logo
Czwartek, 28 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok A - 2 Niedziela Wielkiego Postu

Wejść na górę przemienienia
O. Andrzej Prugar OFMConv 2008-02-17
Rdz 12,1–4; 2 Tm 1,8–10; Mt 17,1–9
Chcemy zatrzymać niezwykłe i miłe dla nas chwile życia; zapisać, sfotografować. Tak chciał św. Piotr na górze Tabor. „postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza.” To pierwsza jego reakcja na to, co stało się z Jezusem podczas modlitwy i pojawienie się osób nie z tego świata: „twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło”. Początek fascynacji zamienił się jednak w wielki strach, kiedy ogarnął ich dziwny obłok i odezwał się głos z nieba: „upadli na twarz i bardzo się zlękli”. Przestrachu raczej nie chcieli utrwalać. Dlatego był potrzebny głos, ale wcześniej obecność a nawet dotyk Jezusa wraz ze słowami, tak często padającymi w Biblii: „Nie bójcie się”.
 
Trzej apostołowie doświadczyli przez chwilę nieba, prawdy o tym kim jest ich Mistrz, co mówi o Nim Ojciec, co się z Nim stanie, dokąd idą i co potem, po wszystkim – po zmartwychwstaniu Jezusa będą czynić: będą o tym opowiadać.
 
Dlaczego w Wielki Poście czytamy ten fragment? Bo jest wielki związek góry Tabor z górą Golgoty. W życiu Jezusa i w naszym życiu. Jezus podczas modlitwy doświadczał zawsze miłości Ojca, obecności Ducha Świętego, aby iść i znaleźć ostatniego z ostatnich – grzesznika, człowieka słabego - mnie, który już Ojca przestał szukać z całego serca, który się często zniechęca, który zbudował sobie swoją górę, na której czuje się bezpiecznie po swojemu - nawet jeśli do uśmierzenia bólu na tej górze służą nam narkotyki, alkohol, jedzenie, seks, sprzedawanie i kupowanie, itp. – wmawiamy sobie, że tak lepiej, nie chcemy ryzykować, wsłuchiwać się „w głos z nieba”. Tak, to jest ryzykowne, niebezpieczne, można zostać poprowadzonym przedziwnymi ścieżkami i być zmęczonym-umęczonym jak Jezus.
 
Modlitwa to droga, którą powinniśmy ruszyć w Wielkim Poście jak kiedyś ruszył Abraham. Wszystko zostawił szedł w nieznane, nie przestając słuchać. Taki jest początek nowego etapu historii ludzkości, o której mówi Bóg: „przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi”. Te słowa dotyczą odważnego Abrahama, posłusznego Jezusa, radosnych i przestraszonych na razie: Piotra, Jakuba i Jana oraz… każdego z nas.
 
Co przeszkadza nam w modlitwie? Co nas od niej odciąga? Co z niej tak szybko nas „wyrzuca”? Odpowiedź szczera jest nam bardzo potrzebna. Chodzi o przemianę-przemienienie, które jest błogosławieństwem dla nas i dla ludzi obok nas.
Przez ostanie dni czytałem książkę o. W. Stinissena „Droga modlitwy wewnętrznej”. Szczególnie uderzyły mnie słowa (jeśli uderzyły mnie to znaczy, że nie muszą kogoś innego), w których odkrywa to, co przeszkadza nam w dojrzewaniu do modlitwy kontemplacji, czyli spokojnego, z wiarą, wpatrywania, wsłuchiwania się w Oblicze Jezusa. Kiedy nie oddajemy się w pełni Bogu, trzymamy „dwie sroki za ogon” – służymy Bogu i sobie, mamy serce podzielone, styranizowane pracą, działaniem, „przejmujemy” kontrolę nad życiem. Nie ma wtedy mowy o „traceniu czasu” na modlitwę, a przecież nie jesteśmy Bogiem! Trzymamy więc coś dla siebie, modlitwa jest wtedy ciemnością. Trzeba podjąć decyzję oddania się Bogu wraz z wszystkim czym jestem i co mam. Jeśli mimo oddawania się Panu, mamy problemy z koncentracją trzeba zapytać czy nie za dużo mamy bodźców na własne życzenie… Modlitwa to wołanie z głębi nas i jednocześnie nie z tego świata… nie da się wytrwać na niej z kolejna porcją nowych reklam, stoiskiem pełnych ciuchów i wrażeń bez których już może nie potrafimy żyć. Żyj uważnie, świadomie, ucz się skupienia: jak szyjesz to szyj, jak jesz to jedz… Bóg może nawiedzić Cię wszędzie, ale szczególnie wtedy, jak Jemu oddajesz inicjatywę działania i po prostu jesteś… pomimo wszystko.
 
Siostry Klaryski (zakon kontemplacyjny) modlą się wspólnie około siedem godzin dziennie.
Byłem w jednym z klasztorów. Spokój i pokój – w porównaniu z tym, co ja (my) przeżywamy. Były radosne i skupione. Wraz z Wielkim Postem rozpoczęły 9-dniowe rekolekcje. Sama obecność w takim miejscu czyni człowieka bardziej pokornym w stosunku do „osiągnięć” na modlitwie i pracy apostolskiej. Trwanie Sióstr i Braci ze zgromadzeń kontemplacyjnych w Obecności Jezusa i modlitwa za wszystkich ludzi nie zwalnia nas od modlitwy, ale bardziej mobilizuje, aby więcej słyszeć niż mówić i mieć Jego moc.
 
Opuścić swoją górę pozornego bezpieczeństwa z narkotykami wrażeń i odkryć oraz wejść na Tabor. Nie zabraknie podczas tej drogi ani radości ani trwogi, ale i głosu Ojca. Obyśmy jak najczęściej schodząc z góry przemienienia mogli powiedzieć-zachęcając siebie i innych tak, jak św. Paweł Tymoteusza:  Weźmy udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga, która nam dał!
 
o. Andrzej Prugar OFMConv