logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ewa Wycichowska
Język ciała nigdy nie kłamie
eSPe
 


Język ciała nigdy nie kłamie
Z Ewą Wycichowską, Dyrektorem Polskiego Teatru Tańca w Poznaniu, rozmawiamy o jej zawodzie i pasji zarazem

o. Grzegorz Książek SP: Czy to, co Pani robi, to jest zawód czy raczej pasja?

Ewa Wycichowska: To zdecydowanie pasja! Jeśli mówi się, że Bóg może ukarać, to mnie ukarałby, gdyby zabrał mi płomień, którym dla mnie jest ten zawód. Przez zawód rozumiem nie tylko bycie wykonawczynią, czyli tancerką, ale w ogóle wszystko to, co robię z baletem, zaczynając od wykonywania go, poprzez pedagogikę tańca, przez choreografię, która najbardziej zbliża do Wielkiego Kreatora i przez funkcję - bardzo mnie obciążającą - jaką jest stanowisko dyrektora Polskiego Teatru Tańca.

o. Grzegorz: Czym dla Ewy Wycichowskiej jest taniec?

EW: Sposobem na życie! Taniec to nie tylko rodzaj aktywności fizycznej, ale sposób zdobywania wiedzy. To jest mój uniwersytet - cała literatura, którą musiałam przeczytać, aby zrealizować balety, czy aby je tańczyć. To jest życie od premiery do premiery. To jest wyznaczanie czasu wolnego, którego wcale nie ma. Czas liczy się od wydarzeń, które dzieją się w teatrze, a takim wydarzeniem jest premiera.

o.G: Pani Ewo, skąd najczęściej płynie natchnienie do tworzenia dla publiczności i co dzisiejsza publiczność najchętniej odbiera?

EW: Trudno powiedzieć, publiczność w tej chwili jest bardzo różna. Bywa, że są to snobistyczni widzowie, którzy nie tyle chcą zobaczyć, co pokazać... siebie. Ale ja nie rezygnuję z nikogo. Uważam, że nawet wtedy gdy przypadek sprowadzi kogoś do teatru, to należy i ten przypadek wykorzystać do maksimum, bo wszystko zależy od indywidualnej wrażliwości odbiorcy. Jeśli proponuje się publiczności prawdziwą wartość, to porozumienie świata sceny i widowni musi nastąpić. Bardzo ciekawe i radosne są nasze kontakty z publicznością w tych ośrodkach, które nie mają własnych zespołów baletowych, tam spotkanie z naszą sztuką jest traktowane jak wielkie święto. Uważam, że zawsze i na różne sposoby możemy poszukiwać wrażliwości widza. Przede wszystkim nie możemy ulec sztampie, mieć jedną receptę na sukces i ją powtarzać. Trzeba ciągle szukać drogi, nowego sposobu, nowej publiczności. Oczywiście, młodego widza trzeba szukać. Dlatego w Poznaniu realizuję "Wtajemniczenia". One mają przybliżać sztukę, która - moim zdaniem - nie jest sztuką elitarną. Cały czas uważa się balet za sztukę wyszukaną - tylko dla znawców. Tymczasem jest to sztuka, która nadaje się do odbioru przez zmysły każdego człowieka. Mówi bez słów o czymś, co dla każdego jest ważne. Nie kłamie! Język ciała nigdy nie kłamie!

o.G: Dziś wiele przedstawień dramatycznych, teatralnych, tanecznych czy operowych, sięga po utwory tchnące wartościami i tematyką religijną. Pani Ewo, czy taniec jest w stanie przekazać wartości sacrum? I Czy można by z nich zrezygnować?

EW: Wierzę w istnienie Abraxasa. W człowieku są jakby dwie strony - ciemna i jasna. Człowiek jest tylko człowiekiem i ma do wyboru drogę z błędami albo z jak najmniejszą ilością błędów, ale błędy i upadki człowieka zawsze istnieją. Pozostaje tylko kwestia, kiedy się człowiek podniesie i jak się podniesie. Czasem potrzebuje pomocy. W sztuce w ogóle nie można wprowadzić podziału na wartości chrześcijańskie i inne. Jeśli artysta tworzy sztukę z przekonaniem i przygotowuje ją dla drugiego człowieka, wówczas tym, co pokazuje, są najczęściej jego wątpliwości i jego poznanie świata. To nie zawsze musi być odczytywane w kategoriach wartości chrześcijańskich. Uważam, że pokazywanie tych problemów już jest wartością chrześcijańską. Pokazuje się bowiem człowieka w różnej jego formie i gdyż - jak powiada - Hermanem Hesse: Harmonia polega na pokazywaniu kontrastów. Osiągnięcie ideału w sztuce polega na tym, że pokazuje się te obie strony ludzkiej egzystencji. Takie jest moje zdanie. Ja nie kokietuję, nie działam komercyjnie, nie robię spektakli tak, żeby były lepiej odczytywane, bo prezentują wartości chrześcijańskie, staram się mówić całą prawdę. Przez to realizuję właśnie główną ideę chrześcijaństwa. Robię to, ponieważ moje zapatrywanie na świat, na życie, na wieczność jest chrześcijańskie i jeśli ono jest prawdziwe, to będzie przemawiało przeze mnie. Ale nic na siłę!

Rozmawiał o. Grzegorz Książek SP

 
Zobacz także
Aneta Baranowska
Rozwód wpływa negatywnie na zachowanie uczniów w szkole i poziom ich osiągnięć szkolnych. U dzieci wychowujących się w rodzinach rozbitych zauważalna jest mniejsza motywacja do nauki. Często przychodzą na lekcje nieprzygotowane, bez odrobionej pracy domowej, mają problem ze skupieniem uwagi na zajęciach, przeszkadzają nauczycielom, wagarują, nierzadko powtarzają klasę...
 
Marta Wielek, Anna Dąbrowska
Faustyna napisała w „Dzienniczku”, że już w wieku siedmiu lat odczuwała „zaproszenie do życia doskonalszego”, ale nie rozumiała, co to znaczy. Ojciec czytał jej książkę o pielgrzymach, wyobrażała więc sobie, że może odejdzie z domu właśnie do nich. W okolicy nie było klasztoru ani sióstr zakonnych, nie było niczego, co pozwoliłoby jej wyobrazić sobie, na czym mogłoby polegać to „doskonalsze życie”.
 
Z Ewą K. Czaczkowską, autorką biografii św. Faustyny, szefową portalu Areopag21.pl rozmawiają Marta Wielek i Anna Dąbrowska
 
Lilla Danilecka
Historia Tima Guénarda jest porażająca. Najpierw ogromem cierpienia, jakiego doświadczył w dzieciństwie, a potem ogromem łaski, która sprawiła, że stał się zdolny świadczyć o Bożej dobroci. Tim Guénard, dziś 40-letni ojciec czwórki dzieci, w swojej wydanej we Francji autobiografii pt. Plus fort que la haine pisze, że Bóg ma lekarstwo na wszelkie, choćby największe rany ludzkiej biedy.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS