logo
Czwartek, 28 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok A - 32 niedziela zwykła

Życie jest nieustannym czuwaniem
Ks. Leszek Skaliński SDS 2005-11-06
Mdr 6,12-16; 1 Tes 4,13-18; Mt 25,1-13
Dzisiejsza ewangeliczna przypowieść jest bardzo mocno związana z mentalności i obyczajami panującymi wówczas w Izraelu. Uczta weselna była w tamtej kulturze szczytem obfitości, radości, szczęścia i miłości. Wspaniała, idealna, szlachetna i twórcza miłość dwojga Izraelitów w małżeństwie była dla ludu wybranego najpiękniejszym obrazem przyjaźni i nierozerwalnej miłości pomiędzy nimi i Bogiem.
 
Punktem kulminacyjnym każdej uroczystości weselnej u Izraelitów było przyprowadzenie oblubienicy do domu oblubieńca. Wcześniej pan młody przychodził do domu oblubienicy zwykle po zachodzie słońca, otoczony gronem swoich przyjaciół i zabierał pannę młodą do swojego domu, gdzie później odbywało się wesele. Ponieważ nie było wiadomo, o której godzinie pan młody przyjdzie, dlatego trzeba było na niego czekać. Czasami przychodził bardzo późno w nocy, stąd czuwanie stawało się bardzo męczące i kłopotliwe. Kto nie czuwał, narażał się na to, że zostanie wykluczony z uroczystości weselnych.
 
Celem tej przypowieści, którą dzisiaj Jezus kieruje do nas, jest zwrócenie uwagi na czujność. Nic nie może i nie powinno nas bardziej nakierowywać i bardziej absorbować  niż oczekiwanie na powtórne przyjście Pana. Tak, jak matka czuwa przy łóżeczku chorego dziecka, jak pielęgniarka czuwająca przy łóżku ciężko chorego pacjenta, jak maszynista lokomotywy, który czuwa, aby dobrze i bezpiecznie dowieźć swoich podróżnych, tak i w naszym życiu wew. i zew. potrzebne jest czuwanie, aby nie rozminąć się z kolejnym, bardzo ważnym dla nas, przyjściem Jezusa.
 
Ileż dzisiaj życiowych, ludzkich, czasami naiwnych i błahych, trosk przeszkadza nam i odwraca nas od tej czujności na przyjście Pana. Często zasypiamy i w trosce o sprawy drugorzędne zapominamy o sprawach istotnych. Nie możemy tak łatwo „przespać” tej godziny spotkania z Panem. Nie może się nam wydawać, że jesteśmy panami czasu! Wiemy, że to wszystko kosztuje, ale nie możemy nieustannie ociągać się z uregulowaniem należności względem siebie samych, drugiego człowieka i Boga. Nie wolno nam mówić: "Jutro się za to zabiorę".
 
Przecież Jezus, powołując nas do życia, od razu powołał nas wszystkich na gody radości i szczęścia, na  wieczną ucztę miłości. Przecież wszyscy z utęsknieniem myślimy i czekamy na to ostatnie spotkanie. Wiemy, że aby się ono udało, już teraz trzeba spotykać Jezusa tu, na ziemi w modlitwie, Eucharystii, Ewangelii, w geście miłości wobec bliźniego. Te elementy są jak oliwa w naszych lampach. Płonąca lampa – oliwa mądrości, płomień miłości i czas ciągle niepewny. Płonąca lampa – to jakby bilet, przepustka na granicy czasu. Miłość i głęboka wiara to jakby oliwa naszych czynów. Bez oliwy lampa jest bezużyteczna, nie będzie świecić. A przecież nie znamy dnia , ani godziny, w której przyjdzie nam zameldować się u boskich drzwi. Czy starczy mi oliwy, nie zgaśnie moja lampa?
 
W dniu naszego chrztu Bóg napełnił lampy naszych serc oliwą. Owego dnia zapłonęło w nas Jego światło, dlatego mam postępować nieustannie jako dziecko światłości, trwać w wierze z Chrystusem . Mam roztropnie strzec tego światła, aż do czasu przyjścia Boskiego Oblubieńca. Jego nadejście może się opóźniać. Właściwie kiedykolwiek by nie przyszedł, zawsze będzie dla nas to przyjście niespodzianką. Ktoś powiedział: tyle ataków serca, wylewów, wypadków na drogach. Czuwajcie, bo nie wiecie dnia, ani godziny... Trzeba być gotowym i czuwającym, napełniać lampę swego życia ewangeliczna oliwą. Niech nasze lampy świecą jasnym płomieniem. Ta iskierka może jest potrzebna, by zapłonęła w sercu naszego bliźniego. Tak niewiele potrzeba, może tej pierwszej iskierki, by w przyszłości zapłonął ogień, aby ktoś odzyskał nadzieję, dotarł do Bożej mądrości, która chce zadomowić się w ludzkim, często rozgoryczonym, zagubionym sercu. Zaświecona lampa oznacza bogate w czyny, chrześcijańskie życie. Chrześcijaństwo nie jest religią statyczną, ale bogatą w dynamikę życia Bożego. Rozsądni chrześcijanie tym się różnią od swoich nierozsądnych, nawet czasami współwyznawców, że są czujni i z szeroko otwartymi oczyma patrzą w wieczność, aby powitać z zapalonymi lampami w rękach przychodzącego Pana.
Do której grupy dzisiaj moglibyśmy się zaliczyć, rozsądnych, czy nierozsądnych?
 
Ks. Leszek Skaliński SDS