logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Michał Wojciechowski
Jezusowe pielgrzymowanie
Idziemy
 


Jezus w czasie swojej działalności publicznej odwiedzał wielokrotnie Jerozolimę. Informuje o tym dokładnie Ewangelia według św. Jana, która przedstawia nauki Jezusa wygłaszane w różne święta żydowskie.
 
Wędrowiec na starej drodze między Jerozolimą a Jerychem
 
Prawo Mojżeszowe nakazywało Żydom, by na główne uroczystości pielgrzymowali do Jerozolimy. Nauczyciel, taki jak Jezus, mógł z tej okazji przemawiać do tłumów. On także zresztą przed rozpoczęciem działalności publicznej pielgrzymował do Jerozolimy, jak zwykle czynili to pobożni Żydzi.
 
Skoro jednak rodzinna okolica Jezusa to Galilea, i w niej najwięcej nauczał, do Jerozolimy musiał iść z daleka. Ta droga z Galilei do Jerozolimy ma wymiar głębszy, łączy się z nią w Ewangeliach przejście od okresu nauczania i cudów do ostatniej Paschy Jezusa – to znaczy od działalności publicznej do jego czynów zbawczych: ustanowienia Eucharystii, męki, śmierci i zmartwychwstania. Warto więc udać się w duchu za Jezusem do Jerozolimy, nie zapominając, że droga ta miała także wymiar praktyczny, który geografia i archeologia pomagają nam prześledzić.
 
Celem żydowskich pielgrzymów była Świątynia Jerozolimska jako miejsce szczególnej obecności Boga. W judaizmie było to uprzywilejowane miejsce kultu, jedyne, w którym składano ofiary. Tylko tu odbywała się pełna liturgia świąteczna. Zarazem była to stolica kraju. To wszystko uzasadniało wędrówki do Jerozolimy. Sanktuarium to było więc bardziej wyjątkowe od tych, do których udajemy się dzisiaj.
 
Pierwsza wędrówka
 
Ewangelia św. Łukasza opisuje pobyt Jezusa w Jerozolimie w wieku chłopięcym (Łk 2,41-52). Żydzi uważali, że dwunastoletni chłopiec jest już dość dojrzały, by wypełniać obowiązki religijne spoczywające na Izraelitach. Należały do nich pielgrzymki do Jerozolimy. Mieszkańcy kraju wokół Jerozolimy mogli dość łatwo się do tego zastosować, mieszkający dalej pielgrzymowali sporadycznie, na przykład tylko na święto Paschy. Obchodzone było ono w pierwszą wiosenną pełnię księżyca, a przypominało wyjście przodków Izraela z Egiptu.
 
Tę pielgrzymkę popularna pobożność pamięta stąd, że Jezus w Jerozolimie odłączył się od Maryi i Józefa, a ci, myśląc, że jest gdzieś w gromadzie, nie zwrócili na to uwagi. Potem dostrzegli jego nieobecność i szukali go przerażeni przez trzy dni. Trudno nie być poruszonym tym zdarzeniem, zwłaszcza jeśli ma się dzieci. Ale istota wydarzenia była inna.
 
Jezus wyjaśnił, że powinien być w miejscu, które należy do jego Ojca. Jako człowiek, dziecko jeszcze, świadomy był synowskiej więzi z Bogiem. Dla Jezusa pielgrzymka do Jerozolimy była drogą do Boga jako Ojca. Blask sanktuarium i kultu nie miał pierwszorzędnego znaczenia. Pielgrzymujemy właśnie do Boga, cieleśnie i duchowo, nawet jeśli czynimy to poprzez miejsca kultu.
 
Na szlaku
 
Skąd Jezus mógł wychodzić? Dom rodzinny miał w Nazarecie, stamtąd szedł z rodziną, ale głównym ośrodkiem jego nauczania było Kafarnaum, miejscowość na północnym brzegu jeziora Genezaret. Część uczniów pochodziła z pobliskiej Betsaidy. Betsaida została odnaleziona dopiero niedawno, gdyż leżała u ujścia Jordanu do jeziora, a przez dwa tysiące lat Jordan usypał dwukilometrową deltę i pozostałości tego miasteczka oddaliły się od jeziora.
 
Do Jerozolimy wiodły dwie trasy. Z Nazaretu można było iść prosto na południe, przez kraj Samarytan, ponad 130 kilometrów. Znad jeziora Genezaret trasa wiodła wzdłuż Jordanu do Jerycha, a potem na zachód ku Jerozolimie, ponad 150 kilometrów. Dziś takie trasy pielgrzymki do Ziemi Świętej pokonują autobusami, ale można by w kilka dni powtórzyć drogę Jezusa pieszo…
 
Grupa pielgrzymkowa z jednej okolicy składała się głównie ze znajomych i krewnych. Mogła liczyć od kilkudziesięciu do kilkuset osób. Stali słuchacze Jezusa szli za nim do Jerozolimy. Grupa spotykać się mogła w Betsaidzie, a inni przyłączali się po dwóch godzinach w Kafarnaum. Może przy synagodze, gdyż sama jej nazwa oznacza miejsce zebrań. Miejsce to jest zachowane, można zwiedzać ruiny starożytnej synagogi, wzniesionej na fundamentach tej, która istniała w czasach Jezusa. Są też pozostałości domów z tej epoki, z synagogą sąsiaduje późniejszy kościół, przerobiony z domu, który mógł należeć do św. Piotra.
 
Wyruszano bardzo wcześnie, by uniknąć skwaru dnia, podobnie jak dzisiaj się to czyni na trasie do Composteli. Wędrowano przeważnie pieszo, rzadziej na ośle, który służył raczej do noszenia bagaży. Drogi były rozmaite. Na głównych trasach Rzymianie budowali drogi z płyt kamiennych, równe i trwałe. Inne przypominały bardziej rozjeżdżone kamieniste szlaki. Na szerokiej drodze pielgrzymi mogli rozmawiać, słuchać Jezusa, śpiewać.
 
Ówczesne buty wyglądały jak skórzana podeszwa przywiązywana rzemieniami do nogi (trzewiki naszego typu były znane, ale wkładało się je zimą, na północy). Przyzwyczajeni mogli chodzić w nich dość szybko i bez obtarć. Nie zdziwi nas jednak, że zaraz po przybyciu na miejsce z powodu kurzu i błota konieczne było mycie nóg. Zwykłą szatą była tunika do kolan, w chłód przykrywano się dłuższym, wełnianym płaszczem. Długie poły przy marszu i przy pracy podwijano i zakładano za szeroki pas. Bagaż, w tym przypadku zapasy na drogę, noszono w dużej torbie, choć znano też kosze o kształcie przystosowanym do noszenia na plecach.
 
Miejsca po drodze
 
Pierwszym miastem na trasie była Tyberiada nad jeziorem Genezaret. Ewangelie nigdy jej nie wspominają, a pobożni Żydzi jej unikali, ponieważ przy rozbudowie zniszczono cmentarz. Może je nawet omijano, skręcając przed Tyberiadą w prawo na wzgórza. Miasto było zbudowane na wzór grecki, mieszkał w nim chętnie ówczesny władca Galilei, Herod Antypas.
 
Po około 20 kilometrach, minąwszy jezioro, maszerowano wzdłuż doliny Jordanu na południe. Na trasie leżało inne spore miasto, niewspomniane w Ewangeliach, znane pod nazwami Bet Szean i Scytopolis. Mieszkali tam i Żydzi, i poganie, a przeważała kultura grecka. Zachowały się tam budowle z okresu panowania rzymskiego, w tym amfiteatry i resztki świątyń.
 
Dalsze dni to droga na południe doliną Jordanu, równą, ale z górami po obu stronach. Niedaleko od ujścia tej rzeki do bardzo słonego Morza Martwego leżało Jerycho. Była to żyzna oaza z potężnie bijącym źródłem, do dziś nawadniającym okolicę, wody dostarczał też akwedukt z gór, zbudowany na wzór rzymski. Oaza Jerycho znana była z uprawy daktyli. Miejsce to było zamieszkałe od dawna; odkryto tu najstarsze na świecie ruiny fortyfikacji miejskich, liczące około ośmiu tysięcy lat. W Biblii pamiętne jest zdobycie pogańskiego jeszcze Jerycha przez izraelskich wojowników Jozuego.
 
Za czasów Jezusa znajdowały się tu wspaniałe budowle, wzniesione kilkadziesiąt lat wcześniej przez Heroda, w tym jego pałac, hipodrom i amfiteatr, których ślady się zachowały. Spore wtedy miasto było odpowiednie jako miejsce ostatniego noclegu przed Jerozolimą. Pozostały odcinek prowadził na zachód i liczył ponad 20 kilometrów, i to silnie pod górę, około 1300 metrów podejścia. Najkrótsza droga wiodła wąwozem, koło obecnego klasztoru św. Jerzego, a potem przez góry. Droga ta wspomniana jest jako niebezpieczna w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie. Dziś można ją przejść ścieżkami typu turystycznego.
 
Jezus zatrzymał się u przyjaciół w Betanii, niecałą godzinę od Jerozolimy. Miasta rozdzielała Góra Oliwna, nazwana tak od sadów oliwkowych, które ją porastały. Drzewa oliwne dają owoce tylko na młodych pędach, dlatego oliwki uprawne po zbiorach, czyli pod koniec zimy, przycina się krótko, jak u nas wierzby. Sady zasłane są wtedy gałęziami z niewielkimi, ale mocnymi, wiecznie zielonymi liśćmi.
 
Przy ostatniej drodze Jezusa do Jerozolimy takie gałęzie rzucano pod nogi niosącemu go osiołkowi, by wymościć drogę zielenią. Składano mu hołd królewski, śpiewano psalm mesjański (Mt 21, 1-11 i teksty paralelne). Naprzeciw wyszli uczniowie z Jerozolimy z liśćmi palmowymi w rękach. Takimi machano przy liturgii, takimi witano triumfujących władców, a za takiego uznano Jezusa, widząc w nim nadchodzącego Mesjasza.
 
W pochodzie schodzili pielgrzymi z Góry Oliwnej, mając po drugiej stronie doliny widok na Świątynię Jerozolimską i wielkie miasto. Pełni byli nadziei, choć nie wiedzieli, że spełni się ona inaczej, niż myśleli. Bóg wybawia ludzi, jak im przyrzekł, ale ich przy tym zaskakuje… I nasza droga z Jezusem czasem prowadzi inaczej, niż planujemy.
 
Michał Wojciechowski
fot. ks. Henryk Zieliński