logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Brat Moris,Jakub i Raissa Maritain
Kontemplacja w świecie
Wydawnictwo W Drodze
 


Jakub i Raissa poznają się podczas studiów przyrodniczo-filozoficznych na Sorbonie. W 1904 roku zostają małżeństwem. Ciągłe poszukiwanie prawdy prowadzi ich do nawrócenia i przyjęcia chrztu. Odtąd całe swe  życie oddają Bogu. Po śmierci żony Jakub zamieszkał wśród małych braci, by pod koniec życia stać się jednym z nich.


 
Wydawca: W drodze
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7033-786-5
Stron: 224
Rodzaj okładki: Miękka
 
Kup tą książkę

 

Część należąca do Boga
  


W tym czasie napotykali różne trudności. Raissa i Wera wiele chorowały, często brakowało im pieniędzy; ponadto na Jakuba spadły nagle gwałtowne pokusy przeciwko wierze. "Aż dotąd łaski chrztu były tak wielkie, że to, w co wierzyłem, niemalże widziałem, było dla mnie tak oczywiste... Teraz muszę nauczyć się, co to jest noc wiary. Skończył się czas, gdy byłem noszony na ramionach, brutalnie postawiono mnie na ziemi. Przypominam sobie długie godziny wewnętrznych tortur... Byłem sam!... 

Strzegłem się, aby nie mówić o tym z Raissą i Werą. 

Dzięki łasce Boga, wyszedłem z tego doświadczenia dużo silniejszy; lecz utraciłem swoje dzieciństwo. Pocieszałem się myślą, że musiało to na mnie przyjść, jeśli kiedyś miałem służyć innym. Nowicjat został zakończony". 

Powoli dokonała się w ich życiu ewolucja; czas przygotowania mieli za sobą, precyzowało się ich powołanie. 

Dużo później Jakub obejmie ten okres spojrzeniem pełnym wzruszenia i szczerości. "Od chwili, gdy Wera dołączyła do nas (w 1906 roku), zawsze żyła pośród nas... 

Początkowo, gdy zaczęliśmy tworzyć małą, ściśle zjednoczoną wspólnotę, oparliśmy się na kilku praktykach głupiej pobożności, najpierw na złudnych środkach umartwienia podpowiedzianych nam przez żywoty świętych, później, bez większego pożytku, na medytacjach zaczerpniętych z Ćwiczeń św. Ignacego, a jeszcze później na niektórych zwyczajach zapożyczonych z życia monastycznego". Lecz "wszystko rozjaśniło się, gdy ostatecznie cała trójka zrozumiała, że nasza mała świecka wspólnota ma swoją własną drogę, będąc pośród świata czymś, co nie było ze świata. A do tego nie potrzebowaliśmy należeć do żadnej świeckiej drogi naśladowania życia za-konnego ani do żadnej pobożnej organizacji... Byliśmy ludźmi świeckimi, którzy we wszystkim należą do swego ludu. Lecz ta mała, trzyosobowa owczarnia przede wszystkim należała do Jezusa Chrystusa". 

W Carnet de Notes, mówiąc o życiu ich małej wspólnoty, Jakub pisał na temat jedności jej członków, przy jednocześnie odczuwalnej samotności każdego z nich: 

"Myślę, że czasami ludzie mylą się, wyobrażając sobie, że jedność chrześcijańskiej wspólnoty pozwala na zupełną komunikatywność jej członków. Wyobrażamy sobie wówczas, że wspólnota chrześcijańska jest swoistym pobożnym obozowiskiem, na którym całkowita wylewność każdego zbierana jest do wspólnego kotła dymiącego rodzinną radością. 

Tymczasem nasze doświadczenie było całkowicie inne. Nie wydaje mi się, aby kiedykolwiek między trzema ludzkimi istotami była ściślejsza i głębsza jedność od tej, której doświadczaliśmy między sobą. Każdy wobec dwojga pozostałych był całkowicie i szczerze otwarty. 

Każdy był nadzwyczaj uważny względem dwojga pozostałych, gotowy dać im wszystko. Można by powiedzieć, że jeden oddech podtrzymywał w nas życie. 

A mimo to osobowość każdego z nas była zupełnie inna, wobec wolności drugiego każdy zachowywał sakralny szacunek. Ale przede wszystkim, w sercu tej cudownej więzi miłości, która była dziełem łaski Boga, każdy nosił  w sobie nienaruszoną samotność. Jakaż to tajemnica! Im bardziej byliśmy zjednoczeni, tym bardziej każdy kroczył samotnie. Im bardziej nosiliśmy wzajemnie swoje ciężary, tym bardziej swój ciężar każdy niósł samotnie. W taki sposób, w miarę upływu lat, pogłębiła się jedność naszej małej owczarni, lecz równocześnie, czasami - mówiąc prawdę - w sposób wręcz krzyżujący, wzrastała samotność każdego z nas. Lecz ta właśnie część należała do Boga". 

Spośród księży i zakonników, którzy pomagali im w wykształceniu ich powołania i kierunku życia, trzeba tu zwłaszcza wspomnieć ojca Dehau, mądrego i wykształconego dominikanina, który towarzyszył im przez dwadzieścia pięć lat. To on właśnie umacniał i prowadził Raissę po drogach kontemplacji. Skłaniała się ona ku długim modlitwom, a jednocześnie odczuwała niepokój, czy nie powinna być bardziej aktywna. Ojciec Dehau utwierdzał ją - "jeżeli tylko odczuwa pani wewnętrzne wezwanie do wyciszenia się i zatopienia się w Bogu, niech pani nigdy nie stawia oporu, trzeba dać się prowadzić i pozostawać z Bogiem tak długo, jak to się Mu spodoba..." Kierował również Werą, a Jakubowi - w trakcie długich regularnych rozmów - pomagał zgłębiać myśl i pisma św. Tomasza z Akwinu. 

Pod koniec pierwszej wojny światowej wydarzyło się coś, co zupełnie nieoczekiwanie zmieniło warunki ich życia. Pośród wielu osób zwracających się do Jakuba o pomoc w szukaniu prawdy naturalnej i nadprzyrodzonej był również pewien młody człowiek, Pierre Villard. 

Na początku wojny, w 1917 roku, napisał do niego długi list. Zwierzył się Jakubowi ze swego niepokoju i samotności wobec problemów, które nosi. Przyznał, że nie ma wiary i niczego od Kościoła nie oczekuje. 

Jak zwykle w takich wypadkach, chcąc pomóc swemu nowemu przyjacielowi, Jakub odpowiedział, angażując się całkowicie. Doradzał, otwierał serce, umysł; ta często bulwersująca korespondencja trwała piętnaście miesięcy. 

Dwie lub trzy przepustki pozwoliły Pierre'owi przyjechać do Paryża na krótkie spotkania. Z okopów Pierre pisał: 

"Jedynie z pańskiej przyjaźni mogę czerpać jakąś pociechę pośród tego barbarzyństwa". 

W swoim ostatnim liście, napisanym w czasie przygotowywanej ofensywy, Pierre pisał: "Pośród tego zbrojne-go czuwania, w ciszy mego serca odczytuję pański list, który wczoraj otrzymałem... Chciałbym, aby to wielkie tchnienie miłości, które go ożywia, przeszło w głąb mojej duszy, niczego nie tracąc ze swojej spontaniczności, siły i światła..." Do tego listu dołączona była krótka informacja kapelana wojskowego, który donosił, że Pierre Villard został zabity odłamkiem pocisku, wcześniej jednak poprosił o sakrament pojednania. "W imieniu Kościoła dziękuję panu za tę duchową miłość, jaką pan miał dla niego... Był pan narzędziem wewnętrznej pracy, której w nim dokonała łaska..." 

Po śmierci Pierre'a okazało się, że był on bogatym człowiekiem i w swoim testamencie przekazał Jakubowi część swego majątku. W ten sposób Pierre chciał umożliwić Jakubowi uzyskanie większej swobody w jego intelektualnej i duchowej misji. Zdziwienie Jakuba było tym większe, iż przypuszczał on, że jego młody przyjaciel jest człowiekiem raczej ubogim.


Zobacz także
Robert Wilk

Sam fakt przyjęcia przez Boga ciała zbawia ludzką naturę. To znak obdarowania, który podkreśla znaczenie przyjęcia daru w życiu człowieka. Z każdym podarunkiem można bowiem postąpić na dwa sposoby: albo go przyjąć i zachować „na przyszłość”, albo „rozpakować”, by się nim cieszyć.

 

Z Jerzym Uramem OFMCap o tym, jak rozumieć zbawienie, rozmawia Robert Wilk

 
ks. Mieczysław Rusiecki
W procesie edukacji na pierwsze miejsce u katechety jako nauczyciela wysuwają się umiejętności interpersonalne. Są one ściśle złączone z żywą ekspresją, pełnym utożsamieniem z misją dydaktyczno-pedagogiczną, całkowitym otwarciem się na współdziałanie z wszystkimi podmiotami wychowania (dzieci, rodzice, inni ludzie, nauczyciele, dyrekcja, władze szkolne) i osobistą odpowiedzialnością za efekty podjętej pracy.
 
Jan Gaspars

W czasie gdy jesteśmy świadkami zmasowanego i niecofającego się przed niczym ataku na Kościół, warto przypomnieć o jego fundamentalnej roli oraz o heroicznej postawie świętych i bohaterskich kapłanów. Szacuje się, iż w czasie całej wojny z rąk niemieckich i sowieckich zamordowanych zostało łącznie nawet ok. 3000 polskich kapłanów (diecezjalnych i zakonnych), co stanowiło ćwierć ogółu przedwojennego duchowieństwa!

 

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS