logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Sławomir Rusin, Marcin Jakubionek
Każdy naród ma takiego diabła na jakiego zasłużył
List
 


Bez rogów i ogona? Jakiś ten Zły niewydarzony…
 
Może i niewydarzony, ale skuteczny. Nie stoi w pierwszym rzędzie, nie ciągnie za sobą hord piekielnych, niepozornie kroczy za oficjelami. Jego strój jest nienaganny, lubi jak widać sportowy styl. Gdyby stanął w tłumie, niczym szczególnym by się nie wyróżniał. W swojej pracy jest jednak sumienny jak nikt inny. To typ urzędnika, który w odpowiednim momencie poda dokumenty do podpisania, przybije pieczątkę, zatwierdzi dostawę cyklonu B, a ludzie już będą wiedzieli, jak go wykorzystać.

Trudno uwierzyć w taki obraz Złego.
 
Powiedziałbym raczej, że to nam, Polakom, z trudem ta wiara przychodzi. W naszych modlitewnikach słowo „zły” w modlitwie „Ojcze nasz” („zbaw nas ode złego"), pisane jest z małej litery. Nie przeszkadza nam, że w Katechizmie Kościoła Katolickiego słowo to pisane jest z dużej litery. Nawet modląc się, nie wykazujemy zbytniej wrażliwości na obecność szatana. Trudno zresztą się temu dziwić. W końcu – często to powtarzam – każdy naród ma takiego diabła, na jakiego zasłużył. My, Polacy, w swej poczciwości mamy takie niezbyt rozgarnięte diabły. Bo co można powiedzieć o tych wszystkich naszych Borutach i Rokitach. Takie głupiutkie, podchmielone, gdzieś tam kolasę wywrócą i szlagona w błocie wytaplają, coś tam spsocą, kogoś wystrychną na dudka. Nic specjalnego w porównaniu z niemieckim Mefistofelesem. Ten to diabeł z prawdziwego zdarzenia, mroczny i posępny bez trudu wciąga w otchłań doktora Faustusa. Naród niemiecki, jak widać z historii, cieszy się specjalnymi względami w piekle.
 
Przecież diabeł nie zawsze musi być nadęty i poważny.
 
Bo trudno nam go sobie takiego wyobrazić. Dla nas diabeł to taki mały karzełek, który unosi się nad naszą głową i szepcze, w zależności od preferencji politycznych, do prawego lub do lewego ucha, jakieś tam świństewka. Nikt przy zdrowych zmysłach w takiego diabła jednak nie uwierzy. Zauważcie, że domniemany spór o to, czy mówimy o „Złym”, czy o „złu”, nie jest tak naprawdę próbą rozstrzygnięcia problemu istnienia zła osobowego, bo dotyczy ikonografii, nie ontologii. Jest to spór o obraz diabła. Dokleiliśmy mu rogi i ogon, ubraliśmy w szlachecki kontusz. Czy on jednak tak wygląda? Oczywiście, że nie. Pieski mają ogony, a przecież są sympatycznymi stworzeniami. Nasze problemy z religijnością – jak pisał Czesław Miłosz –biorą się z infantylizmu naszej wyobraźni religijnej. Nie tylko bowiem nie potrafimy uwierzyć w istnienie diabła, ale też coraz trudniej nam sobie wyobrazić, że istnieje ktoś taki, jak Anioł Stróż. Anioł w wielkiej ikonografii babilońskiej to heros z wielkimi skrzydłami, a my zrobiliśmy zeń skrzyżowanie grubej baby z gęsią. Czy ktoś jest w stanie uwierzyć w tak komiczny twór?
 
Był jednak w naszej historii okres, kiedy diabła, i to tego groźnego, widziano wszędzie…
 
I to też nie wyszło nam na dobre. W odrodzeniu i baroku kaznodzieje z zamiłowaniem wygłaszali kazania o diabelskiej potędze, nieprzeliczonych zastępach potępionych aniołów, które czają się w ciemności. Strach, jak sądzono, jest najlepszą obroną przed grzechem: jeśli ktoś nasłucha się o piekielnych mękach, jakie czekają na grzesznika po śmierci, zapewne nie wyciągnie ręki po to, co zakazane. Ludzie jednak, zamiast unikać grzechu, woleli szukać tych, którzy dali już zawładnąć sobą Złemu. Dlatego niezwykle popularne w tamtych czasach stało się tropienie „agentów szatana" i palenie czarownic.
 
Potem przyszło oświecenie i rozprawiło się z tą diaboliczną wizją świata. Niestety, z jednej skrajności wpadliśmy w drugą. O ile w odrodzeniu przeceniano siłę i znaczenie diabła, o tyle w oświeceniu zupełnie go zbagatelizowano. Nikt już o nim nie mówił z obawy przed posądzeniem o szerzenie ciemnoty. Diabeł przestał istnieć.
 
Dziś dopiero odzyskujemy powagę myślenia o Złym. Próbujemy pokonać diabła tam, gdzie odniósł największe zwycięstwo –w naszej wyobraźni. Szukamy takiego sposobu mówienia o nim, który byłby pozbawiony infantylnych wyobrażeń poprzednich epok. Dla mnie takim odkryciem była wspomniana fotografia z Auschwitz, która ze swoją potworną banalnością wykracza poza tradycyjną ikonografię Złego.
 
To diabeł tak namieszał nam w głowach?
 
Oczywiście, że tak. Jeżeli dzisiaj nikt poważnie nie traktuje problemu Złego, to czyje to może być dzieło? 
 
W „Listach starego diabła do młodego" C.S. Lewisa, jednego z najgenialniejszych demonologów XX wieku, stary diabeł pouczał swojego wychowanka, opowiadając mu, jak to rozwiązał mały problem pewnego, zacnego ateisty. Otóż pewnego dnia, gdy ten siedział nad książką w bibliotece, jego myśli zaczęły niepokojąco krążyć wokół Nieprzyjaciela [czyli według diabelskiej nomenklatury – wokół Boga]. „Wedle nowej szkoły pokuśników – opowiadał wychowankowi stary diabeł –powinienem mu podsunąć jakieś argumenty przeciw istnieniu Boga, wmówić mu np. że to przesąd". Jako doświadczony kusiciel wiedział jednak, że to głupi pomysł. Szepnął więc klientowi do ucha: „Stary, wiesz co? Zmęczyłeś się, wyjdź na spacer". Ten wyszedł, popatrzył: ładna pogoda, słońce, dziewczyny – myśli o Nieprzyjacielu opuściły go, jak ręką odjął.
 
 
Zobacz także
o. Mateusz Pindelski SP
Jesteśmy stworzeniami Bożymi, to znaczy Pan Bóg nas tak stworzył w swoim zamyśle, aktualnie Pan Bóg jest w nas, stwarza nas, jest w nas obecny. Jesteśmy Jego stworzeniami w pełnym tego słowa znaczeniu i tu nie ma żadnych podstaw, żeby traktować rękę jako coś gorszego niż usta.

Z ks. Mieczysławem Malińskim rozmawia Mateusz Pindelski SP
 
Jacek Poznański SJ

Niepewności osłabiają naszą umiejętność oddania się Bogu pełniej i z radością. Dlatego nie można pozostawić ich samym sobie. Tak, powątpiewanie jest często bardzo szczere. Ale można czasem odnieść wrażenie, że tak naprawdę dobrze nam z wątpliwościami, bo stanowią obronę naszego egoizmu, stanowią wymówkę dla braku zaangażowania. I nieraz na wpółświadomie sami przyczyniamy się do ich rozrostu. Wierzący potrafią latami żyć ze swoimi trudnościami i nic z nimi nie robić. Czasami traktują je jako grzech; często dryfują w kierunku faktycznej niewiary.

 
o. Fabian Błaszkiewicz SJ
Jakiś czas temu pisaliśmy o pokusie posługiwania się talizmanami i amuletami. W dyskusjach, jakie często pojawiają się, powtarza się zasadnicze pytanie: czy osobom używającym takiego talizmanu w sposób nieświadomy - np. otrzymały go w prezencie i noszą jak zwykłą biżuterię - może grozić jakiekolwiek duchowe niebezpieczeństwo?...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS