logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Anna Dąbrowska, Sławomir Rusin
Kłopot z Kościołem
List
 


Wspólnota religijna ma być miej­scem, gdzie dobrze się czujemy i przy okazji siebie realizujemy?

Jesteśmy dziś nastawieni bardzo wsobnie. Niezwykle istotne jest dla nas to, czy się realizujemy, spełniamy. Szukamy tego, co nam w tym pomoże. Wybie­ramy  miejsca, aktywności, które  będą nas  budowały... Nie wiem, czy to jest klucz do zdrowej antropologii. Na moje wyczucie chyba nie. Jeśli idę na  Eucharystię  dlatego,  że ona mnie buduje, to przestanę chodzić, gdy mi tego zabrak­nie. Wolę nieco inne myślenie.

Jakie?

Kiedyś jeden z rektorów semi­narium opowiadał mi, że zgłosił się do niego młody człowiek po tragicznej śmierci księdza Nanowskiego, który zginął w Alpach. Ten człowiek był znajomym Nanowskiego. Przed wakacjami złożył papiery na AGH i dostał się na studia. Po tym tragicznym wypadku w Alpach zabrał dokumenty z AGH i przyniósł je do seminarium. Kiedy je składał, powiedział: „Jeden ubył, jeden musi przybyć". Nie znam tego człowieka, mam na­dzieję, że dziś jest księdzem. W każdym razie na pewno jest człowiekiem, który wtedy myślał eklezjalnie, to znaczy nie tylko sobą i osobi­stymi kategoriami, ale tym, co jest potrzebne wspólnocie, w której funkcjonuje.

To oczywiście nie jest proste. Łatwo wpaść tu w myślenie naturalistyczne: mam poczucie odpowiedzialności, to znaczy, że jestem doj­rzały, a jak nie mam – to jeszcze nie. Wiara, jeśli jest przeżywana przez człowieka coraz poważniej i coraz głębiej, będzie prowadzić w tym kierunku, ale jest w nas wielki opór przed takim myśleniem, łatwo nam ustawiać się temu w poprzek. Jestem jednak przekonany, że Bóg ma dość siły, żeby w nas te wszystkie opory przełamywać i pomóc w wyjściu poza siebie. To jest raczej kwestia otwarcia się na łaskę, na działanie Boga, niż moralizowania w stylu: „Włączcie się, bo Kościół tego potrzebuje".

Szóstego dnia obrad Synodu Biskupów miała miejsce ciekawa sytuacja. Jeden z bi­skupów indyjskich wstał i powiedział: „Przez sześć dni słuchaliśmy o problemach w euro­pejskim Kościele. To są wasze problemy, one nas zupełnie nie dotyczą. Sekularyzm, kryzys rodziny, kryzys wartości, to wszystko zrodzone jest z europejskiego egoizmu. To nas komplet­nie nie dotyczy". W Azji większość katolików to ludzie, którzy wchodzą do Kościoła jako do­rośli po przeżytym katechumenacie, poprowa­dzeni w dojrzały sposób do decyzji o własnej wierze. To rodzi owoce. Dlatego kiedy słucha­ją tych naszych europejskich bied, kompletnie tego nie pojmują.

Jest jeden Kościół, ale jednocześnie jest Kościół indyjski, europejski, amerykański, afrykański. I każdy żyje swoimi sprawami...

Kościół jest przedłużeniem Wcielenia. Wcho­dzi, wciela się w konkretne ludzkie wspólnoty, różnie uwarunkowane, o różnych twarzach. To akurat jest fantastyczne. We wszystkich nie­mal dokumentach związanych z ostatnim sy­nodem mamy zalecenia, żeby katolicy wresz­cie zaczęli uczyć się od siebie nawzajem. Zwłaszcza, żeby stare Kościoły uczyły się od nowych, które w swoich społeczeństwach sta­nowią religijną mniejszość. W Azji generalnie katolicy są mniejszością, ale jakby policzyć, jaki procent stanowią w Kościele katolickim, to okaże się, że jest ich więcej niż Europejczy­ków.

A Kościół wciąż jest europocentryczny...

I tak, i nie. Ostatni synod był zdecydowanie refleksją całego Kościoła, powszechność była na nim bardzo wyraźna. O wiele bardziej euro-atlantyckie jest kolegium kardynalskie.

Co jest istotą Kościoła? Mamy jego różne twarze, ale musi być też wspólny rdzeń.

Kościół jest tam, gdzie jest działanie Ducha Świętego, i to jest najważniejsza odpowiedź. Ona jest zawarta w stwierdzeniu soborowym, które mówi, że Kościół jest jakby sakramen­tem. W teologii mówi się: prasakramentem, znakiem łaski, widzialnym znakiem tego, co jest niewidzialne. Bardzo ważne jest, by przy opisywaniu Kościoła nie rozdzielać tych dwóch wymiarów: widzialnego i niewi­dzialnego.  Każde takie rozdzielanie jest równie niebezpieczne, jak nie­bezpieczne jest ono na poziomie chrystologii.  W jednym z  pod­ręczników eklezjologii, wydanym jeszcze pod redakcją kardynała Ratzingera, podkreśla się, że herezje  eklezjologiczne są analogiczne do herezji chrystologicznych. Gdy po­strzegamy Kościół na spo­sób monofizycki, to zlewa się w nim to, co boskie i to, co ludzkie, a wtedy to, co ludzkie, przestaje być ważne. Najistotniejszy staje się wówczas wymiar duchowy. Ludzki wymiar podkreśla się z kolei w eklezjologicznym arianizmie. Kiedy po­patrzymy na historię Kościoła, to zauważymy, że te akcenty różnie kładziono, trochę na za­sadzie wahadła. Raz akcentowano hierarchię, strukturę, a potem, na zasadzie zaprzeczenia mówiono, że w Kościele najważniejsze jest to, co duchowe, łaska, więź osobista i niczego więcej nie potrzeba. Tymczasem, jak jeden i ten sam jest Chrystus, tak jeden i ten sam jest Kościół; widzialny i niewidzialny, grzeszny i święty.
 
Zobacz także
Redakcja "Któż jak Bóg"

Bóg w swojej dobroci obdarzył człowieka niezwykłym darem – wolną wolą. Dlaczego więc, korzystając z niej, zdarza nam się potem żałować? Skąd biorą się wyrzuty sumienia?


Z ks. Edwardem Stańkiem rozmawia redakcja Któż jak Bóg

 
Dariusz Kowalczyk SJ

Historia rozłamów wśród chrześcijan i wysiłków, aby zaradzić podziałom, jest dla nas lekcją, z której warto wyciągnąć wnioski. Jezus, wiedząc, że Jego ziemska misja zbliża się do końca, modlił się do Boga Ojca o jedność swych uczniów: „Proszę, aby wszyscy stanowili jedno, Ojcze, niech będą jedno z Nami […]. Niech stanowią jedno, aby świat uwierzył, że Ty Mnie posłałeś” (J 17, 21).

 
Krzysztof Osuch SJ

Taki jest podstawowy pęd w każdym człowieku: by trwać i być szczęśliwym. Przemożne pragnienie życia i szczęścia bierze się stąd, że Bóg stworzył człowieka (aż) na Swój obraz i podobieństwo. To Stwórca, „miłośnik życia” (Mdr 11, 26), wraz z wieloma uzdolnieniami wlał w każdą osobę również miłość do życia, do trwania. Ta miłość do życia trwa pośród wszystkich przeciwności i naporu procesów obumierania, przemijania i kultywowanej cywilizacji śmierci.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS