logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Piotr Koźlak CSsR
Jak posługiwać się mieczem słowa Bożego?
Kwartalnik Homo Dei
 


Gdy myślimy o owocnym głoszeniu Ewangelii, to najczęściej w pierwszym rzędzie myśli się o różnych środkach zewnętrznych, które mogłyby posłużyć lepszemu dotarciu do ludzi. Papież jednak wskazuje na coś innego: jeśli chcesz owocnie głosić, to najpierw musi być odnowa osobistej wiary. Pisze, że wszelka odnowa Kościoła w istocie polega na wzrastaniu w wierności swemu powołaniu.
 
Tak, dlatego że głosiciel, który jest blisko Boga, jest najbardziej autentyczny. Wiemy dobrze, że ludzie potrzebują w pierwszym rzędzie świadka, a nie nauczyciela. Najlepszym teologiem ewangelizacji w Piśmie Świętym jest św. Łukasz, a jego Ewangelia i Dzieje Apostolskie wskazują wyraźnie, iż wszelkie działania ewangelizacyjne rozpoczynają się od momentu zesłania Ducha Świętego. Co więcej – proszę porównać opis zstąpienia Ducha na Jezusa w czasie chrztu w Jordanie oraz na wspólnotę zebraną w Wieczerniku. W obu przypadkach pojawia się często pomijany przez wielu szczegół: modlitwa. Duch zstępuje na tych, którzy się modlą. On nie przychodzi jako skutek naszego wysiłku.
 
Jest darem Boga. Dzięki mocy Ducha głoszone słowo jest słowem Bożym. Papież Franciszek słusznie podkreśla, że głosicielami powinni być ludzie nie tyle o odpowiednich predyspozycjach zewnętrznych, ile o walorach duchowych. Ten, kto chce skutecznie głosić Ewangelię, przede wszystkim nie powinien bać się przeznaczać dużo czasu na jej adorację i medytację: Bez dłuższych chwil adoracji, modlitewnego spotkania ze słowem, [nasze] zadania zostają łatwo pozbawione sensu, a my czujemy się osłabieni z powodu zmęczenia i trudności i zapał gaśnie – bardzo trafnie zauważa papież Franciszek. A dodać można jeszcze jeden ważny fragment: Najlepszą motywacją, by zdecydować się głosić Ewangelię, jest jej kontemplowanie z miłością, zatrzymanie się na jej kartach i czytanie je z sercem.
 
Ojciec Prado Flores, znany ewangelizator, mówi, że nie powinni ewangelizować ci, którzy nie mają doświadczenia spotkania z Chrystusem.
 
Każdy, kto głosi Ewangelię, doświadcza, że tak naprawdę to Bóg prowadzi nas w naszym mówieniu. My oczywiście musimy się przygotowywać, czynić wszystko, co powinniśmy zrobić, ale zdajemy sobie sprawę, że jeśli codziennie nie doświadczamy intymnego spotkania z Nim, wszystko staje się płaskie i puste. Osobiście także zauważam, że gdy mówię np. do kleryków w seminarium, wyczuwam, że oni nie chcą, bym im przedstawiał tylko mądre tezy teologiczne albo by biskup mówiący do nich posiłkował się cytatami z tekstów soborowych, ale oczekują przede wszystkim, by mówić o swoim doświadczeniu życia z Bogiem.
 
Księże Biskupie, głoszenie Ewangelii to m.in. przepowiadanie słowa Bożego w formie kazań, konferencji, homilii. Papież Franciszek przypomina bardzo jasno kryteria homilii i zachęca do ich stosowania. Na ile jest możliwe, by wprowadzić je w rzeczywistość polskiego Kościoła?
 
Wyczytałem kiedyś u ks. Kudasiewicza, że wszyscy jesteśmy zgodni co do tego, iż Eucharystia to liturgia słowa i liturgia eucharystyczna. Przepisy jasno określają materię liturgii eucharystycznej, i gdyby ktoś ją zmienił, popada w kary. Ten wybitny biblista sugerował, że podobnie rzecz powinna wyglądać w przypadku tych, którzy zmieniają materię liturgii słowa. I nie miał na myśli takich nadużyć jak zastępowanie tekstów Pisma Świętego fragmentami „ciekawych” książek, ale także lekceważenie przepisów, które mówią, czym jest homilia i co powinna zawierać. Może nie byłbym aż tak rygorystyczny, ale od samego początku na kursie homiletycznym w seminarium trzeba uświadamiać przyszłym sługom słowa niezwykle istotną sprawę, jaką jest homilia podczas Mszy św.
 
Co do sytuacji w polskim Kościele – dobre głoszenie jest możliwe, ale na pewno potrzeba większej wrażliwości na słowo Boże. Dobre, owocne głoszenie homilii na pewno zaczyna się, jak już wspomnieliśmy, od kontemplacji słowa Bożego. Jeśli miałaby ona być stosunkowo krótka, jak sugeruje papież Franciszek, a jednocześnie odkrywać główne przesłanie tekstu, to na pewno wymaga to jeszcze większego przygotowania, także modlitewnego.
 
Słowo Boże głoszone jest od ponad dwóch tysięcy lat na całym świecie. Najczęściej w parafiach. Papież jednak stwierdza, że nie przyniosło to jeszcze wystarczających owoców. Gdzie zatem leży przyczyna tej nieskuteczności głoszonego słowa?
 
