logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Rafał Sulikowski
Katolik na kozetce - psychiatra u spowiedzi
materiał własny
 


Mistrz terapii i analizy był ateistą

Zacznijmy tedy od początku. Spowiedź jest dużo starsza niż najstarsza z obecnych psychoterapii, czyli psychoanaliza Freudowska, która powstawała na przełomie XIX i XX wieku. Już sam ten fakt daje do myślenia. Terapia wprowadzona przez Freuda – analiza snów, teoria podświadomości, przejęzyczeń i omyłek jako symptomów "wypartych" treści, powstawała w kontekście kryzysu pozytywizmu i zarazem kryzysu religijnego, jaki był udziałem wczesnego modernizmu. Nie zapominajmy, że sam Freud był ateistą, nie uznającym Boga terapeutą, który nie mógł odpowiedzieć swoim pacjentom na najważniejsze pytanie - kim jestem? skąd i dokąd zmierzam? czy moje życie to czysty przypadek czy przeznaczenie? Jeśli podstawą psychoanalizy jest rzeczywiście ateizm, to należy i moim obowiązkiem jako wierzącego w Jezusa Chrystusa jest zapytać: czy wyjście z pozycji ateistycznych nie dyskwalifikuje całej teorii Freuda? Czy fałszywa przesłanka może przynieść poprawne wyniki z logicznego wnioskowania? Sądzę, że nie może.

Uczniowie Freuda, którzy sporo jego tez odrzucili, pewne zmodyfikowali, a zarazem poszli dalej (np. Jung), byli na dobrej drodze. Najbliżej chrześcijaństwa był znany psychiatra Victor Frankl, który jest twórcą logoterapii – terapii egzystencjalnej, nastawionej na logos pojmowany jako sens, którego kryzys stanowi zdaniem Frankla podstawę większości, jeśli nie wszystkich zaburzeń psychicznych. Tego właśnie brakowało u Freuda – sensu i pytania o bezsens współczesnej technokratycznej cywilizacji. Bo w gruncie rzeczy psychoanaliza Freuda dobrze współgrała z wczesnym kapitalizmem, który potrzebował sprawnych i "zdrowych" pracowników, nie stawiających sobie żadnych "maksymalistycznych" pytań o sens życia. Pacjenci wyleczeni psychoanalizą być może pozbywali się części objawów, stawali się dobrymi, bo "przystosowanymi" pracownikami w firmach i korporacjach, i na tym koniec. Dopiero uczniowie Freuda doszli do wniosku, że samo przystosowanie nie musi być jeszcze przejawem pełnego zdrowia. Można być świetnym i wzorowo funkcjonującym pracownikiem i członkiem rodziny, a mimo to głęboko zagubionym w sobie i świecie.

Victor Frankl, a także Karen Horney poszli dalej i zapytali o samopoczucie pacjentów, ich cele życiowe, ich poszukiwanie i zmaganie się z sensem.

Złudne nadzieje

Dziś coraz więcej ludzi choruje lub ma poważne zaburzenia osobowości. Części z nich wystarczy dobra generalna spowiedź, a część wymaga oprócz spowiedzi także konsultacji terapeutycznej. Nie odrzucając zatem świeckich form terapii, trzeba pamiętać, że właściwa hierarchia wartości musi polegać na priorytecie spowiedzi.

Żyję w Krakowie, gdzie jest ponad sto kościołów, a w każdym z nich codziennie kilka Mszy świętych. Nikt w Polsce, a szczególnie w mieście Papieskim nie może powiedzieć, że trudno znaleźć spowiednika. Oni czekają, a kolejki coraz krótsze...

Za to w gabinetach zatrzęsienie! Ludzie wydają ostatnie pieniądze, także na drogie, zagraniczne leki uspokajające, które nie leczą wcale istoty choroby, łagodzą tylko jej skutki, zwane objawami, które są niezrozumiałym językiem psyche, podobnie jak obrazy senne. Leczenie musi obejmować całość życia i całego człowieka, a nie tylko jego pokawałkowany układ nerwowy. Jeśli lekarz wypisuje receptę po pięciominutowym spotkaniu (bo za drzwiami sznureczek!), to źle czyni, bo daje złudną nadzieję, że wystarczy wziąć pigułkę i po sprawie – jesteśmy uśmiechniętymi, zadowolonymi z siebie prosiętami, którym poza dobrymi jedzeniem nic nie potrzeba. Pół biedy, jeśli faktycznie komuś brakowało jakiegoś neuro-przekaźnika. Wtedy faktycznie lek podziała, trzeba jednak pamiętać o skutkach ubocznych, czasem groźnych dla życia i zdrowia.

W większości wypadków chodzi jednak o etykę, moralność, sens, wartości, złe relacje, toksyczne środowisko. Tu nie pomoże nawet lek XX generacji. Spowiedź jest genialnym wynalazkiem i nie chcę wchodzić tu w spory typu "pokaż mi, gdzie Jezus mówił o spowiedzi?", od czego specjalistami są nasi bracia z zachodniego chrześcijaństwa. Zastanowię się nad jedną jeszcze sprawą – jak to możliwe, że spowiedź działa?
 
Zobacz także
Mirosław Salwowski
Jedni twierdzą, że tego rodzaju słowa są niejako konieczne dla rozładowania negatywnych emocji. Inni uważają je za naturalny składnik ludzkiej mowy, i w związku z tym usprawiedliwiają ich stosowanie również wówczas, gdy nie przemawia za tym stan nerwowości, gniewu czy złości. Po co te wulgaryzmy?
 
o. Wojciech Jędrzejewski OP
Wiemy, że przebaczenie nie zawsze jest czymś oczywistym i spontanicznym. Doświadczenie pokazuje, że niejednokrotnie ten drugi nie jest w stanie unieść wyznanej winy. Czuje się tak zraniony, że zatrzaskuje przed nami drzwi. Ukąszony odkryciem dramatycznej prawdy, nie potrafi okazać współczucia i poddaje się paraliżowi bólu i nienawiści. Z tego powodu niejednokrotnie się zdarza, że ludzie nie decydują się na taki krok. 
 
Wacław Oszajca SJ

Spróbujmy przypatrzeć się sumienności sumienia kilku po­staci Nowego Testamentu, które odegrały znaczącą rolę w życiu społecznym, politycznym, kulturalnym i religijnym ówczesnego pokolenia i takąż samą odgrywają dzisiaj. Paweł Apostoł mówi, że Jezus „nas uzdolnił, byśmy byli sługami Nowego Przymierza, które nie opiera się już na literze, lecz na Duchu: litera bowiem zabija, a Duch ożywia” (2 Kor 3,6).

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS