logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Zbigniew Nosowski
Ksiądz, czyli człowiek. Psycholog wobec terapii osób duchownych
Więź
 


Na pewno wspólnym doświadczeniem zakonnic i księży jest forma życia – celibat, posłuszeństwo przełożonym. Czymś wspólnym jest też przestrzeń społeczna, w której się poruszają – czyli wewnątrz struktury Kościoła (w naszym przypadku, Kościoła w Polsce) – jako grupy społecznej kierującej się swoimi prawami. Wspólny jest też – ale to dotyczy prawie wszystkich osób przychodzących po pomoc – fakt, że większość problemów ma swoje korzenie w przeszłości, w domu rodzinnym.
 
Odmienność, poza różnicami indywidualnymi, polega na różnych sposobach przeżywania świata, siebie i problemów przez kobiety i mężczyzn. Różna jest też ich rola w przestrzeni kościelnej. Szczególnie w Kościele polskim rola kapłana jest kierownicza, a rola kobiety służebna, niezależnie, czy jedno i drugie identyfikuje się z tą rolą. To oczywiście generuje inne problemy – ksiądz nie zawsze dobrze się czuje w roli osoby, która jest przewodnikiem, a siostra zakonna nieraz jest zbuntowana (i słusznie) wobec traktowania jej niemal jak służącej księdza.
 
W tym numerze „Więzi” wiele piszemy o problemie odejść księży z kapłaństwa. Czy można go porównać z problemem odejść zakonnic?

Bardzo trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ – jak już powiedziałam – do psychologa zasadniczo przychodzą ci, którzy już postanowili coś zrobić z własnym życiem w sposób, który – może nie w pełni świadomie – zakłada wierność drodze, jaką rozpoczęli, szczególnie, gdy są już po święceniach kapłańskich czy ślubach wieczystych. Przychodzą więc do mnie ci, którzy chcą zmierzyć się z własnymi problemami i którzy są świadomi, że sami sobie nie poradzą. Mówienie o sobie wobec drugiej osoby – czy to psychologa, czy kierownika duchowego – daje możliwość obiektywizacji przeżyć, przemyśleń, doświadczeń. Odejścia – niezależnie od tego, jak na zewnątrz przedstawiane są ich przyczyny – wiążą się już z rezygnacją, poddaniem się i pójściem jedynie za własnym oglądem siebie i świata bez konfrontacji z nikim, kto mógłby podać to w wątpliwość. Jeśli ksiądz wewnętrznie już podjął decyzję o odejściu, to zazwyczaj ani przełożony, ani psycholog, ani przyjaciele jej nie zmienią.

Tematykę odejść znam także z kontaktów pozaterapeutycznych i z literatury. Opierając się na tym doświadczeniu, sądzę, że problemy odejść kapłanów i zakonnic są zbliżone – ich wspólnym mianownikiem jest, według mnie, niespójność wewnętrzna, jakiś brak wewnętrznej integracji, którego przyczyną mogą być: problemy uczuciowe; zmęczenie; kryzys; głód bliskości drugiego człowieka; niezadowolenie z samego siebie; ślizganie się po powierzchni życia…
 
Jak analizowana jest kwestia odejść z kapłaństwa czy zakonu poza Polską?

Ostatnio czytałam artykuł, w którym franciszkanin Lluís Oviedo przedstawia dane na temat odejść z zakonów męskich w latach 1990-2004 na świecie. Zaciekawiło mnie tam kilka informacji. Po pierwsze – rozkład procentowy mówiący o wieku, w którym księża opuszczają stan kapłański lub zakonny. I tak: 9,9% odejść miało miejsce poniżej 30 roku życia, 37,8% między 31 a 40 rokiem życia, 33% pomiędzy 41 a 50 rokiem życia. Później znowu odsetek się zmniejsza: pomiędzy 51 a 60 rokiem życia odchodzi 12,6%, a starszych – 6,8%. Wynika z tego, że najwięcej odejść jest w okresie mniej więcej 5-25 lat po święceniach. Wtedy mija już pierwszy zapał i pojawia się czas pierwszej konfrontacji z realnym życiem, przychodzą rozczarowania, że miało być tak pięknie, a jest trudno.

Syndrom wypalenia…?

Tak. Pojawiają się wtedy również pierwsze kryzysy. Jeśli nie zostaną rozwiązane, mogą doprowadzić do decyzji porzucenia kapłaństwa czy wspólnoty zakonnej. Analizując przyczyny odejść, Oviedo stwierdza, że najczęstszą ich przyczyną są problemy uczuciowe (43,3%) oraz kolejno: brak satysfakcji i zmęczenie (28,6%), niedojrzałość (21,3%), problemy psychologiczne (21%), konflikt z przełożonymi (17,1%) oraz kryzys wiary (5,4%). Można to zinterpretować w ten sposób, że w większości są to problemy dotykające humanitas – ludzkich aspektów życia kapłana, z którymi on sobie nie radzi. Warto tych ludzkich przyczyn odejść nie bagatelizować.

Z kolei jezuita Luigi M. Rulla, od wielu lat zajmujący się tą tematyką na rzymskim Uniwersytecie Gregoriańskim, mówi, że najczęstszym powodem odejść jest brak osobistego kontaktu z Bogiem, czyli Tym, który miał być partnerem ich podstawowej relacji w życiu.

Co zatem jest istotniejsze: problemy z samym sobą czy zachwiane relacje z Bogiem?
 
Faktycznie może to wyglądać na sprzeczność. Spróbuję to jednak wyjaśnić. Otóż człowiekowi zagubionemu w samym sobie trudno jest spotkać się w sposób głęboki i osobowy z drugim „ty” – zarówno z człowiekiem, jak i z Bogiem – ponieważ niejasne jest dla niego samego to, co jego samego stanowi. Spotyka się więc z „ty” na takiej płaszczyźnie, na której zna siebie. Często jest to sfera zewnętrzna, co przekłada się na religijność w jakiejś mierze nabytą, schematyczną. Może nawet autentyczną, ale jednak zewnętrzną. Trzeba mu pomóc w dotarciu do siebie, do swojej głębi, aby i na tym poziomie mógł spotkać się z Bogiem. Z drugiej strony – otwarcie na Boga, na Jego miłość pomaga też w porządkowaniu tego, co ludzkie w człowieku. Czasem to swoiste sprzężenie zwrotne między problemami ludzkiej sfery życia kapłana a jego kontaktem z Bogiem dotyka przeżywania samotności, przyjaźni z innymi, celibatu.

Można uczynić tu pewną analogię z małżeństwem. Co prawda, bardzo rzadko podejmuję się terapii małżonków – ale z tego minimalnego doświadczenia, które mam, wydaje mi się, że można to porównać. Jeśli nie ma relacji pomiędzy małżonkami, jeśli nie jest ona pogłębiana – to tu właśnie można szukać powodów i odejść, i zdrad. Dlatego widzę wspólny mianownik, nie tylko jeśli chodzi o przyczyny odejść kapłanów i zakonnic, ale również o niewierność w życiu małżeńskim. Różni się tylko – według mnie – kontekst społeczny, a potem również publicznie podawana motywacja. Tym bardziej zracjonalizowana, im bardziej odejście jest medialne.
 
Zobacz także
Barbara Stefańska

Przebywanie w miejscach męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa pozwala uświadomić sobie, że to wszystko naprawdę się wydarzyło, co ułatwia głębokie duchowe przeżycie Triduum i Wielkanocy

 

– mówi o. prof. Narcyz Stanisław Klimas, franciszkanin z Kustodii Ziemi Świętej oraz wykładowca historii Kościoła, w rozmowie z Barbarą Stefańską

 
Agata Jankowiak
Po rozmowie z Samarytanką Jezus tłumaczył uczniom: „Moim pokarmem jest pełnić wolę tego, który Mnie posłał” (J 4, 34). Zastanawiające zdanie, choć w sumie przecież bardzo dobrze znane. Wiemy doskonale, że nie da się żyć bez pokarmu. Mówimy nawet, że „jak Polak głodny, to zły”. Są ludzie, którzy nie potrafią na głodno pracować, myśleć. Jezus mówi, że czymś tak samo istotnym i niezbędnym do życia, działania jest dla Niego wypełnianie woli Bożej. 
 
Ewelina Steczkowska
Od zwykłej, pierwszej rozmowy, zaczyna się formacja człowieka, najpierw małe, a potem coraz większe utożsamianie się ze wspólnotą Kościoła. Aż dochodzi do momentu, kiedy człowiek dorosły prosi o chrzest. Ludzie często mówią, że nikt im wcześniej nie mówił o Bogu, o religii, o Kościele.

O dorosłych, którzy dzisiaj decydują się na przyjęcie chrztu opowiada misjonarz pracujący w Kazachstanie ks. Zbigniew Bigda w rozmowie z Eweliną Steczkowską
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS