logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Brat Moris,Jakub i Raissa Maritain
Kontemplacja w świecie
Wydawnictwo W Drodze
 


Jakub i Raissa poznają się podczas studiów przyrodniczo-filozoficznych na Sorbonie. W 1904 roku zostają małżeństwem. Ciągłe poszukiwanie prawdy prowadzi ich do nawrócenia i przyjęcia chrztu. Odtąd całe swe  życie oddają Bogu. Po śmierci żony Jakub zamieszkał wśród małych braci, by pod koniec życia stać się jednym z nich.


 
Wydawca: W drodze
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7033-786-5
Stron: 224
Rodzaj okładki: Miękka
 
Kup tą książkę

 
Młodość i już najważniejsze pytania
  

Jakub i Raissa Maritain poznali się w Paryżu podczas studiów na Sorbonie. Było to na początku ubiegłego wieku. 

Nie mieli jeszcze dwudziestu lat, Jakub był zaledwie o rok starszy od Raissy. W swojej autobiografii (Wielkie przyjaźnie) Raissa tak opisuje ich pierwsze spotkanie: "Pewnego dnia, kiedy w smętnym usposobieniu wychodziłam z wykładu o fizjologii roślin, zbliżył się do mnie nieznajomy młody człowiek: twarz miał łagodną, obfite blond włosy, małą bródkę; idąc, pochylał się naprzód. Przedstawił mi się i powiedział, że organizuje właśnie komitet studencki, którego celem jest wywołanie protestu wśród pisarzy i profesorów uniwersytetów francuskich przeciw złemu traktowaniu studentów z Rosji" (s. 23). 

Odkrywali się wzajemnie; tak różni z pochodzenia i tak bliscy w swoich podstawowych poszukiwaniach i dążeniach. 

Raissa była Żydówką urodzoną w Rostowie nad Donem. Pamiętała dobrze i kochała to miasto i kraj, szczególnie zaś wspominała swego dziadka, pobożnego Żyda, chasyda, "człowieka wielkiej dobroci, bardzo łagodnego, dla którego gościnność była świętym obowiązkiem". "Pobożność mego dziadka składała się wyłącznie z miłości i ufności, z radości i miłosierdzia". Raissa miała młodszą o dwa lata siostrę Werę, lubiła wspominać swoje szczęśliwe dzieciństwo nad Donem, smak różnego rodzaju konfitur i ciastek, złocisty samowar, przygotowania do szabatu. 

Niestety, szykany i wystąpienia antyżydowskie zmusiły rodziców Raissy do opuszczenia Rosji. Ojciec pierwszy wyruszył na poszukiwanie kraju, w którym mógłby pracować i wraz z rodziną żyć bezpiecznie. Zatrzymał się w Paryżu, gdzie pracował jako krawiec. Po wielu kłopotach i uciążliwej podróży dołączyła do niego żona z dwiema córkami. W Paryżu spotkali już innych Żydów, którzy uciekli z Rosji. 

Raissa dobrze odnalazła się w tych nowych warunkach. Była uzdolniona muzycznie, spragniona wiedzy, lubiła poezję. Rodzice, świadomi ważności studiów, gotowi byli do wielkich wyrzeczeń, aby ich córka mogła się uczyć. Dorastająca Raissa, ogarnięta agnostycyzmem, ze wszystkich swoich sił szukała "tego, co istotne... Prawdy o Bogu, o mnie samej, o świecie". Wątpiła w istnienie Boga, gdyż "jeśli Bóg istnieje, jest również nieskończenie dobry i wszechmocny. A jeśli jest dobry, dlaczego dopuszcza cierpienie? Jeśli jest wszechmogący, dlaczego toleruje złych? Czyli: nie jest ani wszechmocny, ani nieskończenie dobry. Czyli nie istnieje" (Wielkie przyjaźnie, s. 20). Swoją nadzieję pokładała w naukach przyrodniczych i rozpoczęła studia uniwersyteckie na Sorbonie. 

Jakub był paryżaninem, pochodził z mieszczańskiej rodziny, niegdyś protestanckiej, później dumnej ze swego Młodość i już najważniejsze pytania ateizmu. Młodego człowieka pełnego zapału we wszystkim, co wiąże się ze sprawiedliwością, ogarniało pragnienie poznania prawdy. W wieku szesnastu lat rozpoczął studia filozoficzne. Wracając z wykładów, "rzucał się z rozpaczy w swoim pokoju na podłogę, bo na żadne z zapytań n i e b y ł o o d p o w i e d z i" (Wielkie przyjaźnie, s. 40). 

Oboje szybko stali się nierozłączni. Jakub miał już licencjat z filozofii, ale przygotowywał również licencjat z nauk przyrodniczych, w ten sposób uczęszczali na te same wykłady i z upodobaniem oddawali się niekończącym się rozmowom. Łączyło ich wspólne poszukiwanie, trzeba "było wspólnie przemyśleć cały wszechświat, sens życia, los człowieka, problem sprawiedliwości i niesprawiedliwości społecznej... Po raz pierwszy spotkałam kogoś, kto z punktu wzbudził we mnie nieograniczone zaufanie, kogoś, kto - byłam już wówczas tego pewna - nie zawiedzie mnie nigdy, kogoś, z kim mogłam się tak świetnie rozumieć we wszystkich sprawach. Ale Ktoś Inny ustalił już między nami cudowną harmonię, pomimo tylu dzielących nas różnic temperamentu i pochodzenia. Jakub miał te same głębokie troski co i ja, dręczyły go te same zagadnienia, ożywiało go to samo pragnienie prawdy. Ale był ode mnie dojrzalszy, posiadał więcej wiedzy i doświadczenia, a przede wszystkim był tak mądry. Stał się więc od razu moim wielkim oparciem" (Wielkie przyjaźnie, s. 23-24). 

Czy można odkrywać prawdę i gdzie jej szukać? "Na sam dźwięk wyrazu "prawda" serce mi biło z zapału. 

Piękno tego słowa lśniło w moich oczach jak duchowe słońce w przeciwstawieniu do wszystkich mroków: nie-wiedzy, błędu, kłamstwa, nieprawości" (Wielkie przyjaźnie, s. 50). 

Jakub i Raissa mieli nadzieję znaleźć odpowiedzi na swoje pytania na wydziale nauk przyrodniczych. Przeżyli jednak wielkie rozczarowanie. Studiowanie zjawisk i procesów zachodzących w przyrodzie nie było w stanie odpowiedzieć na ich poszukiwania. Pytania, które stawiali, dotyczyły porządku metafizycznego; szukali prawdy o samym istnieniu każdego bytu. Niestety, nauczanie filozoficzne na Sorbonie również nie zaspokoiło ich głodu - były to czasy królowania scjentyzmu i pozytywizmu, wykłady przynosiły ogólną wiedzę, "ale podstawy tej wiedzy były podminowane przez relatywizm uczonych przyrodników, przez sceptycyzm filozofów" (Wielkie przyjaźnie, s. 45). 

"Jeśli mamy się wyrzec znalezienia jakiegokolwiek sensu w słowie "prawda", rozróżnienia zła od dobra, sprawiedliwości od niesprawiedliwości, nie możemy już żyć po ludzku. Nie chciałam brać udziału w tej komedii, zgodziłabym się na życie pełne cierpień, ale nie na życie bez sensu" (Wielkie przyjaźnie, s. 47). 

Pewnego dnia spacerowali oboje po Jardin des Plantes, ulubionym miejscu przechadzek paryżan. Uświadomili sobie smutny bilans swojej sytuacji. "Zanim opuściliśmy Jardin des Plantes, powzięliśmy uroczystą decyzję, która nas uspokoiła. Postanowiliśmy spojrzeć prosto w oczy faktom rozgrywającym się na tym nieszczęsnym, okrutnym świecie. Nie chcieliśmy przyjmować żadnych masek z rąk ludzi dorosłych, uśpionych w złudnym poczuciu bezpieczeństwa, odrzuciliśmy ich pochlebstwa. Zdecydowaliśmy się jeszcze przez jakiś czas zaufać nieznanemu, otworzyliśmy kredyt życiu jako doświadczeniu, które należy przeprowadzić w nadziei. O ile ten eksperyment się nie uda, rozwiązaniem będzie samobójstwo. 

Samobójstwo, zanim lata nagromadzą swój pył. Jeśli nie Młodość i już najważniejsze pytania można żyć w prawdzie, chcieliśmy umrzeć, i nasza śmierć miała być świadomym protestem" (Wielkie przyjaźnie, s. 48). 

Wreszcie pewnego razu jeden z ich przyjaciół, poeta Péguy, świadek ich głębokiego rozczarowania filozofią, zaprowadził ich na wykłady Bergsona, który w College de France nauczał filozofii ducha i wolności. Raissa notuje: "Bergson upewnił nas, że jesteśmy zdolni naprawdę pojąć rzeczywistość, że za pomocą intuicji dosięgamy absolutu" (Wielkie przyjaźnie, s. 53). 

Na nowo zwrócili się ku filozofii. Jakub przygotowywał się do docentury. Już się nie rozstawali, kochali się i zdecydowali zjednoczyć swoje życie. Tak Raissa opisuje prosty sposób, w jaki dokonały się ich zaręczyny: "Siedzieliśmy sami w salonie moich rodziców. Jakub na dywanie tuż obok mojego fotela; wydało mi się nagle, że zawsze byliśmy blisko siebie i że tak już będzie na zawsze. Bezwiednie przesunęłam ręką po jego włosach, popatrzał na mnie i wszystko stało się dla nas jasne. Od tej chwili zapanowała między nami niezmącona harmonia" (Wielkie przyjaźnie, s. 66-67). Pobrali się dwa lata później, kontynuując studia.

Zobacz także
ks. Marek Dziewiecki
Bóg nie kocha nas przez jakichś pośredników, lecz osobiście zaangażował się w miłość wobec człowieka. Zaryzykował przyjście do ludzi i poniósł konsekwencje miłości wiernej aż do końca. Doznał goryczy niezrozumienia i  odrzucenia. Został opuszczony nawet przez swych uczniów...
 
ks. Eligiusz Piotrowski
Za sprawą Wcielenia Trójca immanentna stała się Trójcą historiozbawczą, czyniąc historię świata, wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami, swoją własną historią. Ludzka słabość, niewierność i grzech stały się "sprawą Boga", objawiając Jego nieskończoną solidarność z całą, pogrążoną w ciemnościach, ludzkością. Kościół więc, skoro jest i ma być "ikoną Trójcy", musi naśladować Boga w Jego radykalnej solidarności ze światem. 
 
Bożena Sztonyk
Gorąco pozdrawiam z Papui, dokąd przybyłam tydzień temu. Obecnie mamy tu porę deszczową i nie doświadczamy dnia bez ulewnego deszczu lub burzy. Nasz ośrodek usytuowany jest podnóża najwyższej góry w tej okolicy, na wysokości 2,5 tys. m, dlatego wieczorami przymarzamy mimo otaczającej nas tropikalnej przyrody...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS