logo
Czwartek, 28 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok B - 7 niedziela zwykła

Pomocnicy paralityka
Ks. Leszek Skaliński SDS 2006-02-19
Iz 43,18-19.21-22.24-25; 2 Kor 1,18-22; Mk 2,1-12
Nie ulega  wątpliwości, że główną i zasadniczą przyczyną dokonania tego cudu była wiara. Przede wszystkim wiara tych, którzy przynieśli paralityka do Jezusa. Św. Marek mówi, że Jezus widzą ich wiarę, rzekł do paralityka: ufaj synu, odpuszczają ci się grzechy twoje (w. 5). Wiele znaczące jest tutaj wyrażenie: „wiarę ich”, tzn. nie tyle wiarę paralityka ile wiarę tych, którzy go przynieśli. Może i sam sparaliżowany nie prosił, aby go przyjaciele przynosili do Nauczyciela. Przecież paraliż i trąd to były choroby, które wykluczały ludzi z ich społeczności. Kto został dotknięty tymi chorobami był już z góry skazany na śmierć. Stąd sparaliżowany mógł się czuć jak człowiek bez jakichkolwiek szans na dalsze w zdrowiu życie. A jednak ci, którzy go przynieśli do Jezusa nie wątpili ani na chwilę, że Jezus przywróci mu zdrowie. I nie zawiedli się. Zostali wysłuchani. Wiara ich została wynagrodzona.
 
Była to wiara połączona z bezgraniczną ufnością. Kto z taką wiarą staje przed Chrystusem otrzymuje więcej aniżeli prosi. A przecież dodatkowo ta wiara była pomnożona przez cztery osoby. Więc taka moc wiary nie mogła być obojętna Jezusowi. Tak się też stało w wypadku sparaliżowanego człowieka. On sam, jeśli już w ogóle marzył, to myślał o zdrowiu ciała, a otrzymał od Jezusa zdrowie ciała i duszy. Był to dla widzów tej sceny dowód oczywisty, że Chrystus jest Bogiem.
 
Hierarchia wartości, jaką Chrystus tu zastosował nie jest bez znaczenia. Uzdrawiając najpierw chorą duszę, Jezus udowodnił, że dla człowieka najważniejsza jest dusza. Jeśli ona choruje, to choruje cały człowiek. A jeśli ona jest zdrowa, to jej zdrowie rzutuje i na zdrowie ciała. Człowiek jest jednością. Musimy o tym zawsze pamiętać, jeśli bardziej zabiegamy w swoim życiu tylko o zdrowie fizyczne. Nic tak nie pomaga człowiekowi, jak tryskająca pełnym Bożym życiem dusza.
Trzeba nam zadać sobie pytanie: Jak jest z moją duszą, czy bardziej zwracam na nią uwagę niż na ciało? Co robię, by ustrzec się przed jakąkolwiek chorobą duszy? Czy w ogóle pamiętam, że dusza odgrywa tak ważną rolę w moim życiu?
 
W wypadku naszego paralityka nie odzyskałby on prawdopodobnie nigdy zdrowia, gdyby nie dobrzy ludzie. Ci, którzy zatroszczyli się o niego i podjęli się wielkiego trudu przyniesienia go przed Chrystusa. Nie tylko trudzili się dokonując akrobatycznego wyczynu, rozbierając dach mieszkania, w którym znajdował się Jezus, ale jeszcze narazili się na uśmieszki i kpiny ze strony rzesz ludzkich i faryzeuszów, którzy w tym domu byli zebrani. Wszystko to mężnie znieśli, nie zrobiło to na nich żadnego wrażenia. Im przecież chodziło o jedno; za wszelką cenę pomóc potrzebującemu człowiekowi. Chrystus przyjął życzliwym i ciepłym sercem tę ich postawę, odpowiadając na nią łaską uzdrowienia chorego.
 
Dzisiaj wielu wierzących traktuje wiarę, jako osobistą, skryta sprawę. Nie chcą się nią dzielić i nie pozwalają, by ktokolwiek dotykał tego wymiaru ich życia. A wiara, ta osobista i wspólnotowa relacja, to prawdziwe odniesienie się do Boga. To prawda, że nie da się wierzyć za kogoś, na przykład mama za upartego syna, w jakimś po ludzku rozumując zastępstwie, nie da się za kogoś zbliżać się do Boga. Można jednak wierzyć z kimś. Można pomagać w wierze, modlić się o wzrost wiary, jakby przynosić owego duchowego paralityka, już niejednokrotnie obezwładnionego do Pana Jezusa w serdecznej modlitwie, w doskonałym życiu sakramentalnym. To wtedy Pan Bóg pomaga, nawraca, daje łaskę wiary dzięki naszej modlitwie i gorliwszemu życiu sakramentalnemu.  Przypomnijmy sobie znaną postać, modlącą się latami za syna, św. Monikę. Ona jakby przynosiła sercem i złożonymi rękami swoje pogubione dziecko Bogu. Zresztą my sami tak naprawdę nawet nie wiemy ile zawdzięczamy ludziom modlącym się w naszej intencji, wstawiającymi się za nas u Boga. Nie wiemy ile zawdzięczamy dobrym ludziom i Bogu w naszym codziennym życiu. I odwrotnie – ile łask i darów od Boga zawdzięczają nasi bliscy gdyśmy w swoje ręce wzięli z wiarą ich łoża i ich sparaliżowane grzechem niewiary ciało i duszę, zanosząc do jedynego Uzdrowiciela.
 
Niech przykład ludzi z dzisiejszej ewangelii pomagających paralitykowi, jak z całości kontekstu wynika bezinteresownie, i nas pobudzi do odważnego działania. Takie działanie zawsze się opłaci tym, którzy dzisiaj przeżywają swoje paraliże ciała i ducha. Kto wiem, może po jakimś czasie, to my będziemy potrzebowali pomocy i dzięki naszej dzisiejszej pomocy, ktoś inny nam jej udzieli, a może nawet dzisiejszy sparaliżowany, któremu pomagamy. Jezus czeka właśnie na taką naszą postawę: otwartą i szczerą, gotową zawsze usłużyć drugiemu człowiekowi.
 
Wysuwa się najważniejsze przesłanie z tej Ewangelii, by się nie poddać paraliżowi wiary, bo wtedy ani my, ani nikt inny nie doświadczymy uzdrawiającej mocy Jezusa.
 
Ks. Leszek Skaliński SDS