logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Antoni Skowroński
Kłamstwo ma krótkie nogi
Głos Ojca Pio
 


Wyzwolenie

Z tych słów jasno wynika, że nikt nie ma monopolu na prawdę, żadna osoba ani instytucja. Ale czy na pewno do jej poznawania warto dążyć? Nierzadko słyszy się, że o wielu sprawach lepiej nie wiedzieć, bo "czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal"… Jezus jednak twierdzi: Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8,34). Jestem przekonany, że mowa tu o dosłownym wyzwoleniu - wspomniane już odrzucenie fałszywych przekonań o sobie czy fałszywych obrazów Boga sprawia, że zaczynamy zupełnie inaczej postrzegać otaczającą nas rzeczywistość i własną w niej rolę. Owo nowe spojrzenie to rzeczywiste wyzwolenie, takie "nowe rozdanie kart".

Oczywiście nie przyjdzie nam ono łatwo, choćby ze względu na sfery tabu istniejące zarówno w rodzinach, w Kościele, jak i w poszczególnych instytucjach, a do pewnego stopnia także w całych społeczeństwach. Bardziej niebezpieczne jest jednak to, że człowiek z wielu powodów często prawdy poznawać nie chce. Tkwienie w dotychczasowym sposobie postrzegania i myślenia, kurczowe trzymanie się własnych przekonań jest po prostu wygodne. Bo poznawanie prawdy to ciągła wędrówka, życie w stanie permanentnej przemiany, nieustanne wchodzenie w nieznane wcześniej obszary, zarówno własnej psychiki i umysłu, jak i życia w ogóle. To także podejmowanie nowych wyzwań oraz przyjmowanie nowych zadań i ról…

Natomiast życie w przekonaniu, że już dobrze wiemy, jaka jest prawda, i dalej poszukiwać nie ma potrzeby, daje poczucie pewnej stabilności i bezpieczeństwa. Wydaje się, że w "bezruchu" żyje się łatwiej. Ojciec Pio mówił o tym tak: "Pan oświeca i wzywa. To ludzie nie chcą usłyszeć więcej". Dodałbym jeszcze, że chyba właśnie w tym kontekście trzeba się zastanawiać nad istotą grzechu - jedynego, który nie będzie odpuszczony - przeciwko Duchowi Świętemu. Czy właśnie nie chodzi tu o takie zamknięcie się człowieka na poznawanie prawdy o sobie, Bogu i o sprawach w życiu najważniejszych?
Według mnie owo poszukiwanie prawdy - o sobie i swojej relacji z Bogiem - jest zasadniczym powołaniem człowieka. Jestem przekonany o tym, że im więcej prawdy o sobie zdobywa człowiek, tym lepiej rozumie innych, co korzystnie wpływa na jego relacje z otoczeniem.

Moc słowa

"Bóg chrześcijan jest Bogiem przemiany" - mówi Ojciec Pio. Z moich obserwacji wynika, że kiedy zmieniamy sposób patrzenia, a tym samym myślenia, to niejako automatycznie przemianie ulega również nasz język oraz - jako zwieńczenie naszych wysiłków - sposób postępowania.

Z kolei Stephen R. Covey - jeden z największych autorytetów w dziedzinie zarządzania - rozróżnia dwa etapy tworzenia. Pierwszy z nich to słowo - czyli tworzenie czegoś w umyśle. Dotyczy spraw materialnych, zarówno najprostszych (jak urządzenie własnego pokoju), po bardziej skomplikowane (jak budowa domu czy założenie własnej firmy) oraz niematerialnych (jak budowanie np. małżeństwa). Drugi etap to urzeczywistnienie wcześniejszego zamysłu. Słowo (myśl) ma zatem niesamowitą moc, bo bez niego nie dzieje się nic rzeczywistego - materialnego. Takie widzenie tych spraw potwierdza zresztą początek Ewangelii św. Jana.

"Stwarzanie" słowem ma jeszcze inny wymiar. Tym, co i jak mówimy, kształtujemy w sensie dosłownym nasze relacje z otoczeniem. Słowem można bowiem zarówno wspierać innych na różne sposoby, ale też wyrządzić zło, wręcz "zabijać, tak jak nożem", o czym śpiewał Czesław Niemen.

Powinniśmy to rozumieć, zwłaszcza jeśli chodzi o nasze zachowania wobec dzieci, ponieważ kształtujemy (a nawet "stwarzamy") przede wszystkim ich wizerunek samych siebie, ale oczywiście także obraz Boga i przekonania o życiu w ogóle. Jeśli karmimy je komunikatami typu: "zawaliłeś jak zawsze", "wiedziałem, że tak będzie", "jesteś do niczego", "jesteś zdolny, ale leń" i podobnymi, to odbieramy naszym dzieciom poczucie wartości i wiarę w siebie, w wyniku czego naprawdę będzie im w życiu ciężko sobie radzić. Jeśli przeciwnie - bezkrytycznie chwalimy je za wszystko i nie przyjmujemy do wiadomości krytycznych uwag otoczenia o nich, to hodujemy nadętych narcyzów, którzy też będą mieli w życiu poważne - choć zupełnie inne - kłopoty. Jak zawsze najlepszy jest "złoty środek".
Odrębną kwestią jest moc słowa - jego uwiarygodnienie przez autorytet wypowiadającego. W słowa Jezusa wierzono, bo uwiarygodniał je czynami. Swoim uczniom nakazał podczas rozesłania nie tylko głosić ewangelię, ale także uzdrawiać chorych i wyrzucać złe duchy, wiedział bowiem, że samo słowo to za mało. Trudno natomiast przyjąć za wiarygodne np. wypowiedzi gwiazdy popkultury mającej aktualnie czwartą żonę, o tym, że najważniejsza w życiu jest rodzina. Podobnie niewiarygodnie brzmi z ust biskupów mieszkających w wykładanych marmurami pałacach i jeżdżących luksusowymi limuzynami przesłanie o prymacie "być nad mieć", czyli spraw duchowych nad materialnymi.

Wypowiadane słowa

O odpowiedzialności za wypowiadane słowa mówię z przekonaniem, gdyż sam językiem wyrządziłem sporo szkód. Po wielu latach dowiaduję się, jak głęboko w kogoś zapadły "dołujące" stwierdzenia, aż stały się one bolesnymi ranami w duszy, które wymagają długiego, troskliwego leczenia. Bardzo dosadnie ujął to w wierszu pt. "Zemsta słów" poeta Jan Rybowicz:

Twoje słowa, głupcze,
będą Cię kiedyś sądzić.(…)
Twoje słowa, głupcze skażą cię
na wieczną śmierć. (…)
Twoje słowa, które teraz
bezrozumnie wydmuchujesz.
Słowa lekkie jak bańki mydlane.
One kiedyś nabiorą wagi, urosną,
nabiorą siły i wtedy wbiją
nieoczekiwanie swój ostry nóż w twoje plecy.

Grzechy języka to nie tylko kłamstwo, ale także nadmierny krytycyzm, sianie zwątpienia w możliwość pozytywnych zmian w życiu, odbieranie nadziei. Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że jeśli chcemy nad naszym językiem zapanować, by działać nim dobre rzeczy, musimy zacząć od pracy nad zmianą naszych przekonań - obrazów siebie, a w szczególności Boga - o czym tak mówi św. Paweł: Przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża (Rz.12,2).  
 
Zobacz także
bp Edward Dajczak

W życiu duchowym trzeba się zgodzić przede wszystkim na to, że ster jest w ręku Boga: On decyduje i On prowadzi. Należy pozwolić Mu na to, żeby sprawiał w nas to, co jest dla nas najwłaściwsze. Słowo Boże odgrywa wtedy tę rolę niezwykłą: jest rzeczywiście dla nas światłem i przewodnikiem. Zdanie po zdaniu odkrywam Boga z całą Jego miłością i to jest największe bogactwo tego spotkania z Biblią. Bez tego spotkania zawsze jesteśmy skłonni tworzyć skrajnie subiektywny i nieprawdziwy obraz Boga.

 
bp Edward Dajczak
W Wielką Sobotę, nastała wielka cisza. Po wielkich wydarzeniach, po końcu świata nastała wreszcie błogosławiona cisza. Wszystko się skończyło i świat pogrążył się w nieogarnionej, świętej ciszy. Pozwól, żeby trwała. Przyjdź i usiądź, a zobaczysz, że Król zasnął. Zobaczysz Boga, który odpoczywa po dziele, którego dokonał...
 
Michał Wojciechowski
Dziś często pojmuje się sumienie na opak. Postępowcom nie chodzi o wymagania moralne, które stawia sumienie, lecz o zwolnienie od nich. Wolność sumienia rozumieją jako przysłowiowe „róbta, co chceta”...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS