logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Piotr
Jaka jest Ghana?
Misje Salezjańskie
 


 
 Ghana to kraj w zachodniej Afryce o powierzchni 240 000 km2 (ok. 2/3 powierzchni Polski), liczący 23 mln mieszkańców.
 
Dla sąsiadów to bez wątpienia najspokojniejszy kraj w Afryce zachodniej. Dzięki stosunkowo stabilnej (od chwili zdobycia niepodległości w 1957 roku) polityce gospodarczej Ghana postrzegana jest jako kraj zamożny, miodem i mlekiem kokosowym płynący. Z perspektywy Europy Ghana to kraj rolniczy o 50% bezrobociu, bez przemysłu, bez rozwiniętej turystyki, o bardzo dużym zagrożeniu chorobowym (malaria, żółta febra, AIDS), kraj raczej niezauważalny, po prostu kraj Trzeciego Świata. Jeszcze inaczej patrzą na Ghanę i inne kraje afrykańskie Chińczycy. W odróżnieniu od białych nie kojarzą się oni negatywnie z okresem niewolnictwa, ani z wojnami prowadzonymi np. pod pretekstem walki z terroryzmem! Dla Chińczyków budujących tam drogi, szkoły, szpitale, hotele, restauracje, całe chińskie osiedla, wydobywających tam niezliczone bogactwa naturalne wysyłane następnie do Chin i stanowiące gwarancję potęgi gospodarczej Państwa Środka, Ghana to kraj ogromnych perspektyw, kraj powoli zaludniany przez rasę żółtą.
 
A jak na Ghanę patrzymy my, chrześcijanie? Nie sposób nie zauważyć wszechobecnej religijności Ghańczyków! To, co szczególnie w niej uderza, to „świeżość” ich wiary. Dla Ghańczyka wiara, Bóg, zbawienie to wartości tak naturalne jak chleb, woda, powietrze. A pytanie, czy wierzysz w Boga jest nieco niezrozumiałe. Bóg po prostu jest. Przejawy religijności można zauważyć dosłownie wszędzie. Pierwszym widocznym jej symbolem to niezliczona ilość budynków kościelnych. Mam wrażenie, że w Ghanie zarejestrowane są wszystkie wyznania świata. Jest ich tam blisko 4 000! I każde buduje swoje kościoły, większe, mniejsze, bądź wręcz prowizoryczne! W ogólnej populacji Ghany 30% stanowią muzułmanie, 30% wyznaje religie tradycyjne, 30% to chrześcijanie. Najliczniejszą grupę chrześcijan stanowią katolicy, około 40%. Na uwagę zasługuje fakt pokojowego współistnienia wszystkich wyznań obok siebie, gdzie kościół stoi obok meczetu a wierni w harmonii odprawiają niezależnie swoje nabożeństwa. Jak zawsze w takich wypadkach mam poczucie, że dopóki nie pojawią się ekonomiczne grupy interesów, którym zależeć będzie na skłóceniu i podsycaniu konfliktów wśród ludności, dopóty wyznawcy jednego Boga, który zawsze jest Miłością i Pokojem nigdy na siebie nie podniosą ręki!
 
Spontaniczna religijność Ghańczyków widoczna jest także na straganach, gdzie obok artykułów codziennego użytku oferowane są dewocjonalia, jak np. napisy typu: Bóg wszystko może!, Ufam Bogu!, Radość Pana jest moją siłą! i wiele innych. Podobne napisy pojawiają się w domach czy na samochodach. Najcenniejsze jednak są chyba codzienne rozmowy Ghańczyka, w których odniesienie do Boga jest naturalne: Jeśli Wszechmogący pozwoli, poślę dzieci do szkoły. Jeśli jest taka wola Pana, jutro będzie ładna pogoda. Gdzieś poznany człowiek, na koniec 15-minutowej rozmowy zamyka oczy i gestem uniesionych rąk prosi o błogosławieństwo dla napotkanego białego brata, dla siebie i naszych rodzin. Myślę, że „normalność” wiary i wszechobecność dobrego Boga jest tym, co rozmywa się nam, białym, w rozintelektualizowanych traktatach religijnych i zawiłych interpretacjach przykazań, a wezwanie Bądźcie jak dzieci! staje się dla nas nieco kłopotliwe.
 
Spontaniczność i duża rola emocji w postrzeganiu świata łączy się z otwartością na zmianę wyznania. Ogromną rolę do spełnienia mają tu misjonarze katoliccy. Zadanie ich jest ze wszechmiar trudne! Z jednej strony nie mogą gasić radosnego ducha i wspomnianej świeżości wiary, z drugiej muszą zapewnić solidny fundament pozwalający trwać w wierze. Praca ich tym jest trudniejsza, że żyjąc w obcej kulturze muszą znaleźć nić porozumienia z tymi, do których zostali posłani.
 
Wielkim doświadczeniem było dla mnie spotkanie z misjonarzem salezjańskim, ks. Krzysztofem Niżniakiem na jego misji w Ashaiman. Placówka ta, to szkoła z internatem dla 300 młodych ludzi z ubogich rodzin. Na terenie szkoły znajduje się również warsztat samochodowy, gdzie młodzież uczy się fachu mechanika samochodowego. Na innej misji salezjańskiej w Sunyani pracuje ks. Piotr Wojnarowski. Tu salezjanie sprawują posługę duszpasterską w 9 sąsiednich wioskach, prowadzą szkołę zawodowotechniczną oraz dom dla dzieci w potrzebie. Ewangelizowanie przez naukę, pracę, modlitwę to kamienie węgielne misji salezjańskich.
 
Jaka jest Ghana? Bardzo gorąca, gdzie porównanie z życiem w piekarniku nie jest chyba dalekie od prawdy. Kiedy odwiedziłem placówkę ks. Krzysztofa, misjonarz oprowadził mnie po szkole i terenie, na którym ona się mieści (prawie 2 hektary). Młodzież uwijała się, coś nosiła, robiła porządki. Dla mnie pokonanie najmniejszego dystansu w tak wysokiej temperaturze było trudne. Po chwili usłyszałem, że za moment odbędą się zawody piłkarskie. Gdy zobaczyłem chłopców biegających w temperaturze 40°C i dorównującego im księdza Polaka, doświadczyłem szczególnego wymiaru misji! Zawsze doceniałem misje i misjonarzy, ale tu doświadczając klimatu Afryki, widząc klasy, w których uczą się dzieci, patrząc na murowany internat, gdzie młodzież ma wodę i prąd, nieosiągalne w ich rodzinnych wioskach, widząc w końcu entuzjazm młodzieży na widok księdza, mogłem jedynie powtórzyć słowa z Tryptyku Rzymskiego Jana Pawła II: „To ma sens, ma sens”. Uświadomiłem sobie wielką moc misjonarzy, wynikającą z naszego wsparcia modlitewnego, czy finansowego. Te łóżka, na których śpią chłopcy, są sfinansowane przez wiernych z Niemiec, te maszyny w warsztacie pochodzą ze składek we Włoszech. To ofiary pieniężne także tysięcy ludzi w Polsce pozwalają misjonarzom działać. A przez nich i my, oddaleni tysiące kilometrów i żyjący w spokojnym kraju, mamy wpływ na skuteczność pracy wychowawczej. To my, mieszkańcy Olsztyna, Płońska, Krakowa mamy wpływ na losy młodzieży z Ghany! A wspierając misje, wszyscy jesteśmy misjonarzami!
 
Stary kontynent EUROPA dyskutuje o prawie do eutanazji, do związków homoseksualnych. Natomiast Afryka walczy o wiarę i wnosi świeże spojrzenie na Kościół. Może właśnie tam już wkrótce pojawią się wzory, pozytywnie zmieniające katolicki świat?
 
Piotr
 
Zobacz także
br. Grzegorz Ligęza OFMCap.
Prowincjał mi powiedział: jutro jedź na Ukrainę. Na 3 miesiące. A ja nie miałem paszportu. Pojechałem do Nowego Sącza i mówię do pani w okienku, że potrzebuję paszport. To ona, że oczywiście, proszę tu wypełnić taki formularz i go zostawić. A ja jej, że mnie dziś trzeba mieć ten paszport. Muszę jechać, czekam na autobus. To dobrze, wieczorem. Ale ja mam za 2 godziny...
 
br. Grzegorz Ligęza OFMCap.

Pracuję na misjach w Peru, nad Amazonką, od blisko 34 lat. Zostałam tam posłana jako misjonarka świecka przez Archidiecezję Krakowską. Po tylu latach doświadczenia misyjnego i na dzisiejszy stan misji - realizowanych w Wikariacie św. Józefa znad Amazonki, uważam że najważniejszą definicją duszpasterstwa jest bycie z ludźmi. Trzeba być blisko nich, szczególnie tych najbardziej opuszczonych, być prawdziwie obecnym wśród nich i dla nich, nawiązywać osobiste relacje, umieć im towarzyszyć w normalnym, codziennym życiu.

 
ks. Piotr Powałka
Cały świat, wszystko, co nas otacza, wyszło spod Bożej ręki. Bóg powołał wszystko – z nicości do istnienia. Stworzył, bo chciał, niczego nie musiał; jest zawsze całkowicie wolny w swoim chceniu i działaniu – kocha. Wszystko więc jest w jakiejś relacji ze swoim Stwórcą. W wymiarze zupełnie podstawowym jest to bycie podtrzymywanym w istnieniu. Im dany byt jest bardziej „skomplikowany”, tym ta relacja jest bardziej złożona: wielowymiarowa, wielowątkowa, bogatsza. Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie (Łk 12, 48).  
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS