logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Krzysztof Osuch SJ
Jak piękna wiara odmienia życie
Mateusz.pl
 


Bóg do swych obietnic przydał swoje „małe” ale… Bóg zdawał się mówić: «Abrahamie obiecuję ci bardzo wiele, ale na spełnienie obietnic będziesz musiał czekać, koncentrując swą uwagę nie na upływie czasu, lecz na Mojej Wszechmocy i Dobroci!»
 
Historia Abrahama, jego zasadnicza postawa wiary i zachwiania w niej, uczą nas, że czas nie może być klinem, który wbija się pomiędzy wiarygodne słowo Bożej obietnicy a przyszłe spełnienie. Pomimo powolnego upływu czasu (co już samo w sobie jest próbą) i pomimo różnych trudnych rzeczy, które wystawiają ufną wiarę na próbę, umiał Abraham (niejako uparcie i konsekwentnie) mieszkać w prostym akcie wiary – polegania na Bogu jaśniejącym całą gamą boskich przymiotów.
 
Od czasu rajskiej katastrofy (w postaci grzechu niewiary i nieufności okazanej przez Adama i Ewę) Bóg czekał na taką „zjawiskową” (tak się czasem mówi o urodzie), na olśniewającą wiarę Abrahama. Wiara Abrahama podobała się Bogu, wzruszała Go i radowała. Rzec można, że nie ma dla Boga niczego milszego, niż to, gdy człowiek – biedne i kruche stworzenie, często tak bardzo zbłąkane i zdezorientowane – na powrót ufa Mu i wierzy, polega na Jego Boskich atrybutach. Czyn ufnej wiary, w którym niejako całym ciężarem swych ograniczeń, bied i nędzy opieramy się na Nim i wydajemy się w Jego dobre ręce, czyni nas w oczach Boga Ojca miłymi, sprawiedliwymi. Ten nasz czyn wiary daje Bogu przystęp do głębi naszych serc i do wszystkich wymiarów życia. To tak jakby otworzyć dotąd zamknięte drzwi!
 
Tak, w akcie (czynie) wiary doświadczamy zbawienia, ocalenia, zabezpieczenia przed wszelkim możliwym zagrożeniem zewnętrznym. Osobie związanej z Wszechmocnym i Dobrym Bogiem nic nie jest w stanie zagrozić. Nic nie jest w stanie wytrącić wierzącego ze stanu pokoju i radości! W każdej sytuacji wierzący wie (jest tego pewny), że Boża Moc i Miłość są potężniejsze, niż najbardziej groźna siła, napędzana nienawiścią i żądzą siania śmierci. Dla wierzącego Bogu rozstrzygające znaczenie ma nie doraźna oczywistość – choćby najbardziej mroczna i nadęta w swej wrogości – lecz Słowo Boga!
 
Wiara św. Pawła
 
Święty Paweł, jako człowiek wierzący, a więc budujący siebie i wszystkie swe przedsięwzięcia na Mocy i Miłości Boga – Człowieka, Jezusa Chrystusa, mógł (potrafił) tak pisać: „Teraz raduję się w cierpieniach […] i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół”.
 
Udręki Chrystusa miały swój sens i okazały się potrzebne – zbawcze – dla dobra ludzkiej rodziny! Paweł odkrył w świetle wiary (i na mocy otrzymanych objawień), że i jego udręki służą dobru Kościoła! Gdzie indziej napisze Apostoł Narodów, że „cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić” (Rz 8, 18). I jeszcze tak: „Niewielkie bowiem utrapienia naszego obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne” (2 Kor 4, 17-18).
 
To prawda, cierpień i ograniczeń nie da się usunąć z ludzkiego życia. Ale dzięki Boskiej mocy, żywo i realnie obecnej w ludzkim akcie wiary we Wszechmoc i Dobroć Boga, można i należy pogodzić z tąże wiarą „rzeczy” według naszych (zwłaszcza pierwszych, ale nie tylko) odczuć nie do przyjęcia i nie do pogodzenia! Podkreślmy, trzeba je przyjąć. Trzeba, bo jako pierwszy pogodził je w sobie Jezus Chrystus. A w ślad za nim potrafił to uczynić św. Paweł, zaś Abraham zdobył się na wiarę wszystko zwyciężającą dzięki antycypacji łaski wysłużonej dla wszystkich przez Zbawiciela.
 
Jak dokładniej należy postępować, by nie żyły w nas odrębnym życiem z jednej strony wszystkie piękne prawdy wiary, a z drugiej strony wszystko to, co nas gnębi, zasmuca i zabija sens, radość i pokój? – Otóż należy, mając do czynienia z cierpieniami, utrapieniami i udrękami, tym usilniej wpatrywać się w „bogactwo chwały”, w „bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas”. Wiadomo, ta wizja nie jest łatwo dostępna. To może łatwiej przyjdzie nam wpatrywać się w wielką i niezgłębialną tajemnicę Chrystusa pośród nas (por. 1 Kor 2, 7nn). Tylko w światłach przyszłej chwały i w światłach Chrystusa, zamieszkującego pośród nas – można przyjąć obecną postać życia. I to bez narzekania. Bez goryczy. Inaczej mówiąc, bez światła „przyszłej chwały” i bez światła bijącego z (życia, śmierci i zmartwychwstania) Jezusa Chrystusa – nie da się obronić sensu, radości i pokoju w naszych sercach.
 
A mniemającym, że sami potrafią się świetnie bawić, wypada powiedzieć, że bez regularnego nasycania się nadzieją wiecznego szczęścia i bez karmienia się Jezusem Chrystusem – wszelkie uciechy i skądinąd piękna radość z życia (odcięte od swego Źródła) zamienią się, wcześniej czy później, w gorycz. Stąd ten wielki nacisk u św. Pawła na bogactwo chwały, pisanej nam po tym życiu i wpisanych weń udrękach.
 
Pojednać w sobie Martę i Marię
 
W dzisiejszej perykopie ze świętego Łukasza Jezus kładzie akcent na ogromne i niczym niezastępowane znaczenie przestawania z Nim. Właśnie tak, jak Maria, siostra zapracowanej Marty.
 
Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła. A Pan jej odpowiedział: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona (Łk 10,38-42).
 
W dzisiejszej ewangelii otrzymujemy poglądową lekcję, na przykładzie dwóch sióstr. Obie Jezus miłuje, podobnie jak Łazarza. Ale w tej miłości i przyjaźni są różne subtelności i niuanse. Tylko Maria zasłużyła na (czasem nas może nieco drażniącą) pochwałę. Jezus chwali ją i daje za przykład, gdyż ona odkłada wszystko na bok, gdy przychodzi Mistrz. Słucha Go całym umysłem i sercem. Pewno zadaje Mu także pytania… A gdy na Niego patrzy, to zapewne – bieglej niż Filip – widzi w Nim Ojca. Może nie w jakiś zreflektowany sposób, ale faktycznie, jakby w prześwitach, wpatruje się też w „bogactwo chwały”, jaśniejącej już w Jezusie Chrystusie…
 
A chcąc być bardziej konkretnymi, zapytajmy na koniec (już w osobistej modlitwie), czy – szanując piękną, a i konieczną przecież, służbę Marty – gotowi jesteśmy przełożyć na czyn to, co o Marii powiedział Jezus: „Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona”.
 
Żeby nie było tak, że Pan Jezus proponuje nam piękną i najwłaściwszą „piramidę wartości”, a my i tak myślimy i robimy swoje. I tak, przykładowo, godzinny film uznamy za ciekawszy i dla nas lepszy, niż godzinna medytacja nad słowem Bożym… Czy nie nazbyt często bywa tak, że właściwie dość chętnie pogrążamy się w krzątaninie Marty, choć bywa już ona nieraz całkiem zbyteczna, ale zawsze może posłużyć za poręczne alibi dla przycupnięcia na dłużej u stóp Pana.
 
No to na kolana lub na siedząco, ale w Jego żywej Obecności – w Eucharystii czy w żywym i skutecznym Jego Słowie…
 
Krzysztof Osuch SJ
 
fot. Condesign Flowers 
Pixabay (cc)  
 
Zobacz także
Anna Gładkowska

Doświadczenie, które staje się udziałem Sary, powoduje, że w jej głowie pojawiają się myśli o samobójstwie, jako jedynej możliwej drodze ucieczki od codzienności wypełnionej cierpieniem. Kobieta staje na krawędzi życia i śmierci, nie czuje wsparcia ze strony najbliższych osób i coraz bardziej pogrąża się w otchłani niemocy.

 
Agnieszka Dzięgielewska
W dzisiejszych czasach bardzo trudno go znaleźć. Ale i w szczególny sposób uczymy się doceniać czas poświęcony nam przez ludzi, z którymi wchodzimy w relacje. W codziennym zabieganiu, w pośpiechu terminów, które nas gonią, znajdujemy czas na rzeczy najważniejsze i dla osób najważniejszych. Dla najbliższych znajdujemy czas codziennie. Podobnie musimy znaleźć czas dla Boga. Warunkiem dobrego spotkania jest zostawienie wszystkich spraw „w obozie” naszego życia. 
 
Monika Białkowska
Teoretycznie wiemy, że żadna modlitwa nie daje nam gwarancji spełnienia naszych życzeń. A jednak prędzej czy później łapiemy się na tym, że tego właśnie chcemy. Sięgamy po najróżniejsze narzędzia modlitwy, obliczając je „skutecznością”. Liczymy, że tym razem nie może się nie udać, że Bóg nie będzie już miał wyjścia. Że tym razem Jego wola przychyli się do naszej. W ten sposób modlitwa staje się magią. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS