logo
Czwartek, 28 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok B - 27 niedziela zwykła

Co więc Bóg złączył...
Ks. Tomasz Chudy SDS 2006-10-08
Rdz 2,18-24; Hbr 2,9-11; Mk 10,2-16
Dziś z wielu ambon popłyną słowa opisujące Boża wizję miłości i małżeństwa. Gdzie niegdzie podniesie się  zapewne krzyk, skąd to księża mogą widzieć skoro żyją w celibacie. Pewnie wielu będzie nam tego współczuło...
 
Kryzys małżeństwa, kryzys rodziny, kryzys miłości, gdzie nie spojrzeć totalny, by nie powiedzieć, globalny kryzys. Łatwo w tę smutną rzeczywistość uwierzyć, bo sączy się w nas rozmaitymi kanałami. Lecz jest taki jeden kanał, który z trudem przebija się przez ludzkie wyobrażenia i doświadczenia. Nazywa się on Dobrą Nowiną, Ewangelią. I jakoś przez setki lat aż dotąd, nie potrzebuje świateł reflektorów, błyskotliwych dziennikarzy i speców od marketingu. A nawet skoro niektórzy chcą Jej w ten sposób pomóc, dzielą się w różnorodności, choć usiłują mówić Słowem Boga. Bo jak widać, można Boga głosić, zachwycać Nim, a można także sprzedać... zdarzyło się to kiedyś za jakąś śmieszną sumę srebrników...
A może by posłuchać w jaki sposób Pan Bóg chciałby być obecny w człowieku, a poprzez niego w świecie, współczesnym świecie?
 
Kiedy Jezus mówił o sprawach wielkiej wagi – słyszeliśmy to dwa tygodnie temu – mówił o sposobie w jaki zamierza zbawić świat: „Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie” (Mk 9,31), nawet Apostołowie uznali te informację za zbyt trudną, owszem, słuchając wybiórczo, dotarło do nich, że niedługo być może zostaną sami, więc prościej było im, mówiąc współczesnym językiem, rozpisać ranking na najlepszego, największego Jezusowego zastępcę. Wtedy On postawił przed nimi dziecko, które zamiast dyskusji o miłości, potrzebuje jej samej, aby dobrze się rozwijać, potrzebuje także bezpieczeństwa i może je znaleźć jedynie w ramionach kochających rodziców: „Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię Moje, Mnie przyjmuje” (Mk 9,36).
 
Dziś w Słowie Bożym otrzymujemy równie niełatwe teksty. Nie chciał Bóg, żeby człowiek żył samotnie na tej ziemi. Według jego stwórczego zamysłu, zostaliśmy nie tylko powołani do życia, ale także powołani do tworzenia wspólnoty. Najpiękniejszą z nich jest małżeństwo, które jako jedyne przymierze zawarte w imię miłości daje prawo do opuszczenia rodziców (ale nie zapomnienia o nich) i w wolny sposób powierzenia sobie wzajemnie praw do siebie. Piękne to, bo zrodziło się z pomysłu Boga, trudne, bo dotyczy ludzi, których grzeszna natura prowadzi nierzadko na manowce błędnych interpretacji Bożych zamysłów.
 
I znów, jak dwa tygodnie temu, Jezus przywołuje postać dziecka. Zanim to jednak nastąpi, nie ucieka od oceny ludzkich interpretacji małżeństwa, wie o nich, wie jak bardzo zatwardziałe i egoistyczne mogą być ludzkie myśli i postawy, z drugiej jednak strony przemawia jak Bóg, z mocą i autorytetem Stwórcy i Gospodarza Świata: „Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela” (Mk 10,9). Te słowa przypomina nam także Liturgia Sakramentu Małżeństwa.
 
Wiele dziś rozwodów, słowo dane na zawsze nieco straciło na wartości. Pochorowała się ludzka miłość, bo często chce być tylko ludzkim spełnieniem marzeń bez odniesienia do odwiecznej Miłości, którą jest Bóg. Ale wiele także w naszym świecie szczęśliwych małżeństw i rodzin, które swoje życie splotły z Bożym błogosławieństwem i sakramentalnym źródłem. Nierzadko wprawiają w podziw a nawet zazdrość, niekiedy szyderczą zawiść tych, którzy nie mają siły iść taką drogą. To właśnie im pozostaje obrywać listki akacji, by w końcu pozostać oskubanym i nagim jak łodyżka bez liści.
 
Nie trzeba jednak komplikować sobie życia. Bo też nieskomplikowane jest życie szczęśliwego dziecka, które wierzy swoim rodzicom, że nie wyrządzą mu krzywdy, że pokażą dobre drogi, którymi pójdzie w dorosłe życie. Mądrością dziecka jest mądrość rodziców, bezpieczeństwem ich ofiarna miłość spełniana jako powołanie i współuczestnictwo w Bożej Miłości. Przecież wszyscy jesteśmy także dziećmi (niezależnie od metrykalnego wieku) w ramionach naszego Ojca.
 
Dlaczegoż więc Jemu nie uwierzyć, Jego nie posłuchać, Jemu nie oddać - tej nawet schorowanej i pokiereszowanej nowoczesnym światem miłości? Na pewno będzie wtedy mniej samotnych matek, ojców, żon, mężów a pewnie także tych, którzy powierzają swoje życie na wyłączną Bożą służbę. Panu Bogu naprawdę zależy na naszym szczęściu, którego ukoronowaniem jest doprowadzenie nas do Zbawienia.
 
Spróbujmy powierzyć się Bogu - „Temu, dla którego wszystko i przez którego wszystko, który wielu synów do chwały doprowadza” (Hbr 2,10) słowami dzisiejszej modlitwy, która cudownie opisuje to, Kim On jest w swoich darach przygotowanych dla człowieka:
 
Boże, Twoja hojność przewyższa zasługi i pragnienia modlących się do Ciebie; okaż nam swoje miłosierdzie, odpuść grzechy, które niepokoją nasze sumienia i udziel nam również tego, o co nie ośmielamy się prosić”.
 
Ks. Tomasz Chudy SDS