logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jacek Salij OP
Jak mówić o potępieniu wiecznym?
Zeszyty Formacji Duchowej
 


Pan Jezus próbował dotrzeć nawet do takich serc i używał wówczas środków różnych. Potrafił w oczy powiedzieć faryzeuszom, że są plemieniem żmijowym i grobami pobielanymi, ostrzegał nas wszystkich, żebyśmy sobie nie przygotowywali ognia wiecznego. Są to środki ostateczne, którymi próbował dotrzeć do zatwardziałych serc, niewrażliwych już na inne argumenty. Sięgał po nie dlatego, że nas kocha, że nie jest Mu obojętny los faryzeuszy ani los kogokolwiek. Przecież to miłość kazała Mu tak często mówić o potępieniu wiecznym. Bo On jest pierwszym, który chciałby, żeby piekło było puste [16].
 
Niekiedy jednak, bardzo rzadko, wolno — jak sądzę — powiedzieć komuś: „Ty idziesz prosto do piekła, czeka cię potępienie wieczne”. Wolno powiedzieć tak człowiekowi, który własnej niedołężnej matce powtarza ze złością: „Kiedy ty wreszcie zdechniesz?”. I temu, kto cynicznie i bez wstydu żeruje na cudzej biedzie czy nieporadności. I seksualnemu zboczeńcowi, który demoralizuje dzieci. Ale przecież celem tego tak ostrego słowa nie jest wydawanie wyroku, tylko doprowadzenie do opamiętania. Cel takiego mówienia komuś: „Ty przecież pójdziesz do piekła”, polega właśnie na tym, żeby go przed piekłem uchronić [17]. Zatem to bardzo mocne słowo jest nie tylko obroną tych, którzy doznają krzywdy, ale zarazem posługą miłości wobec krzywdziciela.
 
Ratowanie ludzi zagrożonych potępieniem wiecznym
 
Z powyższych rozważań jasno wynika, że złą przysługę oddawałby ortodoksji katolickiej taki teolog czy duszpasterz, który głosiłby po prostu, że niektórzy ludzie będą zbawieni, niektórzy zaś potępieni. Prawdy o potępieniu wiecznym nie wolno głosić z perspektywy akceptującego obserwatora. O potępieniu wiecznym należy myśleć jako o czymś, co się nie może stać ani ze mną, ani z kimkolwiek. Miłość podpowiada nawet, że gdyby w ogóle kogoś miało spotkać potępienie, to już lepiej mnie niż kogokolwiek innego.
 
W ten sposób rozumieli tę prawdę wielcy mistycy
 
Lepiej będzie dla mnie – modliła się święta Katarzyna ze Sieny – jeśli wszyscy będą zbawieni, a ja sama będę znosić męki piekielne, bylebyś tylko mi zostawił miłość do Ciebie... Jeśli Twoja prawda i sprawiedliwość zgodzą się na to, chciałabym zupełnego zniszczenia piekła albo przynajmniej, żeby żadna dusza tam się więcej nie dostała. A najbardziej bym się cieszyła, gdybyś położył mnie na paszczę piekła, żeby ją zamknąć i żeby nikt więcej tam się nie dostał. Bo w ten sposób wszyscy moi bliźni byliby zbawieni [18].
 
Niektóre świadectwa modlitewnej walki o dusze zatwardziałych grzeszników przypominają walkę Jakuba z Bogiem (Rdz 32,25-33) czy słynny werset z Księgi Ezechiela (22,30).
 
Pan sprawiał, że często musiałam przechodzić stany bolesne – pisze święta Małgorzata Maria Alacoque. – Raz wśród nich ukazał mi kary, jakie chciał wymierzyć pewnym duszom. Rzuciłam się wtedy do Jego stóp świętych, mówiąc doń: „O mój Zbawicielu, wyładuj raczej na mnie cały swój gniew i wymaż mnie z księgi żywota, niż miałbyś gubić te dusze, które Cię tak wiele kosztowały!”. A Pan mi odrzekł: „Ależ one cię nie kochają i nie przestaną cię nękać”. „Nic nie szkodzi, o mój Boże, byle Ciebie miłowały. Nie zaprzestanę Cię błagać, byś im przebaczył”. „Nie opieraj mi się, już ich więcej nie mogę znosić”. A ja, objąwszy Zbawiciela jeszcze mocniej: „Nie, mój Panie, nie puszczę Cię wcale, póki im nie przebaczysz” [19].
 
Święta siostra Faustyna ma poczucie, że swoją modlitwą wyrwała z paszczy piekła wiele zagrożonych dusz. Kiedyś, po jednej ze swoich wielkich modlitw za zatwardziałych grzeszników, miała następujące widzenie:
 
Obstąpiło mnie mnóstwo psów czarnych, wielkich, skacząc i wyjąc, chcąc mnie poszarpać na kawałki. Spostrzegłam, że nie są to psy, ale szatani. Jeden z nich przemówił ze złością: „za to, żeś nam odebrała tej nocy tyle dusz, to my cię poszarpiemy na kawałki”. Odpowiedziałam, że jeżeli taka jest wola Boga najmiłosierniejszego, to szarpcie mnie na kawałki, bo na to słusznie zasłużyłam, bo jestem najnędzniejsza z grzeszników, a Bóg jest zawsze święty, sprawiedliwy i nieskończenie miłosierny. Na te słowa odpowiedzieli wszyscy razem szatani: „uciekajmy, bo nie jest sama, ale jest z nią Wszechmocny” [20].
 
Zwycięska walka, jaką jeszcze w dzieciństwie stoczyła święta Teresa od Dzieciątka Jezus o duszę pewnego zbrodniarza, zapoczątkowała w niej wzrastające przez całe życie pragnienie, aby nieustannie walczyć o uratowanie dusz, którym grozi potępienie wieczne:
 
Od tej łaski jedynej w swoim rodzaju moje pragnienie ratowania dusz wzrastało z każdym dniem. Zdawało mi się, że słyszę Jezusa mówiącego do mnie jak do Samarytanki: „Daj mi pić!”. Była to prawdziwa wymiana miłości. Duszom dawałam krew Jezusową, a Jezusowi ofiarowywałam te same dusze ożywione Boską rosą. Sądziłam, że w ten sposób ugaszę Jego pragnienie; im więcej dawałam Mu pić, tym bardziej wzrastało równocześnie pragnienie mojej biednej małej duszy, a to żarliwe pragnienie dawał mi On, jako najsłodszy napój swej miłości [21].

Jakby podsumowaniem tej wielkiej tradycji mistycznej są słowa, jakie – być może pod wpływem objawień z Fatimy – napisał papież Pius XII w swojej encyklice Mystici Corporis Christi, 46:
 
Zaiste, straszliwa to tajemnica, i trzeba się bez końca nad nią zastanawiać: oto zbawienie wielu ludzi zawisło od modlitw i dobrowolnych umartwień członków mistycznego Ciała Jezusa Chrystusa.
 
strona: 1 2 3 4 5