logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
O. Tomasz Kwiecień OP
Jezus tańczący
List
 


Specjaliści mają wątpliwości co do autentyczności tych wydarzeń. Legenda ta była w średniowieczu jednak tak popularna, że doczekała się nawet kilku opracowań dramatycznych. Co sprawiło, że tak chętnie wracano do opowieści o aktorze, który zaczynał przedstawienie jako szyderca, odgrywający chrzest, a kończył je jako człowiek nawrócony i gotowy na męczeńską śmierć? Popularyzatorzy legendy musieli być przekonani, że samo fizyczne wykonanie pewnej czynności pociąga za sobą skutek wewnętrzny. To, że uczyniłem coś z moim ciałem, przy sprzyjających okolicznościach może spowodować poruszenie serca, które mnie przemieni - dokładnie tak, jak aktorska gra zmieniła Genezjusza.
 
Ten sposób myślenia jest współcześnie chyba zupełnie nieobecny. Akceptujemy punkt widzenia, który mówi, że ciało może wyrażać to, co jest w głębi duszy. Dusza może pobudzać ciało, aby wykonało jakiś gest. Dużo trudniej nam zrozumieć, że jest również odwrotnie: gesty ciała zmieniają coś w naszym wnętrzu. Ciało nie tylko wyraża, ona także pobudza. Dam trywialny przykład: jeśli ktoś mówi pacierz wieczorny na leżąco, to wie doskonale, że zazwyczaj kończy go następnego dnia rano. To, co robimy naszym ciałem, ma wpływ na to, co się dzieje w naszej duszy. Dlatego modlitwa ciała jest tak ważna, ona scala człowieka.
 
Ciało w teorii i w praktyce
 
Problemem naszych czasów jest odcieleśnienie modlitwy. Idea czynnego uczestnictwa w liturgii w potocznym rozumieniu większości chrześcijan na Zachodzie oznacza: słyszeć wszystko, co się mówi, rozumieć język i odpowiadać to, co trzeba -przy czym zupełnie zapomina się o całej sferze gestu. Wielu krytyków współczesnego rytuału zwraca uwagę, że jest on przegadany, że mało w nim ruchu. Człowiek jest bowiem istotą symboliczną i z natury potrzebuje gestu, ruchu i znaków, żeby w pełni wyrazić siebie i przyjąć rzeczywistość, w której uczestniczy. Wydaje mi się, że nadal święci tryumfy XVII-wieczny prąd duchowy, zwany kwietyzmem, potępiony zresztą przez Kościół. Głosił on wyzwolenie duszy spod władzy ciała przez kontemplację. Jeśli więc ktoś przychodzi pomodlić się do kaplicy, może to robić tylko na klęczkach i w bezruchu. Bardziej „liberalni" mówią, że może też usiąść, ale broń Boże ruszać się. Jeśli ktoś się rusza podczas modlitwy, oznacza to, że dzieje się z nim coś niedobrego.
 
Tymczasem w średniowieczu na takiego modlitewnego katatonika spojrzano by jak na kogoś, kto nie umie zwracać się do Boga. Wtedy uznawano za oczywiste, że człowiek, który się modli, musi się poruszać, ponieważ swoim ciałem wyraża modlitwę. My - ludzie współcześni - zapomnieliśmy, że modlitwa ma angażować całe nasze człowieczeństwo i chyba to jest jednym z powodów, dla których tak chętnie sięgamy do różnych pozachrześcijańskich „duchowości". Być może odkrywamy, że nasza modlitwa staje się sucha, że bezruch nam nie wystarcza. Powiedzmy sobie szczerze: bardzo często nie wiemy, co ze sobą zrobić na modlitwie, bywamy wręcz znudzeni, do głowy nie przychodzi żadna pobożna myśl. Musimy siedzieć i wymyślać. Bywa że taka modlitwa staje się nie do zniesienia. Ludzie biegną i śpiewają „Hare Kriszna", uderzają w bębenki albo kłaniają się tysiąc razy w rytm najróżniejszych religii świata. Tam szukają swojej duchowej ojczyzny, bo nie spotkali jej w Kościele. Ale nie w kościelnej doktrynie, tylko w kościelnej praktyce. Niewierność wezwaniu Chrystusa nie polega w tym wypadku na tym, że Kościół zacznie nagle głosić herezję, ale na tym, że jego doktryna i praktyka zaczną się rozchodzić. Cielesność liturgiczna i modlitewna jest wynikiem kościelnej doktryny. Ona powinna nauczyć nas praktyki, bo nie można być chrześcijaninem tylko teoretycznie.
 
 
Zobacz także
Dariusz Kowalczyk SJ

Historia rozłamów wśród chrześcijan i wysiłków, aby zaradzić podziałom, jest dla nas lekcją, z której warto wyciągnąć wnioski. Jezus, wiedząc, że Jego ziemska misja zbliża się do końca, modlił się do Boga Ojca o jedność swych uczniów: „Proszę, aby wszyscy stanowili jedno, Ojcze, niech będą jedno z Nami […]. Niech stanowią jedno, aby świat uwierzył, że Ty Mnie posłałeś” (J 17, 21).

 
Paweł Szpyrka SJ
Pod koniec życia pewien kulawy i małomówny Bask przymuszony został do opowiedzenia historii swojego życia. Skrzętnie spisana przez sekretarza relacja nie należy do pereł światowej literatury. Niemniej jednak w momencie, kiedy wytrwały czytelnik niewielkiej książeczki - Opowieści Pielgrzyma zdoła nieco dokładniej wgryźć się w tekst, doświadczy pewnej prostej i natchnionej mądrości. Mądrości ponadczasowej, która pomoże i jemu spojrzeć inaczej na swoje życie...
 
s. Gabriela Porada OSU

Mamy w Kościele różne i bogate nabożeństwa, akty oddania się Maryi. Przeczuwamy jak doniosłe były jedne z ostatnich słów Pana Jezusa z krzyża: „Oto Matka twoja”. Nadal nam brzmi w uszach „Totus Tuus” Jana Pawła II. Wśród tych oznak głębokiego zaufania i szacunku wobec Matki Najświętszej jest szkaplerz święty, „szata Maryi”, którą przyjmuje wiele Jej duchowych dzieci uciekając się pod Jej opiekę. 

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS