logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Joanna Gorecka-Kalita
Kiedy rycerz umiera
List
 


Strach przed śmiercią był mniej istotny niż strach przed potępieniem, a od pytania: „czy umrzemy?", bardziej istotne było: „jak umrzemy: dobrą czy złą śmiercią?". Stąd wzięła się w średniowieczu popularność rozmaitych ars moriendi (łac. sztuka umierania), podręczników dobrego umierania. Takie było również znaczenie maksymy memento mori (łac. pamiętaj o śmierci): winniśmy żyć tak, byśmy nie musieli lękać się śmierci. We wczesnym średniowieczu częste były przypadki wstępowania do klasztoru in articulo mortis (łac. w obliczu śmierci): mąż prosił żonę o dyspensę, zapisywał jej część majątku, sam zaś umierał spokojnie wśród braci zakonnych, przywdziawszy mnisi habit, co było najpewniejszą gwarancją osiągnięcia zbawienia. W czasach wojen krzyżowych podobną gwarancję dawała śmierć na polu bitwy, ale i ona, jak wspomniano, nie była śmiercią nagłą. Dla Rolanda, Wiwiena i innych bohaterów pieśni epickich oznaką łaski Bożej była możliwość przygotowania się do śmierci. Przygotowanie to stanowiło pewien powtarzalny rytuał. Jego podstawowym elementem była wielokrotnie wyrażana świadomość zbliżania się śmierci. „Poczuł Roland, że śmierć jest blisko", „Roland czuje, że śmierć bierze go całego", „Oliwier czuje, iż jest raniony śmiertelnie", „Wiedzcie, panie, mówi Gawejn, że i dwóch dni nie przeżyję" - tego typu stwierdzenia powracają niczym leit-motiv na kartach średniowiecznej literatury. I nie jest to bynajmniej „racjonalna" konstatacja na podstawie swoistej medycznej diagnozy doznanych obrażeń, lecz rodzaj szóstego zmysłu, który pozwala usłyszeć nadchodzącą śmierć.
 
Kiedy rycerz umiera
 
Umierający rycerz nie upada, lecz - podobnie jak mnich w klasztorze - kładzie się na wznak ze złożonymi na piersi rękami, z twarzą zwróconą ku Wschodowi, by w tej typowej dla ówczesnych figur nagrobnych (tzw. gisants) postawie oczekiwać śmierci... Następuje pożegnanie dotychczasowego życia: wspomnienia czynów, miejsc i bliskich. Żal za życiem jest jednak zaskakująco dyskretny i wyciszony w porównaniu ze średniowiecznym upodobaniem do patetyczno-hiperbolicznej retoryki; jego natężenie emocjonalne jest stosunkowo słabe: jest on raczej elementem rytuału umierania, podobnie jak żałoba. Następnie umierający prosi otaczających go bliskich o przebaczenie. Ci ostatni bywają na ogół dość liczni. To kolejna istotna różnica ujawniająca się w porównaniu ze współczesnością: śmierć, podobnie jak narodziny, jest zjawiskiem publicznym. Panuje przekonanie, że nikt nie powinien umierać w samotności. W średniowiecznej ikonografii widzimy całą rodzinę wraz z dziećmi zgromadzoną wokół łoża umierającego. W dzisiejszych czasach jest to rzecz trudna do wyobrażenia, dzieci są przez nas chronione od jakiejkolwiek styczności ze śmiercią (nie licząc tej w telewizji i w grach komputerowych, rzecz jasna)! Na polu walki krewnych zastępują towarzysze broni, choć zdarza się, że wielcy bohaterowie, tacy jak Roland czy Wiwien, umierają w samotności. Nadaje to ich śmierci szczególny wymiar męczeństwa. Ale już np. autor remake'u historii Wiwiena nie potrafi znieść tragizmu samotnej śmierci bohatera; każe mu tedy ocknąć się z omdlenia i przyjąć komunię z rąk ukochanego wuja Wilhelma. W tym ostatnim spotkaniu Wiwien upatruje szczególny znak Bożej łaski: „Oto widzę, że Bóg mnie wysłuchał…".
 
Po pożegnaniu z bliskimi umierający zwraca myśli ku Bogu. Wyznaje swe przewiny i wyraża żal za nie. Wyznaje również wiarę w Boga w swoistym Confiteor, które łączy się z commendatio animae („poleceniem duszy"), jedną z najstarszych modlitw w Kościele, zapożyczoną być może jeszcze od Żydów z synagogi: „Roland czuje, że dobiegł już kresu. (…) Jedną ręką bije się w pierś: Boże, przez twoją łaskę, mea culpa za moje grzechy, wielkie i małe, jakie popełniłem od godziny urodzenia aż do dnia, w którym oto poległem! (…) Prawdziwy Ojcze, któryś nigdy nie skłamał, Ty, któryś przywołał świętego Łazarza spośród umarłych, Ty, któryś ocalił Daniela spomiędzy lwów, ocal moją duszę od niebezpieczeństw, za grzechy, którem popełnił w życiu!". Jeśli w pobliżu jest kapłan, może udzielić umierającemu absolucji (ale może być ona udzielana również umarłemu), któryś z towarzyszy może też podać mu komunię - chleb pobłogosławiony ręką kapłana.
 
Potem pozostaje już jedynie oczekiwać śmierci. Choć może to śmierć czeka, aż bohater dopełni wszystkich koniecznych rytuałów? A może nie tyle śmierć nadchodzi, ile uchodzi życie, tchnienie, którego nie sposób (lub nie ma potrzeby) dłużej zatrzymywać? Kiedy śmiertelnie ranny Tristan, oczekujący ratunku z rąk Izoldy, dowiaduje się, że żagiel statku jest czarny - co oznacza, że ukochanej tam nie ma - woła: „Nie mogę strzymać życia dłużej", po czym „oddaje ducha".
 
Między rytuałem agonii a późniejszym rytuałem żałoby znajduje się moment skonania. W literaturze jest on najczęściej przedmiotem zaskakująco krótkiego, lakonicznego stwierdzenia: „Roland umarł, Bóg ma jego duszę w niebie", „Hrabia umarł, dłużej już nie wyżył", „Dusza uchodzi, ciało pozostaje". W obliczu tajemnicy milkną słowa, by rozebrzmieć ponownie w lamencie towarzyszy bądź krewnych. Lament ten, choć towarzyszą mu nieco „egzotyczne" z naszego punktu widzenia gesty (darcie szat, rozdrapywanie twarzy, głośny szloch, omdlenie) jest jednak również zrytualizo-wany. Jest to planctus (starożytny utwór żałobny), w którym wychwala się przymioty zmarłego i wyraża smutek z powodu jego odejścia… A potem życie może pójść dalej swoim torem; taka jest kolej rzeczy.                     
 

 
Zobacz także
Jacek Ponikiewski
Bóg wysadza ludzi na stacji, nazywaną przez nas życiem i któregoś dnia powróci, a śmierć będzie sprawdzać nasze bilety i lepiej, abyśmy takowe dzierżyli w dłoniach, gdyż tego biletera nie da się oszukać. Kiedy jednak żegnamy bliskich na peronie, mamy szanse docenić wszystko to, co nam ofiarowali...
 
Jacek Ponikiewski
Młodzi ludzie zdają się być zagubieni w pluralistycznej kulturze, która nie podpowiada im, jak żyć. W doświadczeniu codzienności oraz w dyskursach społecznych pojawia się wątek krytyczny dotyczący zmienności życia społecznego, jakie narzuca współczesność. 
 
Fr. Justin
Słyszy się pytanie: Czy można myśleć o Bogu pełnym dobroci, że chce On wiecznej męki potępionych? Jak pogodzić kazania o piekle, budzące strach i wywierające presje psychiczną na słuchaczy, z radosnym przepowiadaniem Ewangelii?
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS