Czym ma być ogólnopolski program katechezy parafialnej, czym katecheza w parafii będzie się różniła od lekcji w szkole i kto zostanie w nią zaangażowany? Rozmowa z bp. Arturem Ważnym prowadzi Małgorzata Bilska
We wrześniu za rok [2026 roku - przyp. red.] w całym kraju mają ruszyć katechezy parafialne. Program przygotowuje specjalnie powołany Zespół Roboczy Konferencji Episkopatu Polski pod przewodnictwem Księdza Biskupa. Jest to nie tylko reakcja na decyzje Ministerstwa Edukacji Narodowej, które ogranicza liczbę godzin religii w szkole. Nowy sposób postrzegania katechezy wniósł papież Franciszek. Chodzi więc o zajęcia dla dzieci, uzupełniające lekcje religii, czy o nową formę także dla osób dorosłych?
– To wyzwanie ma trzy wymiary. Pierwszy obejmuje naukę religii w szkole. Drugi dotyczy katechezy w parafii, komplementarnej wobec szkoły, czego do tej pory brakowało. Odbywało się co prawda przygotowanie dzieci do sakramentów: pokuty, Eucharystii oraz bierzmowania, jednak realizowano je w innym celu. Tym razem chodzi o doświadczenie wiary dziecka we wspólnocie Kościoła. Zależy nam na wprowadzeniu w proces, we wtajemniczenie, w jego własnej terytorialnej wspólnocie, a nie tylko „odhaczeniu” danego sakramentu (po którym młody człowiek znika z życia parafii), wtedy łatwiej jest prowadzić życie sakramentalne. Z tej perspektywy ważny jest też element trzeci, który odnosi się do dorosłych związanych z dzieckiem – rodziców lub opiekunów. Jeżeli rodzice angażują się w formację dziecka, w jego przygotowanie, ono przeżywa to jako coś bardziej oczywistego. Dużo głębiej i trwalej. Do katechez chcemy włączyć rodziców. To jest ścieżka formacji przeznaczona dla dorosłych.
Osoby, które nie mają dzieci w wieku szkolnym, nie będą uczestniczyć w katechezie?
– To jest już kolejny etap, o którym chcemy pomyśleć później. Przydałaby się nam dobra katecheza kerygmatyczna dla ludzi, którzy chcą głębiej wejść w wiarę. Dziś korzystają z różnych narzędzi ewangelizacyjnych, jak kursy: Alpha, Nowe Życie itd. Powinna być katecheza podstawowa dla dorosłych, potem – pogłębiająca. Rozwijanie wszystkich wymiarów wiary – dogmatycznego, duchowego, moralnego i liturgicznego – przez całe życie to droga, którą chcemy proponować.
Lekcje religii polegają na nauce wiedzy, obowiązuje „szkolny dryl”. Jest zatwierdzony program nauczania, kryteria oceniania i stopnie zgodne z określoną skalą. Ocena z religii nie jest już wliczana do średniej, ale jest. Dziecko wie, czego się uczyć i jak nauczyciel to sprawdzi. Co ma wyróżniać katechezę? Osobiste świadectwo wiary katechisty? Bo to chyba słyszę najczęściej…
– Świadectwo jest bardzo ważne. Wszystko dokonuje się we wspólnocie parafialnej, w której wzrost wiary jest konieczny. Wspólnota powinna troszczyć się o wiarę tych, którzy już w niej są. Ludzie młodzi coraz mocniej w niej uczestniczą, przyjmując kolejne sakramenty. Poza rozbudzaniem wiary wspólnota realizuje cel wychowawczy, pedagogiczny. Bezcenne jest zwłaszcza duchowe towarzyszenie, co sam pamiętam z czasów parafialnych. Kiedy po Mszy zapowiadaliśmy, że grupa dzieci przygotowuje się do Pierwszej Komunii, do bierzmowania, nasi parafianie chętnie uczestniczyli w modlitwie za nich. Na różne sposoby się włączali, aby im towarzyszyć. Dzięki czemu była to sprawa wspólna, nasza, a nie indywidualna.
Czym konkretnie będzie się różnić nowa katecheza od tego, co było? Dzieci brały już udział w cyklu spotkań, musiały spełnić jakieś wymagania, dostawały „karteczki” od księdza itd.
– Chcielibyśmy, aby odpowiedzialność spoczywała mniej na księdzu, a w większym stopniu przechodziła na rodzinę. Oczywiście mamy też świadomość faktu, że kondycja małżeństw i rodzin jest bardzo różna. Występują deficyty w praktykowaniu wiary, w przyjmowaniu sakramentów (rodzice nie mają ślubu, są rozwiedzeni itd.). Właśnie dlatego potrzebny jest nurt katechez rodzinno-małżeńskich. Wielu rodziców zmaga się z trudnościami wychowawczymi i sami muszą wzrastać w wierze, aby wspierać swoje dzieci. Damy im narzędzia, za pomocą których będą mogli w domu przygotowywać młodych, dzieląc się własną wiarą, refleksją i doświadczeniem. Oni sami powinni stać się świadkami wiary! Czasami potrzebują motywacji, inspiracji. Do tej pory mogli rezygnować z tego obowiązku, choć przecież to rodzicom Pan Bóg powierza misję wprowadzenia dzieci do wspólnoty Kościoła. Naukę bycia z Nim w codziennej relacji. Zobowiązują się do tego przy chrzcie. Model idealny polega według mnie na tym, że dajemy im konkretne wsparcie, a oni się angażują „na pierwszej linii”, czyli w domu.
To kiedyś było dość oczywiste. Odkąd religia wróciła do szkoły, rodzice jednak scedowali obowiązek przygotowania do życia wiarą na tę instytucję. Zarówno parafia, jak i dom, w zasadzie zwolniły się z dbania o to, co jest w ich prerogatywach. W efekcie nie towarzyszą bezpośrednio w przekazie wiary, która się… sformalizowała.
To był ważny zarzut wobec religii w szkole. Instytucjonalizacja ma plusy i minusy. Jeśli dobrze rozumiem, chodzi więc o zmianę akcentów, z przekazu racjonalnego na duchowy. I o zakotwiczenie wiary w bliskich relacjach – w grupie rodzinnej i parafialnej. Przeskok od „wykładu” do zaangażowania jak największej liczby osób znajdujących się na co dzień blisko dziecka. Są tam chyba ogromne, wciąż niewykorzystane rezerwy.
– To wspólnota ma być tą przestrzenią, która kształtuje i rozwija wiarę człowieka. Potem przyjdzie rzecz jasna moment, w którym każdy z nas, jako podmiot, będzie odpowiadał za rozwój i pogłębianie własnej wiary. Po bierzmowaniu ma być dojrzały na tyle, żeby o to zadbać. Człowiek staje się samodzielny w praktykowaniu wiary oraz w tym, co z nią robi. Tu jest dużo wymiarów, którymi musimy się zaopiekować. Kościół w Polsce musi opracować dziś nowy model formacji, który w dokumentach Stolicy Apostolskiej już funkcjonuje… Kościoły lokalne są jednak na różnych poziomach wdrażania teorii.
W Polsce są różne diecezje. W jednych świeccy są zaangażowani w parafię, mogą pełnić ważne funkcje, w innych nie. Inaczej też sytuacja wygląda w małych parafiach na wsi, gdzie wszyscy się znają, a inaczej w tych, które liczą tysiące ludzi, a ci są anonimowi.
Wiadomo, jaki będzie okres na przygotowanie do danego sakramentu? Pytam o liczbę godzin lub liczbę miesięcy.
– Na początku planujemy stworzyć wytyczne, które zawierałyby optymalny zakres treściowy i czasowy przygotowania. Nie chcemy dzieci zbytnio zmęczyć, mają dużo obowiązków. W zapale pracy można czasem przedobrzyć. Dzieci trzeba zachęcić, a nie zniechęcić. Dzisiaj to trwa różnie, rok, dwa, a nawet trzy lata. Jakość przygotowań też jest różna. Chcemy korzystać z doświadczeń i dobrych praktyk wielu diecezji i środowisk.
Funkcjonuje już nasz adres mailowy: katechezaparafialna@episkopat.pl. Każdy może przysłać nam propozycję. Wierni piszą, dzieląc się osobistym doświadczeniem, zwłaszcza związanym z życiem sakramentalnym. Zachęcamy do tego, ponieważ mamy w ludziach duże bogactwo, które jest rozproszone. Trzeba je wydobyć na światło dzienne, żeby inni mogli z niego korzystać. My bierzemy na siebie weryfikację pomysłów, sprawdzanie, co działa. Korzystamy z bogactwa różnych perspektyw i środowisk.
Rolą zespołu będzie opracowanie merytorycznych ram; wytycznych i materiałów do nich, a diecezje będą miały pewien zakres swobody? Ramy będą elastyczne?
– Oczywiście, tak też było do tej pory. Każda diecezja miała własne praktyki i metody, osobą decyzyjną był ordynariusz. Ponieważ część materiału została usunięta z lekcji religii, nasze wytyczne opracowujemy we współpracy z Komisją Wychowania Katolickiego KEP. Część członków zespołu działa zresztą w Komisji, dzięki czemu łatwiej o komplementarność obu programów. W tej chwili powstaje nowa podstawa programowa nauki religii w szkole. Jeśli coś odejdzie z przekazu tam, będzie miejsce w katechezie parafialnej. Dlatego wymiar intelektualny będzie tu zawarty, choć do niego się nie ograniczamy. Wzmocnimy przekaz liturgiczno-moralny, wsparty refleksją intelektualną.
Skoro program katechezy ma służyć formowaniu nowej generacji chrześcijan, zakładam, że nie będzie uciekać od bieżących spraw, jak choćby problem agresji, której w szkole jest wyjątkowo dużo.
– Myślę, że przygotowanie do sakramentu we wspólnocie sprawi, że młodzi będą mogli sami wyrażać swoje potrzeby. Mówić, co ich boli, na czym im zależy. Oni też są poza tym przez nas zachęcani do tego, aby dać rówieśnikom świadectwo wiary. Dzięki temu łatwiej będzie kształtować na katechezie właściwe postawy.
Wiem, że według wielu badań naukowych ilość agresji w szkole jest duża. Często ona jest subtelna, wcale nie fizyczna. To ośmieszanie, wyszydzanie, poniżanie, szykanowanie, pod pozorem żartu lub rozrywki. Mocno obecny jest ukryty hejt. Młodzi najbardziej na to narzekają, bo to boli, zostawia rany na długo. W czasie katechezy będzie okazja pogadać, bez lęku o ocenę czy reakcję władz szkoły. Chodzi właśnie o to, żeby relacje stały się mniej formalne. Trochę tak, jak w czasie pielgrzymki! Idę właśnie razem z ludźmi, podchodzą do mnie młodzi, opowiadają mi o problemach, pytają o radę. Cieszą się, że mogą się zmęczyć ze swoim biskupem. Skrócił się dystans. Miałem kilka bardzo ciekawych rozmów z młodzieżą. Zadają trudne, bardzo ciekawe pytania. Były dla mnie zaskoczeniem. W parafii będzie o tyle łatwiej, że w projekt katechezy wpisany jest taki klimat – słuchania, otwartości, wspólnoty, autentyczności. Można się wtedy przyznać do trudnych sytuacji, bo często nie ma po prostu z kim porozmawiać i młody człowiek zostaje z cierpieniem sam.
Pomyślałam o bierzmowaniu, bo ten sakrament ma wtajemniczać w życie Ducha Świętego, a On jest tą Osobą Trójcy, która bardzo kojarzy się z relacją. Bóg jest Relacją Trzech Osób! Naśladowanie Boga polega na nauce miłości do drugiego człowieka, a nic jej nie szkodzi bardziej niż agresja i przemoc. Kościół mało o tym mówi. Młodzi szukają dziś relacji wysokiej jakości. Wtajemniczania w piękno tych relacji. Jak nie teraz, to kiedy?
– Tak, rzeczywiście Duch Święty jest specjalistą od relacji! Jest Relacją Osobową. Nawet Katechizm mówi, że kiedy mamy problemy w relacjach z ludźmi, nie umiemy przebaczyć itp., dobrze jest pomodlić się do Ducha Świętego. On zna się na relacjach i może pomóc. Są nawet w Kościele konkretne programy, które z tego czerpią.
Jako proboszcz uczestniczyłem w programie „Młodzi na progu”. Był dobrym narzędziem do tego, by przekonać młodych ludzi, którzy przyjęli sakrament bierzmowania, do zostania animatorami kolegów i koleżanek z młodszych roczników. Wytwarzała się między nimi naprawdę bardzo piękna relacja, oparta na odpowiedzialności. Pamiętam konkretne osoby, które poszły na studia do Krakowa i mimo że miały tam mnóstwo ofert atrakcyjnego spędzania czasu, przyjeżdżały do domu na weekend, żeby zająć się 3–4 lata młodszymi podopiecznymi. Wierzymy, że – zwłaszcza po bierzmowaniu – Duch Święty działa, pomaga w budowaniu relacji. Niezależnie od posiadania umiejętności, kompetencji jest to łaska. Pan Bóg nas wspiera. W przypadku relacji między ludźmi to nie jest tylko kwestia techniczna, metodologiczna, lecz duchowa. Zamiast agresji lub używania przewagi do krzywdzenia słabszych rozkwitło wspieranie młodszych we właściwym rozwoju, troskliwe wsparcie słabszego. Rodzice nie mają czasu, wielu z nich zmaga się z trudnościami wychowawczymi. Nie widzą tego, co się dzieje. Dzieci często nie mają do nich zaufania. Są jednak dobrze uformowani koledzy i koleżanki, otwarci na dary łaski Ducha Świętego. Tak funkcjonuje zdrowa, parafialna wspólnota…
Kryteria dopuszczenia do posługi katechisty dopiero zostaną wypracowane, na razie można się kształcić w szkołach dla katechistów, które działają w kilku diecezjach. Co z materiałami? Będą ustandaryzowane dla całego kraju?
– Chciałbym, aby materiały były w jakimś stopniu ujednolicone w skali kraju. Opracujemy ramy programowe, na podstawie których każda diecezja – we współpracy z wydawnictwami katolickimi – przygotuje własne pomoce dostosowane do lokalnych potrzeb. Poza tym sporo materiałów dotyczących przygotowania do sakramentu już jest, nie trzeba robić ich od zera. Na pewno w parafii jest większa dowolność prowadzenia formacji niż w sztywnym systemie szkolnym. Na razie rozmawiamy z ludźmi, spotkaliśmy się m.in. z przedstawicielami szkół dla katechistów. Zbieramy informacje, propozycje.
Ci, którzy otrzymają namaszczenie Kościoła do posługi katechisty, będą potrzebować do tego dobrych narzędzi. Oddzielne będą dla rodziców. Inne dla ludzi młodych, którzy także są przewidziani do dawania świadectwa i wspierania formacji. Adresatami katechezy są dzieci i młodzież w określonym wieku, jednak trzeba opracować założenia metodyczne, w jaki sposób ma ona być prowadzona. Mamy na to prawie rok.
Na koniec mam pytanie o sposoby prowadzenia ewaluacji. Termin nie jest w Kościele zbyt poważnie traktowany. W życiu świeckim, jeżeli praca nie przynosi efektów, jest wykonywana byle jak, skutkuje zwolnieniem. Chcemy powierzyć dzieci profesjonalistom, którzy prawdopodobnie nie będą otrzymywać wysokiego wynagrodzenia, trzeba zatem sprawdzać jakość pracy. Wiedzieć też, co ewentualnie poprawić w programie, jeśli nie działa jak należy. Na początku każdy uczy się na błędach… One są wpisane w robienie czegoś od nowa.
– Komisja Wychowania Katolickiego opiniuje pewne rzeczy. Jedne zatwierdza, inne nie. Jej ustalenia przegłosowuje potem Konferencja Episkopatu Polski. W naszym przypadku też to pewnie pójdzie w tym kierunku. KEP nas zobliguje do przedstawienia wytycznych, potem zatwierdzi to jako wzorzec. Normy, które trzeba uwzględnić w praktyce. Później każdy biskup – w odniesieniu do tych norm – ustali kryteria lokalne. Tak samo powstawały podręczniki do lekcji religii, dlatego m.in. ich zawartość i treść różnią się między sobą. Niektóre się przebiły na poziom krajowy, bo były atrakcyjne i dobrej jakości. Inne są wykorzystywane na terenie jednej diecezji.
Nie mamy jeszcze konkretnego pomysłu na ewaluację, ale po jakimś czasie ona na pewno będzie konieczna. Dobrze jest, jeśli przyjmie się od razu ramy czasowe, na przykład rok lub dwa lata i ewaluację przeprowadza się planowo. Doceniam podpowiedzi. Na dalszym etapie pracy nad wytycznymi to powinno zostać w nich uwzględnione. Właśnie dlatego zachęcam osoby, które znają się na tym i chcą się podzielić swoim doświadczeniem, do przysyłania pomysłów na podany adres. Z uwagą słuchamy innych. Potem rozmawiamy, co da się wykorzystać do nowej katechezy parafialnej. Liczy się dobro wspólnoty, począwszy od najmłodszych członków. Jeśli nie umiemy wprowadzić dzieci w życie sakramentalne tak, aby kontynuowały je jako wartość, odejdą z Kościoła. I to nie będzie wina wrogów czy sił zewnętrznych, tylko nasza.
Rozmawiała Małgorzata Bilska
Przewodnik Katolicki 34/2025
___________________