logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Dariusz Salamon SCJ
Konsekwencje życia na próbę
Czas Serca
 


Chciałbym opisać konsekwencje, jakie wypływają z faktu wspólnego zamieszkania bez sakramentu małżeństwa oraz wyjaśnić, dlaczego są one takie, a nie inne.

Bez rozgrzeszenia

Jeżeli Pan Bóg w swoim przykazaniu wymaga od ludzi życia w czystości, to niezgodne z tym przykazaniem jest każde współżycie mężczyzny i kobiety, którzy nie są związani sakramentem małżeństwa. Taka jest zasada. Każdy zatem, kto współżyje z drugą osobą bez ślubu, popełnia grzech ciężki i musi się z niego wyspowiadać, jeśli pragnie pojednać się z Bogiem i z Kościołem oraz przystąpić do Komunii św. Warunkiem takiego pojednania jest wola nawrócenia, zerwania z grzechem. A to znaczy, że w momencie przystępowania do sakramentu pokuty penitent żałuje za grzech, który popełnił i pragnie uczynić wszystko, aby do niego nie wrócić.

Nie bez znaczenia są tutaj pewne okoliczności zewnętrzne, a mianowicie wspólne zamieszkanie dwóch osób. Taka sytuacja sprawia bowiem, że przy spowiedzi wraz z żalem za grzechy trzeba wyrazić decyzję o oddzielnym zamieszkaniu. Dlaczego? Ponieważ wspólne zamieszkanie jest uznawane jako trwanie w notorycznej okazji do grzechu. Dlatego zwykle w takich sytuacjach spowiednik pyta o decyzję, czy penitent/penitentka jest gotów zamieszkać oddzielnie ze swoim partnerem. Jeśli odpowiedź brzmi „Nie” – wówczas kapłan nie może udzielić rozgrzeszenia, ponieważ nie ustaną okoliczności sprzyjające grzechowi, a co za tym idzie, nie ma gwarancji, że decyzja o nawróceniu jest autentyczna. A zatem to ostatecznie penitent decyduje o tym, że nie chce/nie może przystąpić do Komunii św., ponieważ nie chce zerwać z grzechem.

Do tego dochodzi jeszcze sytuacja zgorszenia. Jeśli ludzie z otoczenia nie słyszeli o ślubie, są wówczas przekonani, że osoby te żyją bez sakramentu małżeństwa, czyli w konkubinacie, a zatem nie mogą przystępować do sakramentów. Gdyby nagle taka osoba przystąpiła do Komunii św., a wiadomo o niej, że żyje z kimś bez ślubu, ludzie odebraliby to jako poważne nadużycie sakramentu, jako zgorszenie.

Kapłan może też odmówić rozgrzeszenia osobie, która nie mieszka wprawdzie z partnerem, ale spowiada się, że regularnie współżyją ze sobą i w żadnym wypadku nie ma zamiaru tego zmienić. W tej sytuacji również brak woli zerwania z grzechem ciężkim pozbawia możliwości uzyskania rozgrzeszenia.

Czy jest jakieś wyjście?

Jeśli osoby zamieszkujące razem nie mają przeszkód, aby zawrzeć związek małżeński, bo żadna z nich nie jest po rozwodzie albo w separacji, to najprostszym wyjściem jest uregulowanie sytuacji, tzn. zawarcie małżeństwa. Wówczas droga do sakramentów będzie otwarta.

Jeśli jednak osoby takie nie są jeszcze gotowe na zawarcie małżeństwa, bo na przykład studiują, nie pracują i nie stać ich na samodzielne utrzymanie, wówczas jedynym uczciwym wyjściem pozostaje rezygnacja ze wspólnego zamieszkania, ale również podjęcie decyzji o życiu w czystości.

Trzeba zaufać Panu Bogu i powierzyć Mu swój czas narzeczeństwa. Jestem przekonany, że jeśli młodzi ludzie starają się przeżywać swoją miłość w zgodzie z Bożymi przykazaniami, starają się, by dojrzewała ona według Bożego upodobania, wówczas Pan Bóg będzie im towarzyszył ze swoim błogosławieństwem, które zaowocuje również szczęśliwym małżeństwem.

Bardzo smutna jest taka sytuacja, gdy dwoje młodych ludzi autentycznie zakochanych nie żyje pełnią radości, bo ich miłość znajduje się w mroku grzechu. Tymczasem miłość młodzieńcza i narzeczeńska, umacniana łaską, rozwija się ze wspaniałym dynamizmem, zaraża swoim szczęściem otoczenie i oddala smutki tego świata. Nie znaczy to, że nie przeżywa rozterek, czy nawet upadków, ale mimo wszystko pragnie opierać się na Chrystusie.

Co na to rodzice?

Bardzo ważna jest tu również rola najbliższego otoczenia, zwłaszcza rodziców młodych ludzi. Wypadałoby, aby czuli się odpowiedzialni za wychowanie swoich dzieci „do końca”, tzn. również na etapie ich dorosłego życia, choć może jeszcze nie w pełni samodzielnego. Z jednej strony ta odpowiedzialność powinna wyrażać się w tym, że mówią swoim dorosłym dzieciom prawdę – że robią źle, żyjąc niemoralnie, bez ślubu, jak ludzie pozbawieni zasad chrześcijańskiego wychowania. Oczywiście, że samo powiedzenie takiej bolesnej prawdy swojemu dziecku musi być przepełnione rodzicielską miłością i troską o niego. Niemniej musi to być komunikat wyraźny, niedwuznaczny, aby nawet dorosłe dziecko wiedziało, że postępuje źle i że jego postawa nie jest akceptowana przez rodziców.

Duży błąd popełniają rodzice, którzy po cichu tolerują, przymykają oko na fakt, że ich dziecko żyje z drugą osobą bez ślubu. Może nawet opłacają mieszkanie synowi lub córce albo tolerują życie dziecka z jego dziewczyną/chłopakiem pod dachem własnego domu. W ten sposób sami również czynią się odpowiedzialnymi za grzech swojego dziecka – zamiast oczekiwać, wymagać od niego, by żyło zgodnie z wartościami, jakie przekazywali mu od najmłodszych lat.

W ten sposób mamy coraz częściej do czynienia z katolikami-hipokrytami, którzy co niedzielę są w kościele, ale równocześnie bez słowa sprzeciwu godzą się na niemoralne życie swoich dzieci – bo taka jest moda, bo takie są czasy.

Dobry rodzic ma być wsparciem dla swojego dziecka, ma przestrzegać je przed pokusą życia na próbę. Jeśli zaś, nie daj Boże, dziecko uwikła się w taką sytuację, powinien z całą życzliwością, ale i konsekwencją uczynić wszystko, aby pomóc dziecku wyzwolić się z takiej grzesznej sytuacji.

ks. Dariusz Salamon SCJ

 
Zobacz także
Krzysztof Tkaczyk
Benedykt XVI w oparciu o biblijno-patrystyczną tradycję zaprasza do wnikliwego spojrzenia na relację Bóg-człowiek, a także relacje interpersonalne. Encyklika Deus caritas est jest także pełną entuzjazmu zachętą do rozważań nad miłością, której nie można zredukować ani do abstrakcyjnej idei...
 
Jan Bilewicz
Seksualność w dużym stopniu kształtuje życiowe losy człowieka. Każdego z nas. Dla jednych jest dobroczyńcą. Łączy z drugą osobą, męża i żonę więzią niezwykle mocną. Przez akt małżeński dwoje ludzi może prawdziwie, autentycznie oddać się sobie, wyrażając w ten sposób największe zaufanie i miłość. Kiedy rzeczywiście to czyni, staje się nie tylko aktem fizycznym, ale głębokim duchowym przeżyciem, z którego płynie radość i szczęście, ponieważ człowiek głęboko w sercu pragnie takiego oddania się drugiej osobie i życia z nią w głębokim związku.
 
ks. Mirosław Tykfer
Wiele przestępstw popełnianych jest, powiedziałbym, prawie z przypadku. Bywają ludzie, którzy są bardzo grzeczni, studiują, pracują, ale wcześniej w rodzinie zadziało się coś złego i ten człowiek spotyka się z sytuacją, która go emocjonalnie przerasta. Jego reakcja jest nieprawidłowa, zła, przesadna, ale on tak właśnie zareagował. I nie dlatego, że jest po prostu zły, ale że coś go przerosło. Nosił coś w sobie emocjonalnie niepoukładanego, co w momencie zbrodni dało o sobie znać z taką siłą.

Z ks. Adamem Jabłońskim, naczelnym kapelanem więziennictwa, o karze śmierci rozmawia ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS