logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Krzysztof Wons SDS
Jezus w jaskini zbójców
Pastores
 


Dosyć często na stronicach Ewangelii spotykamy Jezusa, który nie kryje swoich uczuć: wzrusza się głęboko, płacze nad grobem Łazarza (zob. J 11,38 n.), raduje się w Duchu (zob. Łk 10,21 n.), wyznaje gorące pragnienie (zob. Łk 22,15), smuci się śmiertelnie i odczuwa trwogę (zob. Mt 26,37), jest tak udręczony, że aż poci się krwią (zob. Łk 22,44). Bliskość człowieka, którego głos i ciało drżą ze wzruszenia, zawsze nas peszy. Czujemy się niezręcznie. Zaskoczeni, nie wiemy, jak się zachować. A co powiedzieć, gdy wzrusza się i szlocha sam Bóg-Człowiek. Ewangeliści wiedzieli, że potrzebujemy spotkań z Jezusem, który nie kryje swoich uczuć: smuci się, lęka, cały drży, ma oczy zalane łzami, gniewa się. Potrzebujemy ich zwłaszcza, gdy kryjemy twarz pod maską udawania, grzęźniemy w niesłusznym samozadowoleniu. Potrzebujemy ich, „by podważyły nasze zadowolenie, by skorygowały naszą pewność siebie, by zakwestionowały naszą uczciwość, odkryły plamy na naszym «dobrym sumieniu»” (A. Pronzato). Jezus wzrusza się, aby poruszyć nas do głębi...

Skarga, płacz i gniew Jezusa

Tak jest w przypadku trzech wydarzeń zapisanych przez Łukasza, które będą w centrum naszych rozważań. Spotykamy w nich Jezusa, który nie próbuje ukryć swoich uczuć. Wręcz je manifestuje. Jakby chciał nam dać odczuć, że narasta w Nim bolesne napięcie: najpierw się żali (zob. 13,34 n.), potem płacze (zob. 19,41 nn.), aż wreszcie wybucha gniewem (zob. 19,45). Nie przywykliśmy do takich zachowań Jezusa. Dlaczego tak radykalnie manifestuje On swój ból i niezadowolenie? Powód za każdym razem jest ten sam. Chodzi o Jerozolimę i o świątynię, które „przestały być domem Boga”. Chodzi o najświętsze miejsce, które miało być domem zażyłych spotkań synów i córek z Ojcem, a nim nie jest. Dom (oikos) – miejsce wesela, otwarte „dla wszystkich narodów” (Iz 56,7), miało przypominać o tęsknocie Boga za każdym człowiekiem. Tymczasem Jego dom został zdemolowany przez ludzką zarozumiałość i fałszywą religijność. Zamienił się w jaskinię zbójców, dlatego zamiast weselem wypełnił się skargą, płaczem i gniewem Jezusa.

Musimy koniecznie zatrzymać się przy trzech wydarzeniach, aby spotkać się z przeżyciami Jezusa: usłyszeć, jak się żali, jak zanosi się od płaczu, jak, rozgniewany, podnosi głos. Musimy „dotknąć” Jego drżących warg i zapłakanej twarzy, poczuć, jak nasza dłoń staje się mokra od Jego łez. Musimy zobaczyć, jak wyrzuca nasze „stoły”, które zasłaniają ołtarz, a nawet poczuć na sobie uderzenie Jego bicza (zob. J 2,15). To także jest Dobra Nowina dla naszego zbawienia. Zacznijmy od początku, aby choć w części odczytać przeżycia Jezusa i rozważyć, co chciał powiedzieć, gdy zaczął się żalić, płakać, gdy wybuchnął w świątyni świętym gniewem. Od samego początku pytajmy też o siebie: jakie przeżycia wywołuje w nas Jego żal, płacz, gniew? Pytajmy Jezusa: jak czuje się w naszym „mieście życia”, w naszym „domu modlitwy”?

Bóg nierozpoznany we własnym domu

W Ewangelii Łukaszowej od początku do końca przewija się pewien bolesny wątek. Na obliczu Jezusa widać cierpienie, ponieważ nie zostaje rozpoznany w Nim Bóg, który przychodzi do swojego domu. Choć wszyscy są w domu, czekają na Niego, słuchają Jego słowa, składają Mu ofiary i celebrują przymierze z Jahwe, nie rozpoznają Go. Rozmijają się z Bogiem w Jego własnym domu. Czekają na własnego wyimaginowanego Boga. Czytając Łukaszową Ewangelię, ma się wrażenie, że im bliżej Jerozolimy, tym bardziej oblicze Jezusa staje się zapłakane. Już wcześniej, zaraz na początku misji, został wyrzucony z synagogi, gdzie czytał i wyjaśniał Izajasza (zob. 4,28-29). Wie, że wyrzucą Go także za mury świętego miasta. Co boleśniejsze, Jego orędzie zostanie odrzucone przez kapłanów i teologów, którzy mieli stać się Jego pierwszymi świadkami i głosicielami. Jest odrzucane w świętym mieście, w którym codziennie pielgrzymuje się do świątyni Jahwe, czyta Torę i Proroków, składa ofiary przebłagania za grzechy i wyczekuje Mesjasza.

Zatrzymajmy się najpierw przy dwóch fragmentach, które dobitnie ukazują cierpienie Jezusa i dramat miasta, nierozpoznającego czasu łaski od Pana. W 13. rozdziale spotykamy się z Jezusem, który skarży się na święte miasto: „Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani. Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła, a nie chcieliście. Oto dom wasz tylko dla was pozostanie. Mówię zaś wam: nie ujrzycie Mnie, aż nadejdzie czas, gdy powiecie: Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie” (13,34-35). Skarga pełna troski i zaniepokojenia w 19. rozdziale przechodzi w głośny płacz Jezusa nad Jerozolimą: „Gdy był już blisko, na widok miasta zapłakał nad nim i rzekł: «O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi! Ale teraz zostało to zakryte przed twoimi oczami. Bo przyjdą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, oblegną cię i ścisną zewsząd. Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia»” (19,41-44).

Umiejscowienie tych dwóch wydarzeń z punktu widzenia struktury Ewangelii Łukaszowej jest zastanawiające: skarga Jezusa daje się słyszeć jakby w samym centrum Jego działalności, gdy konsekwentnie „utwierdzony” w swojej decyzji, zmierza do Jerozolimy, głosząc w drodze Ewangelię. Natomiast płacz Jezusa słyszymy na progu świętego miasta, na krótko przed męką. Widzimy pewne napięcie i narastającą dramaturgię między tymi rozdziałami.

 
strona: 1 2 3 4