Przede wszystkim trzeba coraz mocniej mówić o tzw. preewangelizacji. To pojęcie pojawiło się u Pawła VI w Evangelii nuntiandi, ale jakby przykrył je kurz. Przeszło bez echa. Tymczasem z lektury adhortacji papieża Franciszka wynika wyraźnie, iż preewangelizacja stanowi ogromną szansę na docieranie z Ewangelią do współczesnego człowieka. Paweł VI nazywał ją milczącą ewangelizacją, ewangelizacją początkującą i niepełną. Chrześcijaństwo jest dziś często postrzegane jako rzecz dobrze znana, przebrzmiała historycznie, przestarzała i niegodna wiary. Chodzi o to, by w parafiach zastanowić się, jak stworzyć odpowiednie warunki do zwiastowania i przyjmowania Ewangelii tak, by ludzie zupełnie nie zainteresowani Transcendencją otworzyli się na głoszone słowo.
 
Recepta jest jedna: w parafiach, miastach chrześcijanie najpierw powinni być obecni, nawiązując relację i wchodząc w dialog z ludźmi dobrej woli, służąc potrzebującym i współdziałając ku dobremu także z tymi, którzy określają się jako niewierzący. W takiej dopiero sytuacji może się pojawić okazja do dawania świadectwa. Poza świadectwem indywidualnym potrzebne jest świadectwo całego Kościoła, który ma ukazywać Jezusa jako źródło życia i nadziei, pokoju i jedności, a samo chrześcijaństwo jako religię dla wszystkich.
 
A może powodem nieskuteczności przepowiadania jest brak jedności głoszenia z wrażliwością na ubogich? Papież Franciszek prosi, by ubodzy we wspólnocie Kościoła czuli się jak u siebie. O „wyobraźni miłosierdzia” mówił św. Jan Paweł II. Może bez opcji na rzecz ubogich głoszenie Ewangelii staje się niezrozumiałe? Można zauważyć, że w historii Kościoła wielcy kaznodzieje byli blisko ubogich.
 
To jest dla Kościoła w Polsce ogromne wyzwanie. Papież przybył do Rzymu z osobistym doświadczeniem życia z ubogimi i daje temu świadectwo od momentu swego wyboru. Historia, nie tylko w Polsce, ale w wielu krajach, potwierdza prawdę, że prześladowaniom i nowinkom teologicznym, z których powodu opustoszały świątynie, oparł się przede wszystkim Kościół ludzi ubogich. Oni mieli w sobie ten szczególny sensus fidei, który pomógł im trwać przy prawdach wiary i nie poddać się pokusom łatwego czy fałszywego życia katolickiego.
 
W tym miejscu chciałbym nawiązać do fragmentu adhortacji, który mówi o roli pobożności ludowej. Często jest ona źle rozumiana i odbierana, zwłaszcza w miastach. Jest niebezpieczna czy może raczej jest siłą ewangelizacji?
 
Dla wszystkich, którzy czytali adhortację, odpowiedź jest oczywista. Papież, przywołując Dokument z Aparecidy, nazywa pobożność ludową „duchowością” albo „mistyką ludową”, a cytując Benedykta XVI – „cennym skarbem Kościoła katolickiego”. Poza tym wiele razy mówi w Evangelii gaudium o zmyśle wiary, jaki ma wspólnota. Co więcej, przejawy pobożności ludowej nazywa (w numerze 126) nawet „miejscem teologicznym”.
 
Niezwykłe słowa! – bo przecież trzeba je rozumieć dosłownie, a nie w przenośni. Bardzo spodobały mi się słowa 31. punktu tej adhortacji, które mówią, że biskup niekiedy stanie z przodu, aby wskazać drogę i podtrzymać nadzieję ludu, innym razem zwyczajnie stanie pośród wszystkich ze swą prostą i miłosierną bliskością, a w pewnych okolicznościach powinien iść za ludem, aby pomóc tym, którzy zostali z tyłu, a przede wszystkim dlatego, że sama owczarnia ma swój węch, aby rozpoznać nowe drogi. One pokazują, że miejsce pasterza może być różne, ale on cały czas jest pasterzem, nawet jeśli idzie za owcami. To znaczy, że zarówno biskupi, jak i wspólnota ochrzczonych mają być wierni prawdzie. Zmysł owiec może inspirować albo korygować zmysł pasterza.
 
 
Zobacz także
Joanna Sztaudynger

Maryja odkryła prawdę – Bóg, który mnie kocha, ma najlepszy pomysł na moje życie. I to na zawsze wyznaczyło kierunek Jej życia, które nie zawsze było radosne i przyjemne. Ale było takie, jakie miało być. Wraz z Józefem stworzyła dom dla niezwykłego Dziecka, otoczyła Je miłością i wychowała. Musiała być niezwykła, skoro Bóg ją wybrał. A może właśnie była zwyczajna? 

 
o. Robert Wawrzeniecki OMI
Czy w niebie aniołowie grają na harfach, a w piekle diabły gotują w wielkich kotłach smołę? Skąpe dane na temat nieba i piekła, nie raz nadrabiamy wyobraźnią. Jednak ta rzeczywistość, którą widzimy dziś niejasno, jak w zwierciadle, w pełni stanie się naszym udziałem w życiu przyszłym przerasta nasze najśmielsze oczekiwania.
 
ks. Krzysztof Porosło
Kwestią sporną jest samo rozumienie szczęścia, gdyż słowo to – podobnie jak i słowo miłość – ma w świecie tysiące znaczeń, a może nawet i więcej, bo coraz częściej się słyszy, że każdy szczęście rozumie na swój własny, mniej lub bardziej szczęśliwy sposób. Zatem o jakim szczęściu będę pisał, kiedy spróbuję wskazać siedem (liczba doskonała, oznaczająca pełnię, harmonię i tym samym szczęście) kroków do jego osiągnięcia?
 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS