logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Piotr Koźlak CSsR
Jak posługiwać się mieczem słowa Bożego?
Kwartalnik Homo Dei
 


Z ks. abpem Józefem Kupnym, ordynariuszem archidiecezji wrocławskiej rozmawiał Piotr Koźlak CSsR
 
Księże Biskupie, mamy w ręku adhortację Evangelii gaudium, kolejny papieski dokument o ewangelizacji. Czy jej treść wnosi coś nowego do dyskursu, który toczy się przecież od lat, a który najkrócej można wyrazić zdaniem: jak coraz owocniej przekazywać orędzie Ewangelii we współczesnych czasach?
 
Właściwie można zapytać, czy po Jezusowym wezwaniu: Idźcie i nauczajcie wszystkie narody potrzebujemy jeszcze kolejnych dokumentów i instrukcji. Tym bardziej że analizując dokładnie słowa Pana Jezusa, zauważamy, iż niosą one o wiele bogatszą treść, niż sugerowałoby ich tłumaczenie. Chrystus powiedział bowiem: Idąc, czyńcie uczniami [1].
 
Zobowiązał swoich uczniów, by wciąż byli w drodze, nigdy nie stali w miejscu, czekając, aż ludzie do nich przyjdą. W tym kontekście można powiedzieć, że powinna nam wystarczyć Ewangelia. Tymczasem 1900 lat po wypowiedzeniu tych słów przez Jezusa papież Benedykt XV w pierwszej encyklice poświęconej w całości przepowiadaniu, Humani generis redemptionem, zauważył, że nigdy w historii nie było tylu głosicieli słowa Bożego, a mimo to poziom życia moralnego pozostawia wiele do życzenia.
 
Przypomnijmy, że ta encyklika została napisana w 1917 roku. Papież zauważył wówczas także, że ten kryzys przepowiadania nie oznacza, iż stępił się miecza słowa Bożego. Oznacza natomiast, że powołani do głoszenia nieumiejętnie się nim posługują. Uznał, że trzeba przypomnieć, jak należy to robić. Tak też odbieram nowy dokument papieża Franciszka: Ojciec święty daje wskazówki, jak we współczesnym świecie posługiwać się mieczem słowa Bożego, by było ono żywe, skuteczne i przenikające człowieka.
 
Zatem jak można opisać czasy współczesne: czy są łatwe, czy trudne dla ewangelizacji?
 
Sam dokument mówi, iż nie można twierdzić, że Apostołowie działali w lepszych niż my czasach i że wówczas było większe zainteresowanie Ewangelią albo że głoszenie prawa Bożego spotykało się z mniejszym niż dziś oporem. Jest prawdą to, co napisał papież Franciszek: że nie jest trudniej czy łatwiej, jest tylko inaczej. Na pewno procesy sekularyzacyjne, których jesteśmy nie tylko świadkami, ale i odbiorcami, nie ułatwiają przekazu Ewangelii. Ale nie możemy powiedzieć, że jej głoszenie jest niemożliwe.
 
Pytaniem pozostaje, jak trafić z nią właśnie do tego człowieka, który jest atakowany słowami i obrazami różnymi od słowa Bożego, a nawet sprzecznymi z nim. Tym bardziej że w kościołach posługujemy się często językiem zbyt teologicznym, hermetycznym, dla wielu ludzi niezrozumiałym. Jest zatem jakiś problem z mówieniem o Bogu, i niestety często ponosimy porażkę. Ale możemy też się pocieszać, ponieważ wielki Apostoł Narodów na ateńskim Areopagu również nie został od razu zrozumiany i przyjęty.
 
Natomiast chcemy wziąć sobie do serca słowa zawarte w jego Drugim liście do Koryntian: Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia. Dla głosicieli słowa Bożego ważne jest to „teraz”. Każdy czas jest zatem dobry, by głosić Ewangelię. Właśnie nasze, obecne czasy to dzień zbawienia.
 
Mówiąc o ewangelizacji, zarówno papież Franciszek we wspomnianej adhortacji, jak i Benedykt XVI – w homilii na rozpoczęcie Roku Wiary – pisali, że miejsca ewangelizacji to dziś miejsca pustynne, ponieważ doszło do duchowego spustynnienia.
 
Również Jan Paweł II w Ecclesia in Europa opisywał obecne miejsca ewangelizacji jako pustynię. Papież porównał współczesnych Europejczyków do spadkobierców, którzy roztrwonili spadek i żyją bez duchowego zaplecza. W efekcie tego bardziej boją się przyszłości, niż jej pragną. Są zagubieni, zdezorientowani, niepewni, pozbawieni nadziei, dręczy ich pustka i brak poczucia sensu życia.
 
Jednocześnie Ojciec święty podkreślił, że człowiek nie może żyć w ten sposób. Życie bez nadziei stałoby się na dłuższą metę nie do zniesienia. I tutaj wskazywał na szansę: umiejętne pokazanie Jezusa Chrystusa jako źródło nadziei, która nie przemija. Podobnie widzi to papież Franciszek, kiedy pisze, że wychodząc od doświadczenia pustyni, można na nowo odkryć radość wiary i jej duchowe znaczenie. Jest jednak jeden mały szkopuł: na pustyni nie można się ukryć, nie można udawać. Wtedy z człowieka wychodzi to, co w nim jest. I to dotyczy też głosicieli słowa
 
Patrząc na Kościół w Polsce, bo jego życie i problemy najbardziej nas interesują, trzeba zwrócić uwagę na fakt, że mimo bardzo wysokiego odsetka ochrzczonych i wielu kapłanów obszary pustynne ciągle się rozszerzają. Nie jest tak różowo i nie można wciąż pocieszać się tym, że Kościoły Europy Zachodniej są w gorszej sytuacji.
 
Tak, jest to niewątpliwie negatywne zjawisko. Musimy na pewno przyznać się do wielu zaniedbań, może i braku gorliwości ze strony kapłanów, ale także wierni muszą zadawać sobie pytanie, jak to się dzieje, że wiary jest w nich coraz mniej, i każdy – bo sprawa wiary, ewangelizacji dotyczy każdego wierzącego – powinien czuć się za taki stan Kościoła odpowiedzialny.
 
Głoszenie Ewangelii w obecnych czasach, jak i w poprzednich wiekach, napotyka różne trudności. Wydaje się, że od początku życia demokratycznego w Polsce wyrosła dosyć istotna trudność, a mianowicie Kościół (od biskupów, przez kapłanów, rodziny, małżeństwa, do młodych ludzi) został podzielony ze względu na opcje polityczne. Przynależność partyjna bardzo dzieli – bardziej dzieli, niż wiara łączy – i wzbudza często duże negatywne emocje. A docierać z Ewangelią trzeba do wszystkich, bo jest ona niezmienna i kierowana do każdego człowieka niezależnie od sympatii politycznych.
 
Na pewno w ostatnich latach nie sprawdziła się formuła, że na ambonie mówimy, na kogo głosować, albo biskupi wskazywali konkretne osoby, które winny nas reprezentować we władzach państwowych. Takie zachowania były przez wiernych odbierane bardzo źle. Wierni wyrażali sprzeciw albo poprzez głosowanie („na złość”) na kogoś innego, albo przez wychodzenie z kościoła lub nieprzychodzenie doń. Punktem wyjścia zatem jest zawsze mówienie o Bogu, Ewangelii i odpowiednie przekładanie tych prawd na życie codzienne.
 
Odwołam się znowu do Listu do Koryntian. Św. Paweł prosi, by wśród chrześcijan nie było podziałów, by byli jednego ducha i jednej myśli, i krytykuje postawę, którą wyraża słowami: Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa. To, że chrześcijanie mają różne poglądy polityczne i różne spojrzenie na sprawy społeczne, nie jest problemem. Problem pojawia się wtedy, gdy polityka jest przedkładana nad Ewangelię, i to do tego stopnia, że jedni odmawiają innym prawa do nazywania siebie chrześcijanami.
 
Z drugiej strony zawsze było i jest napięcie między mówieniem prawdy a lękiem, by nie utracić wiernych. Nie jest łatwe takie głoszenie Ewangelii, by być jej wiernym, a nie kierować się względami ludzkimi, frakcjami politycznymi.
 
A doświadczenie pokazuje, że jeśli redukuje się prawdę, jeśli nie mówi się pełnej prawdy, to prędzej czy później utraci się tych, którzy chodzą do kościoła.
 
Tym bardziej że papież Franciszek ukazuje rolę pasterza w różnych, często skomplikowanych sytuacjach pośród jego owiec. Raz trzeba być na przedzie, innym razem jakby pośród nich, a są chwile, gdy trzeba stanąć niejako obok, ale po to, by móc lepiej ocenić, jak mam się zachować w konkretnych, często trudnych sytuacjach. Co wiernym powiedzieć i jak to dobrze wyrazić, by nie umniejszyć prawdy Ewangelii.
 
1 2 3  następna
Zobacz także
Dariusz Piórkowski SJ
Uczniowie z dzisiejszej Ewangelii wcale wielce się od nas nie różnią. Obaj nie rozpoznają Chrystusa, ponieważ za bardzo przywiązali się do własnych wyobrażeń i oczekiwań. Można bowiem kogoś widzieć, być z nim, ale Go nie rozpoznać, nie zrozumieć. Dlaczego? Ewangelista pisze, że „oczy ich były na uwięzi”, to znaczy, że uczniowie jeszcze za życia Chrystusa patrzyli na Niego przez własne okulary. Czego się spodziewali? Że Chrystus odkupi Izraela, to znaczy wybawi ich z okupacji rzymskiej, że przepędzi obcokrajowców. I znowu nastanie wolne królestwo Izraela. A tu klapa. 
 
Krzysztof Osuch SJ

Słowo uczta – choć dziś rzadziej używane – wciąż uruchamia naszą wyobraźnię i potrąca jakąś czułą strunę duszy. Do tej struny odwołują się reklamy, gdy mówią np. o uczcie kinomana i sportowca, czy też o uczcie dla ucha lub podniebienia itp. Wszyscy tęsknimy za czymś, co oderwałoby nas od szarej codzienności i przeniosło w świat zachwytu, podziwu, świętowania i radości. We wszelkim ucztowaniu jakoś przeczuwany istnienie jakiegoś wspaniałego „innego wymiaru”, daleko wykraczającego poza to wszystko, co wypełnia zwykły dzień pracy.

 
Przemysław Radzyński

Swoją ewangelizację w Internecie nazywa „TeoBańkologią”, bo ta – pozornie skomplikowana nazwa – łączy kilka elementów: jego imię, bańki mydlane (używa ich jako narzędzia do zwrócenia uwagi na treści, które chce przekazać) i teologiczny przekaz zawarty w jego facebookowych live’ach czy filmach na YouTubie.

 

Z ks. Teodorem Sawielewiczem, wikarym i katechetą w Oleśnicy, kóry z powodzeniem prowadzi swoje kanały w mediach społecznościowych, rozmawia Przemysław Radzyński

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS