logo
Pitek, 29 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok C - 21 niedziela zwykła

Igrzyska - nie tylko sportowe
Ks. Tomasz Raćkos SDS 2004-08-22
Iz 66,18-21; Hbr 12,5-7.11-13; Lk 13,22-30
Biorąc pod uwagę treść wszystkich kazań, jakie zostały wygłoszone w ubiegłą niedzielę, moglibyśmy dziś powiedzieć o chrześcijanach, że są ludźmi z wysoko odchyloną głowa i wzrokiem utkwionym w Niebo. Stało się tak, dzięki Maryi, która jako pierwsza doświadczyła uroczystego wniebowzięcia i w ten sposób - będąc człowiekiem i matką Syna Bożego - pokazała cel naszej wędrówki.
 
Dzisiejsza liturgia, wprawdzie dyskretnie, ale ponownie podejmuje temat Nieba, a właściwie drogi do Nieba, czyli "sposobu" w jaki możemy i powinniśmy się tam dostać. Tzn. co robić, aby przekroczyć "drzwi" Nieba, przez które wielu ludzi będzie chciało przejść.
 
Wypowiedź Jezusa, zanotowana w 13 rozdziale Ew. Łukasza, naznaczona jest atmosferą pewnej rywalizacji, wysiłku i napięcia między ludźmi, którzy chcą dostąpić zbawienia. Okazuje się, że efekt, tej dziwnej rywalizacji będzie zaskakujący: "Oto są ostatni, którzy będą pierwszymi i pierwsi, którzy będą ostatnimi" Łk 13,30.
 
Samo słowo "rywalizacja" i zdobywanie "pierwszych" czy "ostatnich" miejsc, natychmiast kojarzy się nam dzisiaj z tysiącami sportowców, mistrzami różnych dyscyplin, którzy od ponad tygodnia rywalizują między sobą na olimpijskich stadionach. Razem z milionami ludzi na całym świecie obserwujemy i podziwiamy ich sportowe wyniki, zastanawiamy się, kto zajmie kolejne miejsca na podium i kto otrzyma olimpijski medal, tytuł i nagrodę.
 
Cała, ponad tysiącletnia tradycja igrzysk olimpijskich dotyczy zewnętrznego wysiłku człowieka, tzn. jego fizycznej sprawności, którą łatwo można zmierzyć, porównać i ocenić. W igrzyskach sportowych bez większych problemów można wskazać, kto jest pierwszy, a kto ostatni. Już samo uczestnictwo w zawodach jest nagrodą dla sportowców i uwieńczeniem ich kilkuletniej pracy. I dlatego, być może nie tylko z uznaniem, ale też z nutą zazdrości, patrzyliśmy na reprezentantów 202 krajów defilujących po ateńskim stadionie w dniu rozpoczęcia tegorocznych igrzysk olimpijskich. Pozostając tu w kraju, byliśmy tam z nimi, ale nie pośród nich.
 
Musimy jednak pamiętać, że są także inne igrzyska, takie w których uczestniczy nie kilkanaście tysięcy, ale ponad miliard zawodników! Nie są to igrzyska sportowe, lecz "igrzyska duchowe", w których uczestniczą mieszkańcy wszystkich "narodów i języków". Izajasz w prorockiej wizji opisywał, że uczestnicy tych "igrzysk" przybędą "…na koniach, na wozach, w lektykach, na mułach i na dromaderach..." Iz 66,20. My natomiast, ludzie żyjący w XXI w., opieramy się już nie tylko na prorockiej wizji, ale na faktach z własnego życia.
 
Dla każdego chrześcijanina, osobistym momentem inaugurującym "duchowe igrzyska" był fakt chrztu. To tak, jak byśmy zostali powołani do "olimpijskiej reprezentacji". Od tego momentu mam pełne prawo i szansę na zdobycie nagrody. Jest to nagroda dużo trwalsza od olimpijskiej sławy, majątku czy złota. Nagrodą "igrzysk duchowych" jest WIECZNOŚĆ, szczęście, którego smak zaczynamy poznawać już w trakcie ziemskiego życia.
 
Nie jest to jedyna różnica miedzy igrzyskami duchowymi, a sportowymi. O ile w sportowych liczy się szybkość, to w duchowych ważna jest umiejętność zatrzymania i systematycznego wsłuchiwania się w głos swojego sumienia.
Igrzyska sportowe są kolorowe i widowiskowe, duchowe zaś prezentują się na zewnątrz bardziej skromnie, ale w tej skromności ukryte jest prawdziwe dobro i szczera radość.
 
Każdy sportowiec ociera się przynajmniej o chwilową sławę i zysk, natomiast w codzienność chrześcijanina wpisana jest ofiara, służba i poświecenie. Stąd dużo łatwiej jest o zniechęcenie i rezygnację. Być może dlatego słowa Listu do Hebrajczyków brzmią jak pocieszenie: "wyprostujcie opadłe ręce i osłabłe kolana! Proste czyńcie ślady nogami… Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi" Hbr 12,12-13a.7.
 
I wreszcie ostatnia zaskakująca różnica: "ostatni będą pierwszymi". Zatem w duchowych igrzyskach najważniejsze jest nie to co zewnętrzne i widoczne dla oka, tutaj liczy się wnętrze "zawodników", wnętrze, które najlepiej zna sam Bóg - Sędzia, który nie popełnia błędów.
 
Nie ulega wątpliwości, że sprawa mojego uczestnictwa w duchowych igrzyskach jest bardzo poważna. Od niej zależy moja wieczność. Być może dlatego Jezus bardzo poważnie potraktował zadane Mu pytanie o to: kto będzie zbawiony? Św. Łukasz zanotował odpowiedź Jezusa greckim słowem: "agonizeste", które wyraża ludzki wysiłek, zmaganie i walkę o wejście przez ciasne drzwi. Kiedy Jezus mówi: "usiłujcie wejść przez ciasne drzwi" ma na myśli coś znacznie więcej niż tylko przepychanie się łokciami. Wszak od tego samego słowa pochodzi termin "agonia", w którą zaangażowana jest cała osoba ludzka tzn. jej ciało dusza i umysł.
 
Patrząc na igrzyska sportowe wszyscy wiemy, że medali olimpijskich nikt nie zdobywa przy okazji, ale wytrwale walczy o nie przez kilka lat treningów i ćwiczeń.
 
W dzisiejszej Ewangelii Jezus stara się nam uświadomić, że zdobycie nagrody życia wiecznego jest sprawą poważną i wymaga wysiłku ze strony człowieka. Wysiłku systematycznego i być może większego niż podziwiany przez wielu wysiłek sportowy. Pamiętajmy, że Nieba nie zdobywa się przy okazji, o nie trzeba świadomie zabiegać, dużo wytrwalej i być może ofiarniej niż o medale olimpijskie.
 
Chcąc zdobyć medal, sportowcy codziennie przynajmniej przez kilka godzin pracują ze swoim trenerem. Będąc chrześcijaninem, jestem "zawodnikiem igrzysk duchowych". Skoro doba ma 96 kwadransów, to ile z nich poświęcam na mój kontakt z Bogiem? Czy ja w ogóle walczę o Niebo?
 
Ks. Tomasz Raćkos SDS