki zawiera najwięcej szczegółów, ukazując bardzo jasno jej realia: „Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą poganom. I będą z Niego szydzić, oplują Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie” (Mk 10,33-34). Zaskakuje też stwierdzenie: „Kiedy byli w drodze, zdążając do Jerozolimy Jezus wyprzedzał ich, tak że się dziwili” (Mk 10,32). Jezus, który dotychczas zawsze był w grupie uczniów, otoczony nimi, teraz idzie na czele, a nawet ich wyprzedza. To nie On przyspiesza kroku, to raczej oni zwalniają, bo są strwożeni, wiedząc, że Jezus idzie do Jerozolimy, gdzie będzie pojmany i zabity. Kolejny też raz odwracają się od myśli o męce ich Mistrza, kierując się od razu ku rozważaniu chwały i honorów, jakie im przypadną po zmartwychwstaniu. Tak jak przy poprzednich zapowiedziach męki zdają się nie słyszeć tego, co Jezus właśnie powiedział. On mówi im o swojej śmierci i dopiero potem o zmartwychwstaniu, a oni pomijają pierwszą część Jego zapowiedzi i zamiast myśleć, jak godnie przeżyć razem z Jezusem mękę, znajdują ucieczkę od problemu w przedwczesnej myśli o zaszczytnych miejscach przy tronie Jezusa w chwale. Synowie Zebedeusza próbują „załatwić” sobie u Jezusa miejsce po Jego lewicy i prawicy, a reszta oburza się na nich, że robią to za ich plecami (zob. Mk 10,35-41) Duch rywalizacji znowu daje znać o sobie w oburzeniu pozostałej dziesiątki Apostołów. Jezus więc kolejny raz przypomina im, co oznacza być Jego uczniem (zob. Mk 10,42-45). Ponownie podkreśla zasadniczą różnicę pomiędzy wspólnotą chrześcijańską a innymi ludzkimi instytucjami, jak na przykład władzą polityczną. Zasadą życia Kościoła nie są uprzywilejowane stanowiska i władza, ale wzajemna służba członków wspólnoty.

 

Jezus a Szymon Piotr


Na przykładzie Piotra można zobaczyć pewne szczegóły historii powołania i formacji każdego apostoła. Sytuacje powoływania są dla Piotra również ważnymi momentami formacyjnymi. W Ewangeliach bowiem Jezus powołuje Piotra kilkakrotnie. Wynika z tego ważny wniosek: jeżeli Jezus kogoś wybrał, to stale będzie go do siebie przyzywał.

 

Na początku Ewangelii według św. Jana (J 1,40-42) widać, jak Andrzej przychodzi do swego brata Szymona, mówiąc mu, że razem z zaprzyjaźnionym Janem znaleźli oczekiwanego Mesjasza. Szczęśliwy „znalazca” przyprowadza swego brata do Jezusa. Jezus, spojrzawszy na Szymona, nadaje mu nowe imię. Jako Żyd, Piotr dobrze wie, że imię określa człowieka i jego życiowe przeznaczenie. Skoro Jezus zmienia drugiemu człowiekowi imię, to znaczy, że ma nad nim władzę i że wziął go w swoje posiadanie. Taka jest symbolika tego aktu: zmiana imienia Szymona na Piotr oznacza nowe powołanie. Gdy patrzy się na scenę powołania Piotra (gdy jego brat Andrzej przyprowadza go do Jezusa), staje się jasne, że jeżeli Bóg jest Panem wszystkich i wszystkiego, to może się wszystkimi i wszystkim posłużyć, aby innych do siebie przyciągnąć.

 

Innym razem Jezus, idąc brzegiem Jeziora Galilejskiego, widzi kilku rybaków w łodziach i powołuje wpierw Andrzeja i Piotra, a potem zaraz Jakuba i Jana (zob. Mt 4,18-22). Powołuje ich podczas pracy. W wirze zajęć Piotr słyszy wołanie: „Pójdź za Mną!”. Oznacza to, że Bóg woła wtedy, kiedy chce, i w miejscu, w którym chce, często wtedy, kiedy człowiek się tego najmniej spodziewa. Nie musi się to dokonywać ani podczas modlitwy, ani w kościele czy kaplicy.

 

Scena po cudownym połowie ryb jest podobna (zob. Łk 5,1-11). Piotr, widząc napełnione sieci, zdaje sobie sprawę, kim jest Jezus, który kazał mu zarzucić sieci po całej nocy nieudanego połowu. Piotr mówi do Jezusa, jakby wyprzedzając to, co On może mu zaproponować: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny” (Łk 5,8). Lecz wtedy słyszy: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił” (Łk 5,10). Zostawiając sieci, Piotr idzie się uczyć nowego sposobu łowienia. Słabość człowieka wcale nie przekreśla tego, że Bóg może go powoływać. Grzech i słabość nie stanowią dla Boga przeszkody, mogą bowiem zostać pokonane. Bóg nie powołuje kogoś dlatego, że jest doskonały, lecz dlatego, by uczynić go doskonałym.

 

Ostatnia scena powołania Piotra rozgrywa się już po zmartwychwstaniu (zob. J 21,15-19). Po pojmaniu Jezusa Piotr trzykrotnie zaparł się swego Mistrza, On zaś po zmartwychwstaniu przychodzi, by go trzykrotnie zapytać o jego miłość. Jest to jeden z najwspanialszych dialogów w Ewangeliach. Spacerując wzdłuż brzegu jeziora, po męczącej nocy zakończonej niespodziewanym połowem i śniadaniem przygotowanym przez Mistrza, Piotr, pełen pokory, trzykrotnie wyznaje Mu swoją miłość. Opiera ją już nie na zarozumiałej pewności siebie, lecz na Jezusie, który wie wszystko. Na swoje wyznanie zawsze otrzymuje podobną misję, wpierw: „Paś baranki moje”, a potem dwukrotnie: „Paś owce moje”. Scena ta kończy się wezwaniem Jezusa: „Pójdź za Mną!”. Jest to kolejne powołanie Piotra.

 

Piotr ma kontynuować misję pasterską Jezusa: znać owce po imieniu, nauczać je i prowadzić, troszczyć się o zagubionych i zabłąkanych, o poranionych i chorych duchowo, dać życie za wspólnotę. Miłość do Jezusa wyraża się w zatroskaniu o Jego owce i w stałej pamięci, że są to owce Jezusowe, a nie nasze.

 

Przed męką Piotr został ustanowiony opoką Kościoła i, mimo że zaparł się Mistrza, Jezus potwierdza ten wybór, ponownie mówiąc do Piotra: „Pójdź za Mną!”. Piotr, choć zna swoją słabość, decyduje się iść za Jezusem. Świadomość własnej słabości uczyni go bardziej wyrozumiałym dla pierwszych chrześcijan w Kościele Chrystusowym. Pocieszenie płynące z tego powołania postawi Piotra na nogi, tak że już więcej nie zaprze się Jezusa, choć będzie poddany prześladowaniom i zostanie ukrzyżowany. Jezus, kolejny raz powołując Piotra, przypomina mu też, że od tej pory jego życie do niego nie należy, chociaż przez chwilę usiłował wziąć je w swoje ręce, że nadal trwają konsekwencje pierwszego powołania.

 

Taką rolę pocieszyciela spełnia Jezus wobec każdego powoływanego. Historia Piotra pokazuje, że na drodze osobistego powołania zdarzają się chwile, kiedy człowiek jakby chce, żeby myśl o wezwaniu przez Boga od niego odeszła. Może nawet wszystko robi, żeby o niej zapomnieć. Ona jednak się odzywa. Oznacza to, że jeżeli Bóg raz powoła, to nie rezygnuje. Nie zrezygnował z Piotra, który się Go wyparł, mówiąc: „Nie znam tego Człowieka” (Mt 26,72). Nawet nasze grzechy, które popełniamy idąc za Jezusem, nie zniechęcają Go do nas.

Jezus a wspólnota mieszana


Warto też zauważyć nowość tego, co czyni Jezus, otaczając się nie tylko uczniami, ale również uczennicami. Św. Łukasz ukazuje Jezusa, który „wędrował przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie Bożym”, i dodaje, że „było z Nim Dwunastu oraz kilka kobiet, które zostały uwolnione od złych duchów i od chorób”. Kobiety te „im usługiwały udzielając ze swego mienia” (Łk 8,1-3). Ewangelista nie wspomina w tym miejscu o innych uczniach. Każdy z nich ma właściwą sobie misję. Jezus pełni swoją, niosąc Dobrą Nowinę o Królestwie do każdej miejscowości. Dwunastu Apostołów, „będąc z Nim”, prowadzi ten sam styl życia i aktywności. Z kolei kobiety, również „będąc z Nim”, zajmują się utrzymywaniem wędrującej grupy, dając jej – przez typowo macierzyńską posługę – możliwość życia i ewangelizowania. Taka jest prawdziwa rodzina Jezusa. Ewangelista Łukasz ukazuje, w jaki sposób słuchanie słowa Bożego i wypełnianie go prowadzi do bycia z Jezusem i służenia Jego dziełu.

 

W ówczesnej mentalności Wschodu kobieta znaczyła pod każdym względem mniej niż mężczyzna. Odnosiło się to także do spraw związanych z religią: kobiety były uznawane za niegodne, aby otrzymywać to samo wychowanie religijne co mężczyźni. W obowiązkach religijnych były zrównane z niewolnikami, bo również one nie były właścicielkami swego czasu. Kobieta żydowska nie musiała zachowywać w pełni Prawa ani odmawiać Szema – zadania te należały jedynie do mężczyzn. Pozwala to zrozumieć, dlaczego kobiety nigdy nie były uczennicami rabinów. Mogły ich wprawdzie wspierać swoimi dobrami materialnymi, ale pozostawienie domu i towarzyszenie wędrownemu nauczycielowi byłoby w środowisku palestyńskim czymś skandalicznym. Taką też była obecność kobiet wśród uczniów Jezusa. W ten sposób Jezus wychodzi poza myślenie swoich współczesnych i podnosi kobietę na ten sam poziom duchowy i moralny, na którym stawiano mężczyznę. Nie neguje On różnicy płci, ale uznaje, że kobiety, tak jak mężczyźni, powołane są do królestwa Bożego.

 

Papież Jan Paweł II w adhortacji o formacji kapłańskiej przypomina „pozytywny wpływ duchowości ludzi świeckich i charyzmatu kobiecego na każdy proces wychowawczy” i dlatego podkreśla, że „warto zaangażować do współpracy w dziele formacji przyszłych kapłanów także wiernych świeckich, mężczyzn i kobiety”. „Kierując się ich charyzmatami oraz sprawdzonymi kompetencjami”, można „oczekiwać, że współpraca świeckich, odpowiednio skoordynowana i połączona z pracą seminaryjnych formatorów, na których spoczywa podstawowa odpowiedzialność, wyda obfite owoce, sprzyjając harmonijnemu rozwojowi «zmysłu Kościoła» u kandydatów do kapłaństwa oraz lepszemu zrozumieniu ich kapłańskiej tożsamości” (PDV, 66).

 

„Od początku Jezus włączył swoich uczniów do swojego życia; objawił im tajemnicę Królestwa; dał im udział w swoim posłaniu, w swojej radości i w swoich cierpieniach” (KKK, 787). Metoda wychowawcza przyjęta przez Jezusa kształtującego swoich uczniów – w ramach małej wspólnoty życia – ma szansę być inspiracją dla tych, którzy pragną owocnie towarzyszyć innym w ich rozwoju duchowym. Nieustanne czerpanie ze stylu życia Jezusa, z drogi proponowanej przez Niego w Ewangeliach – jest jedyną gwarancją, że formuje się Jego uczniów, a nie urzędników potrzebnych do funkcjonowania instytucjonalnych struktur Kościoła.

 

Jezus potrafił z delikatnością połączoną ze stanowczością towarzyszyć uczniom w ich drodze życia i powolnym procesie dojrzewania. Warto jak najczęściej przypatrywać się temu, w jaki sposób On się zachowuje, jaką drogą idzie jako Mistrz, który wychowuje uczniów po to, by z kolei oni stawali się wychowawcami i mistrzami życia duchowego dla innych.

 

Jezus uczy swoich uczniów nie tylko, jak mają się zachowywać, jak żyć, jak myśleć, jak mówić, ale przede wszystkim, jak to wszystko ma wypływać z serca oddanego Bogu Ojcu i Jego sprawom. W konkretnych sytuacjach życia uczniowie Jezusa mają nie tyle powielać Jego zachowania, ile raczej naśladować Jego postawy wewnętrzne, z których te konkretne zachowania wypływają. Podobnie ich formacja duchowa musi rozwijać konkretne postawy wypływające z serca oddanego sprawom Bożym. Prowadzi ona do poznawania Boga przez fascynację Nim, a nie przez woluntaryzm. Aby móc wprowadzać w to innych, potrzebna jest wcześniejsza osobista fascynacja Jezusem. Apostołowie, będąc z Jezusem, zafascynowali się Nim i dlatego byli wiarygodni, niosąc Go tym, których ewangelizowali.

 

Tadeusz Hajduk SJ
Pastores 22/2003

 
Zobacz także
Józef Gaweł SCJ
Przebite Serce Chrystusa w sposób szczególny i naoczny pozwala zobaczyć nieskończoną miłość Boga, który dla zbawienia człowieka poniósł śmierć krzyżową. Serce jest znakiem i symbolem miłości. Trafnie napisał św. Bonawentura, że Serce Jezusa zostało zranione, abyśmy przez „widzialną ranę” ciała, dostrzegli „niewidzialną ranę” Boskiej miłości. 
 
ks. Zbigniew Snarski
Kto chce pogłębiać swoje życie chrześcijańskie, będzie musiał podjąć trud rozpoznawania działania Ducha Świętego i najpełniej na nie odpowiadać. Doświadczenie spotkania z Bogiem podczas różnego rodzaju rekolekcji, również rekolekcji oazowych, prowadzi wiele osób do poszukiwania dalszej, pogłębionej drogi życia duchowego. 
 
Szymon Hołownia
Maryja to dla wielu brakujący kobiecy pierwiastek Trójcy Świętej. Zmiękczający męskie kanty trójjedynego Boga. Bóg od razu będzie sądził, stawiał wszystko w kosmicznym świetle, a Maryja wysłucha, przytuli, jej można powiedzieć na ucho, niejako "przefiltrować" przez nią wszystko o czym nie chcielibyśmy, żeby Bóg dowiedział się tak wprost. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS