logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Krzysztof Maślanka
Jak powstał wszechświat?
Obecni
 


W dążeniu do zrozumienia i opisu mechanizmów Wszechświata Einstein był niezmordowany i konsekwentny. Na tym polu nikt wcześniej, z wyjątkiem może Newtona, nie odniósł równie wielkich sukcesów. Jest nader wątpliwe, czy ktoś inny po nim odniesie kiedyś równie wielkie. Zrewolucjonizował pojęcia czasu, przestrzeni, materii i światła, podał nową koncepcję grawitacji, umożliwił racjonalne badanie Wszechświata jako całości.

Fundamentalne prawa fizyki były jego sacrum, swoistą kosmiczną religią, a zgromadzona wiedza naukowa – jak się wyraził – „najcenniejszą rzeczą, jaką posiadamy”. Za życia był gwiazdą mediów, po śmierci badano szczegóły jego mózgu i starannie katalogowano wszelkie notatki. A ja czasem zadaję sobie w duchu pewne uporczywe pytania, które w gronie większości naukowców wywołałyby tylko uśmiech lub zażenowanie. Inspiracją tych pytań są pewne proste słowa, które wyszły spod pióra człowieka przez współczesnych często nierozumianego, a czasem wręcz wyśmiewanego, a mimo to wielkiego świętego – Maksymiliana Marię Kolbego. Styl tych słów jest świadomie mało akademicki, a wydrukowano je w „Rycerzu Niepokalanej” w roku 1934: [...] kto ma ku temu sposobność, niech studiuje i bada jak najwięcej, ale [...] nierozumny byłby ten, kto by, utonąwszy w badaniu atomu czy innego szczegółu wiedzy, zapomniał o celu ostatecznym swego życia i środkach do niego prowadzących i dopiero na łożu śmierci zastanawiał się, czy jest jakieś życie po śmierci, czy nie.

Obawiam się, że przy wszystkich oszołamiających sukcesach naukowych i medialnych tego jednego zabrakło Einsteinowi.

Wszystko, na co patrzę, mówi mi o Jego miłosierdziu

Doprawdy warto czasem, choćby w imię duchowej równowagi, odstawić na bok naukowe tytuły, prestiżowe nagrody, ambitne i często cytowane artykuły pełne matematycznych równań, rozprawy uhonorowanych nagrodą Nobla światowych autorytetów. W ciszy i samotności sięgnąć po dzieło proste i nieprofesjonalne, rozmyślnie pozbawione wszelkich subtelności intelektualnych, a jednak głębsze i bliższe ostatecznej prawdy niż wszystkie liczne tomy naukowych bibliotek świata. Mam na myśli Dzienniczek św. siostry Faustyny: Bóg jest miłością, a miłosierdzie jest Jego czynem. W miłości się poczyna, w miłosierdziu się przejawia. Wszystko, na co patrzę, mówi mi o Jego miłosierdziu.

Wobec takich zdań milkną pokornie zawiłe równania rządzące kosmiczną ewolucją, bledną uciekające galaktyki na krańcach Wszechświata. Pozostaje jedyna istota – nieskończony Bóg oraz Jego atrybuty: miłość i miłosierdzie. Niezrównaną intuicją wykazał się tu genialny poeta włoskiego średniowiecza, Dante, który w zakończeniu swego arcydzieła Boska Komedia napisał wprost: „Miłość, co gwiazdy porusza i słońce...”

A więc nie powszechna grawitacja Newtona czy krzywizna czasoprzestrzeni Einsteina? Czyżby to była tylko licentia poetica? Chyba jednak coś więcej. Bo przecież m. in. to zdanie było inspiracją dla encykliki Deus Caritas est papieża Benedykta XVI, wytrawnego teologa o wielkiej odpowiedzialności za słowo.

Krzysztof Maślanka
 
strona: 1 2 3 4 5