Gdy zaś ukazała się dobroć i miłość ... Boga do ludzi (Tt 3,4)
Jego miłość do ludzi
Ażeby się okazać Bogiem prawdziwym, Bóg nie musi uwolnić się od człowieczeństwa. Byłaby to fałszywa boskość fałszywego Boga, gdybyśmy w niej i wraz z nią nie stali jednocześnie w obliczu Jego miłości do ludzi. W Jezusie Chrystusie taka fałszywa boskość została wyśmiana raz na zawsze. W Nim raz na zawsze zapadła decyzja, że nie będzie Boga bez ludzi. Nie w tym znaczeniu, że Bóg potrzebuje człowieka, po to by dopiero jako jego partner mógł rzeczywiście być Bogiem. On nie musi być dla człowieka (chciałoby się nawet powiedzieć: powinien być raczej przeciw niemu). Mamy tu jednak do czynienia z tajemnicą, w której Bóg staje przed nami w życiu Jezusa Chrystusa. W swej wolności Bóg chce być nie przeciw człowiekowi, lecz dla niego. On naprawdę chce być partnerem człowieka, okazywać mu wszechmoc swego miłosierdzia i być jego Zbawcą. Czy nie jest tak, że w Jezusie Chrystusie – co zresztą poświadcza Pismo – prawdziwa boskość zawiera w sobie również prawdziwe człowieczeństwo? Czy Pismo nie mówi o miłosierdziu, które ojciec okazuje swemu marnotrawnemu synowi, król dłużnikowi, a Samarytanin ofierze zbójców? Jeżeli Jezus Chrystus jest Słowem prawdy i „zwierciadłem ojcowskiego serca Boga”, wtedy słowa Nietzschego twierdzącego, że człowiek jest czymś, co należy przezwyciężyć, są bezczelnym kłamstwem. A wobec tego prawdą o Bogu jest to i tylko to: Jego dobroć i miłość do ludzi.